Info
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie.




Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Sierpień8 - 1
- 2016, Lipiec34 - 0
- 2016, Czerwiec28 - 0
- 2016, Maj29 - 2
- 2016, Kwiecień30 - 0
- 2016, Marzec34 - 7
- 2016, Luty36 - 14
- 2016, Styczeń29 - 2
- 2014, Sierpień2 - 0
- 2014, Lipiec20 - 4
- 2014, Czerwiec24 - 6
- 2014, Maj32 - 18
- 2014, Kwiecień24 - 3
- 2014, Marzec29 - 27
- 2014, Luty29 - 33
- 2014, Styczeń37 - 46
- 2013, Grudzień41 - 60
- 2013, Listopad49 - 8
- 2013, Październik40 - 0
- 2013, Wrzesień7 - 0
- 2013, Sierpień10 - 1
- 2013, Lipiec15 - 0
- 2013, Czerwiec11 - 0
- 2013, Maj7 - 0
- 2013, Kwiecień34 - 4
- 2013, Marzec33 - 0
- 2013, Luty31 - 0
- 2013, Styczeń35 - 0
- 2012, Grudzień14 - 0
- 2012, Listopad43 - 4
- 2012, Październik29 - 0
- 2012, Wrzesień26 - 3
- 2012, Sierpień41 - 38
- 2012, Lipiec47 - 5
- 2012, Czerwiec39 - 8
- 2012, Maj43 - 3
- 2012, Kwiecień40 - 1
- 2012, Marzec39 - 27
- 2012, Luty26 - 8
- 2012, Styczeń12 - 0
Siewierz.
Niedziela, 27 października 2013 · dodano: 27.10.2013 | Komentarze 0
Kto niby przestawiał czas?! Wszyscy tak na to psioczą, więc ja postanowiłem żyć według czasu letniego, z nastawieniem letnim i mocą do jazdy niczym w lecie :) Wprawdzie kiedy wstałem o 6 temperatura nie była zbytnio letnia 4 stopnie... Zdrzemnąłem się jeszcze i później ogarnąłem o 8 gotowy do drogi. Dziś pozytywne zaskoczenie bo nie było mgły która by mogła mnie spowolnić. Wychodząc nie było mi zbyt ciepło bo ok 8 stopni ale uznałem że nie ma co się ubierać bo i tak później będzie mi ciepło i będzie to trzeba tylko wieźć ze sobą. Tak więc raczej zmarznięty dotarłem do Zielonek, tam chciałem sobie skrócić drogę wg gps-u. Postanowiłem dotrzeć do Ojcowa przez Maszyce, jak się okazało GPS znów mnie wystawił do wiatru, mniejsza o to droga niby jest ale polna, zamiast zyskać czas i km dodałem sobie kilkanaście kilometrów i około 30 minut straty. Za to można było poczuć lato na wyżynach Ojcowa :)
Podkreślam to dzisiejsze zdjęcie 27 października! A nie jakiś tam pierwszy lepszy sierpień!
Przez moje błądzenie mogłem się trochę po-napawać widokami, w drugim kierunku piękny widok na tatry, niestety pod słońce, nie dało się tego uchwycić.
Dalszej drogi nie chciałem nadkładać, udałem się do Skały dalej do Pieskowej Skały. Piękna droga, wspaniały asfalt, a o tej porze dosłownie pusto, nie przypominam sobie żeby minął mnie jakikolwiek samochód. Za to jakieś 2 km przed Zamkiem miałem dziwną sytuacje, z pobliskiego lasu wybiegło jakieś psowate, nie wiem czy to możliwe, ale dla mnie to był wilk, nigdy nie widziałem takiego psa... Duży, dziwne futro, kolory nie owczarkowate, tylko takie szaro-czarne, no ogólnie zdziwiłem się bardzo, bo nie przypominał żadnego ze znanych mi psów. Przystanął przy drodze, popatrzył na mnie jak przejeżdżam, potem podbiegł za mną kilka metrów, ale mnie nie gonił i przebiegł na drugą stronę drogi i dalej w las. Ja się trochę przestraszyłem i przyśpieszyłem. Dalej już spokojnie dotarłem do Maczugi Herkulesa i Zamku.
Które inne województwo ma taką fajową maczugę?!
Ależ to wszystko pięknie wygląda z perspektywy roweru.
Dalej prosto do Olkusza, spoko, chodź omal nie doszło do kolejnego wypadku tuż obok mnie, ale na szczęście koleś zachował rozsądek i opanował sytuacje. Droga przez Olkusz paskudztwo więc szybko przejechana. Mój plan dalszej trasy zakładał zjazd w Kolonii i udanie się na przestrzał obok pustyni błędowskiej, niestety znów moja wirtualna mapa okazała się gniotem, bo droga to jest ale bita. Przez to znów musiałem po-nadkładać drogi i czasu. W końcu udało mi się trafić na dobry szlak. Trochę bocznymi, trochę głównymi drogami dotarłem wreszcie do Siewierza, wprawdzie kilka razy musiałem zawracać bo źle skręciłem, ale to nie ważne bo byłem na miejscu. A dlaczego do Siewierzy? Bo wizytowała tu moja narzeczona na wyjeździe integracyjnym z pracy, więc postanowiłem że ją odwiedzę.
Spektakularny ośrodek w Siewierzy, każdy harcerz poczuł by się tu jak w domu! :) W sam raz dla chcących się zapoznać poprzez naprucie się do nieprzytomności ludzi z korpo :D
Posiedziałem jakiś czas, trochę odpocząłem i rozpocząłem powrót. Droga powrotna niemal identyczna jak do. Jedyne co to że wiatr dawał w dupę, mniej więcej od Pieskowej Skały myślałem że odpadnę, ale dobrym motywatorem było to że dostałem smsa od Kasi że dopiero co dotarli do KRK, a przecież ruszyliśmy razem tylko że oni autokarem, nie musząc walczyć z wiatrem. Mniejsza o to dojechałem bardzo zmęczony do domu, ale bardzo zadowolony, taka trasa na koniec października?! A do tego jeszcze tylu kolarzy po drodze, aż serce rośnie. Udało się zmieścić w odpowiednim czasie odnośnie skróconego dnia, a w samym Krakowie też można się zachwycić widokami. Teraz wieczór już chyba przed tv :P
Dobrze że zdążyłem na zachód słońca!