Info

avatar Cześć to ja rorschaach, z Krakowa. Mam przejechane 69752.70 km. Jeżdżę ze średnią prędkością 29.68 km/h
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rorschaach.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2014

Dystans całkowity:2468.59 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:20:48
Średnia prędkość:29.26 km/h
Maksymalna prędkość:80.97 km/h
Suma podjazdów:16823 m
Maks. tętno maksymalne:191 (96 %)
Maks. tętno średnie:152 (76 %)
Suma kalorii:23447 kcal
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:85.12 km i 5h 12m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
Dystans:53.21 km
Maks. pr.:37.30 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m

Przed i po-południowo.

Poniedziałek, 31 marca 2014 · dodano: 31.03.2014 | Komentarze 0

Rano, przejazd najpierw do babci w celu pomocy jej przy kilku drobnych rzeczach, tak to jest jak się ma niesprawną rękę. Następnie zakupy i czas na życie poza rowerowe. 

Po południu namówiłem moją lubą na wspólną wycieczkę do Tyńca. Przy okazji zaliczyliśmy jeszcze jedno miejsce, a później już bulwarami w kierunku zachodzącego słońca. Bardzo przyjemna przejażdżka, ciepło, spokojnie, jedynie za dużo innych rowerzystów jak dla mnie. Powrót do domu już w szarościach, ale za to z bardzo dobrą energią. Dziś w sam raz dzień na odzyskiwanie energii po wczorajszych wojażach.


Kasia ciśnie do Tyńca na swoim Wilierze! 
.
.

Kasia ciśnie z Tyńca do domu, tu bardziej dynamicznie, bo głodna :P
 
.
.
  • T. odczuw.17 °C
  • Wiatr 17 km/h 
  • Porywy 40 km/h
  • Chmury 40-50% nieba
  • Opady 0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1011 hPa
  • Wilgotność 38 %
  • Termika ciepło i sucho
  • Biomet korzystny
Kategoria ( ), Z Kasią!


Dane wyjazdu:
Dystans:303.22 km
Maks. pr.:80.97 km/h
Temperatura:20.0
HR max:184 ( 92%)
HR avg:145 ( 73%)
Kalorie: 6792 kcal
Podjazdy:3492 m

300 km! Zmiana czasu jest super!

Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 30.03.2014 | Komentarze 12

No więc tak jak obiecałem dziś dzień uzupełnień wpisów.
Udało się! Udało się, wreszcie przekroczyłem 300 km! Mam nadzieje że to pierwsze z wielu i będzie ich zdecydowanie więcej :)

No więc od początku, wczoraj budzik obudził mnie o jakiejś dziwnej porze, ale dlaczego tak się stało uświadomiłem sobie dopiero później, zapomniałem o zmianie czasu! No więc później niż bym chciał postanowiłem że jadę, w planie miałem długą trasę, ale z możliwością przerwania jej mniej więcej w połowie, tj. w Czchowie gdzie mógł bym zostać na noc. Objuczony w dużą ilość prowiantu i ekwipunku ubraniowego ruszyłem w świat, najpierw do Rybitw, tam musiałem wymijać dziesiątki ludzi zmierzających na giełdę samochodową, ale przy okazji na światłach zauważyłem kolarza ubranego niemal identycznie jak ten którego spotkałem wczoraj, postanowiłem go dogonić i przekonać się czy faktycznie świat jest tak mały. Przez rejon Bierzanowa pojechałem inną trasą niż on, bo sądziłem że moja jest szybsza i tak się właśnie okazało, złapałem go niemal idealnie jak przekraczał autostradę wiaduktem prowadzącym do Wieliczki. Zagadałem i po chwili jechaliśmy już razem, bo okazało się że on zmierza jak i ja w kierunku Dobczyc gdzie jest umówiony. Kiedy powiedziałem mu o swoim planie na trasę, po chwili zastanowienie postanowił że uda się ze mną i w praniu zobaczymy jak długo będziemy razem jechać. Do Dobczyc pojechaliśmy jego trasą, nie tą klasyczną z dobrym asfaltem, a drogą przez Gorzków, bardzo łanie, ale jakość dróg gorsza. Na szczęście to on prowadził a ja mogłem siedzieć na ogonie i se przynajmniej pooglądać okolice, a no i oczywiście paskudną panoramę Krakowa! Paskudną bo faktycznie chmura smogu powalająca, chyba jeszcze nie jechałem tak dogodnie położoną trasą żeby było widać to tak dobrze! 

Mój współtowarzysz, Rysiek! 
.
.
Po kilku minutach spędzonych w Dobczycach na jego interesach ruszyliśmy dalej w kierunku Kasiny Wielkiej. Jechało się znakomicie, co kilka kilometrów wymienialiśmy się na prowadzeniu co dawało miłą ulgę co jakiś czas, chodź według mnie tempo jakie on narzucił było dla mnie za duże, raz że po wczoraj trochę czułem się wypompowany, a dwa że świadomość długości całej trasy jaka jeszcze mnie ewentualnie czeka powinna trochę mnie przyhamowywać, ale dałem się wkręcić w jego tryb i nagle ni z tego ni z owego byliśmy już na zjeździe do Kasiny, nawet kurcze nie dało rady robić zdjęć, bo takie tempo, więc tylko jedno po podjeździe w Wiśniowej! Tam trochę mnie przytkało, ale później było już ok.

Szczytujemy, w oddali widać jeszcze trochę ośnieżony stok w Kasinie Wielkiej.
.
.
Właśnie w Kasinie kilka minut przerwy, on na sikanie, ja na rozbierania :P Później już spokojnie ruszyliśmy w dalszą część trasy, też do góry w kierunku Gruszowca, a stamtąd zjazd! :D niezły zjazd, dobrych kilka km z dobrą prędkością! Kolejne kilometry to wspólna praca na odcinku przez Tymbark aż do Limanowej gdzie zrobiliśmy krótki popas, na uzupełnienie zapasów wodnych. Kurcze najtrudniejszy odcinek dzisiejszej trasy tj przez góry miałem już za sobą i w dodatku w znakomitym czasie,  średnia powyżej 30 km/h uświadomiła mi jak współpraca może być korzystna. Razem dojechaliśmy jeszcze do Laskowej gdzie się rozstaliśmy, on pojechał w kierunku Bochni i Niepołomic, a ja dalej przez Łososinę do Czchowa. teraz jadąc już sam mogłem zacząć robić znów zdjęcia, chodź i tak nie jakoś wiele, bo tempo jakie sam utrzymywałem było bardzo dobre.

Droga z Laskowej w kierunku Łososiny.
.
.

Łososina. Chwilka na... cokolwiek :P
.
.

Łososina, skrząca się w słońcu, nawet miałem pomysł żeby zanurzyć nogi na chwilę, ale kiedy sprawdziłem temperaturę ręką dość mocno mnie zmroziło.
.
.

Lotnisko w Łososinie, dziś mnóstwo małych samolotów tam latało i wyprowadzało coraz to kolejne szybowce.
.
.
Po dotarciu do Łososiny w znakomitym tempie, zmuszony byłem na jazdę główną trasą do Sącza, wątpliwa to była przyjemność zważywszy na duży ruch, ale uznałem że szkoda mi czasu i energii na kombinowanie z objazdami, pochyliłem się bardziej i wdepnąłem mocniej na pedały żeby jak najszybciej dotrzeć do domu w Czchowie. Dziś pogoda wymarzona nie tylko dla kolarzy, ale również dla jednośladów z silnikiem, dziesiątki ryczących motorów, niektóre tną z niebotyczną prędkością, ale i tak wolę to niż wariatów w samochodach, to odległości ode mnie zdecydowanie większe, tak więc skoro lubią, to niech se jadą... No i tak w końcu dotoczyłem się do Czchowa. 

Zamek Tropsztyn! Polecam każdemu! W sezonie moja ciocia pracuje tam jako przewodnik, myślę że może zaskoczyć was nie jadą ciekawą historią o zamku jak i o inkach przez pewien czas związanych z tym miejscem!
.
.

Jezioro Czchowskie, z majaczącą w oddali zaporą. 
.
.
W domu zabawiłem około 1.5h coś zjadłem, napiłem się, odwiedziłem rodzinę i poleżałem chwilę, w końcu zdecydowałem że czuję się za dobrze żeby nie skorzystać z okazji na sprawdzenie siebie. Zaliczyłem sklep w celu uzupełnienie wody i ruszyłem w dalszą trasę. W tym momencie moja średnia przekraczała 32 km/h z czego byłem niezwykle zadowolony, zwłaszcza że odcinek który miałem za sobą nie był łatwy. Dalsza ma trasa to droga przez Złotą aż do Dębna, i skierowanie się ku Brzesku poboczem drogi prowadzącej z Tarnowa, zdecydowanie bardziej wolę ten wariant niż pchanie się wąską trasą przez Gosprzydową zwłaszcza że tam lubią sobie ciąć szybko. Ten dystans do Brzeska też przejechałem bardzo dobrze mimo że po drodze musiałem wygramolić się na podjazd. 

Zjazd ze Złotej do Łoniowej.
.
.
Z Brzeska pojechałem drogą doprowadzającą do autostrady a później wzdłuż niej, do Bochni, trasą przez Rzezawę, to jest spoko odcinek, w miarę dobry asfalt, mały ruch, no i mogłem się rozkręcić bo droga mało skomplikowana. Nim się obejrzałem już byłem w Bochni i już skierowałem się ku Proszówką by odbić na Kłaj i dalej w kierunku Niepołomic. Po drodze policzyłem sobie ile mi zostało km, uznałem że muszę zaliczyć jeszcze jakiś sklep żeby zrobić sobie zapasy wody na te pozostałe km, a że dziś niedziela to muszę to zrobić wcześniej bo później będę szukał jak głupi czegoś czynnego. Zakupiłem sobie jakiś pseudo napój dla aktywnych fizycznie, bez nazw, ale powiem że był niebieski, przelałem część do bidonu i resztę szybko wypiłem i nie wiem co się stało bo kiedy ruszyłem poczułem się fatalnie, zaczęła mnie momentalnie boleć głowa, oczy zaczęły się zamykać, nawet zakręciło mi się w głowie, kurde kiedy kilka minut wcześniej jechało mi się genialnie i mogłem kręcić 40 km/h to teraz prze 25 czułem że za raz zemdleję! To było w rejonie Kłaju, postanowiłem więc znacząco zredukować prędkość, zjadłem batona energetycznego, chodź o mal co się nie porzygałem, ale w końcu poczułem się trochę lepiej, przejechałem przez puszczę do Niepołomic i tam odbiłem na drogę królewską, tam znów się posiliłem i skontaktowałem się z moją lubą, czy nie jest przypadkiem w Proszowicach w których miałem być za kilkadziesiąt kilometrów i czy nie mogła by mi przygotować czegoś do jedzenia i podać na trasie, niestety nie było jej, ale załatwiła mi żebym podjechał do jej rodziców a tam jej mama już czeka z posiłkiem. W sumie trochę głupio, ale z racji że większość sklepów zamkniętych a do supermarketów z rowerem nie wejdę podziękowałem i postanowiłem skorzystać. Tak więc jechałem ku memu kolejnemu celowi, ku posiłkowi w Proszowicach, ale żeby tam trafić musiałem najpierw jeszcze trochę przejechać. Najpierw puszczę, gdzie dziesiątki rowerzystów, ale wszyscy skierowani ku Niepołomicą, później do Zabierzowa Bocheńskiego, Chobotu i przez Ispinę do Nowego Brzeska gdzie przekroczyłem Wisłę. Już tutaj słońce zaczęło się chylić ku zachodowi, ale najwyraźniej wpakowanie w siebie batonów dało radę, bo odzyskałem siłę i żywość, zupełnie jak bym się obudził! No ale widać taki efekt właśnie zrobiło słońce i głód. 

W promieniach słońca! W sumie jadąc w tym kierunku słabo było widać przed siebie.
.
.

Za to jak się odwróciłem, okazało się że jak zwykle ładnie na tym odcinku drogi tuż za Brzeskiem.
.
.
Droga Królewska przez Puszczę Niepołomicką, w sumie tu jeden z nielicznych momentów kiedy nie było innych rowerzystów, bo tak to dosłownie dziesiątki ich dziś tam! 
.
.
Przekraczanie Wisły na wysokości Nowego Brzeska. 
.
.
Po osiągnięciu Nowego Brzeska skierowałem się na jedno z ostatnich wyzwań dziś, drogę do Koszyc i dalej do Proszowic. Wyzwanie dlatego że w świadomości miałem że znów muszę się oddalać przez pewien czas, ale cel jest najistotniejszy dziś. Jechałem spokojnie, ale pozytywnie też zaskoczyło mnie to że był stosunkowo mały ruch jak na tą trasę. Trochę namęczyłem się na podjeździe w rejonie Jaksic, ale później już zjazd do Koszyc. Ucieszyłem się kiedy tam dotarłem niezmiernie, bo raz że do Proszowic i posiłku miałem już niezbyt daleko, a także tym że słońce jeszcze było stosunkowo wysoko, więc wiedziałem że nie będzie źle. O trasie z Koszyc do Proszowic nie ma co mówić, nie lubię tego odcinka, nic tam nie ma, znana mi trasa aż za dobrze, ale jak trzeba przejechać to trzeba, mógł bym oczywiście nadkładać kilometrażu przez Kazimierzę, ale na to nie miałem już sił, choć i tak jak na to że zbliżałem się do 250 km dziś to czułem się nad wyraz dobrze. W końcu dotarłem do Proszowic, oczywiście przed blokiem siedziała loża szyderców tj. starych sąsiadek, które jak to zwykle wiedzą wszystko wiedzą i wszystko komentują :P ale nie przejmowałem się tym bo wiedziałem że zaraz dostanę jeść :D Niestety nie był to pit stop, bo musiałem się wygramolić na 2 piętro, a jakoś średnio miałem na to ochotę, za to dostałem dwie wspaniałe, wypchane mięskiem kanapki, aż ślinka mi ciekła na samą myśl, ale zdecydowałem że zjem je jadąc, aby wykorzystać ile się da z promieni słońca. Przy okazji ubrałem się w dodatkowe ciuchy które tyle km wiozłem ze sobą, zamieniłem szkła, bo już nie trzeba było się chronić przed słońcem, no i ruszyłem dalej. Co tu dużo mówić, z Proszowic do Słomnik przez Niegardów, jadąc spokojnie posilając się najpyszniejszymi kanapkami na świecie. Zmrok zastał mnie mniej więcej w Czechach, ale to nie był problem bo miałem mocniejsze oświetlenie i mogłem spokojnie jechać, chodź obawiałem się trochę o koncentrację. Dalej już po ciemku do Iwanowic a stamtąd do Krakowa przez Zerwaną, Masłomiącą, Więcławice, Książniczki. Na końcu strasznie zmarzłem, bo właśnie chwilę przed Krakowem temperatura spadła do 6.2 stopnia, a jazda z odsłoniętymi nogami i cienkimi rękawiczkami wcale nie zrobiły mi dobrze, za to kiedy wjechałem do Krakowa już na osiedlu Piastów temperatura wzrosła do 8 stopni, a im bliżej centrum tym cieplej i wręcz przyjemnie, bo tu aż 11 stopni. A no i jeszcze wracając natknąłem się na mega korek na Bora Komorowskiego, jakiś wielki wypadek, bo jednak o 21 w niedzielę żeby 4 pasmowa ulica cała zablokowana i korek na ponad kilometr?! No a zbliżając się do domu okazało się że brakuje mi niecałe 4 km do osiągnięcia tak bardzo upragnionego wyniku! Zdecydowałem zrobić rundę przez rondo Mogilskie i tak oto udało mi się w końcu osiągnąć swój rekord! Może i inni robią więcej, ale i tak jestem mega zadowolony. A no i warunki pogodowe dziś mega, non stop słońce, sporadycznie lekki wiatr, a powrót już pod mega rozgwieżdżonym niebem! 

Wreszcie! Dotarłem, teraz kończąc ten wpis mogę w pełni zamknąć wczorajszą trasę. Jestem giga mega zadowolony z pracy roweru i jak udało mi się skorzystać z tego jak on wspaniale pracuje. Dzięki też spotkanemu koledze, myślę że gdyby nie współpraca z nim przez pierwsze 100 km było by ciężko coś takiego osiągnąć. Przyznam że średnio noc udało mi się przespać, ale to nie ważne, nadrobię to w przyszłości, chyba że znów mnie pokusi, aby pobić ten dystans? No teraz czas na wyczyszczenie Bianchisty bo dopiero teraz widzę jaki jest zakurzony po tych kilometrach z wczoraj. No to w sumie chyba tyle. Mam nadzieję że nie przypomnę sobie nic bo już mi się nie chcę pisać więcej! :D



.
.
  • T. odczuw.20 °C (powrót ok 7 stopni)
  • Wiatr 9 km/h 
  • Porywy 20 km/h
  • Chmury 10-20% nieba
  • Opady 0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1018 hPa
  • Wilgotność 36 %
  • Termika ciepło i sucho
  • Biomet korzystny


Dane wyjazdu:
Dystans:151.20 km
Maks. pr.:62.70 km/h
Temperatura:17.0
HR max:191 ( 96%)
HR avg:150 ( 75%)
Kalorie: 3461 kcal
Podjazdy:1710 m

928 na start!

Sobota, 29 marca 2014 · dodano: 29.03.2014 | Komentarze 0

No więc tak jak obiecałem dziś dzień uzupełnień wpisów.
  
Najważniejszym aspektem w dniu dzisiejszym nie była sama trasa, a to że znów uruchomiłem do jazdy 928, tzn usunąłem blokadę w głowie że dopóki nie będzie idealnie nie będę na nim jeździł. No i zacząłem dzień. Najpierw przez centrum a później bulwarami do Tyńca. Następnie przekroczyłem Wisłę przy Kolnej i dalej trasą wzdłuż Wisły aż do Czernichowa, jechało by się dobrze bo wiatr w plecy, ale niestety na dość długim odcinku drogowcy postanowili zafundować mieszkańcom łatanie dziur, ale nie wiem dlaczego tak, z jakiegoś mega dziadowskiego asfaltu, tzn takiego granulatu, może i dziury były pozatykane, ale dookoła na kilku km leżało mnóstwo drobnych cząstek asfaltu którego nie dało się wyminąć, a że miałem założone opony dość mocno bieżnikowane, to wszystko strzelało w górę jak głupie!

Droga z Krakowa do Czernichowa. 
.
.

Droga z Krakowa do Czernichowa.
.
.

W końcu dotarłem do Czernichowa gdzie zauważyłem przed sobą w sporej odległości jakiegoś innego kolarza, w stroju narodowym, postanowiłem go złapać, ale z racji że droga tam dość mocno się wije zniknął mi i nie byłem pewien czy jedziemy tą samą trasą, w końcu udało mi się go wypaczyć i postanowiłem go złapać, a nóż będziemy jechać w tym samym kierunku... Dopadłem go w Przegini Duchowej, chwilę pogadaliśmy, ale okazało się że nie było nam dane zbyt długo jechać razem gdyż po ok 2 km rozstaliśmy się, on pojechał w kierunku Alwerni, a ja prosto przez Rybną, tam po podjeździe skierowałem się w kierunku Cholerzyna, tu mimo tego że to był niemal cały czas zjazd, nie byłem w stanie jechać dużo szybciej niż 30 km/h przez wiatr :/ W dodatku moje szerokie opony dość skutecznie dawały znać o oporze jaki dają. Ale z racji że to wyjazd którym miałem się delektować że znów mogę jeździć na 928 nie przejmowałem się tym, jechałem spokojnie i bez stresu o warunki. 

Droga pod wiatr w kierunku Cholerzyna. 
.
.
Po dotarciu tam odbiłem na Morawicę i rozpocząłem podjazd do Brzoskwini przy radarze, dość mocno się zgrzałem, głównie ze względu na miękkość kół, ale później już spoko. Zjazd do Nielepic, przekroczenie głównej drogi i dalej przez Rudawę, jedną z fajniejszych tras do Jerzmanowic. Nie dość że tam łanie to w dodatku bardzo mały ruch zawsze, a w dodatku wypatrzyłem kilka ciekawych rzeczy. Później już do Ojcowa przez Złotą Górę i dalej do Skały. Kiedy na podjeździe nie było tak źle, to już na zjeździe do Iwanowic fatalnie, wiatr dosłownie zatrzymywał mnie , kurde starałem się ułożyć jak najbardziej aerodynamicznie, ale nie wiele to dawało, trzeba było non stop kręcić a byłem już dość zmęczony. W końcu kiedy dotarłem do Iwanowic i mogłem zmienić kierunek jazdy odżyłem, mając wiatr z boku już nie było tak źle. Powrót do Krakowa przez moje ulubione okolice, a później jeszcze musiałem pojechać do siostry odebrać klucze. W sumie wyszła sympatyczna wycieczka, ale dość mocno męcząca, za to po powrocie do domu czekał na mnie wspaniały obiad i dość szybko mogłem zregenerować swe siły. 

Ciekawostka architektoniczna w Chechle.
.
.

Cóż za bogactwo szczegółów! :P
.
.

Końcówka podjazdu pod radar w Brzoskwini.
.
.



Tryptyk ze zjazdu do Ojcowa z Złotej Góry.
.
.
Gdyby nie ten wiatr to inauguracja była by pełniejsza, ale w sumie nie mam co narzekać, wreszcie przełamałem blokadę w głowie i pozwoliłem sobie uruchomić 928, teraz SL3 może sobie odpocząć, po trudach w deszczowo-zimowym okresie zasłużył na chwilę wytchnienia! 
.
.


  • T. odczuw.16 °C
  • Wiatr 13 km/h
  • Porywy 25 km/h
  • Chmury 20-30% nieba
  • Opady 0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1024 hPa
  • Wilgotność 39 %
  • Termika ciepło i sucho
  • Biomet korzystny
Kategoria ( ), Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:88.43 km
Maks. pr.:42.10 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m

2 x runda

Piątek, 28 marca 2014 · dodano: 28.03.2014 | Komentarze 0

No więc tak jak obiecałem dziś dzień uzupełnień wpisów. 

Po wczorajszym dniu nie czułem się za dobrze, a jeszcze ten rower... Ale jeździć chciałem i musiałem, zainstalowałem więc stary poczciwy łańcuch i pojechałem, o trasie nie ma co gadać bo taka jak zawsze tj. Batowice, Książniczki, Więcławice, Prusy, trochę przez miasto dom. 

Po powrocie, postanowiłem coś pokombinować z tym napędem, bo kolejnych kilku stów nie będę na razie chciał wydawać na blaty... Postanowiłem odwrócić te dwa które są, po małym użyciu młotka i piłki do metalu udało się wszystko spasować! :D Ale żeby sprawdzić wszystkie ustawienia czekałem aż do 21 kiedy to miałem dopiero czas na przejazd. Trasa taka sama, rower działa idealnie! Tzn jak na to co było i nie musiałem wpakowywać kasy. Zobaczymy na ile to starczy kilometrów, ale mam nadzieje że teraz już będzie królowała dobra pogoda i 928 będzie moim podstawowym środkiem transportu. 

A co do wieczornego przejazdu? Super miło, zaskakująco ciepło, nawet za ciepło się ubrałem, a droga po zmroku super, zauważa się zupełnie inne rzeczy niż w dzień, a raczej nie widzi się tych które przyciągają uwagę w dzień. W dodatku ten przejazd można określić jako tour de kapliczki bo tych w okolicy mnóstwo, a po zmroku co poniektóre oświetlone niczym dyskoteka :P


Disco, Disco, kapliczka! 
Kategoria ( ), Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:104.20 km
Maks. pr.:52.30 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m

50-30-20

Czwartek, 27 marca 2014 · dodano: 27.03.2014 | Komentarze 0

No więc tak jak obiecałem dziś dzień uzupełnień wpisów. 

Dlaczego 50 - 30 - 20? Bo taki właśnie układ w jeździe. Najpierw 52 km zaliczone robiąc rundę po północnej okolicy Krakowa, niestety tylko tyle gdyż musiałem być przed 11, bo wtedy zapowiedział tj od 11 do 13 kurier z częściami jakie zamówiłem do Bianchisty który już mocno nie domaga w napędzie. Wróciłem więc z półgodzinnym zapasem, a kurier przyjechał niemal idealnie o 11! Wreszcie mogłem założyć nowe części do mojego wysłużonego druha! Nowa kaseta, łańcuch, przerzutka tył i kilka innych gadżetów, zamontowałem to szybko i chciałem to wypróbować.  

Drugi przejazd to trochę ponad 30 km do domu rodziców, bo chciałem się z siostrą spotkać, jakoś dawno jej nie widziałem. Niestety nie była to najprzyjemniejsza jazda, bo sama kaseta to nie wszystko, jednak przednie dwa blaty też nadają się do wymiany bo łańcuch niemiłosiernie się ślizga przy mocnym wdepnięciu, tak więc musiałem dość spokojnie jechać :/ Ale przejechałem, dość mocno sfrustrowany tym, ale w końcu wróciłem do domu, odstawiłem rower, bo myślałem że nic z tego już nie będzie dopóki nie zainwestuje kolejnej kasy :/ 

Trzeci przejazd to już na treku i 928, taki układ, bo najpierw pojechałem do babci, odwiedzić ją i jej pomóc, zrobić zakupy, a w drodze powrotnej, odwiedziłem mieszkanie i zgarnąłem 928, uznałem że to już najwyższa pora żeby rozpocząć na nim sezon!

No i taki to był dzień, w między czasie kiedy byłem w domu zajmowałem się sprawami remontowymi, tak więc 12 godzin na maksymalnych obrotach, wieczorem po prostu padłem. 
Kategoria Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:53.20 km
Maks. pr.:47.21 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m

Pobliska pętla.

Środa, 26 marca 2014 · dodano: 27.03.2014 | Komentarze 0

No więc tak jak obiecałem dziś dzień uzupełnień wpisów. Rower nie domaga, więc nie chciałem przesadzać, zaliczyłem prosty przejazd, ostatnimi czasy jakoś bardzo przypadła mi do gustu trasa: Batowice, Książniczki, Masłomiąca, Więcławice, Pielgrzymowice, Wiktorowice, Prusy i powrót tą samą trasą. 

Kategoria Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:50.00 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m

Miasto.

Wtorek, 25 marca 2014 · dodano: 25.03.2014 | Komentarze 0

Po wczorajszym przemoczeniu źle się czuję, a że i dziś mało czasu na jazdę to odpuściłem jakieś większe jazdy ponad konieczny wyjazd do miasta i załatwienie kilku sprawa w obrębie centrum. Może jak najdzie mnie ochota to małe trenażerowanie, bo jakoś dziś za zimno mi na ruszenie tyłka po zmroku.


Po południu dokręcanie na trenażerze.
Kategoria Miasto


Dane wyjazdu:
Dystans:82.11 km
Maks. pr.:46.20 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:648 m

Z deszczu pod rynnę.

Poniedziałek, 24 marca 2014 · dodano: 24.03.2014 | Komentarze 0

Co tu gadać, chciałem pojechać dalej przez Proszowice, Nowe Brzesko, do Niepołomic i wrócić do Krakowa przez Wieliczkę, a jak w Czechach lunęło totalnie to praktycznie nic nie widziałem :/ nawet moje niby nieprzepuszczające wody ubranie nie dało rady, byłem cały mokry, zawróciłem więc do Krakowa w Niegardowie, a po dotarciu już do miasta okazało się że tu chyba w tym czasie nawet nie padało, bo ulice stosunkowo suche a i niebo dość jasne, ma się ten fart... W dodatku z rowerem problemy, wymieniłem wczoraj łańcuch i widać to już wina kasety, bo niestety przeskoki dość duże i pewien zakres zmian był niemożliwy :/ chyba już szlifowanie nic nie da, trza kupić nową, ale i tak nawet nie mam pojęcia ile ona ma już tysięcy km zaliczonych :P No nic, może wieczorem jak nie będzie lać gdzieś się jeszcze wybiorę, teraz muszę jakoś pozbyć się tej wilgoci ze wszystkiego. Za to wczorajsze żaby już zostały spłukane z drogi, zostały tylko te najbardziej rozpłaszczone. :P
.
.

.
.
  • T. odczuw.7 °C
  • Wiatr 21 km/h 
  • Porywy 45 km/h
  • Chmury 90% nieba
  • Opady 16 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1004 hPa
  • Wilgotność 82 %
  • Termika zimno i mokro
  • Biomet niekorzystny
Kategoria ( ), Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:83.51 km
Maks. pr.:47.10 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:347 m

Żabką być to jest klawo.

Niedziela, 23 marca 2014 · dodano: 23.03.2014 | Komentarze 0

Dzień tak jak i poprzedni, chciałem zacząć bardzo wcześnie tj przed 5, ale tak jak i wczoraj, dziś nie potrafiłem się przemóc do wyjścia tak wcześnie, choć i tak spać średnio się dało. Tak więc jak i wczoraj wybrałem się trochę wcześniej na zajęcia tak aby móc trochę pokręcić kiedy jeszcze ładna pogoda, bo ponoć od 12 zapowiadany deszcz. Z zajęć zerwałem się wcześniej żeby móc oglądać Mediolan- San Remo, chcę wracać do domu jak zawsze a tu jakieś biegi, jakieś objazdy, kurde, mi śpieszno przed tv a muszę nadkładać drogi :/ w końcu dotarłem do domu. Przyznam że kilka razy przysnąłem podczas transmisji :P ale ostatnie km mocno kibicowałem, wielka szkoda że Vincenzo nie dał rady do końca ciągnąć... No a po transmisji zorientowałem się że za oknem podobne warunki do tych jakie mieli oni na trasie, tj deszcz i szaro. Uznałem że skoro oni mogli tak 300 km ciągnąć to ja się ubiorę cieplej i nieprzemakalnie i też se pojeżdżę. Zamontowałem błotniki i byłem gotowy, po wyjściu zdziwiło mnie że jest tak ciepło, jechało mi się bardzo przyjemnie bo wiatru brak. Udałem się w kierunku Batowic, Książniczek, Więcławic i Wiktorowic, aż do Prus, znów ta sama trasa, ale to dlatego że wieczorami lubię jeździć po drogach które dobrze znam i nic mnie nie zaskoczy, a i tak po ciemku do atrakcja :) dziś spotęgowana przez to że na drogę wyległo dziesiątki spragnionych wilgoci ropuch! Normalnie kosmos, żaba na żabie, większość rozjechanych już, ale to nie dziwota, bo one nie skakały tylko sunęły brzuchem po asfalcie, a niektóre po prostu se leżały i chłonęły, no i to nie żabki jakieś, kurde dużo takich paskud wielkości pięści! Po doliczeniu się przeszło 30 zaniechałem tego, myślę że przeszło 100 minąłem dziś, część (ok 10) musiałem wymijać w ostatnim momencie, nie jestem fanem tych stworzeń, ale żal tak oglądać te wszystkie zwłoczki :( no mniejsza już o nie, mi jechało się zajebongo, w pewnym momencie zaczęło lać bardzo mocno, ale czułem się prze zajebiście, kręciło się świetnie, ale zdecydowałem się na powrót do domu bo już zaczęło mnie ssać z głodu. No i tak to jest, rozochocony oglądaniem kolarzy sam trochę pokręciłem i jestem bardzo zadowolony :) 

Żabcia! Dziś musiałem dziesiątki takich min wymijać! 
.
.


Wieczorne Wiktorowice, całkiem spoko te okolice bo prawie wszędzie ciągną się latarnie. 
Kategoria ( ), Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:48.32 km
Maks. pr.:57.20 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:333 m

Zachodząca północ Krakowa.

Sobota, 22 marca 2014 · dodano: 22.03.2014 | Komentarze 0

No i tak to jest, zjadłem, chwilę odsapnąłem i znów się zebrałem, raz że miałem jechać do babci która ma niesprawną rękę, ale najpierw uznałem że muszę zaliczyć jakiś sympatyczny przejazd po okolicy w zachodzącym słońcu, szczerze to spodziewałem się czegoś bardziej spektakularnego, a dziś zrobiło się po prostu ciemno po jakimś czasie. Tak czy siak, super warunki do jazdy, temperatura idealna, wietrzyk lekki, jedynie coś  i się chyba przerzutka jebie, albo blat już tak zjechany że przeskakuje łańcuch :/ muszę to rozkminić... Po drodze spotkałem kilku kolarzy chyba wracających z jakichś dłuższych wojaży dziś. No tak więc: Batowice, Książniczki, Więcławice, Pielgrzymowice, powrót przez Zastów. Odwiedziłem babcię, pomogłem jej kilka rzeczy zrobić, no i powrót do domu, ale nie do końca prostą drogą, kurde gdybym tylko nie był tak wykończony i przysypiający mógł by w takich warunkach jeździć i jeździć :)

Zachód słońca, dziś mało spektakularny, ale może i dobrze bo to znak że powietrze nie takie zasyfione...
.
.

Zasławice idą spać, to ja też już wracam do Krakowa.
.
.
Kategoria ( ), Wycieczki