Info

avatar Cześć to ja rorschaach, z Krakowa. Mam przejechane 69752.70 km. Jeżdżę ze średnią prędkością 29.68 km/h
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rorschaach.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2014

Dystans całkowity:2468.59 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:20:48
Średnia prędkość:29.26 km/h
Maksymalna prędkość:80.97 km/h
Suma podjazdów:16823 m
Maks. tętno maksymalne:191 (96 %)
Maks. tętno średnie:152 (76 %)
Suma kalorii:23447 kcal
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:85.12 km i 5h 12m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
Dystans:39.40 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m

Zajęcia.

Sobota, 22 marca 2014 · dodano: 22.03.2014 | Komentarze 0

Myślałem że jestem fajniejszy, ale jednak nie dałem rady wstać tak jak wczoraj i puścić się na wycieczkę przed zajęciami, ale w ostateczności wstałem trochę wcześniej niż zwykle i wyszedłem, jechało mi się tak przyjemnie że postanowiłem iż mogę trochę się spóźnić na pierwszą lekcję i przekręcę prawie pustymi bulwarami do Tyńca. Cóż potem zajęcia, no i puścili nas trochę wcześniej więc już w domu, można chwilę odpocząć i pewnie zaraz się zbiorę żeby skorzystać z ostatnich promieni dzisiejszego pięknego dnia. No a trek... hym to już inna bajka, chyba muszę w niego trochę zainwestować znów żeby dało się dalej jeździć :P 
Kategoria Miasto


Dane wyjazdu:
Dystans:49.21 km
Maks. pr.:44.30 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:229 m

Do Tyńca ze złą energią.

Piątek, 21 marca 2014 · dodano: 21.03.2014 | Komentarze 0

Po powrocie z porannej wycieczki obżarłem się jak świnia i musiałem chwilę się zdrzemnąć, ale że nie mogłem odpuścić takiej pogody postanowiłem się udać na rundę do Tyńca, oraz zaliczyć wizytę u kolegów w starej pracy. Już mam wychodzić, a tu wiadomość że babcia trafiła na SOR prawdopodobnie ze złamaną ręką. Z racji że wujek uznał że nie ma sensu żebym teraz z nimi jechał i czekał postanowiłem pojechać to co zamierzyłem, ale kurde jechało mi się dupnie, bo z głową pełną myśli jak z babcią... No ale że bulwarami jechałem mogłem trochę mniejszą uwagę poświęcić na jazdę niż jak by to miało by być gdybym jechał normalnie ulicą. W sumie to ten przejazd można zaliczyć tylko po to żeby rozładować energię, bo warunki niby dobre, ale wiatr znów daje w dupę, no i dużo ludzi na bulwarach co zawsze mnie irytuje :P Później przeprawiłem się przez Wisłę i pojechałem do Liszek i dalej do Aleksandrowic, oglądnąłem miejsce mojej kraksy, ale bez namiętnie, nie mam już z tym większego problemu, teraz moje myśli były przy babci. Do Krakowa wróciłem przez Balice no i tak jak zaplanowałem odwiedziłem na chwilę kolegów na małe ploteczki, przy okazji dostałem wieści że z babcią ok, ręka nie złamana, ale i tak nie mogę zaliczyć tej wycieczki do udanej... jeszcze w rowerze coś się z przerzutkami stało :/ widać ten rozkuty łańcuch coś tam uszkodził, no nic tym się zajmę później, teraz inne sprawy są ważniejsze... 

.
.
  • T. odczuw.21 °C
  • Wiatr 23 km/h 
  • Porywy 45 km/h
  • Chmury 40-50% nieba
  • Opady 0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1016 hPa
  • Wilgotność 24 %
  • Termika ciepło i sucho
  • Biomet obojętny
Kategoria Miasto


Dane wyjazdu:
Dystans:54.32 km
Maks. pr.:59.20 km/h
Temperatura:1.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:409 m

Dzień dobry Wiosno!

Piątek, 21 marca 2014 · dodano: 21.03.2014 | Komentarze 5

Już kilka dni temu planowałem taki poranny wypad do Proszowic, tak aby zdążyć na 6 kiedy to moja luba wracała do Krakowa po nocy u rodziców. A że dziś ze zmęczenia po wczorajszej jeździe sen był koszmarny, nie było bólu o 3.50 kiedy to zaplanowałem pobudkę. Wiedziałem że może być chłodno, ale zdziwiłem się kiedy w Krakowie było ok 0/1 stopnia a poza dość mocny przymrozek, no ale ciepła herbata w bidonie dała radę. Tak więc puste miasto, kilka taksówek, autobusy jeszcze nie jeżdżą, super sprawa! Udałem się niemal na pamięć znaną drogą przez Batowice, Książniczki, Więcławice, Luborzycę, Niegardów, Proszowice. W sumie jechało się super, wiatr bardzo delikatny, co po wczoraj miłą odmianą było, jedyne co, to na podjeździe do Więcławic rozkuło mi się jedno ogniwo w łańcuchu :/ pech chciał że tak się wygięło że skuwacz tu nie wiele dał rady, postanowiłem że będę jechał dalej, ale nie mogę szarpać żeby nie zerwać bo w tedy nie zdążę dojechać na 6. Tak więc bez wstawania na pedałach jakoś udało mi się dojechać bez większych przygód, jedynie co to przeskakiwała mi przerzutka. Do Proszowic dotarłem chwilę po wschodzie słońca, idealnie w momencie, kiedy moja luba wychodziła z mieszkania i pakowała się do samochodu. Nagle wyskakuję i pytam czy podrzuci mnie do Krakowa na śniadanie :P szybko się zapakowałem z rowerem, no i resztę trasy drogi do KRK pokonałem już samochodem. Później szybka akcja pod jej pracą ze złożeniem roweru i już resztę drogi pokonałem spokojnie bo czułem że łańcuch już na wykończeniu jest. Bardzo fajna opcja z taką jazdą o tej godzinie, drogi do 6 puściutkie, dobre warunki admosferyczne, choć mogło by być cieplej... Teraz śniadanie, no i mam cały dzień przed sobą, chyba że gdzieś zasnę po drodze :)

No i przywitałem pierwsze, wiosenne promienie! :)

Kraków nocą, wszystkie ulice niemal tylko dla mnie, ach... żeby tak zawsze...
.
.

W sumie tu już przed 5 zaczęło robić się coraz jaśniej, jaśniej i jaśniej.
.
.

Zapowiedź pięknego poranka, jak i też dnia.
.
.

Chodź słońce jeszcze nie wstało, to księżyc dziś wyjątkowo mocno rozświetlony.
.
.

Niebo o poranku przechodzi przez wszystkie kolory w bardzo krótkim czasie.
.
.

Teraz atakują fiolety!
.
.
No i stało się! Oto pierwsze promienie wiosny! :)
.
.

Powrót do Krakowa już korsarzem, ale za to w pięknych okolicznościach.
.
.

A tutaj efekty zbyt dużej siły oddziaływającej na łańcuch, miałem farta że jakoś to się utrzymało i nie strzeliło mi po drodze...
.
.

.
.
  • Temperatura -1 do +1
  • Wiatr 20 km/h 
  • Porywy 45 km/h
  • Chmury 20-30% nieba
  • Opady 0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1017 hPa
  • Wilgotność 31 %
  • Termika ciepło i sucho
  • Biomet korzystny
Kategoria ( ), Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:201.82 km
Maks. pr.:57.30 km/h
Temperatura:17.0
HR max:185 ( 93%)
HR avg:152 ( 76%)
Kalorie: 4200 kcal
Podjazdy:3046 m

Wietrzne pożegnanie zimy.

Czwartek, 20 marca 2014 · dodano: 20.03.2014 | Komentarze 2

Podobno dziś koniec zimy? Postanowiłem to uczcić na swój sposób, szkoda tylko że te wiatry w tym mi nie pomagały...

Wszystko rozpocząłem od rozgrzewki na trenażerze, a później musiałem zabawić się w firmę kateringową i zawieść mojej dziewczynie jedzenie do pracy którego zapomniała :P Po tym mogłem rozpocząć właściwą część dzisiejszej aktywności. Najpierw przez centrum, most Kotlarski na Rybitwy i boczną drogą do Wieliczki, już tam musiałem się rozbierać, bo temperatura mnie zaskoczyła jak na tak wczesną porę. W Wieliczce obrałem kurs na Dobczyce i Kasinę, po moim dzisiejszym celem była Kasina i później Rabka. Jak się okazało moje plany trochę wzięły w łeb, jadąc na południe wiatr nie był może jakiś strasznie męczący, ale w momentach kiedy dosłownie zwiewało mnie na środek jezdni zdecydowałem że chyba nie dam rady w takich warunkach toczyć się tyle do góry, no i chyba mi się po prostu nie chcę, zdecydowałem że przyznaj mniej częściowo powtórzę zeszłotygodniową trasę, bo wydawało mi się że wiatr będzie korzystny ku temu. 

Droga ku Dobczycą, wszystko było by fajnie, gdyby tylko wiatr nie zwiewał mnie na środek jezdni...
.
.
Po dotarciu do Dobczyc i zdecydowaniu o dalszej trasie mile się zaskoczyłem, zazwyczaj nielubiany przeze mnie odcinek do Targowiska przez Gdów, tym razem okazał się samą przyjemnością, mając mocny wiatr w plecy, średnia na tym odcinku wynosiła przeszło 40 km/h co mnie bardzo ucieszyło, bo w głowie miałem obraz właśnie takiej dalszej trasy. Niestety po odbiciu trochę bardziej na północ wiatr był już boczny i skutecznie uniemożliwiał mi szybką jazdę, bo znów zaczęło mnie znosić na bok :/ a jeszcze mniej więcej w Książnicach byłem świadkiem pożaru domu, kurde bardzo nie miłe uczucie, ale z racji że było tam już i tak duże zbiegowisko darowałem sobie i ruszyłem dalej ku puszczy. Po przejechaniu do Niepołomic zdecydowałem wstąpić do centrum i odpocząć w  okolicy zamku. Po kilkunastominutowej przerwie ruszyłem dalej, drogą królewską ciągnącą się przez puszczę, od tygodnia to jedno z moich ulubionych miejsc, a w dodatku trafiam tam kiedy taka piękne pogoda. Pozwoliłem sobie tu na trochę luksusu i pedałowanie z minimalnym wkładem własnym tak żeby móc się trochę po napawać tak zacnymi okolicznościami. 

Ulica Królewska w Niepołomicach, chyba nie trzeba tłumaczyć nazwy.
.
.


Królewski dąb :P
.
.


Teraz jasne dlaczego taki lichy?
.
.


Biedne liski... ale w sumie taki wściekłym lisem to bym nie pogardził, one nawet jak nie do końca sprawne to są najlepsze na świecie! :)
.
.
Po przejechaniu przez puszczę, dalej udałem się w kierunku Ispiny, przez Zabierzów Bocheński, Chobok i pozostałości puszczy, tu też wiatr mi sprzyjał i mogłem nacieszyć się słońcem jak inni mieszkańcy tych okolic. Później przekroczyłem Wisłę właśnie mostem w Ispinie i wylądowałem w Nowym Brzesku, w zamyśle chciałem się udać do Koszyc, ale czując że wiatr wieje już teraz zdecydowanie nie korzystnie postanowiłem udać się już do Proszowic, drogą którą też bardzo lubię, dobry asfalt, małe natężenie ruchu i ładne widoki, ale dziś to wszystko bledło w starciu z wiatrem, na tym odcinku w pewnych momentach ledwo kręciłem ponad 22 km/h nie wiem czy to tylko przez podmuchy, czy też przez moje duże osłabienie, ale jechało mi się fatalnie, na szczęście dziś byłem dobrze przygotowany jeśli chodzi o zapasy energetyczne, na tym odcinku trochę się posiliłem i już po dotarciu do Proszo, a długo mi na tym zeszło, trochę energii odzyskałem i czułem że mogę dać z siebie trochę więcej. 

Jak widać wszyscy spragnieni słońca po tej zimowej zimie.
.
.

Wisła z mostu w Ispnie tuż przed wjazdem do Nowego Brzeska. Dziś woda dość wartko pomykała, hym może to przez wiatr! 
.
.


Droga z Nowego Brzeska do Proszowic - polecam! 
.
.


Droga z Nowego Brzeska do Proszowic - jeszcze kilka dni i wszystko się pewni zazieleni, chodź i tak według mnie jest super!
.
.


Droga z Nowego Brzeska do Proszowic - Nawet brązy ziemi jakoś pogodnie dziś wyglądały. 
.
.


Droga z Nowego Brzeska do Proszowic - Ale też są fragmenty z soczystą, świeżą zielenią. 
.
.
Od Proszowic wiedziałem już że nie ma co liczyć na lepsze warunki, ale jakoś tak raz że po posiłku energetycznym poczułem się lepiej, a dwa że wiedziałem że zostało ok 50 km znajomej trasy jakoś tak lżej się jechało, tak więc cały czas walcząc z wiatrem najpierw do Słomnik później do Iwanowic, tam zdecydowałem się włożyć tyle energii ile tylko mam w szybkie dotarcie do KRK bo chciałem zobaczyć się jeszcze z moją lubą która kończyła pracę za niedługo, podzieliłem sobie w głowie pozostałą trasę na odcinki i z założenia miałem na każdy 5 minut, na szczęście kierunek jazdy też się zmienił i nie musiałem jechać ciągle pod wiatr, tak więc w sumie w bardzo dobrym czasie dotarłem do Krakowa, niemal idealnie z momentem kiedy ona wychodziła z biura. Dzisiejsza wycieczka, mało ambitna jeśli chodzi o pomysłowość, ale kurde dużo mnie kosztowała, już teraz mocno czuję łydki, a co będzie potem?! :/ Myślę że jak nie połowę czasu to 2/5 dziś spędziłem stojąc próbując przełamać się przez silne podmuchy wiatru, a podjazdy to już 100% na stojąco wszystkie zaliczyłem, tak czy siak jestem bardzo zadowolony, nie pamiętam kiedy tak musiałem się wysilać, a wynik całkiem dobry. Jedyny duży mankament to ból głowy pewnie od tego ciągłego szumu, ale cóż to minie. A no i widać że zaczyna się ciepły sezon bo i owadów sporo już się pojawiło, raz dostałem bąkiem w twarz :P a dokładniej to w policzek, połknąłem jakąś małą muszkę, no i dużo motyli! No to chyba tyle... akurat odpocząłem sobie robiąc ten wpis i znów muszę jechać, no ale już kilka dni temu obiecałem babci że ją wieczorem odwiedzę, tak więc nie ma że boli, jechać trzeba, kto wie, może jeszcze dołożę trochę km ponad te do babci tak żeby dobić do 200 dziś, ale nie obiecuję, tak że no, wiosna zaczyna się za 25 minut, ja jestem na nią gotowy, a wy? :)
.
.

.
.
zachmurzenie małe
  • T. odczuw.16 °C
  • Wiatr 23 km/h 
  • Porywy 45 km/h
  • Chmury 20-30% nieba
  • Opady 0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1023 hPa
  • Wilgotność 46 %
  • Termika ciepło i sucho
  • Biomet korzystny

No i się udało. Tak jak wspominałem udałem się do babci, ale już na treku, po drodze zahaczyłem o sklep żeby nie iść z pustymi rękami, no i w końcu dotarłem do niej, posiedziałem, popolitykowaliśmy itp, miło jak to u babci, w drodze powrotnej spostrzegłem się że mój patent na dziurkę przy wentylu nie bardzo się sprawdza bo przednie koło miękkie, ale kiedy dojechałem pod dom i szybko przeliczyłem sobie że brakuje mi raptem 8 km do 200 dziś, postanowiłem zrobić małą pętlę przez rondo mogilskie, bulwary wiślane i powrót koło nowej hali. Kółko ostatkiem powietrza jakoś wytrzymało, ale grzechem było by nie skorzystać z okazji kiedy wieczór tak nieprzyzwoicie przyjemny! Teraz czas na czyszczenie i serwisowanie roweru, dziś zasłużył :P 
Kategoria ( ), Wycieczki, <200


Dane wyjazdu:
Dystans:52.30 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m

Runda Kciążniczki.

Środa, 19 marca 2014 · dodano: 20.03.2014 | Komentarze 0

Z racji słabej pogody i znalezieniu się idealnie w luce pogodowej, pomiędzy jednym deszczem a kolejnym wybrałem się na rundę przez Książniczki, Więcławicę, Prusy. Jakieś 15 minut po moim powrocie lunęło totalnie, w sumie nie żałuję że nie skorzystałem więcej, przez to dużo energii na kolejne dni zostało, a ponoć piękną pogodę zapowiadają :) A w dodatku posklejane błotniki to nie taka super sprawa jak nowe, te trochę trą i trzeba je mega dokładnie ustawić żeby było ok :/
Kategoria Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:102.13 km
Maks. pr.:54.30 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:675 m

miasto/runda/miasto

Wtorek, 18 marca 2014 · dodano: 19.03.2014 | Komentarze 0

Dzień rozpoczęty na treku w celu odbycia spotkania. Później powrót do domu na śniadanie i można się wybrać gdzieś.

Tylko gdzie? Z braku koncepcji i chęci na szukanie koncepcji trasa najprostsza z możliwych, na którą pozwalały warunki, tj. słabszy wiatr niż dzień wcześniej. Batowice, Książniczki, Iwanowice, Niegardów, Luborzyca, Prusy. Dziś nie spotkałem nikogo i niczego, w sumie to jakieś dziwne odczucie że zbyt pusto jakoś, widać wszyscy śledzili w tym czasie z uwagą orędzia Putina o aneksji Krymu... Tak czy siak, ja trochę pojeździłem, ale znów mniej niż bym oczekiwał, ciężko nadrobić te stracone dni po ostatniej kontuzji, wygląda na to że i marzec będzie pod zdecydowanie pod kreską w związku z moim założeniem 100 km/dzień...

Po powrocie do domu, trochę odpoczynku i relaksowanie się oglądaniem kolarzy walczących w tireno-adriatico, a następnie znów zamiana roweru na treka i jazda do centrum miasta. 

W sumie jednak trochę pojeździłem więcej niż ostatnimi dniami i już nadgarstek daje o sobie znać :/  
Kategoria Miasto, Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:63.20 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m

Runda Książniczki.

Poniedziałek, 17 marca 2014 · dodano: 19.03.2014 | Komentarze 0

Jakieś weekendowe osłabienie, pewnie przez front atmosferyczny. A dziś dodatkowo wiatrzysko upiorne, za to wysuszyło wszystkie kałuże, więc błotniki które dziś założyłem były zupełnie zbędne, faktycznie pełniło rolę wiatrołapu :P miało być zdecydowanie więcej km, ale po prostu nie dałem rady, bo kiedy w jednym kierunku jechało się całkiem spoko to po obraniu kursu pod wiatr wiedziałem że nie mam w sobie na tyle motywacji żeby tak się szarpać. Powrót do domu zajął mi niemal dwa razy tyle czasu co droga do, ale przynajmniej nie padało. 

Po południu sklepy, ale już na treku.
Kategoria Miasto, Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:17.30 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m

Zakupowo.

Piątek, 14 marca 2014 · dodano: 19.03.2014 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
Dystans:232.68 km
Maks. pr.:56.70 km/h
Temperatura:14.0
HR max:180 ( 90%)
HR avg:143 ( 72%)
Kalorie: 5496 kcal
Podjazdy:3326 m

5500 spalonych kalorii, o matko jak ja to nadrobię :P

Czwartek, 13 marca 2014 · dodano: 13.03.2014 | Komentarze 3

No to zaczynamy:
Najeździłem się dziś, nie spodziewałem się że się uda taki piękny wynik, a jeszcze tydzień temu płakałem nad sobą że nie mogę jeździć. Tak więc dziś wyjazd zajął mi niemal 9 godzin, ale o dziwo czuję się bardzo świeżo i wręcz mało zmęczony, może jestem tak zmęczony że nie czuję tego? :P Dobra dzień zacząłem od piętnastokilometrowej sesji na trenażerze dla rozgrzania bo wiedziałem że dziś trochę więcej będzie trzeba kręcić. No więc tak najpierw przez Rybitwy do Wieliczki, raz złapałem się na tira ale jego złapało czerwone światło i gwałtownie hamował, normalnie nie było by problemu ale pech chciał że akurat w tym miejscu było mokro i wpadłem w poślizg, na szczęście sąsiedni pas był wolny i mogłem odbić, bo inaczej mogło by być kolorowo. W Wieliczce obrałem kurs jedną z moich ulubionych tras na Dobczyce, no co tu mówić, zawsze ładnie, zawsze się jedzie dobrze, po prostu lubię tą drogę i cóż poradzę :P Po dotarciu do Dobczyc zajechałem do centrum i tam w zaprzyjaźnionym sklepie zakupiłem mały prowiant na dalszą drogę, drogę która prowadziła przez Gdów, Targowisko aż do Niepołomic. W sumie to jest dobra droga, ale nie bardzo ją lubię bo tam bardzo dużo tirów zawsze jeździ i człowiek zmęczony jest tymi podmuchami ich. Po dotarciu do Puszczy Niepołomickiej zrobiłem sobie mały popas i przekąskę, jakoś te pierwsze kilkadziesiąt kilometrów dość mocno mnie zmęczyło. 

Chwila bez tirów, no to fotka na pamiątkę :P 
.
.

Tu mały popas w Puszczy Niepołomickiej, ja się posiliłem, on se przynajmniej popatrzył :D
.
.
No i tu zaczęło się prawdziwe piękno dzisiejszego dnia, nie wiem jakim cudem nie trafiłem na tą drogę wcześniej, tuż za puszczą skręciłem w prawo i jechałem przepiękną, dobrej jakości drogą prowadzącą kilka kilometrów przez serce Puszczy Niepołomickiej i tak aż do Zabierzowa Bocheńskiego, przy okazji ominąłem ten odcinek z Niepołomic dość mało sympatyczny. Czego by chcieć więcej, piękna trasa, dobry asfalt, słońce, ptaszki, mnóstwo motyli, kurde poczułem się naprawdę szczęśliwy, dla takich odczuć warto kręcić tyle.

Sam początek trasy zapowiadał się dobrze, a dosłownie im dalej w las tym lepiej! 
.
.

Tylko żubrów, tylko żubrów, tylko żubrów brak! 
.
.

Jak dla mnie ta trasa mogła by się nie kończyć! 
.
.

W końcu trafiłem na rozstaje, szkoda że nie mogłem jechać dalej w puszczę bo droga szutrowa, ale i tak bardzo dobre odczucia z chwil wcześniejszych.
.
.

Zalew w Zabierzowie Bocheńskim, całkiem ładnie utrzymane miejsce.
.
.
W pewnym momencie musiałem odbić w boczną drogę, bo główną całym pasem szła procesja żałobna i nie chciało mi się ich wymijać, a że gps pokazywał że inna opcja istnieje to z niej skorzystałem. 
.
.
Dalsza droga to, to w sumie tylko droga, ładnie, wiatr korzystny, więc skupiałem się na wymijaniu dziur i kręceniu jak najmocniej nadrabiając czas który wcześniej trochę roztrwoniłem. No więc przez resztki puszczy, Ispinę skierowałem się na Szczurową, niestety nic z tym odcinkiem dobrego się nie podziało i połowa drogi to niezłe wertepy, a za to druga część to już całkiem przyzwoite warunki. Z racji że miałem korzystne warunki dość mocno pocisnąłem, a i ruch tam znikomy. Po dotarciu do ronda przed Szczurową, odbiłem w kierunku Koszyc, tu już jechało się zdecydowanie gorzej, w sumie im bliżej Wisły byłem tym mocniej wiało, zdecydowałem że po jej przekroczeniu kiedy dotrę do Koszyc zrobię sobie małą przerwę, a no i nie wiem co się w tamtym regionie dzieje, ale dosłownie dziesiątki geodezyjnych land roverów jeździło tam i z powrotem, a nad drogą od Wisły do Koszyc i od Koszyc do Kazimierzy porozwieszane jakieś kable, chyba mierzą wstrząsy sejsmiczne :P

Teraz pokażę wam drogę, drogę przez puszczę w Ispinie.
.
.

Kolejna droga, tu odcinek do Szczurowej, było by fajnie gdyby nie zasyfienie ziemią z pól.
.
.

A tu droga do Koszyc w miejscowości Górka :) jedyne wzniesienie w tej okolicy to most nad Wisłą :D 
.
.

A tu sama Wisła, jakaś taka mała.
.
.

Popas w Koszycach :) Tu obaj się chwilę poopalaliśmy. 
.
.
Z Koszyc udałem się w kierunku Kazimierzy, no nie jest to jakieś wyjątkowe miejsce ale chciałem zaliczyć ten odcinek, no i przy okazji naoglądałem się geodetów w ferworze walki z pomiarami :P Do Kazimierzy bez większych emocji dotarłem dość spokojnym tempem, a później droga do Proszo, kurde naprawdę fajnie ją zrobili, a i ruch tu raczej mały jak na to że łączy nie takie małe miasta. Za to jechało mi się dobrze, no i na prawdę pięknie dziś tam było, z racji że to zagłębie rolnicze plony zaczęły wreszcie kiełkować i zrobiło się tak soczyście zielono. Do Proszowic chciałem dotrzeć ok 16 bo wtedy chciałem się spotkać z Kaśką ale że miałem duży zapas czasu postanowiłem jeszcze zaliczyć pętlę przez okolice stawów w Mysławczycach. Później już pojechałem do Proszo i usiałem sobie na ławeczce czekając na Kaśkę, okazało się że ona złapała opóźnienie i musiałem czekać 45 minut, co było mi mało w smak, bo przede mną było jeszcze trochę km a w końcu nie jest to pełnia wiosny i dzień nadal krótki. Za to jakaś starsza pani się do mnie dosiadła i opowiedziała mi historię Proszowic od zarania dziejów, kto z kim i dlaczego :P No i jak już się zobaczyliśmy to powiedziałem cześć i musiałem już jechać dalej :P

Wiatraki za Koszycami, jak zwykle nieczynne :P
.
.

W końcu opuściłem Małopolskę, ale na szczęście nie na długo :P
.
.

Garść widoczków w Świętokrzyskiem.
.
.

Garść widoczków w Świętokrzyskiem.
.
.

Garść widoczków w Świętokrzyskiem.
.
.

Po opuszczeniu Proszowic skierowałem się w kierunku Słomnik i dalej do Iwanowic, musiałem włączyć wysokie tępo bo słońce niebezpiecznie zbliżało się ku zachodowi, za to nogi kręciły genialnie! Czułem moc! No cóż tu pisać, do Iwanowic dotarłem jeszcze w miarę w jasności, a później już zrobiło się ciemno, nie spodziewałem się że tyle mi zejdzie dziś czasu na rowerze, heh... aha jeszcze po drodze przerwa na uzupełnienie płynów, bo tak mnie suszyło że nie było już szans dojechać tych ostatnich 30 km bez zaczerpnięcia płynów. No i to chyba tyle, powrót przez Zerwaną, Masłomiącą, Książniczki i już Kraków, kurde, od ok 170 km nogi pozwalały mi na więcej niż zwykle, takiej mocy nie czułem już dawno, może ten przestój ostatni właśnie tam się zmagazynował? Po dotarciu do domu kot omal się nie zapłakał z żałości że był tak długo sam, ale pełna micha szybko mu to zrekompensowała, ja też szybki prysznic i próba uzupełnieni tych straconych kalorii. 

Dzień chyli się już ku końcowi, a ja nadal jadę, co najważniejsze nadal chcę jechać, a nie dlatego że muszę! :)
.
.

Powrót już po zmierzchu, ale zaskakująco ciepło, wydawało mi się że temperatura po zmroku szybciej powinna spaść, widać że słońce na tyle mocno operowało że ziemia wreszcie zdołała się nagrzać, tak jak ja! 
.
.
Cóż to był za dzień?! Genialny! Nie wiem komu dziękować że tak wszystko pięknie dziś wyglądało, trasa, pogoda, prace roweru i ciała, kurde ja jeszcze tydzień temu myślałem że może mnie jakaś rehabilitacja czekać z tą ręką. Nie wiem ilu rzeczy zapomniałem tu przytoczyć, ale na pewno było to coś dobrego, dziś po prostu był dobry dzień, mam nadzieje że nie tylko mi się tak udało! No teraz trzeba trochę skupić się na rowerze i go wyczyścić i nasmarować, to dzięki niemu wszystko tak dobrze się udało, zasłużył na trochę luksusu :)
.
.

.
.
  • T. odczuw.14 °C
  • Wiatr 6 km/h 
  • Porywy 11 km/h
  • Chmury 10-20% nieba
  • Opady 0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1028 hPa
  • Wilgotność 30 %
  • Termika chłodno i sucho
  • Biomet korzystny
Kategoria ( ), <200, Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:153.21 km
Maks. pr.:67.70 km/h
Temperatura:12.0
HR max:189 ( 95%)
HR avg:136 ( 68%)
Kalorie: 3498 kcal
Podjazdy:1719 m

Z górki na pazurki.

Środa, 12 marca 2014 · dodano: 12.03.2014 | Komentarze 0

Po wczorajszym dniu miałem obawy jak się będzie czuła ręka i bark, ale o dziwo rano nie było bólu tak więc spokojnie można było ruszyć do boju. Nie ma co się rozpisywać, dzień znów idealny, no może gdyby trochę lżejszy ten wiatr, ale i tak dla mnie bomba. Znów raczej delikatnie, ale już trochę większy dystans i trochę bardziej dynamiczna sylwetka mogła być przybrana. No więc tak jak wczoraj droga do Iwanowic po drodze z karmieniem kaczuch, mam na prawdę dużo tego suchego chleba! :P Później odbiłem w przeciwnym kierunku niż wczoraj czyli do Skały, ta droga z Iwanowic zawsze mnie zastanawia, niby taka dobrze zrobiona trasa, a w sumie często ruch tam jest zerowy, dziś chyba minęło mnie tylko jedno auto na tym odcinku, oczywiście nie narzekam tylko trochę się dziwię. Ze Skały zjazd do Ojcowa i znów podjazd do góry w rejonie Złotej Góry, przyznam że po tym przestoju jakoś mi się kręciło tak trochę ciężko, ale na szczycie się posiliłem i dalej spokojnie dotoczyłem się do Jerzmanowic gdzie rozpoczął się super odcinek zjazdu niemal do samej Rudawy. Po przekroczeniu głównej drogi pojechałem przez Młynkę do Brzoskwini, tu też podjazd a później kolejny aż do radaru, później kto by się spodziewał zjazd do Morawicy. Kiedy zbliżałem się do Cholerzyna zdecydowałem że nie jestem gotów na oglądanie miejsca wypadku po drodze do Liszek, powiedziałem  sobie że mam traumę związaną z tym miejscem i pokierowałem się w kierunku Sanki. Całkiem dobrze że takie se wkręciłem bo przynajmniej wpadło trochu więcej km :P Po drodze podjazd przez Czułów i zjazd w Rybnej. Po dotarciu do Czernichowa, tj na ok 100 km trochę moja motywacja i siły opadły, musiałem sobie zrobić małą przerwę, ale wystarczyło ok 5 minut żeby zdecydować się na dalszą drogą, uznałem że lepiej jechać spokojniej niż siedzieć na przystanku i czekać aż energia pojawi się z nieba. Droga wzdłuż Wisły doprowadziła mnie w końcu do wiaduktu przy Kolnej gdzie się przeprawiłem nad rzeką i pokierowałem do Tyńca, później już do domu rodziców w odwiedziny i na przeszpiegi czy wszystko ok. Po zweryfikowaniu tego mogłem już udać się w drogę powrotną do domu, jakaż to frajda jechać o 16.30 niemal przez samo centrum miasta z tymi wszystkim sfrustrowanymi swoją pracą ludźmi... ech, ale dziś nawet to mnie nie wyprowadzi z pozytywnego nastawienia, jakże mogło by być inne kiedy wreszcie mogę jeździć na całego i nie czuje w zasadzie większego bólu! :) Wiem że trasa mało spektakularna i oklepana, ale na razie nie chcę szarżować, bo nie wiem gdzie są moje granice, nie chciał bym w pewnym momencie paść z bólu barku bądź dłoni np 100 km od domu, tak jeżdżąc w okolicach Krakowa zawsze mam ten zawór bezpieczeństwa że mogę wrócić dość łatwo, często nawet komunikacją miejską. A z pozostałości dnia... to mnóstwo kolarzy na trasie. No jestem trochę wypompowany, ale warto było, może jutro uda się dołożyć o kolejne 20 km więcej, a kolejnego o kolejne 20? :) było by fajnie.

Podjazd do Skały, lubię tą drogę, zazwyczaj jest cała tylko dla mnie! 
.
.

Wjazd do Ojcowskiego parku, tu też dziś pusto, kiedyś muszę w końcu zaliczyć go na piechotę :)
.
.

Złote Góry i co jeszcze!?
.
.

Pewnie inni mieli okazje zaliczyć dziś piękniejsze widoki, ale ja i tak bardzo lubię 'swoje tereny', polecam każdemu. Okolice Brzoskwini. 
.
.

Niebieskie niebo, ani jednej chmurki, kto nie mógł dziś pokręcić niech żałuje! 
.
.
.
.
  • T. odczuw.11 °C
  • Wiatr 9 km/h 
  • Porywy 20 km/h
  • Chmury 10-20% nieba
  • Opady 0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1033 hPa
  • Wilgotność 42 %
  • Termika chłodno i sucho
  • Biomet korzystny


Po krótkim popasie w domu, zabrałem się z trekiem i pojechaliśmy w mrok ku centrum handlowemu a później załatwić jeszcze jedną małą sprawę, przy okazji zrobiłem pentelkę wokół huty tak żeby dokręcić te 150 km dziś :)
Kategoria ( ), Wycieczki