Info

avatar Cześć to ja rorschaach, z Krakowa. Mam przejechane 69752.70 km. Jeżdżę ze średnią prędkością 29.68 km/h
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rorschaach.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
Dystans:152.90 km
Maks. pr.:62.50 km/h
Temperatura:15.0
HR max:184 ( 92%)
HR avg:142 ( 71%)
Kalorie: 3204 kcal
Podjazdy:949 m

Anemiczne słonko.

Sobota, 2 listopada 2013 · dodano: 02.11.2013 | Komentarze 0

Po pierwsze zacznę od odczuć a potem o trasie.

-Nowa kurtka Bianchi sprawuje się idealnie, jest warta swojej ceny.
-Nowy licznik zaczął świrować, co jakiś czas przestawał pokazywać prędkość i dystans, chyba coś nie tak z sensorem bo kiedy dane prędkości znikały dane z sensora kadencji działały normalnie.
-Dziś bardzo w oczy rzucały mi się hałdy śmieci, nie rozumiem jak tak można, dosłownie wszystko i wszędzie przy drodze, aż chciałem robić zdjęcia, ale uznałem że lepiej o tym zapomnieć!
-Pogoda słabiutko, słońca nie było, szaro buro, z każdą chwilą coraz chłodniej, tak też zdjęć niema wiele, bo nie było co, a nawet jak by było co to i tak przy takim nasłonecznieniu to słabo.

A teraz trasa: Najpierw do mieszkania zamienić rowery i wziąć brakujący ekwipunek. W końcu po niedługim czasie ruszyłem w kierunku Niepołomic. Trochę się przestraszyłem na początku, bo na Igołomskiej takie tłumy, auto za autem, obawiałem się że cały czas taki ruch będzie trwał. Ale po dotarciu do Niepołomic odbiłem w kierunku Szczurowej, na tej trasie ruch już zmalał, ale i tak dość sporo samochodów. Jechało się w miarę spoko, chociaż dziś ewidentnie nie był mój najmocniejszy dzień, tzn. z czasem się rozkręciłem, ale jednak jak na taką płaską trasę dość mnie wymęczyło.


Droga przez puszczę Niepołomicką - odcinek prosty jak drut, żadnego samochodu, ale jakoś tak przygnębiająco, dziwne było tak cicho że aż strach. Jak na puszczę to spodziewać by się można jakiś zwierzątek, a tu nawet żadnego ptaszka, dziwne. Tzn było jedne zwierzątko! W ostatnim momencie udało mi się odbić i nie przejechać turkucia podjadka - mam jakiś sentyment do tego paskudnego robala :P

W pewnym momencie byłem już tak zrezygnowany że zastanawiałem się nad odbiciem w stronę Nowego Brzeska i powrocie do domu, ale ogarnąłem się i pojechałem dalej w kierunku Szczurowej. Niestety zapomniałem że na tym odcinku droga to nie droga, to jakaś zasrana pralka! Fałdy asfaltu co około 5 metrów, jak by się jechało po niekończącej się ilości śpiących policjantów. No ale przynajmniej nie wiało i bardzo mały ruch. Później wreszcie trafiłem na w miarę dobry asfalt, ale co z tego jak można się nadziać na takie coś:


Aż strach, prosta droga, żadnej rzeki czy coś, a tu można się natknąć na taką niespodziankę, trafić na takie coś w nocy... :/

Dalej już do Koszyc, następnie główną trasą do Kazimierzy Wielkiej: zawsze mnie dziwi w tamtym miejscu wielki wiatrak który nigdy nie działa mimo tego jak czasem mocno wieje... W końcu Kazimierza, tam nie zabawiłem zbyt długo, przyznam że nie darzę sentymentem tego miasta, później wreszcie zrobioną drogą do Proszowic. Tam chwilę odsapnąłem i uzupełniłem zapasy wodne u mojej dziewczyny, kurde gdyby ten czas był jakiś sensowny to można by było skorzystać z jakiegoś obiadu, a nie gnać byle by zdążyć przed zmrokiem który jest o 16 :/ No ale cóż, jak trzeba jechać to trzeba. Niezbyt dobrze mi zrobiła ta przerwa bo wypadłem z rytmu, kompletnie nie mogłem się rozkręcić znów. Jeszcze po drodze zaczęło trochę padać, na szczęście na tyle mało że asfalt chłonął a woda nie stała, nie bardzo chciał bym jechać mokrą drogą na slickach... Jakoś dotoczyłem się do Kocmyrzowa, tam odbiłem w dół i pojechałem moją zaprzyjaźnioną trasą przez Książniczki i tu miła niespodzianka, w pewnym momencie był tam odcinek z dramatycznym asfaltem, dziura na dziurze, a dziś, jadę, patrzę, a tu piękny gładziutki jeszcze ciepły asfalt! No zajebongo! Później już Kraków, najpierw do mieszkania zamienić rowery, bo według prognoz jutro deszcz więc bardziej stosowny będzie SL3, jeszcze skoczyłem do sklepu po jakieś zakupy, zapakowałem się i wreszcie powróciłem, w sam raz na porę karmienia kota. Wieczorem planuje wybrać się na cmentarz, może tym razem mi się uda wejść :P

A co do cmentarzy to śmieszne, dziś chyba wszyscy sobie odpuścili, mijałem kilka na pewno a przy nich co najwyżej po kilka samochodów i dosłownie garść ludzi. Ciekawe czemu ludzie nie rozłożyli sobie tego obowiązku na kilka dni, tylko tak na hura w jeden dzień.

Mapka

Kategoria Wycieczki, ( )



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!