Info

avatar Cześć to ja rorschaach, z Krakowa. Mam przejechane 69752.70 km. Jeżdżę ze średnią prędkością 29.68 km/h
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rorschaach.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
Dystans:139.30 km
Maks. pr.:64.90 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:1227 m
Rower:

Ku Proszowicom przez: Miechów-Skalbmierz-Kazimierze-Nowe Brzesko.

Sobota, 30 listopada 2013 · dodano: 30.11.2013 | Komentarze 0

Plan był na dziś jasny, dojechać do Proszowic na obiad, a więc czas do około 14 :P Tak też zaplanowałem sobie w miarę inną trasę niż ostatnimi czasy, choć rozpocząłem przez moje tereny treningowe, czyli Książniczki, Więckowice, Masłomiącą. Później obrałem kurs na Iwanowice, już wtedy przekonałem się że sprawdzanie pogody tylko dla Krakowa może nie jest idealny rozwiązaniem, bo zaledwie kilkanaście km dalej zaczęło padać, a niby w mieście cały dzień miało być ładna pogoda... Tak więc do Iwanowic dotarłem w lekkim deszczu, dalej odbiłem w kierunku Gołczy. Po kolejnych kilku kilometrach deszczyk przerodził się w normalną ulewę z zacinającym z lewego boku wiatrem, no ale jakoś się jechało, wreszcie deszcz zaczął ustępować, ale daje słowo, wolał bym żeby dalej padało niż to co stało się chwilę później, mniej więcej na wysokości Wysocic rozpętała się istna burz śnieżna! Z racji że temperatura mocno na plusie, śnieg przybrał postać ogromnych płatów, bardzo mokrych, po chwili byłem cały oblepiony w nim, żeby za chwilę wszystko zaczęło się roztapiać na mnie i wchłaniać w głąb... dodatkowo bardzo mocne podmuchy w bok, raz nawet wyniosło mnie na pobocze, całe szczęście że to była po prostu zadymka, znikła tak samo szybko jak się pojawiła. Po obraniu kursu na Miechów jechało się już bardzo dobrze, bo miałem wiatr prosto w plecy. W samym mieście trochę sobie źle pojechałem, ale szybko zweryfikowałem trasę 'na gębę' w dodatku szok! wyszło słońce! Od tego momentu było już naprawdę ok. Wyjechałem z miasta, obrałem kierunek na Skalbmierz przez Racławice, wiatr raczej w plecy, słońce co jakiś czas przebijało się zza chmur, tak więc, dzięki wysokiemu tempu i promieniom moje ubrania zaczęły schnąć. Dodatkowo pozytywnie znów mnie zaskoczyli drogowcy, większa część drogi do Skalbmierza już odnowiona, idealny asfalt, więc czegóż chcieć więcej?! Po drodze miał bym kolejny skalp do galerii martwych zwierząt, wielki czarny pies leżący na poboczu, szkoda zwierzęcia, ale za to ten kto go zabił musiał sobie nieźle skasować auto... Ze Skalbmierza do Kazimierzy też jechało się spoko, choć przed samym miastem jakiś duży ruch a nawierzchnie ładnie zryta... Z racji że nie pałam sympatią do tego miasta jakoś szczególnie, szybko obrałem kurs w kierunku Koszyc i Nowego Brzeska, tu też jechało mi się ok, choć z racji zmiany kierunku wiatr już nie był tak pomocny jak wcześniej, ale za to przynajmniej nie przeszkadzał szczególnie bardzo. Droga minęła dość szybko, a raczej nie zrobiła żadnego wrażenia na mnie, w końcu już wielokrotnie tędy się poruszałem i jakoś szczególnie nic nowego nie uświadczyłem. W Brzesku po obraniu kursu docelowego na Proszowice, przekonałem się że wiatr jednak mocno daje. Miałem co jakiś czas nie lada problemy podczas mocniejszych podmuchów, na szczęście miałem rezerwę czasu, mały ruch, no i niewielki dystans sprawiły że jechałem bez większych emocji, choć moje dłonie owiewane dość mocno miały już dość, nie wiem czy dlatego że mokre przez dłuższy czas, czy już zmęczone na tyle zaczęły mi odmarzać i trochę grabieć, no ale tak jak wspominałem dystans już niewielki, więc można się ogarnąć i jechać. Dojechałem usyfiony jak bym jechał przez bagno, więc pierwsze co wiaderko, szmata i znów czyszczenie, no nie za fajne to kiedy jeszcze wczoraj rower był taki piękny i czyściutki... A no i zapomniał bym o małym defekcie, podczas przedwczorajszego serwisowania ściągałem korbę i zapomniałem dokręcić wszystkie śruby, w pewnym momencie czuję jakieś wychyły, zatrzymuję się a tu niemal wypadły dwie śruby :D na szczęście mam korbę na imbusy więc dociągnąłem co trzeba i można było jechać spokojnie dalej, dziś rower oprócz tego spisywał się idealnie. Z ogólnych wrażeń dodatkowych to skupiłem się trochę na poboczu a nie na samej drodze, a dokładnie na tonach śmieci, bo że są to wiadomo, ale chciałem przyjrzeć się co dokładniej rzuca się w oczy, z najpopularniejszych to: butelki pet, najwięcej pepsi, później zbyszko, dopiero na koniec cola (pewnie w innych regionach inna struktura, bo na południu podobno najwięcej sprzedaje się Pepsi, na północy Coli, a w Warszawie Hoop Coli, nie wiem tak mówił mi kiedyś przedstawiciel Coca-Coli :P) najciekawsze to całkiem dużo telewizorów i kineskopów, oczywiście lodówek kilka się trafiło, dużo opon i ogólnie chyba wszystko jest możliwe do znalezienia w rowach... chyba kiedyś zajmę się zagadnieniem: struktura śmieciowa w Polsce, w rozbiciu na regiony :D No to chyba tyle. Powrót jutro, nie wiec czy wpadnę na jakąś sensowną trasę powrotną.

Mapka.

T. odczuw. 1 °C
Wiatr 20 km/h sw
Porywy 45 km/h
Chmury 50-60% nieba
Opady 0 mm / 12 h
Ciśnienie 1017 hPa
Wilgotność 73 %
Termika zimno i sucho
Biomet korzystny

Kategoria Wycieczki, ( )



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!