Info

avatar Cześć to ja rorschaach, z Krakowa. Mam przejechane 69752.70 km. Jeżdżę ze średnią prędkością 29.68 km/h
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rorschaach.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
Dystans:151.30 km
Maks. pr.:57.20 km/h
Temperatura:4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:1300 m
Rower:

Pierwszy dzień zimy, dla mnie bomba!

Sobota, 21 grudnia 2013 · dodano: 21.12.2013 | Komentarze 0

Pierwszy dzień zimy?! Oby tak dalej!

Po wczorajszym dniu głód jeżdżenia ogromny, zwłaszcza że dziś obudziłem się dość rześki i wypoczęty, mocny lek na noc to dobra sprawa, a jeszcze jak dziś zobaczyłem że od samego rana świeci piękne słońce wiedziałem że muszę kręcić. Wprawdzie dzień rozpocząłem leniwie i wyruszyłem dość późno jak na to że dziś najkrótszy dzień roku, to sama jazda dziś to poezja, tempo i łatwość kręcenia mega! Ale od początku, z racji że nie stacjonuje przez kilka dni w domu nie mam możliwości rozgrzewki na trenażerze, tak więc ruszyłem na sucho, ale od samego początku czułem że jedzie mi się mega łatwo i już po niedługim czasie byłem za Książniczkami, (tu drogę przecięły mi dwie sarny przebiegające drogę, uznałem to za dobry omen na dzisiejszy dzień i się nie zawiodłem) zrobiłem rundę przez Masłomiącą i Więcławice i udałem się w stronę Luborzycy, a dalej do Niegardowa.

I to ma być pierwszy dzień zimy?! No trzeba powiedzieć że nawet wiosna by się nie powstydziła tak pięknego dnia jak dziś.



W Niegardowie skierowałem się w kierunku Proszowic, tu droga też mijała niezmiernie gładko, jedyne co przeszkadzało to że drogi były dość mokre, a ja wczoraj pięknie wyczyściłem sobie rower, a już po 20 km ja i on byliśmy cali usyfieni... ale cóż przynajmniej rower dobrze nakremowany dobrze się toczył. Po dotarciu do Proszowic szybko ja ominąłem obwodnicą (mają jakieś kompleksy chyba tam z tymi swoimi rondami...) Dalej skierowałem się przez Klimontów w kierunku Kazimierzy Wielkiej, kurcze wreszcie ta droga dobrze zrobiona i remont się skończył, można spokojnie jechać w komfortowych warunkach.

Wszystko dla mnie dziś wydawało się idealne, droga, pogoda, siły, no miodzio.




Po dotarciu do Kazimierzy zreflektowałem się że muszę trochę podkręcić tempo, bo nie bez racji dzisiejszy dzień jest najkrótszy w roku... Droga teraz pokierowała mnie w kierunku Koszyc, trochę gorsza nawierzchnia, ale w sumie to nie jakiś problem bo tam ruch niemal nie istnieje, no jedyne co dawało w dupę to że jechałem pod słońce i mało co było widać.

Wiem że często na to narzekam, ale mam ewidentny problem z jazdą pod słońce, strasznie mnie meczy takie kręcenie.


Po dotarciu do Koszyc obrałem kurs znów na Proszowice tym razem z drugiej strony, tu już słońce nie doskwierało, ale pojawił się wiatr, który usilnie chciał mnie przyhamować, ale dziś się nie dałem, tempo nieznacznie spadło, ale mimo to wiedziałem że ciężko będzie mi się wyrobić z powrotem do Krakowa przed zmrokiem, za to jechałem w pięknych warunkach i jakoś się niezbyt przejmowałem tym.

Dziś niebo było niemal wakacyjne, a ponoć w najbliższych dniach będzie jeszcze ładniej?!



W samych Proszowicach podjechałem pod dom rodziców mojej narzeczonej żeby się przywitać i pokazać jej jak wygląda mój rower po jednym dniu jazdy... niestety nie mogłem posiedzieć dłużej bo wiedziałem że zostało mi ok 30 minut do zachodu słońca i będę musiał mocno się postarać żeby choć część trasy do domu pokonać jeszcze w świetle dnia. No na tym odcinku jechało mi się słabo, zwłaszcza przez zachodzące słońce prostopadle jarające mi w oczy, jeszcze dodatkowo obawiałem się czy kierowcy za mną mnie widzą, dlatego za każdym razem kiedy słyszałem że nadjeżdża za mną auto odwracałem się żeby upewnić się czy aby kierowca na pewno mnie widzi. No i tak jechałem i jechałem, w końcu słońce znikło za horyzontem, ale nie zrobiło się od razu ciemno, na szczęście miałem już dość blisko do Krakowa i wiedziałem że zaraz odbiję na mało ruchliwą drogę, a dodatkowo miałem możliwość podziwiania przepięknego zachodu słońca.

Jaki cały dzień, taki zachód słońca -wspaniały!




No nie udało mi się dotrzeć do domu przed zachodem słońca, ale za to mogłem podziwiać piękny obrazek.




No i tak to właśnie było, wracając postanowiłem zrobić jeszcze rundę po dobrze znanych mi trasach przez Prawdę, Więcławice, Książniczki i już dalej pod dom. Tam wpadłem na chwilę do mieszkania i postanowiłem zabrać kilka rzeczy, a w tym: gąbka, płyn do garów, butelkę i pojechać pod pobliski hydrant i tam dokonać ablucji roweru. Nie wiem dlaczego ja nie wpadłem na to rozwiązanie wcześniej... Nie trzeba się pieprzyć w wannie i potem sprzątać, tak można przy okazji podlać kwiatki :) Przy okazji zahaczyłem jeszcze KFC. Po dotarciu wreszcie do mieszkania można coś zjeść, bo tak tylko banan dziś, ale za to pyszny, taki wymrożony banan to na prawdę coś pysznego! No teraz jeszcze tylko pranie i można się wziąć za rozpoczęcie porządków przedświątecznych.

No i to już chyba tyle, wspaniały dzień, sił i chęci mnóstwo, pogoda mega, ruch mały, oj w życiu bym nie powiedział że będę miał możliwość tak pięknie zbliżać się do końca tego ogólnie mało sympatycznego roku. Kurcze no i powoli mi się kończą możliwości do jazdy, już niemal wszystkie możliwości wykorzystałem, niektóre nawet kilkukrotnie :P

Mapka.

  • T. odczuw. 1 °C
  • Wiatr 17 km/h
  • Porywy 40 km/h
  • Chmury 20-30% nieba
  • Opady 0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1034 hPa
  • Wilgotność 65 %
  • Termika zimno i sucho
  • Biomet korzystny
Kategoria Wycieczki, ( )



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!