Info

avatar Cześć to ja rorschaach, z Krakowa. Mam przejechane 69752.70 km. Jeżdżę ze średnią prędkością 29.68 km/h
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rorschaach.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
Dystans:100.00 km
Maks. pr.:53.40 km/h
Temperatura:2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:677 m
Rower:

Już wiem co oznacza być soplem lodu!

Wtorek, 14 stycznia 2014 · dodano: 14.01.2014 | Komentarze 2

Heh byłem przekonany że dzisiejszy wyjazd będzie zatytułowany "na pomoc bolącym nogą", ale pogoda mocno zweryfikowała moje późniejsze odczucia. No dobra po kolei, wstałem znów z bolącymi łydkami, sam nie wiem czy to mogą być zakwasy od łażenia, ale że wczoraj po jeździe czułem się lepiej, postanowiłem że dziś też się podleczę swoimi metodami, plan był prosty, runda przez Iwanowice, Niegardów, do Luborzycy. Na początku jazdy oczywiście wszytko stało pod znakiem łydek, ale po ok 15 km zaczęło kropić, a wiatr wiał zupełnie nie z tego kierunku skąd zapowiadali, no ale za to zaczynałem czuć się coraz lepiej i lepiej. Przed dotarciem do Niedźwiedzia znów natrafiłem na grupkę 3 saren, to już siódmy przypadek kiedy natrafiam na trojaczki, niestety byłem zbyt daleko żeby wyszło dobre zdjęcie. Później po obraniu kursu na Proszowice zastanowił mnie widok kur, jest połowa stycznia a tu stado ze 40 kur grzebie sobie na jakimś polu przy drodze, heh no przyznaje to dziwne trochę :P

To już 7 raz kiedy trafiam na grupę saren w liczbie 3.
.
.

Stado kur w połowie stycznia grzebiących sobie przy drodze, oby tak co roku! :)
.
.
No i tu zaczynają się schody i zabawa, bo im dalej na wschód i zbliżałem się do Niegardowa deszcz zaczął się wzmagać, aż kiedy za Czechami lunęło jak z cebra! Miałem w tym momencie dokładnie 45 km i postanowiłem że nie ma bata żebym jechał dalej w tej ulewie, zwłaszcza że później droga jest bardziej kręta i zdecydowanie gorsza, zdecydowałem że zawrócę i pojadę tą samą drogą którą przyjechałem, może uda mi się wyprzedzić deszcz. Jak się okazało trochę źle to zaplanowałem sobie, bo deszcz najwyraźniej nie nadszedł ze wschodu, a z północy i droga która chwilę wcześniej jechałem i była lekko mokra teraz była już zupełnie zalana, a z nieba lało się mocno, no oczywiście na mnie też się lało. No, ale się jechało jakoś zwłaszcza że nogi się dobrze rozkręciły, ale to nie koniec przygód, w pewnym momencie zacząłem słyszeć jakieś dziwne 'skrzypienie' ubrania kiedy trochę zmieniłem pozycję na rowerze niż dotychczas, uznałem że to przez to że ubranie jest mokre, jednak kiedy po jakimś czasie chciałem przetrzeć szybkę licznika a woda nie zeszła przekonałem się co to jest, wszystko pokryło się warstwą lodu! Rower, moje ubranie, kask, wszystko w lodzie, tylko części mojego ciała które gdzieś się zginały, bądź ruszały nie były soplem lodu, nawet hamulce zamarzły, tzn przy hamowaniu nie było od razu momentu hamowania tylko mały szczęk pękania lodu i dopiero samo hamowanie. Coś niewiarygodnego! Jedyne co mi nie zamarzło to moje picie w nowym bidonie termo, fajna sprawa napić się czegoś w miarę ciepłego, zazwyczaj jak coś piłem to czułem najpierw uderzenie zimna w dziąsła, a dziś... francja-elegancja :P 

Chwilę wcześniej ten odcinek drogi był suchy, ale jak lunęło to na całego! 
.
.

Dobrze że to lód a nie woda, bo ktoś by jeszcze pomyślał że się posikałem z wrażenia :P
.
.

Rączka też mi się przestała zginać.
.
.

Taki kask pokryty lodem zwiększył swoją wagę co najmniej dwukrotnie! 
.
.
Całe szczęście że temperatura nie była na tyle niska że to wszystko zaczęło zamarzać na drodze, bo było by bardzo nie ciekawie, może i mam nową oponę na deszcz i śliskie warunki, ale myślę że na lodzie to nie wiele by pomogło, choć i tak całe szczęście że już ją mam na kole i przyczepność się zdecydowanie zwiększyła. Reszta drogi to nic innego jak ciśnięcie jak najszybciej aby dotrzeć już do domu, bo jednak ręce i stopy już mocno się wymroziły. A od Batowic śmiesznie, bo jechał za mną radiowóz policji aż do skrętu do domu, nie wiem, ale oni chyba mnie eskortowali, jechali na tyle daleko że nie przeszkadzało to, jeśli tak było to dzięki chłopaki! :P Po dotarciu do domu rower do wanny i szybki prysznic i wreszcie zdjęcie tych sztywnych ubrań! No cóż, zanosił się nudny przejazd, a wyszła niezła przygoda. Po obeschnięciu roweru wpiąłem go w trenażer i dokręciłem 8 brakujących kilometrów do 100 dzisiejszego dnia. 

To brzydkie coś na widelcu to nie błoto, to warstwa lodu! mniej więcej cały przód roweru tak wyglądał, włącznie z owijką kierownicy w miejscach gdzie nie trzymałem jej.
.
.

A tu jeszcze raz spojrzenie na moje spodenki, niezbyt dobrze to wygląda :D ale no, mówi się że jajka powinny mieć o 2/3 stopnie mniej niż reszta ciała, myślę że moje dziś miały ze 20/30 stopni mniej :P 
.
.
.
.
  • T. odczuw. 0 °C
  • Wiatr 8 km/h 
  • Porywy 13 km/h
  • Chmury 90% nieba
  • Opady 0.1 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1011 hPa
  • Wilgotność 75 %
  • Termika zimno i mokro
  • Biomet niekorzystny

Kategoria ( ), Wycieczki



Komentarze
rorschaach
| 17:14 wtorek, 14 stycznia 2014 | linkuj Piękna, piękna, jeszcze tak blisko jej nie byłem nigdy :D
mandraghora
| 13:34 wtorek, 14 stycznia 2014 | linkuj no proszę jaka piękna gołoledź :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!