Info

avatar Cześć to ja rorschaach, z Krakowa. Mam przejechane 69752.70 km. Jeżdżę ze średnią prędkością 29.68 km/h
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rorschaach.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
Dystans:202.93 km
Maks. pr.:56.30 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:1553 m
Rower:

Sześć godzin inhalacji mgłą.

Sobota, 18 stycznia 2014 · dodano: 18.01.2014 | Komentarze 8

No i znów wychodzi na to że kiedy jest piękna pogoda (jak wczoraj) ja mam zniżkę formy i nie bardzo chcę mi się jechać, a kiedy aura siada, nie ma siły żeby coś mnie zatrzymało, w dodatku dziś miałem dodatkową motywacje złych emocji które chciałem rozładować więc paskudna nawet kosmiczna mgła nie była w stanie mnie powstrzymać. Wstałem o godzinę później niż zakładałem, ale w sumie nie zrobiło mi to różnicy, bo niemal każda  minuta od wyjścia do powrotu wyglądała tak samo... Miałem nadzieje że niewiarygodnie gęsta mgła będzie elementem tylko towarzyszącym mi rano w Krakowie, niestety w ciągu przeszło sześciu godzin tylko przez 15 minut natrafiłem na czyste niebo i widoczność ponad 100 metrów. Kraków przejechałem w miarę sprawnie i pojechałem do Wieliczki przez Rybitwy i Potrzask. Dziś samochody jechały tak wolno że mieliśmy takie same prędkości, heh czy tak nie może być zawsze? Po dotarciu do Wieliczki, czyli na jakąś wysokość ponad Kraków przekonałem się że chyba mgła będzie ze mną cały czas już, bo zamiast się rozrzedzać ona im wyżej jechałem gęstniała!

Dziś mgła zachowywała się jakoś nie tak jak powinna, im wyżej wyjeżdżałem, tym ona gęstniała!
.
.
Z Wieliczki pokierowałem się w kierunku Dobczyc, tym razem ta droga nie wzbudziła zbyt pozytywnych emocji, do momentu wyjechania mniej więcej w Taszycach, gdzie w sekundę wyjechałem z mgły w pełne rażące, prostopadłe słońce i obszar z zupełnie czystym niebieskim niebem, tak jechałem spokojnie do Dziekanowic i zjazdu do Dobczyc, tam znów wjechałem w mgłę.

Nagle wypadłem z mgły wprost w oślepiające słońce, to nie było zbyt przyjemne, przez kilka minut niemal nic nie widziałem! 
.
.

No i taki to widoczek... Niebieskie niebo, słoneczko, miałem nadzieje że takie właśnie warunki będą mi już towarzyszyć przez resztę dnia, niestety widoki dolin w około zalanych mgłą sugerowały że nie będzie tak kolorowo.
.
.

Po zjechaniu w dół do Dobczyc znów wpadłem we mgłę, w sumie tym razem chyba jeszcze bardziej gęstą niż wcześniej.
.
.
Wjechałem na chwilę do miasta, bo w pierwotnych planach miałem zamiar jechać na Kasinę, jednak z racji na złe warunki pogodowe, zdecydowałem że pojadę do Niepołomic przez Gdów i Targowisko. Na odcinku okolic Gdowa do Puszczy Niepołomickiej mgła była totalna, widoczność to może do 20 metrów, samochody jechały może z prędkością 40 km/h no przygody jak zwykle. W Puszczy Niepołomickiej się trochę uspokoiło, widać drzewa zatrzymały ten syf. Nawet się rozkręciłem na tym dystansie i w Niepołomicach odbiłem na Ispinę (ponoć to jakaś mega niebezpieczna droga, ostatnio był o tym reportaż w tv, ale ja lubię tą drogę.) tak żeby dotrzeć do Szczurowej. Tu mgła trochę zelżała, ale i tak w życiu bym nie wiedział jaka to pora dnia gdybym nie miał zegarka. 

Tak właśnie wyglądało samo południe dziś - Wola Zabierzowska.
.
.

Mroczna Puszcza! - W takiej scenerii można by dokonać jakiegoś mordu :P
.
.
Po wyjechaniu w Ispinie miałem dalej pojechać do Szczurowej, ale zdecydowałem że odbiję do Nowego Brzeska i pojadę główną drogą do Koszyc, bo jak ostatnio jechałem na odcinku Ispina- Szczurowa strasznie się irytowałem zrytą nawierzchnią. Tak więc przekroczyłem Wisłę i znalazłem się w Nowym Brzesku. Tam zrobiłem sobie chwilę przerwy, na ich nowy deptaku, w sumie śmiesznie, mała miejscowość a ławek mają od groma, zadbane i czyste wszystko, tak trzymać! Tam pogadałem z pewnym Panem wspominającym stare czasy kolarstwa i po około 15 minutach ruszyłem dalej. 

Wisła na wysokości Nowego Brzeska.
.
.

Chwila popasu w Nowym Brzesku na ich deptaku, trochę mam już zniszczone te ochraniacze i tak trochę wstyd takim usyfionym w tak zadbanym miejscu :)
.
.
Po ruszeniu w kierunku Koszyc na podjeździe za Śmiłowicami poczułem że z tyłu mam jakoś bardzo miękko w kole, wkurzyłem się że znów złapałem kapcia, a w dodatku to przecież zupełnie nowa opona! Jednak kiedy się zatrzymałem przypomniałem sobie że jeszcze w Krakowie zatrzymałem się i odkręciłem wentyl żeby zmniejszyć trochę ciśnienie i może nie dokręciłem do końca go, po dopompowaniu (tyle ile dałem radę) ręczną pompką, uznałem że nie widzę żadnego przebicia i nie słyszę syku, no i tak pojechałem dalej, chyba to było właśnie to bo dojechałem spokojnie na tym kole już do domu. Z Koszyc pokierowałem się do Proszowic i dalej do Słomnik i Iwanowic, w sumie nie mam nic do powiedzenia na temat tego odcinka, nic się nie działo, a ja toczyłem się we mgle co jakiś czas kontrolując czy powietrze z tyłu znika czy można jechać dalej. Z Iwanowic pokierowałem się już do Krakowa przez Zerwaną, Masłomiącą, Książniczki, tu im bliżej miasta jakby trochę się przejaśniało, ale z racji że dzień się powoli kończył wiedziałem że i tak nie skorzystam z tego zbyt długo. Przed samym powrotem do domu zaliczyłem jeszcze pobliski hydrant i trochę umyłem mojego towarzysza podróży, ale po dziś czeka mnie dłuższe posiedzenie przy napędzie, coś chrzęści i tylna przerzutka niedomaga coś...

Tak właśnie wyglądał świat na odcinku Koszyce-Iwanowice, czasem mgła gęstsza, czasem słabsza, ale cały czas trzeba było oddychać tą wilgocią. Tu okolice Słomnik około 14.30. 
.
.

Lalka Asia (za każdym razem kiedy koło niej przejeżdżam nadaję jej inne imię) jej również dziś pogoda ewidentnie nie służy :D
.
.
Po dotarciu do domu w końcu można było zrzucić te mokre ciuchy, nawet się nie spodziewałem mając je na sobie że jest to wszystko tak mokre. No a ja jestem w miarę zadowolony z wycieczki, ale jestem mega zmęczony psychicznie, takie kręcenie przez ponad sześć godzin we mgle, kiedy nie ma za bardzo punktów odniesienia i cały czas nie wiadomo co wypadnie z mgły, strasznie męczy oczy i głowę, no ale dałem radę, to po prostu kolejna nowa lekcja w mojej kolarskiej szkole :) No i znów nie ma co liczyć na prognozy pogody, wczoraj zapowiadali cały dzień deszcz, rano pogoda pokazywała słońce, a w praktyce nie spadła ani kropla deszczu (drogi w pewnych momentach suche) a słońce widziałem tylko w tej dziurze przez 15 minut... Teraz kiedy odpocząłem sobie podczas robienia tego wpisu doszedłem do wniosku że jest we mnie jeszcze energia na coś więcej dziś! Pewnie zaraz znów się ubiorę, wezmę rower i ruszę w ciemny świat, nogi się same rwą pod stołem :) 

.
.
  • T. odczuw.5 °C
  • Wiatr 15 km/h 
  • Porywy 40 km/h
  • Chmury 10-20% nieba
  • Opady 0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1013 hPa
  • Wilgotność 89 %
  • Termika zimno i sucho
  • Biomet korzystny

Tak jak podejrzewałem, tak też się stało, znalazłem sobie pretekst do ponownego wyjścia na rower, nie jakieś szaleństwa, ale na tyle żeby móc dokręcić te 200 km dziś. Postanowiłem że odwiedzę babcię która mieszka w centrum, z racji że najkrótszą drogą to około 6 km by było, postanowiłem pojechać bulwarami Wiślanymi aż do mostu Dębnickiego i dalej już do babci. Posiedziałem, pogadałem, no i powrót tą samą trasą, wyszło idealne 23,5 km, a przy okazji przyjemnie tak pojechać na spokojnie, niezbyt intensywnym tempem, w cywilnych ciuchach, a w dodatku super warunki do jazdy, nie ma mgły, naprawdę ciepło! no i delikatny wiatr. No to teraz można usiąść i zająć się czym innym niż jazda, teraz czas na serwis roweru! :P

Kategoria ( ), <200



Komentarze
starszapani
| 07:41 niedziela, 19 stycznia 2014 | linkuj Pierwsze skojarzenie związane z lalą - laleczka Chucky :]
A co do dokręcenia - to każdy powód jest dobry, choćby wizyta u babci. A i babcia z pewnością się ucieszyła z wnusinych odwiedzin ;)
rorschaach
| 06:47 niedziela, 19 stycznia 2014 | linkuj To fakt, zwłaszcza w tym roku przybyło dużo nowych nawierzchni na drogach lokalnych z super asfaltem, widać dostali jakiś dobry rzut i musieli go wykorzystać :P

Czy ja wiem czy to nie ochraniacze... tytułują to ochraniacze na buty, jednak ochraniają od wiatru, wody, zimna i innego syfu, a prawy taki poharatany bo kiedyś mi się noga zaplątała pod dużym blatem korby i trochę mi rozwaliło go a tak zapewne miał bym cięcia na kostce, tak więc w moje nomenklaturze można to nazywać ochraniaczami, a w dodatku od spodu ponoć mają kevlar więc jest git, jedyne co to już wyglądają słabiutko :/
bestiaheniu
| 00:02 niedziela, 19 stycznia 2014 | linkuj Niezłe asfalty tam macie, bardzo fajnie równe.
Btw. piszesz o ochraniaczach, kiedy to są owiewy :)
piotrkol
| 20:11 sobota, 18 stycznia 2014 | linkuj wątpie czy zrobili coś z tym osuwiskiem :) ostatnio tamtędy też w Listopadzie jechałem i było tak samo ;)
rorschaach
| 19:40 sobota, 18 stycznia 2014 | linkuj No to chyba właśnie na tym odcinku jest taka padaka, bo faktycznie od jakiegoś momentu do Szczurowej się jedzie, choć w pewnym momencie ta ''nówka droga'' coś się obsunęła deko na odcinku kilkudziesięciu metrów ( http://rorschaach.bikestats.pl/1048274,Anemiczne-slonko.html ) Nie wiem może coś od 2 Listopada udało im się naprawić :D
piotrkol
| 19:08 sobota, 18 stycznia 2014 | linkuj Ispina - Szczurowa, Niestety nie wiem jak jest na odcinku Ispina - Uście Solne, ale od Uścia Solnego jest nówka droga jakby co do samej Szczurowej ;)
Pozdrawiam
rorschaach
| 18:48 sobota, 18 stycznia 2014 | linkuj Sprawdziłem wcześniejsze jej zdjęcie mam z 4 grudnia, od teraz będę raz w miesiącu robił jej zdjęcie, zobaczymy co z niej wyrośnie za jakiś czas :P
starszapani
| 18:19 sobota, 18 stycznia 2014 | linkuj Straszna ta laleczka, brrrr, aż mnie zmroziło :]
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!