Info

avatar Cześć to ja rorschaach, z Krakowa. Mam przejechane 69752.70 km. Jeżdżę ze średnią prędkością 29.68 km/h
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rorschaach.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
Dystans:102.34 km
Maks. pr.:49.23 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:

Deszcz, wiatr, mgła, ale jeździć trzeba / Zachciało mi się wieczornego kręcenia, no to mam za swoje...

Niedziela, 19 stycznia 2014 · dodano: 19.01.2014 | Komentarze 4

Z racji że dziś niedziela można sobie trochę odpuścić, postanowiłem że trochę pojeżdżę po okolicy, a potem tradycyjnie pojedziemy w miejsce pielgrzymek większości polaków w dzień wolny, do galerii handlowej :P Ale nie o tym przecież, mimo paskudnej pogody, chyba jeszcze gorzej niż wczoraj (mgła, deszcz, wiatr) pojechałem na rundę w kierunku Luborzycy przez Batowice, Książniczki, Więcławice, w sumie chciałem pojechać trochę dalej, ale jednak odpuściłem kiedy deszcz się nasilił. Po drodze przy stawach w Masłomiącej zatrzymałem się na chwilę i nakarmiłem kaczki, suchy chleb zawsze znajdzie zastosowanie! choć dziś kaczuchy jakieś takie nieufne, podpłynęły dopiero kiedy ja odszedłem trochę dalej. Później pojechałem do Luborzycy, tam do góry do Kocmyrzowa i na rondzie zrobiłem nawrót, powrót do Więcławic tą samą drogą, tam odbiłem przez Pielgrzymowice do Prus. W Wiktorowicach śmieszna sytuacja, widzę że na środku drogi siedzi duży, czarny pies, zwolniłem bo nie wiedziałem co będzie, czy zaatakuje jak to kundle w okolicy mają w zwyczaju czy coś, ale on nic, siedzi i patrzy na mnie, więc się zatrzymałem przed nim, a on się rzucił na mnie, rzucił z miłością, wylizał mi ręce, kolano, stanął przednimi łapami na kierownicy, no kurde przyznam że bardzo nie lubię psów, ale z oczu tego psa widać było od razu sympatię i ufność, oby tylko takie zdarzały się na mojej drodze! Po dotarciu do Prus zaczęło lać, więc przycisnąłem mocniej w kierunku domu, na szczęście miałem już wiatr w plecy i jechało się gładko, po drodze podskoczyłem jeszcze tylko szybko do Zasławic aby tam dać resztę chleba łabędzią, ale tylko jeden był w pobliżu więc jemu się dostało wszystko. Później do domu i już można normalnie żyć. Teraz planuję że można pojechać gdzieś jeszcze wieczorem, no chyba że znów zacznie padać... 

Karmienie kaczuch, nie wiem dlaczego ale jak jest ich mniej to są bardziej ufne i podpływają bliżej.
.
.

Większość dzisiejszej wycieczki wyglądała podobnie do wczorajszego dnia, ale dziś deszcz i wiatr zburzył wszelką przyjemność z jazdy.
.
.

Im dalej na północ tym warunki się pogorszyły, mgła się nasilała, deszcz mocniej zacinał, no wiatr jednostajnie mocno wiał, czasem można odpuścić, może wieczorem się coś dokręci...
.
.
  • T. odczuw.4 °C
  • Wiatr 20 km/h 
  • Porywy 45 km/h
  • Chmury 90% nieba
  • Opady 3 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1009 hPa
  • Wilgotność 77 %
  • Termika zimno i mokro
  • Biomet niekorzystny

No i jak to jest... z nieba do piekła. No więc tak siedziałem w domu i powoli zbierałem się do wyjścia bo miałem się przenieść na noc do siostry, z jednej strony chciałem sobie pojeździć i dokręcić sto kilometrów na dziś, a z drugiej strony miałem dość dzisiejszej pogody, deszczu, mgły i wiatru. Ale kiedy się zbierałem dostałem mega miłego maila od jednego z użytkowników bikestats i tak mnie nakręcił że wiedziałem że muszę pokręcić więcej. Wybrałem się więc na trasę tą co za dnia, ale bez zapuszczania się do Luborzycy. Jechało się w miarę ok, mimo że lekko padało i mgła gęstniała z każdą minutą. Tak więc droga przez Batowice, Książniczki, Więcławice, Pielgrzymowice, Wiktorowice, no i tam się zaczęło, tam jest chyba jedyny na tej trasie odcinek ok 500 metrów zrytego asfaltu i mały podjazd, jadę spokojnie i widzę że z drugiej strony wzniesienia jedzie samochód i światła jarają w górę, jedziemy i mniej więcej na szczycie przekonuje się że raz skurwie.... jedzie na długich, a dwa jedzie środkiem drogi, zdążyłem odbić w prawo, ale mnie totalnie oślepiło i wpierdzieliłem się w mega dziurę, na szczęście że jechałem stosunkowo wolno, bo nie było szans na wybronienie się przed glebą... Oczywiście tradycyjnie upadłem na prawy bok, nie zdążyłem nawet poczuć bólu a już musiałem się zbierać mega szybko bo widziałem że z tyłu jedzie następny samochód. Niestety w miejscu tym nie było żadnego źródła światła i nie byłem w stanie określić strat, wsiadłem na rower i pojechałem aż dotarłem do jakiejś latarni, na pierwszy rzut oka, wszystko ok tylko manetki przekrzywione i widzę że dziura na kolanie, ogarnąłem się trochę i pojechałem, później zatrzymałem się na oświetlonym przystanku tam zobaczyłem że obie manetki dość mocno poharowane ale działają, a i ochraniaczowi na prawej nodze się oberwało, no i ja zacząłem bardziej odczuwać ból: prawa kostka, kolano, biodro i łokieć. W sumie było by ok, gleba się zdarza każdemu, a odpukać że tylko takie straty, jadę a tu w Raciborowicach strzela mi łańcuch! Co za kurwa fart! Zadzwoniłem do mojej lubej czy może jest wolna żeby po mnie podjechać bo po ciemku naprawa mi się nie uśmiechała, niestety tu kolejny pech, nie było jej w domu. Uznałem że nie jestem mega daleko do domu i jakoś dojdę, bo skuwanie tego łańcucha nie ma sensu, zwłaszcza że 2 ogniwa poszły w cholerę a on i tak był już za krótki. No i tak sobie szedłem i szedłem, w sumie trochę ponad godzinę szedłem poobijany, w spd-ach z platformami, no i tyle. Zamiast mieć luźny wieczór, czeka mnie: pranie, czyszczenie, naprawianie. Przynajmniej rower już jest czysty bo podszedłem jeszcze do źródełka i go opłukałem. No i jak to jest, człowiek wyrusza mega zadowolony z głową pozytywną na maksa, a potem los pokazuje szybko gdzie twoje miejsce w szeregu... Kurde, wybierałem się jutro do lekarza na ogólne badania, a jeśli się nie poprawi z biodrem to coś czuję że czeka mnie prześwietlenie, tak więc trzymajcie kciuki żeby do jutra wszystko się zagoiło i żebym mógł kręcić dalej! Dobra, dość nie mam czasu na płakanie, muszę robić!
Kategoria ( ), Wycieczki



Komentarze
rorschaach
| 07:21 środa, 22 stycznia 2014 | linkuj To nie kwestia mojego oświetlenia, bo się sprawdza, chodzi o to że obydwoje podjeżdżaliśmy pod górę no i on przez swoje długie światła nie mógł widzieć mojego prostopadłego promienia, po prostu w złym momencie się spotkaliśmy, a że on jechał dość wąską drogą środkiem się przestraszyłem, a dodatkowo oślepiony długimi nie miałem szans zauważyć tej mega dziury, ot cała historia. Dobrze że mnie nie potrącił i tyle!
rorschaach
| 19:52 poniedziałek, 20 stycznia 2014 | linkuj A daj spokój, w sumie to dopiero się przełamywałem do jazdy wieczorami, sprawiłem sobie lepsze oświetlenie, a tu już nie fajna przygoda, ech, najważniejsze że tak się skończyło, może poziom pecha wykorzystałem już wczoraj :)
mandraghora
| 19:04 poniedziałek, 20 stycznia 2014 | linkuj Współczucia :(. Ja wczoraj też wybrałam się na nocne jazdy w podobnej okolicy, ale wróciłam do domu po kilku km żeby nie kusić losu...
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!