Info

avatar Cześć to ja rorschaach, z Krakowa. Mam przejechane 69752.70 km. Jeżdżę ze średnią prędkością 29.68 km/h
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rorschaach.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
Dystans:98.34 km
Maks. pr.:63.20 km/h
Temperatura:2.8
HR max:178 ( 89%)
HR avg:148 ( 74%)
Kalorie: 2789 kcal
Podjazdy:2618 m

Eurotrip part 9: Teglio - Bormio + Passo del Stelvio

Poniedziałek, 26 maja 2014 · dodano: 27.05.2014 | Komentarze 2


To zdjęcie jest wizytówką tej przygody! To mój rower a za nim ściana z lodu! Passo del Stelvio 2758 metrów nad poziomem morza.



Dzień dziewiąty podróży do Włoch. Po wczorajszych emocjach i podziwianiu kolarzy na trasie Giro d'Italia dziś dzień walki ze samym sobie, walki z alpami, walki z podjazdami! W Bergamo pogoda znacznie się zmieniła, niebo mocno zaniesione, ewidentnie zapowiadany front deszczowy dotarł do Włoch. Dlatego też do Teglio dotarłem za pomocom samochodu, raz dlatego że obawiałem się o pogodę że jak zacznie lać to w górach długo nie wytrzymam, a w dodatku jadąc w wysokie alpy nie ma zbyt dużo alternatywnych dróg do wyboru i trzeba było by jechać drogami bardzo zatłoczonymi. Tak też dotarłem do Teglio, miasteczka położonego u wylotu doliny prowadzącej do Bormio. Tam pogoda była w miarę, ok 16 stopni i nie padało. Zebrałem się po swojemu i ruszyłem w kierunku Bormio. Jak się okazało to nie była łatwa droga, wprawdzie jechałem drogą lokalną wzdłuż głównej i przez ładne miejscowości, to podjazdów było zdecydowanie więcej niż się spodziewałem... Do Bormio dojechałem bardzo w kiepskim stanie, ale chwila odpoczynku, mały posiłek, ubranie się cieplej, bo w Bormio na 1220 metrach temperatura oscylowała w okolicy 10 stopni. Po jakimś czasie byłem gotowy: gotowy na jedne z ważniejszych wyzwań rowerowych w moim życiu jak mi się wydawało...


Tak więc ruszyłem, ruszyłem w kierunku podjazdu na Passo del Stelvio, najwyższą przejezdną przełęcz w alpach włoskich i drugą najwyższą w Europie! Co jak co 2758 metrów robi wrażenie.... Najbardziej obawiałem się nie tyle samej jazdy, co tego jak mój organizm sobie da radę na takie wysokości. Trochę za Bormio natknąłem się na zjeżdżających kolarzy a później na kampery kibiców, ale niedługo potem miałem mały problem, dojeżdżam a tam szlaban: droga zamknięta! Jak się okazało rowery nie muszą tego respektować i po przeciśnięciu się pod nim ruszyłem. Droga już na początku ukazała swoje piękno, z lewej wielki łysy stok, wodospady, wielkie głazy. Po jakimś czasie zaczęły się zakręty tak dobrze znane ze zdjęć Stelvio. Droga cały czas wiła się w górę, raz po raz przecinana przez tunele i płynące potoczki ze spadających wodospadów. Co jakiś czas rozstawione tabliczki z numerem zakrętu (oznaczone 41 zakrętów, ale tylko tych powyżej 180 stopni zwrotu) oraz z wysokością. Spodziewałem się zdecydowanie większej ilości kolarzy, ale i tak było ich trochę, jak się okazało od początku szło mi świetnie, jechałem równo, oddychałem spokojnie, było mi ciepło, a i wszystkich kolarzy jakich miałem w zasięgu wzroku wyprzedzałem co jakiś czas. Po dotarciu na ok 2200 metrów wjechałem w strefę chmur, widoczność znacznie spadła a temperatura szybko schodziła w dół, ale jechałem dalej. Po serii mnóstwa zakrętów wjechałem w dolinę tuż przed szczytem szeroko rozchodzącą się po okolicy, dużo śniegu, świstaki kopią sobie norki, a szczytu nadal nie widać! Ostatni etap to już jazda w chmurach, widoczność spadła do 10 metrów, w pobliżu drogi mnóstwo śniegu zbitego w lodową ścianę, zaczęło lekko pruszyć śniegiem, ale bez wpływu na jazdę. Ostatnie kilometry to same zakręty oznaczone wysokościowo tak więc można było odliczać do końca. W końcu ostatni numer, dojechałem! Passo del Stelvio 2758 metrów nad poziomem morza! Widoczność minimalna, temperatura ok 2,6 stopnia, ale radość grzała niemożliwie, udało mi się podjechać ten sławny podjazd tak łatwo że ciężko było mi uwierzyć, nawet na sekundę się nie musiałem zatrzymać mimo tego że zrobiłem setki zdjęć! Na szczycie spędziłem chwilę, kupiłem sobie pamiątkę, ubrałem się mocniej na zjazd. A no i porobiłem niemożliwe zdjęcia. Na szczycie była warstwa śniegu ponad 5 metrów! a droga wykuta pomiędzy wielkimi blokami lodu. Jak się okazało, po chwili trochę się przejżystość poprawiła, a to dlatego że zaczął padać deszcz... wiedziałem że już czas na mnie i muszę przyśpieszyć, no i ruszyłem w dół... To było coś najgorszego co przeżyłem, mimo że jakoś się tam ubrałem stosunkowo ciepło, to na niemal 45 minutowym zjeździe wymarzłem tak strasznie że do tej pory mnie to boli. Ręce jeszcze kilka godzin po bolały. Nie chcę o tym mówić, ale tak było, deszcz, zimno i niezliczona ilość zakrętów tuż nad przepaściami, dobrze że byłem w transie, bo inaczej mógł bym nie dać rady. No i tak oto zdobyłem i zjechałem ze Stelvio... Spodziewałem się że będzie to większe wyzwanie, ale i tak przyznaje że było ciężko, ale też smak jest niezapomniany i apetyt rośnie w miarę jedzenia, teraz głód gór jest niewiarygodny i dobrze wiem co jest dla mnie najlepsze w kolarstwie, a teraz już się zamknę i se sami zobaczcie, namiastkę na zdjęciach.

Zaczynamy.
.
.

Już się robi ciekawie.
.
.

.
.

.
.

Czasem wystarczy się odwrócić żeby zobaczyć takie widoki.
.
.

A to...
.
.

Most głównej drogi która wbija się prosto w gigantyczną górę, coś niewiarygodnego jak oni tu kształtują ziemie dla siebie...
.
.

Ja jechałem wzdłuż rzeki dość mocno znoszącej się w kierunku Bormio.
.
.

Ja myślałem że to dużo śniegu.
.
.

W końcu droga zaczęła odpuszczać, ale nawet na lekkim zjeździe jechało mi się bardzo ciężko.
.
.

A oto jak wyglądają okoliczne szczyty, ale jeszcze to i tak nie Stelvio!
.
.

W końcu dotarłem do Bormio!
.
.

Odtąd zaczyna się prawdziwa przygoda. 1225 metrów, do szczytu tylko 1500 metrów przewyższenia.
.
.

Dość złowieszcze okolice.
.
.

Kampery są, jest Giro!
.
.

Bormio już daleko w dole...
.
.

Co jakiś czas trzeba było jechać tunelami.
.
.

.
.

.
.

.
.

Do szczytu jeszcze tylko 35 zakrętów i jakieś 1200 metrów w górę.
.
.

Co jakiś czas okolicę przecinał spadający wodospad, czasem wylewający się na drogę.
.
.

.
.

.
.

Wodospad z roztopionego śniegu wpływa pod śnieg...
.
.

Czasem tunele były całkiem długie.
.
.

.
.

Jeszcze tylko jakieś 15 km do szczytu...
.
.

Chwilę temu tam byłem.
.
.

A tu widać kolejne czekające mnie zakręty.
.
.

.
.

.
.

-Policz zakręty
-Ja się doliczyłem około 40 (i to tylko tych powyżej 180 stopni)!
.
.

A tu ciekawostka, wprawdzie tylko kawałek jechał, bo go bus wywoził i robiono mu zdjęcia, ale jazda nawet po kawałku tą drogą na czymś takim musi być niezłym wyzwaniem...
.
.

W końcu po serii zakrętów wyjechałem na trochę bardziej przyjazną część podjazdu.
.
.

.
.

Śniegu pojawiło się znacznie więcej, a szczytu nadal nie ma!
.
.

.
.

To gdzieś są świstaki, w sumie bardzo dużo ich było przy drodze, ale płochliwe to to to.
.
.
.

Droga na ok 300 metrów przed szczytem
.
.

Gdybym tam nie był i nie widział na własne oczy nie uwierzył bym że to koniec maja!
.
.

.
.

.
.

.
.

Zdobyłem! Na rowerze! Ja!
.
.

Szczyt!
.
.

.
.

Zjazd, sama przyjemność...
.
.

To jest najbardziej niemożliwa rzecz jaką widziałem... to ściany z lodu, a droga jest po prostu wykuta pośród nich!
.
.

Szczyt!
.
.

Tam nawet można żyć na szczycie!
.
.
Temperatura: 
Teglio - 17
Bormio - 12
Na około 2200 - 8.5 od teraz szczyt był w chmurach niemal cały i widoczność spadła do ok 15 metrów
Szczyt 2758 - 2,8 stopnia prószy lekki śnieg, który podczas zjazdu zmienił się w deszcz towarzyszący mi do samego Bormio, ręce mi odpadły dostałem hipotermii, ale kurde było warto! 

Pozdro z dachu świata!






Kategoria Eurotrip



Komentarze
piotrkol
| 21:19 piątek, 6 czerwca 2014 | linkuj hah, genialna sprawa :D
vuki
| 10:44 wtorek, 27 maja 2014 | linkuj pięknie!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!