Info

avatar Cześć to ja rorschaach, z Krakowa. Mam przejechane 69752.70 km. Jeżdżę ze średnią prędkością 29.68 km/h
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rorschaach.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
Dystans:142.20 km
Maks. pr.:73.42 km/h
Temperatura:9.0
HR max:175 ( 88%)
HR avg:135 ( 68%)
Kalorie: 2693 kcal
Podjazdy:2711 m

Eurotrip part 10: Austria - Włochy - Szwajcaria - Włochy - Austria.

Wtorek, 27 maja 2014 · dodano: 27.05.2014 | Komentarze 0

Co to był za dzień, rozochocony wczorajszymi wrażeniami z podjazdów postanowiłem zostać w Alpach jeszcze jeden dzień, skończyło się że jechałem najpiękniejszą trasą w życiu przez 3 różne państwa, kosmos, nie mam jak dodać zdjęć i mapki, ale już niedługo pouzupełniam wszystko! 

A było to tak że sądziłem iż spędzę cały dzień w pensjonacie oglądając alpejskie szczyty przez okno, ale po porannym spacerze i wielkim głodzie jaki mnie naszedł z nudów zdecydowałem się sprawdzić na trasach w okolicy, niestety wyjście dopiero po 14 ale i tak było warto! Dzień wcześniej wypatrzyłem drogę ostro idącą w górę serpentynami i ją postanowiłem sprawdzić. Co tu dużo gadać podjazd ok 20 km długości aż do granicy Włoskiej, później droga wzdłuż pięknych jezior i zjazd w okolice początku wielkich doli, włącznie z tą gdzie zaczyna się podjazd pod Stelvio, ale ja zdecydowałem że skoro je już mam za sobą, a raczej zaliczone dziś spróbuję czego innego, tak więc udałem się w kierunku Szwajcarii, jechać bym tak mógł dosłownie bez końca, ale że późno wyszedłem wyznaczyłem sobie po prostu czas do którego mogę jechać w jedną stronę, a kiedy muszę rozpocząć powrót tak aby nie zastał mnie zmrok w alpach... Powrót to istna bajka, nie chciałem jechać tą samą drogą co wcześniej i zdecydowałem się przejechać 'ścieżką rowerową' chodź nie wiem jak to nazwać, to istna autostrada! wspaniały asfalt, genialne usytułowanie, oznaczenie, żywej duszy nie było, niewiarygodne. Najlepsze wrażenia w mojej rowerowej karierze w ogóle...

Pogoda: deszczowo, bardzo pochmurnie, wszystkie okoliczne szczyty niewidoczne, ale po wyjechaniu ponad ok 900 metrów byłem ponad chmurami i zrobiło się nawet słonecznie. temperatura: wyjazd 16 najwyższy punkt - 1572 metry 8.7

A no i na koniec zjazd ok 20 km w dół non stop 50 km/h! dziś byłem o wiele cieplej ubrany. Kurde no powiem to zakochałem się w tym regionie, nie mam pojęcia jak ja wrócę do polski i będę jeździł po tych płaszczyznach! :/

fotorelacja: 

Taki tam poranny widok z okna.
.
.

Pfunds
.
.

Jak to jest że ich jakoś górskie potężne rzeki nie zalewają...
.
.

Pfunds.
.
.

No to ruszam, ku ośnieżonym szczytom.
.
.

Prawdziwy Tyrol.
.
.

Nie mam pojęcia jak te zwierzęta tak sprawnie poruszają się w takim terenie, stromizna po jakim właziły musiała mieć z 70%
.
.

Podzieliłem się herbatnikiem i pojechałem dalej.
.
.

A dalej zaczęło się mocno piąć do góry.
.
.

.
.

.
.

Chwilę później było już naprawdę wysoko!
.
.

.
.

.
.

To dla mnie niewiarygodne, jak oni tam potrafią adaptować otoczenie do swoich potrzeb, w życiu bym nie wymyślił żeby tam wytyczyć drogę, a tu jednak...
.
.

A u końca jednej z dolin, wchodzącej do drugiej, taka oto twierdza.
.
.

.
.
Łąki i stoki narciarskie, oto krajobraz tamtejszy.
.
.

Miasteczko Nauders.
.
.

Austria mi się kończy!
.
.

Kolejny szczyt zdobyty, może nie najwyższy, ale zawsze to szczyt!
.
.

I znów we Włoszech! I bardzo dobrze!
.
.

To jest niewiarygodne, ale oni tam mają kilometrowe systemy nawadniające, nie wiem dlaczego, ale jak sobie wyobrażę skalę tej infrastruktury daje to powalający efekt, kilometrami, ciągnie się tysiące spryskiwaczy wkopanych w ziemię.
.
.

Moje ulubione słówko z wyjazdu: Wurst! :D
.
.

Jezioro Rechensee.
.
.

Po drodze ciekawostka, na jednym z jezior stoi taka oto wieża zegarowa...
.
.

.
.

I można sobie zrobić pamiątkową fotkę!
.
.

A oto jak wyglądają tamtejsze leśne ścieżki rowerowe...
.
.

Ku białym szczytom! 
.
.

Coraz mi bliżej!
.
.

Ale najpierw muszę przejechać, przez kościół, dosłownie!
.
.

.
.

Krówki. Alpejskie!
.
.

.
.

Droga do Szwajcarii, tu jeszcze gorąca, dopiero wylany asfalt!
.
.

Szwajcaria!
.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

Takie tam Alpejskie widoczki...
.
.

Zamki, klasztory, słońce!
.
.

A oto jak wygląda ścieżka rowerowa...
.
.

Idealny asfalt.
.
.

Świetne oznakowanie i zabezpieczenie.
.
.

I to usytuowanie!
.
.

Niestety czas już wracać, z wielkim żalem zostawiam takie widoki! 
.
.

.
.

.
.

Zjazd do Austrii, szkoda że padało, bo spokojnie można było by się rozpędzić do 90 km/h tak myślę! :P
.
.

No i to koniec, wjeżdżam w tunel i koniec świata... Jak to jest że oni na podrzędnej drodze mogą zbudować tunel długości kilku kilometrów i się po prostu da, a takich było kilka...
.
.
Dodał bym jeszcze więcej zdjęć, ale chyba pozostawię to dla siebie i moich genialnych wspomnień z tego dnia! 
To już koniec mojej rowerowej eskapady, reszta drogi do domu to już samochodem, ale i tak mi nie żal, bo przeżyłem wspaniałe chwilę przez ostanie 10 dni i niemal 1800 km, teraz już wiem że niewiele jest w stanie mnie zatrzymać, a raczej nic mnie nie zatrzyma kiedy jeżdżę! 

Kategoria Eurotrip



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!