Info

avatar Cześć to ja rorschaach, z Krakowa. Mam przejechane 69752.70 km. Jeżdżę ze średnią prędkością 29.68 km/h
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rorschaach.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
Dystans:62.20 km
Maks. pr.:67.10 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: 1217 kcal
Podjazdy:1027 m

Runmargedon na rowerze.

Niedziela, 1 maja 2016 · dodano: 01.05.2016 | Komentarze 2

Co to za dziwny dzień, najpierw czekałem niemal do 13 żeby wyszło słońce a jak już się udało ruszyć d. to słońca brak... Ale po kolei wczoraj już miałem wielką ochotę na podjazd pod górę Chełm w Myślenicach, namówiłem więc Kaśkę żebyśmy pojechali samochodem, ona sobie posiedzi w słońcu a ja pojeżdżę. No i w końcu dojechaliśmy o 15 do Myślenic i słońca już nie było... trochę słabo. Za to było mega dużo ludzi, bo okazało się że dziś wydarzał się tam jakiś runmagedon, fajnie, ale za dużo ludzi, cóż przynajmniej o 15 już się zwijali.

Ja ruszyłem sobie swoją drogę zostawiając wszystko w dole. Fajnie tak zacząć od konkretu, a nie srać się kilkadziesiąt km i dopiero....
Dziś znów zawierzyłem nawigacji i z jednej strony fajnie, a z drugiej kicha, niby wiedziałem że ok 200-300 metrów to będzie nieutwardzona leśna droga a okazało się że muszę iść z buta przez mega błoto ok 3 km.... nie mam pojęcia o co chodzi że w tamtym rejonie takie błędy w mapach. No ale przebyłem i to, trochę idąc, trochę jadąc, ale przede wszystkim syfiąc się i tracąc czas. No ale góra zaliczona, potem zjazd przez błoto i koszmarne betonowe płyty, za to później już fajnie, na 26 km 920 metrów przewyższenia, więc bardzo fajnie. Cóż dalej bez przygód, góra, dół, góra, dół, wylądowałem w Wiśniowej, później Kasina i droga do Lubonia gdzie starą Zakopianką powróciłem do Myślenic. Bardzo mocno cisnąłem bo wiedziałem że Kaśka marznie tam, szkoda że słońca brak... Ja jeszcze tak brudny nie byłem nigdy po jeździe, więc najpierw pranie, potem czyszczenie roweru i... mycie łazienki, czy było warto... w sumie chyba prawdziwe przełaje dziś.


Tu jeszcze jako tako dało się jechać, mimo że błoto już zaklejało prześwit pomiędzy oponą a hamulcem... 


W sumie im dalej w las... tym bardziej do dupy, ale odwrotu już nie było. 


Tam gdzie nie dało się jechać rower musiałem nieść, bo koła tak się zakleiły że nie dało się prowadzić.


Fajna zabawa, bo w błotku zawsze dobrze się pociapać, ale trochę za dużo tego dobrego... 



I było brać czysty niedzielny rower?! 


Dalej już spokojnie. 


Chodź dziś nawierzchnia zdecydowanie nie rozpieszczała. 


Jak tu teraz się pokazać do ludzi przy niedzieli.


Będzie co myć.






Komentarze
rorschaach
| 17:14 poniedziałek, 2 maja 2016 | linkuj Ale szosa też daje rade! Po co Ci MTB, szosa lżejsza :D łatwiej targać na plecach! :D
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!