Info
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie.




Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Sierpień8 - 1
- 2016, Lipiec34 - 0
- 2016, Czerwiec28 - 0
- 2016, Maj29 - 2
- 2016, Kwiecień30 - 0
- 2016, Marzec34 - 7
- 2016, Luty36 - 14
- 2016, Styczeń29 - 2
- 2014, Sierpień2 - 0
- 2014, Lipiec20 - 4
- 2014, Czerwiec24 - 6
- 2014, Maj32 - 18
- 2014, Kwiecień24 - 3
- 2014, Marzec29 - 27
- 2014, Luty29 - 33
- 2014, Styczeń37 - 46
- 2013, Grudzień41 - 60
- 2013, Listopad49 - 8
- 2013, Październik40 - 0
- 2013, Wrzesień7 - 0
- 2013, Sierpień10 - 1
- 2013, Lipiec15 - 0
- 2013, Czerwiec11 - 0
- 2013, Maj7 - 0
- 2013, Kwiecień34 - 4
- 2013, Marzec33 - 0
- 2013, Luty31 - 0
- 2013, Styczeń35 - 0
- 2012, Grudzień14 - 0
- 2012, Listopad43 - 4
- 2012, Październik29 - 0
- 2012, Wrzesień26 - 3
- 2012, Sierpień41 - 38
- 2012, Lipiec47 - 5
- 2012, Czerwiec39 - 8
- 2012, Maj43 - 3
- 2012, Kwiecień40 - 1
- 2012, Marzec39 - 27
- 2012, Luty26 - 8
- 2012, Styczeń12 - 0
Kraków - Proszowice - Nowe Brzesko - Koszyce - Kazimierza Wielka - Proszowice - Kraków
Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 19.05.2012 | Komentarze 0
To jest to! Dzień wolny do pracy da się w pełni sensownie spożytkować! :)
Obudziłem się pierwszy raz od dawna sam z siebie a nie na akord budzika, nieśpieszne śniadanie, no i można się zbierać. Słońce świeci, temperatura odpowiednia, wiatr spoko! No to ruszamy!
Najpierw w kierunku dobrze znanych mi Proszowic, droga już tak dobrze mi znana i niesprawiająca zbytnich problemów, no jedyny problem to to że tam zawsze wieje! No i tak też było dziś, jakoś po wczorajszym wietrzeniu miałem opory czując podmuchy na twarzy. Ale spoko, w miarę szybko i bezboleśnie dojechałem.
Stamtąd udałem się do Nowego Brzeska, też wiało ale już spokojniej. No spoko, ale jakoś tak brązowo wszędzie... Niby same pola uprawne, ale jakoś tak pusto, niemal wszystkie zaorane i bez krztyny życia.
Drogi z Nowego Brzeska do Koszyc nie polecam. Nie dość że nic ciekawego nie ma to bardzo duże natężenie ruchu i ludzie jacyś nieuprzejmi. Za to chwilę za Koszycami odbija się na Kazimierze Wielką. Zjazd z głównej drogi wprawdzie wiąże się z gorszą nawierzchnią, ale i mniejszym natężeniem ruchu (dziś prawie zerowym). No i nagle wielka tablica, 'Małopolska Żegna' - 'Witamy w województwie Świętokrzyskim!' no i od tego momentu droga jeszcze bardziej się psuje, ale za to wszystko to rekompensują naprawdę piękne warunki przyrody. Nie wiem jak to jest, ale tam jakoś wszystko takie soczyście zielone i miłe, no i też wiatr teraz dął lekko w plecy, a więc warunki IDEALNE.
Tak dojechałem spokojnie do Kazimierzy Wielkiej, stamtąd zacząłem powrót do Proszowic. Pech chciał że droga była w remoncie... Nie dość że jakieś pierdzielone mijanki jednokierunkowe ze światłami działającymi co 10 minut (chyba na wszystkich stałem) to jeszcze wpierdzieliłem się w mega dziurę i dętkę szlak trafił... Wku... się nie mało, ale jakoś chciałem podtoczyć się do cywilizacji! No i tak chyba z 5 km na flaku z tyłu opierając cały ciężar na przodzie żeby nie zepsuć koła i opony dotoczyłem się dzięki opaczności do stacji benzynowej! Tam wymieniłem sobie rezerwową dętkę i skorzystałem z kompresora, gdyby nie to sam nie wiem jak by wyglądał mój dzisiejszy dzień... :/
No i stamtąd już w miarę bezboleśnie, oprócz tych mijanek, dotoczyłem się do Proszowic.
Tam już czekała na mnie moja dziewczyna w jej rodzinnym domu i ugościła mnie pysznym obiadem. Tak po Pewnym czasie na popas, ruszyłem w drogę powrotną do Krakowa. Szczerze mówiąc pełen obaw ruszałem, bo nogi już dość ciężkie a motywacji też raczej brak, zwłaszcza żeby dziewczynę zostawić?! No ale ruszyłem, i... no nie wiem jak to jest ale jechało mi się idealnie! Nogi same kręciły! Wiatr praktycznie ustała, słońce świeciło przyjemnie na twarz, ach... o to kwintesencja jazdy na rowerze! A w dodatku ten wynik! (średnie tempo 38 km/h)
No i tak dojechałem do domu. Naładowany tak pozytywną energią że chyba na tym wyniku dziś nie poprzestanę! :)