Info
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie.




Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Sierpień8 - 1
- 2016, Lipiec34 - 0
- 2016, Czerwiec28 - 0
- 2016, Maj29 - 2
- 2016, Kwiecień30 - 0
- 2016, Marzec34 - 7
- 2016, Luty36 - 14
- 2016, Styczeń29 - 2
- 2014, Sierpień2 - 0
- 2014, Lipiec20 - 4
- 2014, Czerwiec24 - 6
- 2014, Maj32 - 18
- 2014, Kwiecień24 - 3
- 2014, Marzec29 - 27
- 2014, Luty29 - 33
- 2014, Styczeń37 - 46
- 2013, Grudzień41 - 60
- 2013, Listopad49 - 8
- 2013, Październik40 - 0
- 2013, Wrzesień7 - 0
- 2013, Sierpień10 - 1
- 2013, Lipiec15 - 0
- 2013, Czerwiec11 - 0
- 2013, Maj7 - 0
- 2013, Kwiecień34 - 4
- 2013, Marzec33 - 0
- 2013, Luty31 - 0
- 2013, Styczeń35 - 0
- 2012, Grudzień14 - 0
- 2012, Listopad43 - 4
- 2012, Październik29 - 0
- 2012, Wrzesień26 - 3
- 2012, Sierpień41 - 38
- 2012, Lipiec47 - 5
- 2012, Czerwiec39 - 8
- 2012, Maj43 - 3
- 2012, Kwiecień40 - 1
- 2012, Marzec39 - 27
- 2012, Luty26 - 8
- 2012, Styczeń12 - 0
Dwusetka III
Niedziela, 8 lipca 2012 · dodano: 08.07.2012 | Komentarze 0
Bianka buszująca w zbożu.
Dziś też się udało pokonać magiczną jak dla mnie granicę 200 km.
Ale po kolei, najpierw na giełdę. Ale tu kicha... wakacje?! upał?! no były 2 osoby więc postanowiłem odwołać spotkanie i już wywiesiłem karteczkę dotyczącą tego że przez okres wakacji w niedzielę nie pracuję i giełda zaprasza od września. Tak też szybko się zebrałem i pognałem do domu 'przebrać rower'.
Tam już czekała na mnie przygotowana Bianka i tylko zamieniłem ciuchy i w około 5 minut ruszyłem dalej.
Najpierw trasą tak dobrze mi znaną do Proszowic, ale z tą odmianą że w Biórkowie Małym skręciłem w kierunku Igołomi, no i pojechałem przez boczne drogi. Pojechałem naprawdę bocznymi drogami! No ale tu GPS w telefonie okazało się czymś mega! Każda ścieżka świetnie oznaczona pozwoliła mi przejechać 'suchą stopą' pomiędzy polami uprawnymi i zupełnie nie oznaczonymi drogami.
Tak dojechałem do Igołomi a stamtąd już mało ciekawą drogą krajową na Sandomierza jechałem; najpierw przez Nowe Brzesko, Koszyce aż do Kazimierzy Wielkiej. Niby nic szczególnego ale smaczku nadawał fakt że w Brzesku zorientowałem się że nadciąga burza. No i wciskając mocniej na pedały przez prawie 30 km uciekałem przed nią choć wiedziałem że jest już blisko bo samochody które mnie wymijały były całe mokre. Kiedy dojechałem do Kazimierzy okazało się że z naprzeciwka nadciąga drugi front burzowy. Nie zważając na to skręciłem w przeciwnym kierunku i udałem się już do Proszowic gdzie czekała na mnie moja dziewczyna. Cały ten odcinek pokonałem chyba ze średnią prędkością 40 km/h ale udało się dojechać na styk. Kiedy wszedłem tylko do mieszkania i trochę się ogarnąłem okazało się że na zewnątrz pada deszcz! :) Nie żebym miał coś przeciw jeździe w deszczu ale jakoś nie chciało mi się zbierać całego tego syfu drogowego na siebie.
U mojej dziewczyny, odpocząłem, zjadłem a później wyciągnąłem ją na chwilę na rower żeby móc dojeździć tych kilkanaście kilometrów których by mi brakowało. Spokojnie i przez okoliczne wsie i pola, a że już lipiec i zaczął się sezon sianokosów nie mogłem przepuścić okazji żeby Bianka sobie nie pohasała po polu zboża. Pokonaliśmy wspólnie około 20 km i tak razem z późniejszym powrotem do Krakowa - trasą którą znam już jak własną kieszeń pokonałem upragniony dystans.
Heh teraz przydał by się jakiś wpis oscylujący w granicach 250 a może 300 km? :)