Info
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie.




Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Sierpień8 - 1
- 2016, Lipiec34 - 0
- 2016, Czerwiec28 - 0
- 2016, Maj29 - 2
- 2016, Kwiecień30 - 0
- 2016, Marzec34 - 7
- 2016, Luty36 - 14
- 2016, Styczeń29 - 2
- 2014, Sierpień2 - 0
- 2014, Lipiec20 - 4
- 2014, Czerwiec24 - 6
- 2014, Maj32 - 18
- 2014, Kwiecień24 - 3
- 2014, Marzec29 - 27
- 2014, Luty29 - 33
- 2014, Styczeń37 - 46
- 2013, Grudzień41 - 60
- 2013, Listopad49 - 8
- 2013, Październik40 - 0
- 2013, Wrzesień7 - 0
- 2013, Sierpień10 - 1
- 2013, Lipiec15 - 0
- 2013, Czerwiec11 - 0
- 2013, Maj7 - 0
- 2013, Kwiecień34 - 4
- 2013, Marzec33 - 0
- 2013, Luty31 - 0
- 2013, Styczeń35 - 0
- 2012, Grudzień14 - 0
- 2012, Listopad43 - 4
- 2012, Październik29 - 0
- 2012, Wrzesień26 - 3
- 2012, Sierpień41 - 38
- 2012, Lipiec47 - 5
- 2012, Czerwiec39 - 8
- 2012, Maj43 - 3
- 2012, Kwiecień40 - 1
- 2012, Marzec39 - 27
- 2012, Luty26 - 8
- 2012, Styczeń12 - 0
Dwusetka VII
Czwartek, 2 sierpnia 2012 · dodano: 02.08.2012 | Komentarze 24
Do Czchowa i z powrotem.
Wakacje... :) więc muszę jechać do Czchowa, przecież od 23 lat spędzam tam większość wakacji!
A więc ruszyłem. Najpierw z Proszowic do Nowego Brzeska, tam przeprawiłem się przez Wisłę i dalej już płasko. W Drwinie znalazłem pewien skrót przecinający chyba resztki puszczy na wskroś.
Prosta strzała przez las :)
A później obrałem kurs na Proszówki i Bochnię i zaczął się dramat... około 10 km drogi to zerwany asfalt, po nakłuwany chyba po to żeby można było wylać nową warstwę... Ale to jakiś dramat! Cały czas jak w pralce, drgania takie że zęby trzeszczą ale nie było tak źle, bo ruch praktycznie zerowy. Po dotarciu do Proszówek skręciłem i jechałem drogą równoległą do drogi krajowej do Brzeska. Pech chciał że inni chyba też poznali ten skrót :/ no i tiry, autobusy i samochody pchały się obok mnie niemiłosiernie. No ale dotarłem do Brzeska, stamtąd główną drogą przez Gosprzydową dojechałem do Czchowa w znakomitym czasie, nawet sam się zaskoczyłem że tempo tak wysokie. Dojechałem, spotkałem się z tatą i odwiedziłem rodzinę w naszym rodzinnym domu.
Posiedziałem w Czchowie około 2 godzin i zacząłem się zbierać w drogę powrotną. Ciekawa że jeszcze rok temu dojechanie tu zajmowało mi dwa razy tyle czasu i to na końcówce sił, a teraz nie dość że tempo super, to sił na powrót z nadwyżką mnóstwo. No ale też tych kilka 'górskich wycieczek' zrobiło swoje, bo wszystkie wzniesienia nie sprawiły mi dziś problemu.
Droga powrotna wyglądała trochę inaczej. Najpierw zamiast przez Gosprzydową pojechałem przez Złotą, Łoniową i Jadowniki - trasę mniej uczęszczaną przez samochody za to z mocniejszymi podjazdami. Powiem szczerze że nawet raz mnie zatkało, ale to bardziej z nasłonecznienia i braku tlenu w niecce gdzie słońce operowało chyba na 200%... No ogólnie po dzisiejszym dniu myślę że może być małe cierpienie ze względu na opaleniznę :P Ale chyba warto wdrapać się na szczyt kiedy takie widoki się rozpościerają a i kiedyś musi być zjazd! :)
Wreszcie szczyt! A później zjazd i już tylko płasko...
Dojechałem do Brzeska kupiłem sobie lodowaty napój który dał mi dobrego kopa i dalej do Proszówek, stamtąd przez Kłaj do Niepołomic i w końcu do Nowego Brzeska. Ogólnie nudna, znana mi dobrze trasa, na szczęście jechałem w dobrej godzinie bo ruch o wiele mniejszy niż rano. Kiedy byłem już w Nowym Brzesku zdecydowałem że jeszcze jest we mnie odpowiednio dużo sił żeby przebić się przez barierę 200 km dziś, więc pojechałem nie prosto do Proszowic, a do Koszyc i stamtąd dopiero docelowo.
Ogólnie fajnie wszystko, tylko szkoda że droga powrotna tak podobna, muszę sobie wymyślić jakąś alternatywę na następny raz.
Komentarze
Widzisz Rorschaach jaką dyskusje wywołałeś hehe.
Pidzej podaj mi lepsza stronę abym wpisywał z niej przewyższenia, chętnie się przestawię. Tak jak napisałem, poza miasto jeżdżę z gps-em, wartości z niego wydawały mi się zawyżone więc wpisywałem z bikeroutetoaster po wrzuceniu nań trackera z trasy. Ten portal jest z pewnością lepszy do zliczania przewyższeń niż bikemap.net, który baaardzo sobie zaniża i zaokrągla cyferki.
Jeśli czegoś nie jestem pewien wolę wpisać mniejszą wartość niż wypisywać jakieś niestworzone rzeczy. Czuję się wtedy lepiej z własnym sumieniem. Mimo, że te wszystkie statystyki to tylko zabawa, nie wiążąca się z żadnymi nagrodami traktuje ją poważnie bo wiem, że nie jestem na tym portalu sam. Staram się być w porządku zarówno względem siebie jak i innych rowerzystów na tym portalu.
Dzięki Wilku i Obserwatorze za rady, pomyślę nad dobrym licznikiem z altimetrem, może kiedyś sobie taki sprawię. Na razie zacznę wpisywać wartości z Garmina ujmując mu powiedzmy z 10/15% końcowej wartości. Będzie to dla mnie jakiś kompromis dopóki nie zakupię odpowiedniejszego sprzętu. Po górach jeździć lubię, nawet bardzo ale dopóki działa moja sigma nie będę wydawał kilkuset złotych na nowe zabawki.
Wilku tak z ciekawości jakie masz mniej więcej różnice w pomiarze między swoim VDO a tym Garminem, który obaj posiadamy?
Rorschaach przepraszam za zaśmiecanie bloga ;-).
Pozdrawiam.
Co do liczników to na długości trasy przykładowo 250km po górach licznik Polar s625x(5m) wskazuje 2500m a VDO M+C 1.0 (2m) 2540-2560.
Pogoda ma znaczenie gdyż na tej samej trasie liczniki zmieniają wartości dochodzące do 40m
Wskazania licznikowe są bardziej prawdopodobne niż wszelkiej maści przeliczniki internetowe.
Ja tylko dodam że ten zachwalany bikeroutetoaster.com też pokazuje kompletne bzdury. Zaniża podobnie jak bikemap (przynajmniej w typowo górskim terenie). Porównywane z mapą turystyczną z podanymi przewyższeniami na szlakach turystycznych.
Pozdr
Jest tu na BS sporo takich osób które na Twoim miejscu "rzucały by już mięsem".
To że rozgorzała dyskusja nie dziwi gdyż rzuciłeś się w oczy wczorajszym wpisem.
Najlepszy sposób na przewyższenie to jak pisałem porządny licznik z altimetrem w który warto zainwestować.
Jeszcze prostszy przykład niż w poprzednim poście. 2 tygodnie temu podjeżdżałem na Kralovą Holę, od drogi nr 66 na szczyt jest jakieś 14 km w pionie pokonuje się jednak 1100 metrów w pionie a nie 14 000 (z jakichś 850 metrów wjeżdżasz na 1948 m.n.p.m.). Gdy 2 lata temu podjeżdżałem na Edelweisspitze (2571 m n.p.m.) na wysokości około 800 metrów można zobaczyć informację, że czeka nas 33 km podjazdu, w pionie pokonujemy zaledwie około 1800 metrów. Przykłady można mnożyć w nieskończoność (w Norwegii miałem kiedyś dwukrotnie 35km {Trollstigen nie od strony serpentynowej} w miarę łagodnego podjazdu a raz nawet około 70 km delikatnego zjazdu z ponad 1000 metrów na jakieś 200 ;-p).
Trasę podeślij a jeszcze lepiej zaloguj się na bikemap.net bądź skorzystaj z bikeroutetoaster.com (te portale są naprawdę proste w obsłudze, jak czegoś nie będziesz wiedział to pytaj) i wtedy sam będziesz mógł sobie sprawdzić jak trudną trasę pokonałeś danego dnia.
Pozdrower
Pomyśl tak na chłopski rozum, aby podjechać 10 000 metrów w pionie musiałbyś co najmniej 10 razy wjechać od poziomu morza na przełęcz 1000 metrów. Ile masz w Polsce takich przełęczy? Podpowiem Ci, żadnej (od 0 do 1000). Będąc w polskich górach możesz zaliczyć co najwyżej na najcięższych (szosowych) podjazdach około 600 metrów w pionie a te podjazdy mają zwykle po około 10 km i tak naprawdę można je u nas policzyć na palcach obu rąk. Musiałbyś zaliczyć je wszystkie na jednej trasie albo powiedzmy 25 razy podjeżdżać pod Ząb z Poronina czy pod inny Gliczarów ewentualnie Salmopol czy też łagodniutkie długaśne Krowiarki. Jeżdżąc po polskich górach aby zrobić to Twoje przewyższenie rzędu 7000/10 000 metrów musiałbyś przejechać minimum 600/700 km a nie 200.
Jeśli byś chciał to zrobić na dwusetce to musisz się pofatygować gdzieś do Tybetu, bądź w Himalaje, Pamir czy inne Andy a i tam raczej nie zrobisz tego na asfalcie. W pobliskich Alpach niestety nie masz na to szans. Możesz popróbować na fiordach Norwegii ale również marnie to widzę ;-)
pzdr
Czasami naprawdę lepiej wpisać mniej ale bliżej tego jak wyglądało to w realu a nie wypisywać jakieś absurdalne farmazony. Te 10 000 i 7000 metrów pokonane w pionie, które podobno zrobiłeś na poprzednich dwusetkach to możesz sobie również między bajki włożyć. Na tej bardziej górskiej trasie to jeśli wyszło Ci coś koło 2000 metrów to będzie dobrze. Tak jak pisze Wujek najlepszą metodą dokładnego zapisu przebiegu trasy jest wrzucenie gps-owego tracka np na którąś ze stron które Ci podałem bądź jakąś podobną. Wtedy będziesz miał mniej więcej pewność ile mogłeś w rzeczywistości podjechać.
Możesz mi wierzyć bądź nie ale ja już trochę masywów górskich zaliczyłem (góry skandynawskie {kilka razy}, Krym, Alpy, Tatry, Karpaty, Dolomity, Beskidy, Bieszczady i pewnie jeszcze kilka innych mniejszych ale nigdy mi takie kosmosy nie wychodziły, mimo że był to zdecydowanie trudniejszy teren niż ten po którym śmigasz w okolicach Krakowa.
Jeśli nie chce Ci się samemu zajrzeć na "właściwe" strony do zliczania przewyższeń a chcesz mimo wszystko dowiedzieć się ile mniej więcej tego podjazdu w rzeczywistości było, to wyślij mi w miarę dokładny przebieg tej trasy jako prywatną wiadomość to Ci to posprawdzam i podeślę mapkę z wykresami z trasy.
Średnia również kosmiczna ale w to się nie mieszam bo Cię nie znam i może rzeczywiście masz aż tak mocne nogi.
Ps.
Nie obrażaj się, chcemy Ci pomóc uporządkować Twoje statsy ;-p.
Pozdrower.
Przykład Poniedziałek, 23 lipca 2012 · dodano: 23.07.2012 |
7 tyś w pionie i średnia 34km/h na 200km toś prawdziwy mistrz.
Coś mi się wydaje że nigdy 3 tyś przewyższenia na jednej nie przejechałeś bo byś wiedział co to znaczy.
Nic dziwnego że w miesiącu lipcu 30 tyś w pionie Ci się nazbierało.Chyba że z trenażera też jakimś cudem wspinaczkę po górkach dopisujesz.
Wykasuj to waść i wstydu nie rób.
Trochę realizmu proszę...