Info

avatar Cześć to ja rorschaach, z Krakowa. Mam przejechane 69752.70 km. Jeżdżę ze średnią prędkością 29.68 km/h
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rorschaach.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
Dystans:124.77 km
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max:179 ( 90%)
HR avg:123 ( 62%)
Kalorie: 2863 kcal
Podjazdy: m

Do Krakowa przez: Amerykę Wschodnią, Czechy i Rosję!

Sobota, 11 sierpnia 2012 · dodano: 11.08.2012 | Komentarze 4

Z racji tego że rodzice Kasi dziś wracali do mieszkania i było potrzeby żebym dalej pilnował mieszkania :P wstałem wcześnie i zacząłem się zbierać do wyjazdu. Wieczorny plan zakładał że wrócę do Ameryki Wschodniej, tą samą trasą przez Skalbmierz tak żebym mógł spróbować zrobić zdjęcie które mi nie wyszło, zdjęcie które mnie tak bardzo wczoraj zdenerwowało, w tym samym kadrze gdzieś po drodze. A do Ameryki chciałem też dojechać w celu zrobienia zdjęcia bo pokusa uwiecznienia tego miejsca na fotografii była olbrzymia.

No i oczywiście jak to bywa, plany - planami, a wszystko dookoła swoje... Rano - leje jak z cebra, temperatura 8 stopni... Super! W końcu są wakacje! No ale zjadłem, pożegnałem się z Kasią i ruszyłem. Do Skalbmierza jechało się spoko, widocznie miałem zapas ciepła i nie wiem czego tam jeszcze w kościach, ale było naprawdę dobrze. Za to później zaczęła się walka z samym sobą. Przy zjeździe do miasta nie dość że byłem zupełnie mokry to jeszcze mnie wywiało na dziesiątą stronę, a temperatura nadal oscylowała poniżej 10 stopni, choć odczucie dosłownie ujemnej temperatury, a normalnie jestem mało wrażliwą osobą na ten czynnik atmosferyczny. No i tak zaczęły się problemy... Do Ameryki dotarłem jeszcze w miarę spoko, ale z racji tego że musiałem szukać drogi i szukałem tych durnych znaków, kilkanaście minut po prostu nie pedałowałem i w tym deszczu chłód tak mocno przeszył me kości że obawiałem się o jakąś hipotermie! :P no nie doświadczyłem jeszcze takiego czegoś, wszystkie mięśnie zesztywniały, płuca ledwo czerpały powietrze, no jestem głupi że mimo tego iż miałem tylko krótkie gacie i koszulkę wybrałem się w taki deszcz. No ale nic, musiałem coś zrobić, byłem na zadupiu, a przede mną jeszcze kawał drogi do domu. Postanowiłem pedałować dalej, może jakoś się uda rozgrzać, ale ciężko, jeszcze do tego modliłem się o podjazdy żeby móc pedałować, a nie żeby przy zjeździe owiewał mnie wiatr, więc nawet kiedy pojawiły się zjazdy, ja trzymałem hamulec tak aby musieć pedałować i nie rozpędzać się zbytnio żeby dojmujący chłód mnie nie zabił. Tak dotarłem do Dziekanowic, kierowałem się wg GPS i postanowiłem przeciąć jakieś pustkowia i dotrzeć do drogi prowadzącej do Miechowa. Jechałem tak dobrych kilkanaście km po jakichś pipidówach i na mapie miałem prostą drogę która okazała się być drogą szutrową do pól, wprawdzie przecinała górę na przestrzał ale to dobrych kilka km po kamolach, luźnym szutrze i błocie... No ale miałem do wyboru cofać się skąd przyjechałem ok 20 km, albo zacisnąć zęby i jechać przez wertepy. Wybrałem drugą opcje, zwłaszcza że trafiłem na moment kiedy przestało padać. Tak też jechałem chyba ze średnią 8 km/h tak żeby się nie wyrąbać na luźnym podłożu i nie zniszczyć kół. W zupełnym pustkowiu, jak bym tam upadł to pewnie znalazł by mnie dopiero jakiś chłop w poniedziałek jadący zebrać ziemniaki... Przyznam że kryzys i czarne myśli w tym miejscu były mocniejsze niż kiedykolwiek.


Mój skrót - polna, szutrowa droga prowadząca przez dzikie ostępy. Dosłownie zające uciekały spod kół.

Jak tylko zobaczyłem auta poruszające się przede mną moje serce zabiło mocniej, wiedziałem że dam radę. Dojechałem do drogi i dalej pojechałem ku Racławicom gdzie skręciłem ku Wrocimowicą, z ciężkim sercem, bo nie wiedziałem czy przypadkiem mój kolejny 'skrót' nie okaże się po raz kolejny gehenną. Na szczęście dalej już przyszło mi kluczyć ale tylko po drogach asfaltowych, ufff...


Ale tak jeżdżąc nie wiadomo gdzie, można czasem natknąć się na ciekawostki, tak jak tu - Małopolskie Święto Czosnku. No szkoda że nie postanowiłem zawitać, pewnie jak bym sobie zaaplikował taki ząbek czosnku, nic by mnie teraz nie bolało, a coś tak czuję że dzisiejszy wyjazd może się skończyć jakimiś katarami...

Przez Ziemienice, Łętkowice, Waganowice trafiłem na drogę prowadzącą z Proszowic ku Słomnikom. Ale i to mnie nie zadowoliło i postanowiłem dalej kluczyć przez pipidówy i jechać na orientacje. Było to o tyle trudniejsze że telefon w takiej temperaturze zwariował w ciągu godziny zjadł 50% baterii i później bardzo musiałem energię racjonować. Z głównej drogi zjechałem w okolicy Kępy i wyjechałem w Niedźwiedziu (moja ulubiona nazwa!) Dalej przez różne mniejsze miejscowości a wśród nich kolejne państwo, tym razem Czechy :)


Moja krajoznawcza wycieczka, dziś to już drugi kraj po drodze, a to jeszcze nie koniec przygód.

Kolejnym etapem podróży była Rosja... Tak, tak Rosja :P Na GPS dostrzegłem taką nazwę, więc postanowiłem tam dotrzeć, zwłaszcza że znajdowała się blisko mojej normalnej trasy i warto było dołożyć tych kilka km żeby znaleźć się znów w Rosji. Niestety Rosja mnie zawiodła (ta Rosja w Polce, koło Lubrzycy, bo tą mocarstwową wspominam jak najlepiej) okazała się, jedną ulicą, koło jakiegoś cmentarza i w dodatku kolejna miejscowość bez tablic przy wjeździe i wyjeździe :/
Później już do Kocmyrzowa i klasyczną trasą którą pokonuje z Proszowic dojechałem do domu, oczywiście w deszczu.

Podsumowując, dzisiejszy dzień okazał się najtrudniejszym sprawdzianem z dotychczasowych wyjazdów. Pięć godzin niemal cały czas w deszczu i zimnie. Dziś wszystko co mogło by się nie powieść, się nie powiodło, ale na szczęście nigdzie się nie przewróciłem, choć o to nie było trudno. No i w końcu dałem radę, nie poddałem się i pokonałem wszelkie trudności. A w domu wielkie czyszczenie, siebie i roweru...


Dziś Bianka była tak brudna że pierwszy raz wysłałem ją do kompieli w wannie. W prawdzie długo się opierał, ale jak mu powiedziałem że ustawię ciepłą wodę jakoś dał się skusić. Teraz czas na poskładanie i serwisowanie.

*co do kalorii to nie jestem do końca pewien, bo zatrzymałem na pewien czas pulsometr i zapomniałem go przez około godzinę włączyć :P więc wynik pomnożony o 1/5 więc wynik w przybliżeniu.

Kategoria Wycieczki, ( )



Komentarze
rorschaach
| 07:32 wtorek, 14 sierpnia 2012 | linkuj No tak pamiętam, ale sytuacja została wytłumaczona a licznik jest oddany na gwarancji (notabene już 2 miesiąc).

Ale i tak mam nadal wątpliwości czy moje osiągi są tak niemożliwe, ale to już pozostawie dla siebie. Jako ciekawostke podam przykład sytuacji kiedyś jechałem do pracy i tak się złożyło że ok 18 km jechałem za betoniarką: od placu centralnego do armi krajowej - niemal cały Kraków. Na tym odcinku jest ok 10 świateł, reszta to skrzyżowania z estakadami. Chłop jechał tak płynnie że zatrzymał sie tylko na jednych a ja za nim podążałem z prędkością do 65 km/h przy braku oporów to raczej nie problem. Średnia wyszła kosmiczna, no ale wyszła i to po mieście. No i dodam tylko tyle że robie tak prawie zawsze jak jedzie jakiś większy samochód. Raz że szybko, dwa bezpiecznie bo jedziesz za nim i nikt nie wyprzedza na centymetry. No więc to na pewno zawyrza moje własne osiągi ale skoro tak jest to co ja mam innego wpisywać żeby nikogo nie burzyć?
Artmac
| 22:40 poniedziałek, 13 sierpnia 2012 | linkuj Aha. Jest to jakiś argument. Pamiętam jednak taką sytuację, że w którymś ze wpisów miałeś średnią 36-37. Jest ona oczywiście możliwa, ale nie po mieście..
Dlatego niektórzy ludzi, którzy siedzą w tym od lat, widzą, że jest coś nie halo.

Nie ślędzę Twojego bloga, więc o innych wpisach nie będę się wypowiadał.

Nie odbieraj tego jak ataku na siebie. Jeśli wszystko masz w porządu z licznikiem i wskazuje on rzeczywiście takie średnie, to tylko mogę tylko pogratulować .

Pozdrawiam :)
rorschaach
| 19:11 niedziela, 12 sierpnia 2012 | linkuj Bo po wielu głosach niedowierzania o tempie mam po prostu dość tłumaczenia się... Nie chcę żeby ktoś uważał że robię coś dla popisywania się, więc nie ma to sensu, a z resztą dużo osób pomija tą statystykę :)
Artmac
| 18:10 niedziela, 12 sierpnia 2012 | linkuj Czemu nie podajesz czasu ?
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!