Info

avatar Cześć to ja rorschaach, z Krakowa. Mam przejechane 69752.70 km. Jeżdżę ze średnią prędkością 29.68 km/h
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rorschaach.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
Dystans:168.42 km
Maks. pr.:61.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max:188 ( 94%)
HR avg:149 ( 75%)
Kalorie: 3980 kcal
Podjazdy: m

Powrót z Czchowa.

Wtorek, 28 sierpnia 2012 · dodano: 31.08.2012 | Komentarze 0

No niestety kiedyś musi przyjść kres na wszystko. Tak i na powrót z Czchowa...

Wstałem wcześnie i postanowiłem trochę pokombinować z powrotem do Proszowic (bo tu miałem czas na relaks wraz z moją dziewczyną). Mimo że rano zimno jak pieron ruszyłem, najpierw w stronę Zakliczyna i dalej drogą pokonaną kilka dni wcześniej w stronę Tarnowa. Tym razem bez zahaczania o centrum pokierowałem się w kierunku Wojnicza wzdłuż drogi krajowej. Tam odbiłem tą samą trasą w kierunku Łysej Góry, dziś jakby ruch większy, ale trasa którą prowadzi szlak rowerowy jest też drogą prowadzącą do pól i niestety trzeba było się dzielić nią z innymi użytkownikami. Dalej wyjechałem już w okolicach Dębna na drogę do Brzeska i tak chybocząc się obok pędzących tirów dotarłem do centrum Brzeska, tam chwilę odpocząłem i ruszyłem dalej w kierunku Szczurowej.

Po kilku kilometrach znalazłem znaki na Sanktuarium Św. Stanisława w Szczepanowie i postanowiłem zobaczyć tą budowlę która już wcześniej przykuła mój wzrok we wcześniejszej fazie drogi.


Sanktuarium Św. Stanisława w Szczepanowie

Następnie powróciłem na trasę prowadzącą do Szczurowej, niestety w pewnym momencie gładki asfalt się urywa i ustępuje miejsca drodze przygotowanej chyba do wylania nowej nawierzchni, no mimo że telepało jechało się całkiem nieźle. A chwilę później natchnąłem się na kolejne fascynujące święto!


Kurcze mam ostatnio szczęście do świąt tego typu... :P

Dalej już spokojnie w kierunku Koszyc. W pewnym momencie asfalt powrócił! I to jaki?! Wspaniała nawierzchnia, sporadyczny ruch i widoki raczej nie polskie. Jak u nas dominujące jest rozdrobnienie gospodarstw, to na tym odcinku jakoś tak dziwnie pusto, droga i tylko jakieś rozjazdy na inne miejscowości, no trochę inny widok niż do tego który mnie przyzwyczaił ostatnio. Po dotarciu do Koszyc obrałem kurs bezpośrednio na Proszowice. W między czasie moja dziewczyna dała mi znać że kończy jazdę na koniach i jak mi się uda ją znaleźć mogę zawitać do stadniny. No i w okolicy stawów w Pławowicach tym razem jadąc tylko według intuicji trafiłem do celu.


Bianka krocząca po wodzie... W ostatnim czasie tak się zastanawiam co go tak ciągnie do wody, czyżby mój rower był kiedyś rowerem wodnym?!

No i ich znalazłem, z racji tego że konie mnie nie fascynują szybko się zebraliśmy, no ona samochodem a ja gnając za nią na rowerze, trochę dziwnie się tak jechało, bo z racji strachu nie chcieli mnie dopuścić żeby jechać na tyle blisko żeby nie wiało i ciągnąłem tak uwieszony około 20 metrów za samochodem, strasznie mnie to wymęczyło jakoś, ale jednak dojechaliśmy razem do Proszowic, później już tylko relaks.

Kategoria Wycieczki, ( )



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!