Info
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie.




Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Sierpień8 - 1
- 2016, Lipiec34 - 0
- 2016, Czerwiec28 - 0
- 2016, Maj29 - 2
- 2016, Kwiecień30 - 0
- 2016, Marzec34 - 7
- 2016, Luty36 - 14
- 2016, Styczeń29 - 2
- 2014, Sierpień2 - 0
- 2014, Lipiec20 - 4
- 2014, Czerwiec24 - 6
- 2014, Maj32 - 18
- 2014, Kwiecień24 - 3
- 2014, Marzec29 - 27
- 2014, Luty29 - 33
- 2014, Styczeń37 - 46
- 2013, Grudzień41 - 60
- 2013, Listopad49 - 8
- 2013, Październik40 - 0
- 2013, Wrzesień7 - 0
- 2013, Sierpień10 - 1
- 2013, Lipiec15 - 0
- 2013, Czerwiec11 - 0
- 2013, Maj7 - 0
- 2013, Kwiecień34 - 4
- 2013, Marzec33 - 0
- 2013, Luty31 - 0
- 2013, Styczeń35 - 0
- 2012, Grudzień14 - 0
- 2012, Listopad43 - 4
- 2012, Październik29 - 0
- 2012, Wrzesień26 - 3
- 2012, Sierpień41 - 38
- 2012, Lipiec47 - 5
- 2012, Czerwiec39 - 8
- 2012, Maj43 - 3
- 2012, Kwiecień40 - 1
- 2012, Marzec39 - 27
- 2012, Luty26 - 8
- 2012, Styczeń12 - 0
Jezioro łabędzie na rowerze.
Czwartek, 6 grudnia 2012 · dodano: 06.12.2012 | Komentarze 0
Klawo... Po pracy, pojechałem do babci na kolejny dzień remontu który właśnie trwa u niej. Tam zrobiłem co miałem do zrobienia i wróciłem do domu całym dniu tyrania, a dużą część na drabinie, malując sufit na wysokości 4,5 metra. Kiedy wszedłem do domu, nie miałem na nic sił, na nic! nawet jeść się odechciewa... A łydki wręcz mnie paliły. Postanowiłem że jedyne sensowne co dziś zrobię to wsiądę sobie na rower i pojadę i znów ledwo co wychodzę rozpoczyna się zadymka śnieżna! KOSMOS, widziałem chyba na 10 metrów ale jakoś mnie coś tak przywałowało :) no i jak to zwykle bywa ujechałem raptem kilkaset metrów i pierwsza gleba! :D najechałem na mały krawenrznik ukryty pod śniegiem... no i się położyłem, obtarłem sobie kolano i wytarłem małą dziurkę w gaciach, ale nie pomny na to pojechałem dalej, już jak na szpilkach sunąc, a w każdym zakręcie czując się jak baletniczka robiąca piruety i obroty... no jazda na szosie z mało przełajowymi oponami to jest właśnie to! Pojechałem do centrum (w sumie dużo rowerzystów dziś) żeby odebrać moją dziewczynę z zajęć. Stoję, czekam, dzwonię... i co... wyszła se wcześniej na tramwaj! No kurwa, ja tu przez śnieżycę do Ciebie jadę :P wkurzyłem się i pojechałem w jedyne miejsce które przyszło mi na myśl, do pracy do kolegi z popołudniowej zmiany :D dojechałem ledwo i spotkałem go jak już właśnie zamykał nasz przybytek. Trochę się zdziwił, no ale jeździć przecież ktoś musi. Powrót zaplanowałem najbardziej ruchliwą ulicą w KRK ale uznałem że będzie przygotowana do jazdy, no i faktycznie droga czarna, przyczepność dobra, dość szybko wróciłem w rejon mojego domu. No i oczywiście uliczki osiedlowe to inna bajka :P tu już znów powróciło płynne hamowanie, nogą :D no i jadąc przez alejki parkowe prowadzące pod mój blok, coś mnie podkusiło, choć dobrze wiedziałem co się stanie. Rozpędziłem się i z nie małą prędkością wszedłem w zakręt! I to było właśnie to, sunąłem bokiem jakieś dobre z 10 metrów :D a potem gleba na zaśnieżony trawnik! Zacząłem się po prostu śmiać, bo uczucie śmieszne, a tu przechodzi jakiś chłop z psem i patrzy na mnie jak na debila. No ale kij mu w bebechy, najważniejsze że udało mi się zrelaksować po ciężkim dniu, wprawdzie zostało to okupione obtartym kolanem i goleniem, ale co z tego, wolę się teraz wywywracać ile się da na śniegu, niż później w normalnym sezonie :P
No a po dotarciu do domu, przekonałem się że i Bianchiście się musiało podobać bo pozbierał tyle śniegu że bardziej przypominał pług niż rower :P Niestety próba udokumentowania tego się nie powiodła, gdyż mój telefon chyba zamarzł! :( dopiero teraz zaczął reagować po ładowaniu w ciepłych warunkach.
No wniosek taki, jazda w takich warunkach jak najbardziej, ale nie na takim rowerze jednak, dziś się poprzewracałem, ale może jednak nie ma sensu kusić losu. Chyba trzeba się przeprosić z trenażerem znów.
No nic, pozdrawiam wszystkich jeżdżących po śniegu, w szczególności szosy! :)