Info

avatar Cześć to ja rorschaach, z Krakowa. Mam przejechane 69752.70 km. Jeżdżę ze średnią prędkością 29.68 km/h
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rorschaach.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
Dystans:242.07 km
Maks. pr.:68.30 km/h
Temperatura:20.0
HR max:183 ( 92%)
HR avg:136 ( 68%)
Kalorie: 5934 kcal
Podjazdy:2865 m

Mallorca trip 2013 - dzień 5

Niedziela, 21 kwietnia 2013 · dodano: 27.04.2013 | Komentarze 0

Dziś wielki dzień!

Prawdziwe C2C - Coast to Coast!

A więc wstaliśmy wcześnie, zjedliśmy solidne śniadanie, chwila przygotowań i można ruszać w moją eskapadę. Najpierw udaliśmy się razem do miejscowość Lucmajor. Dotarliśmy tam w bardzo dobrym tempie i formie. Kiedy tylko nie wieje można sobie pozwolić na więcej i trochę podkręcić tempo.


Chwila bez wiatru, można się trochę rozpędzić.

W mieście rozdzieliliśmy się, moja dziewczyna pojechała podobną trasą jak drugiego dnia na eksplorację południowego wybrzeża, a ja udałem się ku północno-wschodniemu wybrzeżu, najpierw kierując swe przekręcenia do miasteczka Randa, skąd prowadzi piękna, niemal cały czas prowadząca w dół droga do miejscowości Montuiri. Idealny asfalt, piękne widoki, praktycznie żadnego ruchu, czy potrzeba komuś jeszcze ją zachwalać?


Majacząca w oddali góra Cura, u podnóża której usytuowane jest miasto Randa.


Malownicze miasteczko Randa - punkt startowy do podjazdu pod wzniesienie Cura.


Malownicza droga prowadząca z Randa do Montuiri.


Malownicza droga prowadząca z Randa do Montuiri.

Po dotarciu do Montuiri chwilę pokręciłem się po miasteczku, zdobywając jego niezwykle strome uliczki, ale jednak nie zabawiłem tam zbyt długo, tylko ruszyłem w dalszą mą podróż ku przeciwległemu wybrzeżu. Udałem się w kierunku Sineu przez Lloret. No i chyba muszę powiedzieć że to najpiękniejsza część mojej podróży. Teren tu stał się lekko pagórkowaty, a mnie zalało pole zielonych, soczystych do granic możliwości wysokich traw, pięknych sadów, rozłożystych willi i pasących się owieczek. Dosłownie może zahipnotyzować taki widok.


Kwintesencja zieloności!
Droga z Montuiri do Sineu


Aż człowiek ma ochotę zjechać z asfaltu i pojechać po takiej trawie!
Droga z Montuiri do Sineu


Czasem człowiek musi się ocknąć, bo co jakiś czas zdarzają się zakręty, które bez trudu można by przestrzelić, ale myślę że nie bardzo było by to szkodliwe. :P
Droga z Montuiri do Sineu


Ja nie wiem jak to jest możliwe że tu tak pusto, ja bym jeździł tą drogą tylko po to żeby nią jeździć!
Droga z Montuiri do Sineu

Tak idyllicznymi terenami dojechałem do miejscowości Sineu, nieszczególnie byłem zainteresowany jej eksploracją, choć można powiedzieć tyle że jest piękna jak każda na Majorce.


Zabytkowy wiatrak - Miejscowość Sineu.

Dalej kurs obrany został na miejscowość Muro, a raczej nie na Muro jak na Platja de Muro - poniekąd jedne z celów mojej dzisiejszej wycieczki. Już na lotnisku przywitały mnie wielkie banery, że akurat w tym tygodniu na Majorce odbywa się wielki festiwal rowerowy właśnie w regionie który i tak miałem zamiar odwiedzić, tak więc wreszcie udało mi się dotrzeć na przeciwległe wybrzeże, choć już od miejscowości Muro wiedziałem że nie będzie tak łatwo, bo im bliżej zbliżałem się ku plażom przekonałem się skąd wieje wiatr! Przyznaje że wymęczył mnie ten odcinek bardzo, ale w końcu się udało dotrzeć na ten festiwal. Ogólnie fajnie, dużo wystawców, rowery z najwyższej półki: Specialized, Look, Cube, itp. ceny często zaczynały się od 10 000 euro, no ale i tak nie widziałem tu nic co mogło by przyćmić mój rower :P a i tu też spotkało mnie nie lada wyróżnienie, kilka osób zatrzymało mnie i pogratulowało pięknego roweru, no a nie ma chyba nic lepszego jak słowa uznania od ludzi naprawdę znających się na rzeczy. Ja osobiście nie czułem się wtedy zbyt dobrze, byłem wymęczony przez wiatr, a i pięty dały się we znaki, kiedy zdjąłem na chwilę buty aby zobaczyć co się tam dzieje przekonałem się że moje skarpetki noszą ślady krwi :/ No ale cóż, jechać trzeba, tak więc posiedziałem chwilę, zjadłem trochę prowiantu i w końcu ruszyłem dalej.


Festiwal rowerowy Mallorca 2013 - Platja de Muro.

Kolejnym etapem było pojechanie przez Alcudie na Cap del Pinar, dojechałem, ale na moim horyzoncie już majaczył cel całej tej wyprawy, Cap de Formentor - najdalej na północ wysunięty kraniec wyspy. A więc powróciłem do Alcudii i dalej wzdłuż zatoki Alcudyjskiej udałem się w kierunku Port de Polenca. Przepiękna trasa usytuowana tuż nad samym wybrzeżem, ścieżka niemal zlewała się z morzem, jedyne co to zaburzało odbiór to niesamowicie mocny wiatr dokładnie z boku roweru. Ale i na to znalazłem sposób. Zamiast walczyć z podmuchami, postanowiłem z nich skorzystać, czasem jak się idzie pod wiatr można się na nim oprzeć (no pewnie każdy czasem próbował) ja zrobiłem wręcz to samo, zamiast jechać równo, postanowiłem się lekko przechylić na bok, możecie wierzyć lub nie, ale przechył był dość znaczny, tak że jak by choć na chwilę przestało dąć na 100% bym wylądował pyskiem w kamieniach, no ale nie ważne, udało się, no i przynajmniej doświadczyłem czegoś nowego.


Cel mojej wyprawy - Cap de Formentor.
Zatoka Alcudyjska


Przepięknie usytuowana ścieżka rowerowa prowadząca od Alcudii do Port de Polenca.


Rower nakazał chwilę przerwy!


Ale ja nie miałem nic przeciwko, kiedy przede mną takie widoki!

Po dotarciu do Port de Polenca odbiłem w kierunku Cap de Formentor i rozpocząłem podjazdy, zjazdy, skręty i przeciwskręty. I tu muszę zaznaczyć że jeśli ktoś się wybiera w to miejsce niech się uzbroi na to że mniej więcej w połowie drogi na przylądek, po długim zjeździe do plaży Formentor droga traci swoją idealną nawierzchnię na rzecz, słabego, dość dziurawego asfaltu, w dodatku jeszcze zrobionego z bardzo grubego rodzaju materiału. Ogólnie strasznie mnie wytrzęsło, pewnie dlatego że opony dość mocno nabite (prawie 9 barów) no i jeszcze strasznie mi dały się we znaki wtedy pięty które były bardzo wrażliwe na tego typu wstrząsy. No ale kto się tego nie boi, na pewno nie będzie mógł narzekać. Zdobycie Formentoru to wspaniałe przeżycie!


Podjazd pod pierwszą z przełęczy w drodze na Formentor.


Punkt widokowy w drodze na Cap de Formentor


W takim miejscu człowiek przekonuje się o swojej małości - jak ktoś się przyglądnie to te kropeczki na szczycie skały, to ludzie.


Dalej droga na przylądek prowadzi po stromych urwiskach, na drodze która niemal została tam na siłę przyklejona przez ludzi. Tu przejazd przez tunel, bardzo dziwne uczucie wjeżdżając w całkowitą ciemność i nagle wypada się na...


Na takie widoki! Można by pomyśleć że trafiło się do raju przejeżdżając przez ten tunel.


W końcu dotarłem do długo upragnionego celu! Latarnia morska na Cap de Formentor- najdalej wysuniętego pusnktu na półnc Majorki!


Teraz wiem już co znaczy Coast to Coast! No i chyba tylko morze może mnie zatrzymać przed dalszą jazdą...

No to co? Dalej już nie można? No to wracam :) Powrót taką samą drogą do portu w Polence, dalej do Polenca a stamtąd drogą prowadzącą do Sa Pobla, ogólnie nic ciekawego, ruchliwy odcinek, raczej nie bardzo zachwycający. Dalej pojechałem przez małą urokliwą miejscowość LLubi aż do Sineu, z racji tego że nie chciałem powtarzać taj samej drogi w powrotnym kierunku postanowiłem pojechać przez Algaidę i już dobrze mi znaną Rondę, Lucmajor wróciłem wzdłuż autostrady do S'Arenal. Powrotna droga poszła bardzo przyzwoicie, ale przyznaje że byłem już dość mocno zmęczony i wygłodniały i chciałem jak najszybciej dotrzeć do hotelu. Skoro nie mam żadnych zdjęć z tego odcinka drogi zapewne nie spotkało mnie już nic ciekawego, albo raczej tak bardzo skupiłem się na jeździe że nic ciekawego nie dostrzegłem, bo żeby na Majorce były jakieś miejsca którymi da się nie zachwycać w to nie uwierzę :P

Do hotelu dotarłem w przyzwoitym czasie, chwilę odsapnąłem, pogadałem z moją dziewczyną jak nam minął czas i mogliśmy pójść spokojnie na kolacje. Dowiedziałem się że w międzyczasie kiedy mnie nie było, u nas na promenadzie przy plaży miała miejsce meta jakiegoś wyścigu kolarskiego :) No cóż to Majorka, przecież to oczywiste że gdzie się tu nie spojrzy wszędzie kolarze...


To właśnie Majorka, człowiek chce iść na plażę, a tu akurat trwa wyścig kolarski. Kolarze tu są wszędzie!!!

Kategoria Mallorca 2013, ( )



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!