Info
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie.




Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Sierpień8 - 1
- 2016, Lipiec34 - 0
- 2016, Czerwiec28 - 0
- 2016, Maj29 - 2
- 2016, Kwiecień30 - 0
- 2016, Marzec34 - 7
- 2016, Luty36 - 14
- 2016, Styczeń29 - 2
- 2014, Sierpień2 - 0
- 2014, Lipiec20 - 4
- 2014, Czerwiec24 - 6
- 2014, Maj32 - 18
- 2014, Kwiecień24 - 3
- 2014, Marzec29 - 27
- 2014, Luty29 - 33
- 2014, Styczeń37 - 46
- 2013, Grudzień41 - 60
- 2013, Listopad49 - 8
- 2013, Październik40 - 0
- 2013, Wrzesień7 - 0
- 2013, Sierpień10 - 1
- 2013, Lipiec15 - 0
- 2013, Czerwiec11 - 0
- 2013, Maj7 - 0
- 2013, Kwiecień34 - 4
- 2013, Marzec33 - 0
- 2013, Luty31 - 0
- 2013, Styczeń35 - 0
- 2012, Grudzień14 - 0
- 2012, Listopad43 - 4
- 2012, Październik29 - 0
- 2012, Wrzesień26 - 3
- 2012, Sierpień41 - 38
- 2012, Lipiec47 - 5
- 2012, Czerwiec39 - 8
- 2012, Maj43 - 3
- 2012, Kwiecień40 - 1
- 2012, Marzec39 - 27
- 2012, Luty26 - 8
- 2012, Styczeń12 - 0
Mallorca trip 2013 - dzień 6 cz.1
Poniedziałek, 22 kwietnia 2013 · dodano: 27.04.2013 | Komentarze 0
Kolejny dzień. Poranek taki sam jak dni poprzednich. Wstaliśmy wcześnie, szybkie śniadanie i można ruszać. Dziś za wspólny cel obraliśmy urokliwą miejscowość na północy wyspy Valldemosse. Ta miejscowość zachwyciła nas już wcześniej na naszych poprzednich wizytach na Majorce, to chyba obowiązkowy punkt dla wszystkich tych którzy odwiedzają tą wyspę. Co więcej związany z Polakami bardziej niż którykolwiek inny, to tu Fryderyk Chopin przebywał tu w latach 1838/39 wraz z George Sand.
Tak więc najpierw udaliśmy się wzdłuż wybrzeża do Palmy, gdzie niestety musieliśmy trochę pobłądzić w gąszczu jednokierunkowych uliczek, wprawdzie straciliśmy na tym około 30 minut i kilka dobrych kilometrów w końcu opuściliśmy miasto i udaliśmy się bezpośrednio prowadzącą drogą do Valldemossy. Droga z początku prowadzi dość ruchliwymi okolicami miasta, ale w końcu ruch jakby zamiera, a droga wjeżdża w dolinę i wije się coraz bardziej w górę. Dla mnie ten podjazd nie wydawał się zbyt ciężki, ale no może dla kogoś nie bardzo przystosowanego i wyćwiczonego może sprawić pewne trudności. My przyjęliśmy spokojne tempo i po jakimś czasie dotarliśmy do tego przepięknego miejsca.
Droga do z Palmy do Valldemossy.
W końcu naszym oczom ukazał się cel - Valldemossa, ale droga dalej do góry...
Valldemosso! Zbliżamy się!
Po dotarciu na szczyt podjazdu i chwili odpoczynku postanowiliśmy że za jakiś czas się rozdzielimy, ja pojadę dalej eksplorować wyspę, a moja dziewczyna sobie na spokojnie tu odpocznie, da kolanom dojść do siebie i wróci sobie spokojnie drogą w dół do Palmy i do hotelu. Tu dla wzmocnienia apetytu kilka zdjęć z Valldemoss, na prawdę można się zachwycić jej pięknem:
Valldemosa - perła Majorki!
Valldemosa - perła Majorki! To miejsc wydaje się jakby stworzone dla artystów.
Rzeźba upamiętniająca pobyt w Valldemossie Fryderyka Chopina autorstwa Zofii Wolskiej.
Valldemosa - perła Majorki! Wszystko tu ma swój wyjątkowy smak.
Valldemosa - perła Majorki! Oaza ciszy i spokoju, aż dziw że takiego miejsca nie zalewają fale turystów.
Valldemosa - perła Majorki! Po takich miastach mogę jeździć na rowerze!
Tak jak postanowiliśmy wcześniej, po jakimś czasie się rozstaliśmy, a ja ruszyłem dalej w samotną podróż przez wyspę. Najpierw skierowałem się w kierunku miejscowości Banayalbufar, droga prowadziła cały czas w górę i w górę, aż nagle w dół :P i tak około 5 km zjazdem, ładnie, tylko dość kiepska jakość nawierzchni, chciałem tu nakręcić jakiś filmik, ale przypięcie aparatu do ramy spowodowało że obraz tak drga że nie da się tego oglądnąć, więc musicie mi uwierzyć na słowo że warto było się wspinać tyle kilometrów żeby sobie zjechać te kilka minut.
Dalej droga prowadziła już po raczej lekko pofałdowanym terenie i cały czas zakosami wzdłuż skalistego wysokiego wybrzeża aż do samej miejscowości Banyalbufar - równie urokliwego miejsca, ściśle przyległego do zbocza górskiego z bajeczną panoramą na rozlewające się wszędzie hen po horyzont morze.
Droga z Valldemossy do Banyalbufar.
Przycupnięta na zboczu góry miejscowość Banyalbufar
Ludzie to czasem mają to szczęście żeby mieszkać w tak spektakularnych okolicznościach przyrody - miejscowość Banyalbufar
Dalsze me kręcenie odbywało się w równie pięknych okolicznościach. Podążałem cały czas niesamowitą drogą wijącą się tuż nad krawędziami urwisk skalnych gdzie momentami musiało być kilkaset metrów do ciemnej tafli morza. Skręt, przeciwskręt, w górę, w dół dosłownie nie było odcinka 50 metrów prostej drogi żeby człowiek mógł trochę się rozluźnić. No ale może i lepiej bo nie sądzę żeby te niskie murki sięgające mniej więcej do połowy mojego koła były w stanie zatrzymać mnie przed upadkiem, raczej spotkanie z czymś takim skończyło by się tym że został bym mocno katapultowany hen hen... Dlatego tu nie da się pozwolić sobie na chwilę nieuwagi. Tak droga doprowadziła mnie do kolejnej urokliwie usytuowanej miejscowości Estellencs, tu niestety wiedziałem że nie mogę zbyt długo zabawić, bo chmury które oparte były o szczyty górskie ponad moją głową przybierają złowrogiej burzowej barwy.
Miejscowość Estellencs.
Te chmury nie mogą wróżyć nic dobrego, trzeba docisnąć mocniej na pedały.
Ostatnie chwile przed deszczem, dobrze że do szczytu już nie daleko.
Tak jak się spodziewałem, droga dalej i dalej prowadziła wzdłuż wybrzeża, aż nagle zaczęła się dość mocno wznosić, a kiedy zbliżałem się do szczytu zaczęło padać. Na samym czubku wzniesienia już lało totalnie, kroplami wielkości przekraczające normalne wyobrażenie o deszczu. Tam też pod okolicznymi drzewami przycupnięci byli inni kolarze, myślę że zebrało ich się tam z kilkunastu, ale ja nie miałem na to czasu! Głupio to pewnie zabrzmi, ale ja się śpieszyłem na obiad do hotelu! Tak więc minąłem pozostałych kolarzy z rozdziawionymi paszczami, mówiącymi: 'co ten debil robi' i runąłem w dół. Przyznaje nie było to zbyt rozsądne, ale uznałem że moje umiejętności i przyzwyczajenie do jazdy po śniegu i deszczu ostatnich kilku miesięcy mi pomogą. Starałem się nie przekraczać 40 km/h ale no kto jechał na slickach tak mocno napompowanymi chyba dobrze wie że hamowanie na deszczu to wręcz samobójstwo, więc zostało mi tylko lekkie naciskanie na klamki i jak najbardziej stabilna sylwetka. No i tak w ulewie zjeżdżałem i zjeżdżałem i zjeżdżałem... kto by się spodziewał że to będzie aż tyle trwać!! Zjazd miał prawie 7 km ale trwał niemal w nieskończoność. W jego trakcie przemokłem totalnie i wymarzłem tak że pojawiły się dreszcze, na szczęście po dotarciu do Andratx deszcz zaczął słabnąć na rzecz normalnej mżawki, a i kręty leśny zjazd wreszcie się skończył. Z miasta udałem się w kierunku portu, czyli prawie najdalej na zachód wysuniętemu punktowi wyspy. Dalej z racji tego że droga którą wcześniej jechałem przerodziła się w autostradę, a więc nie mogłem się nią poruszać na rowerze musiałem obrać kurs przez mniejsze miejscowości, na szczęście deszcz ustał całkowicie i mogłem wyciągnąć gps i poszukać jakiejś innej trasy od zakładanej wcześniej. Udałem się więc do miejscowości Paguera i dalej krążąc w pobliżu autostrady dotarłem do Palmanova. Tam zakładałem że zbocze trochę i odwiedzę pewien punkt wyspy, kojarzący się raczej nie ze spokojem, piękną przyrodą i urokliwością - Magaluf! (tu pozdrowienia dla tych którzy oglądali i wiedzą o co chodzi w programie MTV - Ekipa z Newcastle, gdzie trafili bohaterowie tegoż programu...)
Z pozdrowieniami dla fanów Ekipy z Newcastle!
Niestety nie byłem w stanie pozwolić sobie czasowo na odwiedziny tegoż zapewne jakże uroczego zakątka wyspy i zabrałem się za nadrabianie czasu. Dalej już gnałem mniejszymi i większymi kurortami wyspy w kierunku Palmy. Tu średnia prędkość oscylowała niemal cały czas przy 40 km/h, a to dla tego że mogłem sobie na to pozwolić ze względu na brak upierdliwych świateł, praktycznie wszędzie są bezkolizyjne małe ronda które pozwalają zachować płynność jazdy. Tak wpadłem do Palmy i tam gnałem dalej główną arterią aż w końcu odbiłem na boczną drogę prowadzącą do S'Arenal. Dotarłem, nie mówiąc prawie nic, zostawiłem szybko rower, wziąłem Kaśkę i poszliśmy na obiad dokładnie na 10 minut przed końcem wydawania posiłku... Heh kto by pomyślał że będę się tak poświęcał dla tych kilku kurczaków i kotletów :D