Info

avatar Cześć to ja rorschaach, z Krakowa. Mam przejechane 69752.70 km. Jeżdżę ze średnią prędkością 29.68 km/h
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rorschaach.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2012

Dystans całkowity:3409.32 km (w terenie 3334.32 km; 97.80%)
Czas w ruchu:17:13
Średnia prędkość:28.45 km/h
Maksymalna prędkość:78.00 km/h
Suma podjazdów:889 m
Maks. tętno maksymalne:188 (94 %)
Maks. tętno średnie:154 (77 %)
Suma kalorii:43187 kcal
Liczba aktywności:41
Średnio na aktywność:83.15 km i 2h 09m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
Dystans:82.58 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m

Starymi ścieżkami.

Wtorek, 14 sierpnia 2012 · dodano: 19.08.2012 | Komentarze 0

Wpis z telefonu komórkowego. Zdjęcia i opisy dodam jak dorwę komputer.

Dziś pojechałem trasą którą znam z moich wcześniejszych wycieczek ale na innych rowerach. Najpierw do Zakliczyna a stamtąd przez Paleśnicę do Rożnowa, a dalej przez Bedzieszynę, Iwkową, Tworkową do Czchowa.

Szkoda tylko że taka brzydka pogoda, część trzeba było pokonać w deszczu. :/

Edit
tylko zdjęcie :)


Jadąc trasą z Sącza polecam odwiedzenie odrestaurowanego zamku w Tropsztynie, moja ciocia jest tam przewodnikiem i z pewnością będzie potrafiła zaskoczyć kilkoma ciekawostkami na temat tego miejsca i okolicy :)

Kategoria Wycieczki, ( )


Dane wyjazdu:
Dystans:162.20 km
Maks. pr.:78.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max:182 ( 91%)
HR avg:144 ( 72%)
Kalorie: 3423 kcal
Podjazdy: m

Do Czchowa!

Poniedziałek, 13 sierpnia 2012 · dodano: 13.08.2012 | Komentarze 0

Wpis z telefonu. Zdjęcia i opisy dodam jak dorwę gdzieś komputer.

Dziś rozpoczął się mój kolejny etap wakacji. Od teraz bazą wypadową będzie Czchów - moje ukochane miasto, w którym od urodzenia spędzam większość wakacji.

Z racji tego że dziś pogoda niemal idealna na jazdę (no może mogło by być trochę cieplej) postanowiłem tu dotrzeć trochę okrężną trasą.

Tak więc pojechałem przez Wieliczkę, Dobczyce, Kasinę Wielką, Limanową, Nowy Sącz i tak do Czchowa. Jechało mi się bardzo dobrze, choć na zjazdach zimno a w drodze z Sącza doskwierały mocne podmuchy wiatru i duży ruch.

*co do prędkości maksymalnej: mimo że było dziś dużo zjazdów to maksimum osiągnołem w Krakowie, tuż po wyjściu z domu na prostym odcinku ulicy nowohuckiej zaczepiłem się za tira :D

Edit.
Chyba nie mam nic do dodania oprócz kilku zdjęć.


Bianka nie mogła przepuścić takiej okazji, na chwilę spuściłem go z oka i od razu wylądował kołami w Dunajcu


A jadąc w pobliżu lotniska w Łososinie miałem nie-lada namiastkę jakiegoś dużego turu... Tuż nad głową latał śmigłowiec wywołując wielkie podmuchy.

Kategoria Wycieczki, ( )


Dane wyjazdu:
Dystans:75.00 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:

katarowo - trenażerowo

Niedziela, 12 sierpnia 2012 · dodano: 12.08.2012 | Komentarze 0

*Zaznaczam że jest to wpisy dotyczący tylko i wyłącznie trenażera i dla moich własnych potrzeb. Przepraszam innych użytkowników, którzy pokonują kolejne kilometry w terenie, a w zestawieniu moje statystyki z trenażera są również uwzględniane. Jeśli czyta to jakiś administrator, uprzejmie proszę o przemyślenie wprowadzenia osobnej kategorii - trenażer nie zapisującej swych statystyk w całym zestawieniu Bikerów.

z racji tego że wczoraj dość mocno pogoda wyeksploatowała moją odporność, dziś nie miałem zamiaru ryzykować, zwłaszcza że pogoda bardzo dziś nie pewna, jak nie leje to wieje, a i roweru by mi się nie chciało znów czyścić :D Więc skorzystałem z możliwości trenażera, dziś w dwóch sesjach, całkiem dobrze się rozgrzałem i wypociłem... Dobre zdrowie przyda się, zwłaszcza że jutro rozpoczyna się cały tydzień w rozjazdach :)
Kategoria Trening


Dane wyjazdu:
Dystans:124.77 km
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max:179 ( 90%)
HR avg:123 ( 62%)
Kalorie: 2863 kcal
Podjazdy: m

Do Krakowa przez: Amerykę Wschodnią, Czechy i Rosję!

Sobota, 11 sierpnia 2012 · dodano: 11.08.2012 | Komentarze 4

Z racji tego że rodzice Kasi dziś wracali do mieszkania i było potrzeby żebym dalej pilnował mieszkania :P wstałem wcześnie i zacząłem się zbierać do wyjazdu. Wieczorny plan zakładał że wrócę do Ameryki Wschodniej, tą samą trasą przez Skalbmierz tak żebym mógł spróbować zrobić zdjęcie które mi nie wyszło, zdjęcie które mnie tak bardzo wczoraj zdenerwowało, w tym samym kadrze gdzieś po drodze. A do Ameryki chciałem też dojechać w celu zrobienia zdjęcia bo pokusa uwiecznienia tego miejsca na fotografii była olbrzymia.

No i oczywiście jak to bywa, plany - planami, a wszystko dookoła swoje... Rano - leje jak z cebra, temperatura 8 stopni... Super! W końcu są wakacje! No ale zjadłem, pożegnałem się z Kasią i ruszyłem. Do Skalbmierza jechało się spoko, widocznie miałem zapas ciepła i nie wiem czego tam jeszcze w kościach, ale było naprawdę dobrze. Za to później zaczęła się walka z samym sobą. Przy zjeździe do miasta nie dość że byłem zupełnie mokry to jeszcze mnie wywiało na dziesiątą stronę, a temperatura nadal oscylowała poniżej 10 stopni, choć odczucie dosłownie ujemnej temperatury, a normalnie jestem mało wrażliwą osobą na ten czynnik atmosferyczny. No i tak zaczęły się problemy... Do Ameryki dotarłem jeszcze w miarę spoko, ale z racji tego że musiałem szukać drogi i szukałem tych durnych znaków, kilkanaście minut po prostu nie pedałowałem i w tym deszczu chłód tak mocno przeszył me kości że obawiałem się o jakąś hipotermie! :P no nie doświadczyłem jeszcze takiego czegoś, wszystkie mięśnie zesztywniały, płuca ledwo czerpały powietrze, no jestem głupi że mimo tego iż miałem tylko krótkie gacie i koszulkę wybrałem się w taki deszcz. No ale nic, musiałem coś zrobić, byłem na zadupiu, a przede mną jeszcze kawał drogi do domu. Postanowiłem pedałować dalej, może jakoś się uda rozgrzać, ale ciężko, jeszcze do tego modliłem się o podjazdy żeby móc pedałować, a nie żeby przy zjeździe owiewał mnie wiatr, więc nawet kiedy pojawiły się zjazdy, ja trzymałem hamulec tak aby musieć pedałować i nie rozpędzać się zbytnio żeby dojmujący chłód mnie nie zabił. Tak dotarłem do Dziekanowic, kierowałem się wg GPS i postanowiłem przeciąć jakieś pustkowia i dotrzeć do drogi prowadzącej do Miechowa. Jechałem tak dobrych kilkanaście km po jakichś pipidówach i na mapie miałem prostą drogę która okazała się być drogą szutrową do pól, wprawdzie przecinała górę na przestrzał ale to dobrych kilka km po kamolach, luźnym szutrze i błocie... No ale miałem do wyboru cofać się skąd przyjechałem ok 20 km, albo zacisnąć zęby i jechać przez wertepy. Wybrałem drugą opcje, zwłaszcza że trafiłem na moment kiedy przestało padać. Tak też jechałem chyba ze średnią 8 km/h tak żeby się nie wyrąbać na luźnym podłożu i nie zniszczyć kół. W zupełnym pustkowiu, jak bym tam upadł to pewnie znalazł by mnie dopiero jakiś chłop w poniedziałek jadący zebrać ziemniaki... Przyznam że kryzys i czarne myśli w tym miejscu były mocniejsze niż kiedykolwiek.


Mój skrót - polna, szutrowa droga prowadząca przez dzikie ostępy. Dosłownie zające uciekały spod kół.

Jak tylko zobaczyłem auta poruszające się przede mną moje serce zabiło mocniej, wiedziałem że dam radę. Dojechałem do drogi i dalej pojechałem ku Racławicom gdzie skręciłem ku Wrocimowicą, z ciężkim sercem, bo nie wiedziałem czy przypadkiem mój kolejny 'skrót' nie okaże się po raz kolejny gehenną. Na szczęście dalej już przyszło mi kluczyć ale tylko po drogach asfaltowych, ufff...


Ale tak jeżdżąc nie wiadomo gdzie, można czasem natknąć się na ciekawostki, tak jak tu - Małopolskie Święto Czosnku. No szkoda że nie postanowiłem zawitać, pewnie jak bym sobie zaaplikował taki ząbek czosnku, nic by mnie teraz nie bolało, a coś tak czuję że dzisiejszy wyjazd może się skończyć jakimiś katarami...

Przez Ziemienice, Łętkowice, Waganowice trafiłem na drogę prowadzącą z Proszowic ku Słomnikom. Ale i to mnie nie zadowoliło i postanowiłem dalej kluczyć przez pipidówy i jechać na orientacje. Było to o tyle trudniejsze że telefon w takiej temperaturze zwariował w ciągu godziny zjadł 50% baterii i później bardzo musiałem energię racjonować. Z głównej drogi zjechałem w okolicy Kępy i wyjechałem w Niedźwiedziu (moja ulubiona nazwa!) Dalej przez różne mniejsze miejscowości a wśród nich kolejne państwo, tym razem Czechy :)


Moja krajoznawcza wycieczka, dziś to już drugi kraj po drodze, a to jeszcze nie koniec przygód.

Kolejnym etapem podróży była Rosja... Tak, tak Rosja :P Na GPS dostrzegłem taką nazwę, więc postanowiłem tam dotrzeć, zwłaszcza że znajdowała się blisko mojej normalnej trasy i warto było dołożyć tych kilka km żeby znaleźć się znów w Rosji. Niestety Rosja mnie zawiodła (ta Rosja w Polce, koło Lubrzycy, bo tą mocarstwową wspominam jak najlepiej) okazała się, jedną ulicą, koło jakiegoś cmentarza i w dodatku kolejna miejscowość bez tablic przy wjeździe i wyjeździe :/
Później już do Kocmyrzowa i klasyczną trasą którą pokonuje z Proszowic dojechałem do domu, oczywiście w deszczu.

Podsumowując, dzisiejszy dzień okazał się najtrudniejszym sprawdzianem z dotychczasowych wyjazdów. Pięć godzin niemal cały czas w deszczu i zimnie. Dziś wszystko co mogło by się nie powieść, się nie powiodło, ale na szczęście nigdzie się nie przewróciłem, choć o to nie było trudno. No i w końcu dałem radę, nie poddałem się i pokonałem wszelkie trudności. A w domu wielkie czyszczenie, siebie i roweru...


Dziś Bianka była tak brudna że pierwszy raz wysłałem ją do kompieli w wannie. W prawdzie długo się opierał, ale jak mu powiedziałem że ustawię ciepłą wodę jakoś dał się skusić. Teraz czas na poskładanie i serwisowanie.

*co do kalorii to nie jestem do końca pewien, bo zatrzymałem na pewien czas pulsometr i zapomniałem go przez około godzinę włączyć :P więc wynik pomnożony o 1/5 więc wynik w przybliżeniu.

Kategoria Wycieczki, ( )


Dane wyjazdu:
Dystans:164.81 km
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:19.0
HR max:179 ( 90%)
HR avg:134 ( 67%)
Kalorie: 3106 kcal
Podjazdy: m

Highway to... haeven? To hell!!

Piątek, 10 sierpnia 2012 · dodano: 10.08.2012 | Komentarze 0

Dziś wstałem trochę później niż zakładałem, jakoś ciężko było wstać... :P Ale z tego co pamiętam i co potwierdza moja dziewczyna, tak o 5 rano obudziłem się i zerwałem się i zacząłem się krzątać, jak mnie zapytała co ja do cholery robię, odpowiedziałem że idę na rower, chwilę pokręciłem się wokół własnej osi i poszedłem... do łóżka i momentalnie zasnąłem dalej.

No ale jak już udało mi się wstać, zabrałem się szybko i ruszyłem, ruszyłem mimo obiekcji związanych z prognozami pogody (ewentualny deszcze i mocne podmuchy wiatru). Szybko okazało się że wiatr dziś faktycznie mocny (3 razy większy niż wczoraj), no i do tego jakoś tak zimno, dobrze że zabrałem rękawki bo bez nich naprawdę bym wymarzł dziś.

Pierwsze 'kroki' obrałem na północ (wiatr w pysk) dotarłem tak w nawet dobrym tempie i bez zmęczenia do Skalbmierza przez Pałecznice. Spoko, znajoma mi trasa. No i widoki takie jak lubię, tu powinno pojawić się inne zdjęcie, panoramy, która wg mnie była jednym z najlepszych moich zdjęć dotychczasowych, ale nie wiem jak i dlaczego po dotarciu do domu okazało się że nie mam go zapisanego w pamięci... No nic, jeszcze długo będę sobie pluł w brodę z tego powodu, ale jechać trzeba dalej.


Ogólny kadr był taki, ale efekt na panoramie był powalający, no nic, namiastkę zamieszczam...

Dalej pokierowałem się w kierunku Pińczowa, dalej na północ. Ale że jakoś na otwartej przestrzeni wiatr dął tak że kręcenie całkowicie mi zbrzydło musiałem coś zmienić w mojej jeździe i postanowiłem skorzystać z gps-u i poszukać jakiejś bocznej trasy. Kiedy zobaczyłem na mapie nazwę miejscowości Ameryka Wschodnia wiedziałem że muszę tam jechać. Okazało się że w świętokrzyskim wszystkie drogi bardzo dobrej jakości więc nadrobiłem szybko zaległości i po niedługim czasie byłem już w AMERYCE! Niestety nie mogę udowodnić zdjęciowo tego, bo miejscowość jest tak mała że nawet przy wjeździe jak i przy wyjeździe nie było tabliczek ale za to jak by ktoś chciał to tu są namiary na Amerykę Wschodnią.

Dalej już spokojnie, docelowo do Pińczowa przez obszary Natura 2000 - Dolina Nidy. Tam chwilę pokręciłem się po mieście, ale że nie znalazłem zbytnio nic dla siebie, pojechałem dalej do Buska Zdrój. Tu też na trasie nie spotkało mnie nic fajnego, raczej gnałem ile się da, bo trasa ta jest traktowana przez tiry jako tranzytowa więc przyjemności prawie żadnej nie miałem z poruszania się tędy. Do Buska nawet nie wjeżdżałem tylko obwodnicą pojechałem dalej do Nowego Korczyna, tu też żadnych rewelacji. Z racji tego że znaki zaczęły informować o tym że dalej dojechał bym do Koszyc, postanowiłem nie jechać tą trasą (bo już mam dość tej trasy) zawróciłem i skręciłem w kierunku Wiślicy. Szkoda że nie zakodowałem kiedyś jak mówiła mi dziewczyna o tej miejscowości i jej zabytkach, muszę tam wrócić i zwiedzić tamtejszą Bazylikę Narodzenia Najświętszej Marii Panny, ponoć jeden z najstarszych zabytków polskich, no nic... Następnym razem :)

Stamtąd drogą w tragicznym stanie (połowa to jedna dziura, a druga to świeżo wylany asfalt, jeszcze do tego ruch wahadłowy - ogólnie dramat!), która w dodatku w pewnym momencie zakręcała ku zachodowi i dojechanie do Kazimierzy Wielkiej to masakra. W silnych podmuchach raczej stałem niż jechałem. Strasznie się namordowałem, nawet miałem myśli o możliwości poddania się, ale jakoś zacisnąłem zęby i dalej pojechałem do Skalbmierza, tak żeby nie musieć jechać dalej trasą z Kazimierzy do Proszowic która też jest w remoncie. Tu też wiatr był wyjątkowo uciążliwy, ale jakoś się dotoczyłem i później kiedy skręciłem z głównego traktu w kierunku południa, poszło już zdecydowanie lepiej. Dosłownie odżyłem i w całkiem niezłym stanie dotarłem do Proszowic, przy końcu uciekając przed pierwszymi kroplami deszczu.

Reasumując, droga do Pińczowa super sprawa, ciekawie, ładnie, super nawierzchnia, nie ma ruchu, ale cała reszta?! Wiatr i odcinki w remoncie dały mi dziś mocno w kość. Ogólnie słodko gorzki smak wyjazdu, najbardziej nie mogę przeboleć że zdjęcie którym cieszyłem się przez dobrych kilka godzin okazało się nieistniejącym...

No a po pysznym obiedzie i chwili odpoczynku, poszedłem z moją dziewczyną na wspaniały edukacyjny spacer po okolicy Proszowic. Poznałem wiele roślinek i małych zwierzątek. :D


Proszowice skąpane w blasku zachodzącego słońca. Naprawdę się zaprzyjaźniłem z tym miejscem w ostatnim czasie :)

Kategoria Wycieczki, ( )


Dane wyjazdu:
Dystans:172.51 km
Maks. pr.:64.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max:182 ( 91%)
HR avg:137 ( 69%)
Kalorie: 3287 kcal
Podjazdy: m

Z głową w chmurach.

Czwartek, 9 sierpnia 2012 · dodano: 09.08.2012 | Komentarze 0

Dziś wstałem i zebrałem się zanim reszta domowników pomyślała o otwarciu oczu. Nastroje dość spoko, choć obawy duże po wczorajszym wietrzeniu. No ale jak tylko wyszedłem z domu, nastawiony na większy chłód, szybko przekonałem się że jest wszystko ok, lekki wietrzyk temperatura jak najbardziej ok do jazdy, no więc ruszyłem. Najpierw przez okolice Batowic i chyba tylko mnie znajomymi (zapamiętanymi sprzed lat z wycieczek rowerowych z tatą) drogami do Zielonek. No i tu pierwsze pozytywne zaskoczenie, od zielonek przez Skałę aż do Wolbromia prowadziła mnie bardzo dobrej jakości droga, wprawdzie pofalowana nie do końca jak lubię, no ale natężenie ruchu można by nazwać raczej sporadycznym jak na to że droga chyba o oznaczeniu krajowym, a co lepsze całkiem duży odsetek uczestników tej drogi to cykliści z sakwami :)


Na trasie widoki jak z Tour de France, pola i krówki pasące się leniwie w pobliżu.

no miłe zaskoczenie po latach, nie wiem wiem dlaczego tak długo wystrzegałem się tej trasy, pewnie jakaś trauma z dzieciństwa :P no ale żeby nie było tak kolorowo powiem że jadąc na odcinku Kraków - Wolbrom towarzyszył mi cały czas, może nie zbyt mocny, ale nie przyjemny wiatr w twarz. W pewnym momencie jakoś tak źle mi się kręciło, tak jakoś obciążyłem kolana, które bardzo mi doskwierają ostatnio że zastanawiałem się nad powrotem. Ale po dotoczeniu się do Wolbromia i zmianie kierunku jazdy poszło zdecydowanie lepiej. A no i małe wytłumaczenie dlaczego pojechałem dziś tędy, w ostatnich dniach dużo mówiło się o tym regionie względem trąby powietrznej, chciałem zobaczyć jakieś spektakularne zniszczenia, ale dosłownie nic nie dostrzegłem, więc chwilę krążąc po okolicy i w jednym momencie zgubieniu się pojechałem dalej.

Dalsze 'kroki' pokierowałem w kierunku Miechowa. Wydawało mi się że trasa Wolbrom - Miechów będzie spokojna i w miarę ok, ale oprócz wiatru który nie doskwierał już, nie polecam jej zbytnio nikomu. Raczej bardzo monotonny, prosty odcinek, bardzo słaba nawierzchnia, duże natężenie ruchu i to jakichś dużych tirów... No ogólnie nic ciekawego. Ale za to jak minie się tylko Miechów i pojedzie dalej do Skalbmierza, robi się naprawdę ok. Droga już spoko, samochodów mało i dużo ciekawiej, np. można natrafić na tak ciekawe miejsca jak Racławice znane z tego że dnia 4 kwietnia 1794 roku polskie wojska powstańcze pod wodzą Tadeusza Kościuszki stoczyły bitwę z wojskami rosyjskimi pod dowództwem generała Aleksandra Tormasowa - Bitwę wygrały polskie odziały. Dla upamiętnienia tego wydarzenia znajduję się tam kopiec Tadeusza Kościuszki, pomnik Bartosza Głowackiego, liczne mogiły poległych kosynierów i jakiś park tematyczny. Chyba warto zjechać z drogi i oddać cześć ludziom którzy formowali naszą historię.


Pomnik Bartosza Głowackiego - powstały na 200 rocznice wielkiej Bitwy pod Racławicami

Dalej ruszyłem już bez problemów do Skalbmierza, dalej do Kazimierzy Wielkiej, nie ma co się rozpisywać bo droga dobrze znana i już opisywana. Do Proszowic zdecydowałem się wrócić okrężną drogą przez Koszyce, bo nie chciałem nadwyrężać roweru na wiecznie remontowanej drodze z Kazimierzy do Proszowic. A na trasie z Koszyc mogłem spokojnie rozwinąć lepszą prędkość i spokojnie dojechałem do Proszowic na pyszny obiad, przygotowany przez moją ukochaną. No a to jeszcze przecież nie koniec dnia! :)

Bardzo fajna wycieczka, w prawdzie pierwsze 50 km bardzo mnie wymęczyło, ale później już z górki. A w dodatku wszystko rekompensowały wspaniałe widoki. Niemal wszędzie gdzie bym chciał można by uchwycić jakiś piękna kadr.


No jak tu się nie napawać kiedy gdzie się nie spojrzy takie widoki!

Kategoria Wycieczki, ( )


Dane wyjazdu:
Dystans:46.21 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:

Ekipa z New Jersey w Krakowie?!

Środa, 8 sierpnia 2012 · dodano: 08.08.2012 | Komentarze 0

Przed zmrokiem jedna z moich 'zaprzyjaźnionych tras' do Tyńca, a później w odwiedziny u Babci.

A tam obok bloku gdzie mieszka moja babcia stoi czarny Hummer H3 no spoko, jakoś mnie nie grzeje to auto, ale na jakich tablicach?! :D


Ekipa z New Jersey!

Ktoś z New Jersey przyjechał do Krakowa, czyżby ktoś ze słynnej MTV-oskiej ekipy?! Muszę powiedzieć że jestem fanem tego serialu, najbardziej dlatego że jest to dla mnie niewyobrażalne że tacy ludzie istnieją i tak się zachowują... Często oglądam ten serial z wrażeniem jak bym obserwował jakąś obcą rasę, niby podobni ale jakby z innej planety :)

New Jersey, już chyba mam spaczone totalnie patrzenie na to miejsce :P

Kategoria Miasto, ( )


Dane wyjazdu:
Dystans:101.22 km
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max:176 ( 88%)
HR avg:142 ( 71%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m

Kraków - Alwernia

Środa, 8 sierpnia 2012 · dodano: 08.08.2012 | Komentarze 0

Nie mam za grosz weny do opisu. A więc tylko że dziś bardzo wiało i czarne chmury też nie zachęcały do długiej jazdy. Wracając zahaczyłem o pracę, gdzie dowiedziałem się od kolegi że przy moim trybie żywieniowym to nie dziwne że mnie kolana bolą bo organizm z braków zaczął sam się zjadać :P muszę chyba coś na to zaradzić! MIĘSKO! :D
Kategoria Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:24.66 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:

Po mieście

Wtorek, 7 sierpnia 2012 · dodano: 08.08.2012 | Komentarze 0

Przejażdżka :)
Kategoria Miasto


Dane wyjazdu:
Dystans:64.21 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:

Do Tyńca.

Wtorek, 7 sierpnia 2012 · dodano: 08.08.2012 | Komentarze 0

Dziś spokojnie, po obiedzie do Tyńca bulwarami, a powrót przez Kryspinów i Balice.
Kategoria Wycieczki