Info
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie.




Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Sierpień8 - 1
- 2016, Lipiec34 - 0
- 2016, Czerwiec28 - 0
- 2016, Maj29 - 2
- 2016, Kwiecień30 - 0
- 2016, Marzec34 - 7
- 2016, Luty36 - 14
- 2016, Styczeń29 - 2
- 2014, Sierpień2 - 0
- 2014, Lipiec20 - 4
- 2014, Czerwiec24 - 6
- 2014, Maj32 - 18
- 2014, Kwiecień24 - 3
- 2014, Marzec29 - 27
- 2014, Luty29 - 33
- 2014, Styczeń37 - 46
- 2013, Grudzień41 - 60
- 2013, Listopad49 - 8
- 2013, Październik40 - 0
- 2013, Wrzesień7 - 0
- 2013, Sierpień10 - 1
- 2013, Lipiec15 - 0
- 2013, Czerwiec11 - 0
- 2013, Maj7 - 0
- 2013, Kwiecień34 - 4
- 2013, Marzec33 - 0
- 2013, Luty31 - 0
- 2013, Styczeń35 - 0
- 2012, Grudzień14 - 0
- 2012, Listopad43 - 4
- 2012, Październik29 - 0
- 2012, Wrzesień26 - 3
- 2012, Sierpień41 - 38
- 2012, Lipiec47 - 5
- 2012, Czerwiec39 - 8
- 2012, Maj43 - 3
- 2012, Kwiecień40 - 1
- 2012, Marzec39 - 27
- 2012, Luty26 - 8
- 2012, Styczeń12 - 0
Wpisy archiwalne w miesiącu
Luty, 2014
Dystans całkowity: | 2125.43 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 38:26 |
Średnia prędkość: | 29.37 km/h |
Maksymalna prędkość: | 73.40 km/h |
Suma podjazdów: | 10810 m |
Maks. tętno maksymalne: | 192 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 140 (70 %) |
Suma kalorii: | 3712 kcal |
Liczba aktywności: | 29 |
Średnio na aktywność: | 73.29 km i 4h 48m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
Dystans:48.21 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:
Tyniec.
Środa, 19 lutego 2014 · dodano: 20.02.2014 | Komentarze 0
Brzydka pogoda, nie chciało się myśleć co i gdzie tak więc raczej mało ambitna trasa dom - Tyniec, bulwarami Wisły i powrót do domu.Dane wyjazdu:
Dystans:163.25 km
Maks. pr.:72.40 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:1679 m
Rower:
Gonię słońce, a może to ono goni mnie?!
Wtorek, 18 lutego 2014 · dodano: 18.02.2014 | Komentarze 2
Dziś relacja zdecydowanie bardziej oparta na zdjęciach niż słowach, bo co tu pisać kiedy w lutym mamy tak piękną pogodę! Rano z racji że chciałem zobaczyć do końca relacje z igrzysk postanowiłem zaliczyć małą sesję w domu i tak wpadło trochę ponad piętnaście kilometrów, idealnie na rozgrzanie się. Początek drogi a jakże, Batowice, Książniczki, Masłomiąca, pojechałem tak w konkretnym celu, chciałem nakarmić kaczki, przygotowałem chleb, ale kiedy dojechałem do stawu przekonałem się jaki ze mnie ciul, zapakowałem go do kieszonki w kurtce zimowej, a przed samym wyjściem zdecydowałem się na wzięcie tej wiosennej! ;/ no trudno, przynajmniej można było dziś założyć ciuchy typowo na wiosnę, choć w pewnych miejscach temperatura zaskoczyła, jak przed Iwanowicami bo tam droga była oblodzona, a przecież temperatura powietrza dziś to ok 7 stopni! Taki urok...
Mój pierwszy cel na dziś, karmienie kaczuch, nie do końca mi się udało, ale cel osiągnięty :P
.
.

Dziś dobrałem idealnie ubranie do warunków, czyli takie jak na wiosenne dni.
.
.

Chodź w niektórych miejscach warunki trochę zaskoczyły, tu oblodzony odcinek.
.
.
W Iwanowicach pokierowałem się w kierunku Skały, nie pamiętam już kiedy ostatnio jechałem tym odcinkiem w tym kierunkiem, zawsze jakoś tak jest na odwrót. Przynajmniej mogłem poczuć się jak uczestnik peletonu TDP 2013 :P Po zjeździe ze Skały skierowałem się do Ojcowa, widać że z pogody nie tylko ja korzystałem dziś, bo dużo turystów pieszych jak i tych rowerowych. Dojechałem do zamku, a później skierowałem się na podjazd do Złotej Góry, nie jest to jakieś super miejsce do jazdy, bo strasznie zryty asfalt, ale za to pięknie. Dalej dość nudny odcinek do Jerzmanowic, ale za to później super miły zjazd w dół niemal aż do Rudawy. A na samym końcu miałem okazje złapać się za jakiś motorower i miałem pomoc na poziomie 40 km/h całkiem przyjemnie się jechało, choć asfalt dość nierówny i dość obawiałem się, nie tyle o siebie co o tego starszego pana prowadzącego skuter :P

Droga z Iwanowic do Skały, nie pamiętam kiedy to ostatni raz jechałem w tej konfiguracji.
.
.

Początek podjazdu do Złotej Góry, tu jeszcze trochę śniegu się uchowało, ale w sumie to nie dziwne bo w Ojcowie to zawsze jakby zimniej.
.
.

.
.

Nie wiem dlaczego, ale zawsze jak przejeżdżam obok tego domu wczasowego to mam takie pozytywne odczucia, szkoda że tak blisko to Krakowa, bo chętnie bym się tam zatrzymał na noc.
.
.

A tu już szczytowanie w Złotej Górze :P
.
.

Jerzmanowice! Zbliżam się!
.
.

Prawda że pięknie? Jak ktoś by chciał zobaczyć w realu zapraszam na trasę Jerzmanowice-Rudawa.
.
.
Z Rudawy udałem się na podjazd do Brzoskwini, jechało mi się jakoś tak dziwnie lekko, nie wiem może to wynik tego że chwilę wcześniej wciągnąłem w sienie żel? Tak czy siak, tu też piękne warunki, widać tatry w oddali no i sama okolica przednia. Po podjeździe do radaru rozpoczęcie zjazdu do Morawicy, dalej Cholerzyn gdzie skierowałem się do Rybnej przez Czułów, tu pogoda się zmieniła, niebo przysłoniły gęste chmury i to był już koniec słońca w dzisiejszym dniu, ale za to ustał wiatr i jechało się jeszcze bardziej spoko niż wcześniej. Dalej trasa którą nie tak dawno pokonałem, Rybna, Czernichów, Jeziorzany, wzdłuż Wisły, Piekary, przeprawa nad Wisłą mostem przy Kolnej, dołożyłem jeszcze rundkę do Tyńca i już dalej do domu rodziców na pyszny regenerujący obiad. Ogólnie ostatni odcinek spoko, bez historii, a no jedyne co to w okolicy Jeziorzan czy gdzieś tam przez kilka kilometrów tak śmierdziało że myślałem że się porzygam, nie wiem co oni tam hodują... A no i dużo innych rowerzystów.

Jeszcze kilka dni temu w okolicy Brzoskwini można było wypatrzyć śnieg, dziś to już ani śladu.
.
.

Radar osiągnięty, tak więc można rozpocząć zjazd.
.
.

Zjazd do Morawicy, w sumie wydawało mi się że jedzie się tu szybciej, a dziś jakoś tak spokojnie, nie wiem może to przez wiatr ciężko było się rozkręcić.
.
.

A tu widać jak zmieniły się warunki pogodowe, w kierunku zachodu niebo niemal całe zaniesione gęstymi chmurami.
.
.

.
.
Po obiedzie sjesta i miłe popołudnie w rodzinnym gronie, niestety inne obowiązki zmusiły mnie do powrotu do domu, no dobra przede wszystkim trzeba było nakarmić kota, ale co innego do roboty też się znajdzie :P no ale sam powrót to jakaś masakra, ewidentnie odwykłem od jazdy po mieście w ostatnim czasie, jeszcze dziś na prawdę super słabo, wszędzie korki jeszcze w dodatku mogilska rozwalona, ech dobrze że nic się nie stało, bo czułem się słabiutko wśród tych ryczących aut. Ale teraz już w domu, kot nakarmiony, wpis prawie zrobiony, można zaliczyć ten dzień do tych na duży plus. W sumie można by jeszcze gdzieś pojechać, ale chyba wolę zachować energię na jutro, a nóż też się trafi taki piękny dzień :)
.
.
.
.
- T. odczuw.8 °C
- Wiatr 8 km/h
- Porywy 13 km/h
- Chmury 10-20% nieba
- Opady 0 mm / 12 h
- Ciśnienie 1022 hPa
- Wilgotność 50 %
- Termika zimno i sucho
- Biomet korzystny
Dane wyjazdu:
Dystans:48.20 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:Union Arizona
Mocne holendrowanie po Krakowie.
Poniedziałek, 17 lutego 2014 · dodano: 18.02.2014 | Komentarze 2
Piękna pogoda, ale jakoś nie mogłem się przemóc na jazdę na szosie tak więc, wybrałem holendra a to głównie przez to że miałem dużo załatwiania spraw w centrum miasta, później okolice dąbia, zawieźć kilka papierów, następnie zakupy w jednym, potem w drugim sklepie, powrót do domu i znów droga do centrum, a w drodze powrotenej zawitałem jeszcze do babci. W sumie to dużo czas spędziłem na rowerze, a w dodatku tyle km na tym klocku to na prawdę później dobrze czuć w nogach. Kategoria Miasto
Dane wyjazdu:
Dystans:41.20 km
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:
Wieczorne wietrzenie gorącej głowy.
Niedziela, 16 lutego 2014 · dodano: 18.02.2014 | Komentarze 0
Niedziela nie przyniosła ukojenia, tak więc nie mogłem wymyślić nic innego na rozluźnienie jak rower, nie ma to jak stara dobra runda, Batowice, Książniczki, Masłomiąca, Więcławice, Prusy, Dom Kategoria Wycieczki
Dane wyjazdu:
Dystans:156.92 km
Maks. pr.:49.40 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:2402 m
Rower:
Deszczowa piosenka w drodze powrotnej do Krakowa.
Piątek, 14 lutego 2014 · dodano: 14.02.2014 | Komentarze 2
Zacząć ten wpis muszę od dnia poprzedniego, po powrocie do domu z wizyt u rodziny byłem tak padnięty że postanowiłem iść spać niemal z kurami, a że w domu mega zimno, bo nie grzałem na jedną noc, to temperatura oscylowała w okolicy 3-4 stopni, jedynie kiedy zapakowałem się pod trzy kołdry i inne okrycia, nałożyłem czapkę na głowę postawiłem obok łóżka piecyk elektryczny tak że grzał w kierunku nóg, ale jeszcze przed samym snem go odłączyłem myśląc po co tracić energię tylko na jedną noc :P spało mi się źle, nie wiem czy to z powodu zimna, czy tego iż nasłuchiwałem czy już pada deszcz który tak mocno zapowiadali w prognozie na kolejny dzień. Tak więc najpierw nie mogłem zasnąć bo czekałem na deszcz, a w końcu kiedy zasnąłem zbudziłem się jeszcze w nocy kiedy zaczęło lać, a lało dość mocno. Na szczęście udało mi się dospać, a kiedy już obudziłem się o docelowej godzinie nie padało. Po zweryfikowaniu danych pogodowych musiałem zrewidować swoje plany co do trasy, z racji że w rejonie Limanowej i Mszany zapowiadany był deszcz ze śniegiem i niska temperatura postanowiłem to odpuścić i mimo wszystko dojechać do Krakowa, choć i tak wyglądało tak że może w każdym momencie znów lunąć. Z racji że moje ciuchy są bardziej odporne na wiatr i zimno niż na mocny deszcz postanowiłem jakoś się zabezpieczyć przed wilgocią żeby ewentualnie nie musieć być kompletnie przemoczonym gdyby znów tak lunęło jak w nocy. Śmiesznie to pewnie zabrzmi ale zrobiłem sobie z reklamówki ochronę na korpus (nie zakładałem jej, ale miałem od wypadku) oraz ochraniacze na golenie z foli bo kiedy tnie się przez kałuże to jednak wody dość dużo w tym miejscu jest zawsze. Tak w miarę przygotowany na złe warunki ruszyłem. Najpierw zrobiłem rundę w okół Dunajca, najpierw promem a potem przez Zaporę w Czchowie. Później odwiedziłem jeszcze rodzinę i się pożegnałem. Droga znów poprowadziła mnie tak jak wczoraj przez Złotą i Porąbkę Uszewską do Dębna a dalej Brzesko. Jechało się bardzo dobrze, drogi mokre, ale nigdzie nie stała woda a i temperatura sprzyjała, jedynie już na początku wiatr był dość niesympatyczny.
I znów widoki na okolicę ze Złotej, tym razem pogoda zdecydowanie gorsza, ale do jazdy całkiem niezła.
.
.

Kościół w Porąbce Uszewskiej.
.
.
W Brzesku pojechałem tradycyjnie już tak jak zwykle dojazdówką do autostrady i dalej przez Rzezawę, Krzeczów do Bochni, tam obrałem kierunek na Proszówki gdzie odbiłem w kierunku Kłaja. Na tym odcinku jechało mi się średnio, prędkość zdecydowanie spadła, jak i moja chęć do jazdy, postanowiłem że w Kłaju zrobię sobie chwilę przerwy, posiliłem się posiedziałem, ale nie zbyt długo bo jacyś dziwni tam ludzie, oczywiście patrzą jak na kosmitę a jeszcze jakieś niesympatyczne lumpy się kręciły w okolicy więc zabrałem się za dalszą jazdę. Dzisiejsza droga przez puszczę Niepołomicką była bardzo niemiła, duży ruch, jeżdżą jakby ktoś ich gonił, ech... dobrze że to nie długi odcinek tędy. Po przekroczeniu Wisły pojechałem zaprzyjaźnioną boczną drogą i przeciąłem Igołomską żeby pokierować się dalej w kierunku Luborzycy przez Czulice, na tym odcinku kiedy skierowałem się trochę bardziej na wschód wreszcie miałem okazje dziś nie jechać pod wiatr. Niestety droga przez te okolice nie jest może najmilsza bo dupny asfalt, ale jednak sympatyczniej niż Igołomską i można trochę kilometrów dokręcić. Po osiągnięciu Kocmyrzowa-Luborzycy niesamowita sprawa, wreszcie wyszło słońce, niemal pod koniec drogi a tu niespodzianka, nawet musiałem zmienić szkła w okularach, bo w tych rozjaśniających rozglądając się na boki nie widziałem zbyt wiele. Rozochocony tym że pogoda dobra (pomijając irytujący wiatr) i to że mam zapas czasu i energii postanowiłem pojechać w kierunku Słomnik i wrócić przez Iwanowice i Książniczki. Niestety nie wiem co mnie podkusiło żeby jechać tą drogą przez Marszowice, bo tu też asfalt pozostawia wiele do życzenia... no ale cóż, nie jest to mega długi odcinek, ruch słaby więc jakoś się dotoczyłem. Po dotarciu do Niedźwiedzia odbiłem na zachód i już prosto do Iwanowic, nie ma co opowiadać o tym odcinku zwłaszcza że niemal zawsze tędy jeżdżę:P dziś przynajmniej nie było żadnej mgły, a im bardziej zbliżałem się do Krakowa tym pogoda się robiła ładniejsza. Po dotarciu pojechałem do mieszkania zostawić klucze do wziąłem szmatę i pojechałem po moją walentynkę :P która kończyła pracę, razem wróciliśmy do domu, a ja jeszcze zahaczyłem o pobliski hydrant co by trochę wyczyścić mojego towarzysza, bo dziś był cały w szare ciapki. No i znów się udało, wbrew zapowiedzią oprócz przelotnych opadów przejechałem w miarę sucho i spokojnie. Wyjazd bardzo udany i mam nadziej że za niedługo znów odwiedzę Czchów.

Droga dojazdowa do autostrady w regionie Brzeska, tu niestety trochę padało.
.
.

Staw w Kocmyrzowie, nie wiem co to się dzieje z młodzieżą, mają ferie i taflę lodu, a nikt się nie ślizga :P
.
.

.
.

.
.
.
.
- T. odczuw.2 °C
- Wiatr 24 km/h
- Porywy 45 km/h
- Chmury 90-100% nieba
- Opady 2 mm / 12 h
- Ciśnienie 1011 hPa
- Wilgotność 78 %
- Termika zimno i mokro
- Biomet niekorzystny
- Waga po dwóch dniach 65 kg (strata 1.9 kg)
Dane wyjazdu:
Dystans:154.32 km
Maks. pr.:64.20 km/h
Temperatura:4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:1399 m
Rower:
Z mgły do lata! Do lata! Do lata!
Czwartek, 13 lutego 2014 · dodano: 14.02.2014 | Komentarze 2
Plany na ten dzień miałem już od tygodnia tak więc żadna pogoda jaką zastał bym rano nie była by w stanie mnie zatrzymać. Po wczorajszym deszczowo-śniegowym dniu raczej nie zaopatrywałem się jakoś pozytywnie na pogodę, ale to co się rano rozpościerało za oknami przeszło oczekiwania, tzn. nic się nie rozpościerało, bo świata nie było we mgle. Ale nie było wyboru, zwłaszcza że byłem umówiony z moim ojcem w Czchowie. Ale że do Czchowa nie jest jakoś spektakularnie daleko, a ja chciałem trochę więcej przekręcić postanowiłem zrobić trochę okrężną trasę. Ale najpierw przyszło mi pojechać do mieszkania po klucze do naszego domu. W mieście mgła nie była jeszcze tak straszna, ale jak tylko znalazłem się poza centrum okazała się całkowita dominantą krajobrazu i nie było kompletnie nic widać. Co tu dużo mówić pojechałem przez Batowice, Książniczki, Iwanowice, Słomniki, Proszowice aż do Koszyc i tak cały czas w kosmicznej mgle, która z czasem w okolicy Proszowic nasiliła się tak bardzo że jadąc wycinałem dziurę w niej swoim ciałem a kiedy się odwracałem po kilku sekundach luka znów się schodziła w jedną szczelną maź, szkoda że przy takim stanie zdjęcia nie wychodzą, bo uchwycić ten efekt było by bezcenne, ale niestety dowodów brak. No i w sumie nie było by o czym mówić w kontekście tego etapu drogi oprócz tego że było mega ciężko, nie fizycznie, a psychicznie, bo niemal trzy godziny jazdy po omacku, nie mając żadnego odniesienia na horyzoncie, kiedy każdy obraz taki sam to słaba sprawa, nawet zastanawiałem się czy nie wrócić, ale uznałem że w powrotną stronę mam niewiele dalej niż do przejechania przed siebie. Ale kiedy zbliżałem się do Koszyc jak by zaczęło się robić jaśniej, a po wjechaniu do tego miasta, mgła całkowicie ustąpiła, nie mogłem w to wręcz uwierzyć! Tak się ucieszyłem że nad moją głową jest wreszcie niebieskie niebo i słońce że postanowiłem trochę się tym nasycić i zrobiłem sobie przerwę na ławce w centrum, posiliłem się i w końcu odzyskałem werwę do jazdy! No i tu chcę ruszać ale słyszę że jedzie jakaś duża maszyna, podnoszę głowę, a to.... Kombajn! I to nie byle jaki kombajn, bo New Holland, nowiutki, wielki, miodzio, ja uwielbiam kombajny, ale żeby w lutym! Ale w sumie późniejsze doznania wzrokowe mogły mnie tylko utwierdzić raczej w tym że jest to lato a nie środek zimy :P Dalsza ma podróż to droga z Koszyc przez Szczurową do Brzeska. Lubię tą trasę, jakiś taki nie polski obraz na tym odcinku mi się nasuwa. A jadąc tam oprócz pięknych widoków miałem chyba okazje widzieć orła! Jakiś drapieżny ptak leciał kilka chwil wzdłuż drogi na mojej wysokości, nie jestem ekspertem ale znając kilka zdjęć tych ptaków uważam że to było właśnie to, a jeśli nie to i tak był piękny! Czemu praktycznie wszystko co drapieżne jest takie piękne?!
Droga z Koszyc do Brzeska, nie wiem dlaczego, ale jej obraz zawsze przypomina mi relacje z Tour de France, jeszcze teraz kiedy niemal wakacyjne.
.
.

Droga z Koszyc do Brzeska, tu moje morale wzrosło o 1000%!
.
.

Wakacje, na pewno wakacje, nawet rozgrzałem się na tyle że można było trochę z siebie zrzucić ciuchów.
.
.

Dodatkowym atutem tej drogi jest niewielki ruch, w sumie chyba więcej tu jeździ tirów niż samochodów, ale że pusto na drodze to i one mijają bardzo spokojnie człowieka.
.
.
Po dotarciu do Brzeska z małą przygodą z głupimi pindami w wieśniackim samochodzie, które dla żartu postanowiły przez jakiś czas jechać za mną i trzymać klakson, na szczęście miałem czym w nie rzucić i głupie krowy pojechały dalej... W Brzesku obrałem kurs na Tarnów i tak dojechałem do Dębna tam odbiłem na Porąbkę Uszewską i dalej do góry aż do Złotej. Jechało się w miarę dobrze, ale już odczuwałem dość mocno zmęczenie, za to po wytoczeniu się na to wzniesienie zdobyłem dzisiejszy szczyt i teraz już tylko w dół i trochę po prostej do domu. A no i na górze okazało się że jest dość chłodno i w miarę dużo śniegu zalega, ale to nie był problem bo byłem tam tylko kilka chwil i już pędziłem w dół, za to miałem bardzo ładne widoki na okolicę skąpaną w słońcu. Do Czchowa dotarłem przyzwoicie i kiedy spoglądnąłem na licznik że mam jeszcze ok 45 min w zapasie i brakuje mi trochę km do upragnionych 150 dzisiejszego dnia postanowiłem dokręcić ten wynik na rundzie w koło Dunajca z przejazdem przez zaporę i prom w Czchowie. Po tym dotarłem w końcu do mojego ukochanego rodzinnego domu. Później już czas na spotkania z rodziną i ploteczki. No i tak to jest, przez pół dnia wydawało się że mgła nie odpuści, myślałem że w końcu się porzygam z tego, a tu proszę piękna pogoda, po prostu na Czchów można zawsze liczyć :) a no i wracając wieczorem do domu od rodziny towarzyszyło mi niezwykle czyste niebo i mnóstwo gwiazd! Ach, oby do wakacji żeby móc tak częściej!

Szczyt zdobyty! Złota zaliczona, teraz już można lecieć w dół!
.
.

.
.
.
.
Pogoda:
b. mglisto
temperatura od 1 do 7
słaby wiatr
waga przed wyjazdem 66.9 kg
Dane wyjazdu:
Dystans:27.91 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:Union Arizona
Miejski szyk.
Środa, 12 lutego 2014 · dodano: 14.02.2014 | Komentarze 0
Zaległości:Dzień poświęcony na pedałowanie na holendrze od punktu do punktu po mieście + pyszny obiad :)
a no i dolało mi, no a jak zaczęło napieprzać śniegiem to od razu płatami wielkości kartki! :P Ale jeździć się da i tak!
Kategoria Miasto
Dane wyjazdu:
Dystans:47.53 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:
Zaległości
Wtorek, 11 lutego 2014 · dodano: 14.02.2014 | Komentarze 0
Zaległości:Runda przez Batowice, Książniczki, Masłomiącą, Więcławice, Pielgrzymowice. + przejazd do centrum.
Kategoria Wycieczki
Dane wyjazdu:
Dystans:152.33 km
Maks. pr.:73.40 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:954 m
Rower:
Wiosna pełną gębą, tylko dlaczego mam piasek w gębie?! + wieczorny Kraków.
Poniedziałek, 10 lutego 2014 · dodano: 10.02.2014 | Komentarze 3
Dziś zdecydowanie korzystniejszy dzień do jazdy, a przez ostatnie kilka dni posuchy nazbierało mi się zbędnych kilogramów do zrzucenia. Dzień postanowiłem rozpocząć od drogi do Tyńca bulwarami Wisły, wszystko było by fajnie, bo piękna pogoda, ale kiedy cały śnieg się roztopił pozostało mnóstwo piachu i jakiegoś syfu, a z racji że mam te błotniki to nie sypało na mnie, ale jednak co jakiś czas ten mikro prześwit się zapychał i koło ocierało nieprzyjemnie, tak więc później obrałem kurs drogą publiczną która w zdecydowanie lepszym stanie niż ścieżka. Pokręciłem się w około zakonu a później dookoła toru kajakowego, gdzie chwilę pooglądałem jak trenują kajakarze. Dalej przeprawa nad Wisłą i drogą przez Piekary, Liszki, Morawicę, na tym odcinku trochę wiatr dokuczał ale jechało się miło w tym słońcu a i drogi tu suchutkie i czyste. Dalej obrałem kurs na Dulany przez Brzoskwinię z podjazdem koło radaru. Później chwilkę główną drogą do Krakowa i odbicie w Kochanowie na podjazd do Kleszczowa, tam spokojnie się wytoczyłem pod górę żeby móc runąć w dół, tam do Balic droga prowadzi cały czas w dół, a w dodatku jest tam chyba najszybszy zjazd w okolicy Krakowa, niezbyt długi, ale żeby osiągnąć tam ok 75 km/h nie trzeba się wiele natrudzić. Dziś troszkę mniej bo hamowałem ze strachu przed mokrością drogi, ale i tak się miło jedzie. Od Balic do os Widok miałem szczęście bo to tak średnio miły odcinek drogi, ale udało mi się załapać za ciężarówkę, no i miałem spokojny przejazd tego odcinka ze śr ok 50 km/h :) niestety tu po raz pierwszy przekonałem się że drogi również są mocno zasyfione, bo ciężarówka wzbudzała takie tumany kurzu że nie było możliwości nie nałykania trochę tego syfu... Po drodze odbiłem na chwilę zobaczyć czy nie ma kolegi w pracy żeby go wyciągnąć na 'ploteczki' :P ale że go nie było ja pojechałem dalej w miasto, tu nie ma o czym mówić, prawie całe miasto na przestrzał trzeba było przejechać. W końcu znalazłem się w Batowicach no i dołożyłem klasyczną rundę przez Książniczki, Masłomiącą, Więcławicę, Pielgrzymowice. I tu na trasie znów miałem szczęście, bo spotkałem ciągnik, jakiś tak nowoczesny, bo jechał 40-45 km/h no i też się złapałem na jego plecy, po raz kolejny miałem darmowy przejazd na odcinku Raciborowice - Michałowice, ale znów nałykałem się piachu wzbijanego przez wielkie koła ciągnika. Po powrocie do Krakowa, musiałem załatwić jeszcze jedną sprawę w okolicach Rybitw, no i dalej już powrót przez Hutę do domu. W końcu mój nastrój odpowiada pogodzie, mam nadzieje że teraz uda mi się nadrobić zaległości :) No a patrzyć na prognozę pogody nie ma chyba sensu najmniejszego, wczoraj i nawet teraz zapowiadany był deszcz ze śniegiem i słabszy wiatr, a w rzeczywistości świeci piękne słońce, dosłownie kilka niegroźnych chmur, za to wiatr chyba mocniejszy od tego z prognozy. Tak więc skoro na jutro zapowiadają sam deszcz, to nie wiem czego się spodziewać, może wiosennej burzy? :P
Droga z Liszek, wreszcie jakaś w miarę czysta droga.
.
.

Piękna pogoda również ponad Krakowem, no i jakoś smogu nie bardzo widać.
.
.

Odrobina śniegu na horyzoncie, ale też pasące się konie się znajdą.
.
.

Podjazd do Kleszczowa, jeszcze tak spokojnie to nie jechałem tego odcinka nigdy, za to miałem czas żeby się porozglądać dokładniej, bardzo ładnie tam!
.
.

A tutaj resztki śniegu na północy Krakowa, mam nadzieje że to już koniec w tym roku, bo jednak kontrast słaby kiedy robi się zdjęcia na śniegu.
.
.
.
.
T. odczuw.5 °C
- Wiatr 15 km/h
- Porywy 40 km/h
- Chmury 90% nieba
- Opady 3 mm / 12 h
- Ciśnienie 1007 hPa
- Wilgotność 73 %
- Termika zimno i mokro
- Biomet niekorzystny
Na a po południu wymieniłem rower i puściłem się w miasto w celu załatwienia kilku kwestii no i spożycia pysznego chińczyka :P Kiedy jechałem do centrum trochę się obawiałem że kiedy będę wracał będzie zimno, a ja dość wiosennie ubrany, lecz kiedy już zbierałem się do powrotu przekonałem się szybko że jest mega przyjemnie i ciepło, postanowiłem się przejechać w kierunku Wisły i wrócić trochę okrężną drogą bulwarami, było na prawdę super przyjemnie. No ale przyznaje te dodatkowe 27.9 km dołożyło moim nogą nieźle, uda teraz nie bardzo wiedzą co ze sobą zrobić, nie pamiętam kiedy miałem tak zmęczone nogi, a tu ciekawe reszta ciała bez problemu. Zobaczymy jutro jak to będzie :) oby jednak do przodu!
Dane wyjazdu:
Dystans:42.40 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:
Powtórka z rozrywki. cz 3
Niedziela, 9 lutego 2014 · dodano: 09.02.2014 | Komentarze 2
Nie czaję jak to jest, ale nie jestem w stanie wykręcić nic ponad tą rundę co przez ostatnie 3 dni... niby mam chęci rano, ale jak jadę to mi brzydnie już dzień... Słabo, nie wiem może powinienem wsiąść w pociąg wyjechać dalej i wracać, bo jak tak dalej będą mnie okolice nudzić to słabo widzę dobre wyniki w najbliższym czasie. No przynajmniej po powrocie naprawiłem sobie trochę już zharatane ochraniacze na buty. Kurde jak było zimno szło mi o wiele lepiej niż jak taka dobra pogoda, zimo wróć?! :/ Kategoria Wycieczki