Info
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie.




Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Sierpień8 - 1
- 2016, Lipiec34 - 0
- 2016, Czerwiec28 - 0
- 2016, Maj29 - 2
- 2016, Kwiecień30 - 0
- 2016, Marzec34 - 7
- 2016, Luty36 - 14
- 2016, Styczeń29 - 2
- 2014, Sierpień2 - 0
- 2014, Lipiec20 - 4
- 2014, Czerwiec24 - 6
- 2014, Maj32 - 18
- 2014, Kwiecień24 - 3
- 2014, Marzec29 - 27
- 2014, Luty29 - 33
- 2014, Styczeń37 - 46
- 2013, Grudzień41 - 60
- 2013, Listopad49 - 8
- 2013, Październik40 - 0
- 2013, Wrzesień7 - 0
- 2013, Sierpień10 - 1
- 2013, Lipiec15 - 0
- 2013, Czerwiec11 - 0
- 2013, Maj7 - 0
- 2013, Kwiecień34 - 4
- 2013, Marzec33 - 0
- 2013, Luty31 - 0
- 2013, Styczeń35 - 0
- 2012, Grudzień14 - 0
- 2012, Listopad43 - 4
- 2012, Październik29 - 0
- 2012, Wrzesień26 - 3
- 2012, Sierpień41 - 38
- 2012, Lipiec47 - 5
- 2012, Czerwiec39 - 8
- 2012, Maj43 - 3
- 2012, Kwiecień40 - 1
- 2012, Marzec39 - 27
- 2012, Luty26 - 8
- 2012, Styczeń12 - 0
Maj, 2012
Dystans całkowity: | 2485.45 km (w terenie 2435.45 km; 97.99%) |
Czas w ruchu: | 86:38 |
Średnia prędkość: | 28.69 km/h |
Maksymalna prędkość: | 72.00 km/h |
Liczba aktywności: | 43 |
Średnio na aktywność: | 57.80 km i 2h 00m |
Więcej statystyk |
Kraków po zmroku.
Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 19.05.2012 | Komentarze 0
Dla rozluźnienia mięśni krótka przejażdżka do centrum miasta. Zrobiłem rundkę wokół rynku i do domu na zasłużony odpoczynek. Bardzo przyjemne takie wieczorne wypady. Praktycznie ruch minimalny, spokój, no i bez pośpiechu :)Kraków - Proszowice - Nowe Brzesko - Koszyce - Kazimierza Wielka - Proszowice - Kraków
Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 19.05.2012 | Komentarze 0
To jest to! Dzień wolny do pracy da się w pełni sensownie spożytkować! :)
Obudziłem się pierwszy raz od dawna sam z siebie a nie na akord budzika, nieśpieszne śniadanie, no i można się zbierać. Słońce świeci, temperatura odpowiednia, wiatr spoko! No to ruszamy!
Najpierw w kierunku dobrze znanych mi Proszowic, droga już tak dobrze mi znana i niesprawiająca zbytnich problemów, no jedyny problem to to że tam zawsze wieje! No i tak też było dziś, jakoś po wczorajszym wietrzeniu miałem opory czując podmuchy na twarzy. Ale spoko, w miarę szybko i bezboleśnie dojechałem.
Stamtąd udałem się do Nowego Brzeska, też wiało ale już spokojniej. No spoko, ale jakoś tak brązowo wszędzie... Niby same pola uprawne, ale jakoś tak pusto, niemal wszystkie zaorane i bez krztyny życia.
Drogi z Nowego Brzeska do Koszyc nie polecam. Nie dość że nic ciekawego nie ma to bardzo duże natężenie ruchu i ludzie jacyś nieuprzejmi. Za to chwilę za Koszycami odbija się na Kazimierze Wielką. Zjazd z głównej drogi wprawdzie wiąże się z gorszą nawierzchnią, ale i mniejszym natężeniem ruchu (dziś prawie zerowym). No i nagle wielka tablica, 'Małopolska Żegna' - 'Witamy w województwie Świętokrzyskim!' no i od tego momentu droga jeszcze bardziej się psuje, ale za to wszystko to rekompensują naprawdę piękne warunki przyrody. Nie wiem jak to jest, ale tam jakoś wszystko takie soczyście zielone i miłe, no i też wiatr teraz dął lekko w plecy, a więc warunki IDEALNE.
Tak dojechałem spokojnie do Kazimierzy Wielkiej, stamtąd zacząłem powrót do Proszowic. Pech chciał że droga była w remoncie... Nie dość że jakieś pierdzielone mijanki jednokierunkowe ze światłami działającymi co 10 minut (chyba na wszystkich stałem) to jeszcze wpierdzieliłem się w mega dziurę i dętkę szlak trafił... Wku... się nie mało, ale jakoś chciałem podtoczyć się do cywilizacji! No i tak chyba z 5 km na flaku z tyłu opierając cały ciężar na przodzie żeby nie zepsuć koła i opony dotoczyłem się dzięki opaczności do stacji benzynowej! Tam wymieniłem sobie rezerwową dętkę i skorzystałem z kompresora, gdyby nie to sam nie wiem jak by wyglądał mój dzisiejszy dzień... :/
No i stamtąd już w miarę bezboleśnie, oprócz tych mijanek, dotoczyłem się do Proszowic.
Tam już czekała na mnie moja dziewczyna w jej rodzinnym domu i ugościła mnie pysznym obiadem. Tak po Pewnym czasie na popas, ruszyłem w drogę powrotną do Krakowa. Szczerze mówiąc pełen obaw ruszałem, bo nogi już dość ciężkie a motywacji też raczej brak, zwłaszcza żeby dziewczynę zostawić?! No ale ruszyłem, i... no nie wiem jak to jest ale jechało mi się idealnie! Nogi same kręciły! Wiatr praktycznie ustała, słońce świeciło przyjemnie na twarz, ach... o to kwintesencja jazdy na rowerze! A w dodatku ten wynik! (średnie tempo 38 km/h)
No i tak dojechałem do domu. Naładowany tak pozytywną energią że chyba na tym wyniku dziś nie poprzestanę! :)
Praca - Wieliczka - Dobczyce - Niepołomice - MIeszkanie
Piątek, 18 maja 2012 · dodano: 18.05.2012 | Komentarze 0
Rano do pracy nic nie znaczącą i nie ciekawą drogą... Ale za to dziś po pracy wena na jazdę :) Zwolniłem się 2 godziny wcześniej i ruszyłem. Najpierw podjechałem do zaprzyjaźnionego sklepu rowerowego w celu zaopatrzenia się w rezerwową gumę i pogadania. Stamtąd ruszyłem mało przyjemną 3 pasmową drogą do Wieliczki. I tu pierwsza fajna rzecz, udało mi się usiąść na kole ciężarówce z jakimiś kamieniami i tak całą długość miasta Wielicką aż do Wieliczki jechałem za tą ciężarówką unikając oporów, a co najlepsze średnia prędkość na dystansie około 10 km wahała się ok 60 km/h :) co lepsze dzisiejszą najwyższą prędkość uzyskałem właśnie za tą ciężarówką, a na zjazdach nawet nie udało mi się do tego zbliżyć. Ale no... sama pogoda w miarę ok, gdyby nie ten pierdzielony wiatr, jeszcze gdyby wiał ciągle chyba było by lepiej, a tu jakieś durne wybijające z rytmu i zatykające podmuchy...
No ale jakoś jechać trzeba. W Wieliczce skręciłem w kierunku Dobczyc i udałem się w tym kierunku po super drodze, super nawierzchnia, sporo zakrętów, pagórkowaty teren i niewielkie natężenie ruchu, polecam każdemu! No i tak spokojnie dojechałem sobie do Dobczyc tam pojeździłem po znajomych okolicach, no i nadszedł czas na powrót do domu. Wróciłem tą samą drogą do Wieliczki ale tam odbiłem w kierunku na Niepołomice i mijając rozlewnie Coca - Coli dotarłem do zamku królewskiego. I tu śmieszna sprawa jaki ten świat mały! na skrzyżowaniu spotkałem mojego znajomego z pracy, niestety nie mieliśmy czasu zbyt długo porozmawiać gdyż kierunki naszych dróg były inne, ale i tak ciekawa sprawa. :) No i z Niepołomic spokojnie wróciłem sobie do mieszkania przez Nową Hutę. Zmęczony chyba mniej niż się spodziewałem teraz zastanawiam się czy nie wyjść może jeszcze na jakąś małą przejażdżkę wieczorem :)
Do i z pracy...
Czwartek, 17 maja 2012 · dodano: 18.05.2012 | Komentarze 0
Do pracy zimno jak nie powiem co.Po pracy zimno jak nie powiem co!
Później jeszcze musiałem jeździć pozałatwiać kilka spraw przynajmniej teraz trochę cieplej i już wieje trochę mniej...
Do i z pracy...
Środa, 16 maja 2012 · dodano: 16.05.2012 | Komentarze 0
Cud! Nie przemoczyło mnie dziś! Ledwo dwa razy lekko mnie skropiło :PJeździć trzeba, ale mimo że powinienem jeszcze dziś pojeździć chyba nikt nie będzie miał do mnie pretensji jeśli dziś już odpuszczę... :)
Do i z pracy...
Wtorek, 15 maja 2012 · dodano: 16.05.2012 | Komentarze 0
Rano lodownia i pada, po południu cieplej o 2 stopnie i też leje, no i tak to jest... Za to po pracy pojechałem do mojej dziewczyny, a reszta dnia to już same przyjemności :)Do i z pracy...
Poniedziałek, 14 maja 2012 · dodano: 14.05.2012 | Komentarze 0
Zimno, zimno, zimno, ale za to kierowcy kilkukrotnie dziś starali się mnie skutecznie rozgrzać :/Niedzielne obowiązki w Krakowie.
Niedziela, 13 maja 2012 · dodano: 13.05.2012 | Komentarze 0
Zimno jak piron mi dziś!No ale jeździć trzeba :) najpierw z domu rodziców do centrum na giełdę płyt, tam biznesy, interesy, ale i tak cały czas zimno, no i później już tylko do domu. Jakoś słabowicie się dziś czuje.
do pracy i z pracy (do rodziców)
Sobota, 12 maja 2012 · dodano: 12.05.2012 | Komentarze 0
Rano przywitało mnie piękne słońce i bardzo przyjemna temperatura. Niestety 10 godzin w pracy w sobotę ryją nie tylko psychę ale i pogodę... Powrót z pracy do domu rodziców tym razem już w deszczu i chłodzie. O tyle dobrze że byłem przygotowany na takie warunki :)Do i z pracy... Tam i z powrotem, tam i z powrotem!
Piątek, 11 maja 2012 · dodano: 11.05.2012 | Komentarze 0
Łojezu!Dzień bez końca, składający się z drogi z i do domu...
Najpierw do pracy, spoko, potem po pracy z Kasią musiałem załatwić kilka rzeczy w centrum, niestety zmęczenie, stres i chyba zła aura wpłynęły na rozrost złych emocji i się pokłóciliśmy, a że czasu mieliśmy mało więc nawet nie było możliwości wyjaśnienia waśni. Ja jak się okazało musiałem do 18 wykonać pewną ważną rzecz, ale aby było to możliwe najpierw musiałem lecieć do domu, zabrać potrzebne rzeczy i znów powrót do centrum, załatwiłem co miałem załatwić w około 10 min i znów do domu! Ni no... dzień powinien mieć zdecydowanie ze 36 godzin żeby znaleźć czas na jazdę dla jazdy a nie lecenie z wywieszonym jęzorem po 8 godzinach fizycznej pracy :/
no nic, przeżyłem dziś, przeżyję pewnie i jutro... zawsze to jakiś pozytyw :)