Info

avatar Cześć to ja rorschaach, z Krakowa. Mam przejechane 69752.70 km. Jeżdżę ze średnią prędkością 29.68 km/h
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rorschaach.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2014

Dystans całkowity:2902.51 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:53:08
Średnia prędkość:27.58 km/h
Maksymalna prędkość:72.80 km/h
Suma podjazdów:14162 m
Maks. tętno maksymalne:193 (97 %)
Maks. tętno średnie:129 (65 %)
Suma kalorii:4181 kcal
Liczba aktywności:37
Średnio na aktywność:78.45 km i 4h 49m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
Dystans:16.34 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m

Wieczorne holendrowanie.

Niedziela, 5 stycznia 2014 · dodano: 05.01.2014 | Komentarze 2

Choć bardzo mi się nie chciało musiałem dziś jeszcze raz wyjść z domu, ale po to żeby się przenieść na jeden dzień gdzie indziej, przy okazji miałem do załatwienia jeden mały biznes i zaliczyć kaufa co by kupić chleb skoro jutro pozamykane... Tak mi się nie chciało jechać że postanowiłem wziąć miejskiego holendra na przejażdżkę i tak jak rano i teraz kiedy zacząłem jechać poczułem się zdecydowanie lepiej, postanowiłem że zrobię dodatkową rundę ścieżkami po hucie, załatwię co mam załatwić. Jechało się bardzo przyjemnie, choć zgrzałem się strasznie, bo tą kolubryną podjechać pod górkę to jest wyczyn :P a jeszcze kiedy takie upały na polu?! No a na koniec mając w pamięci szczęście ostatnich dni, wchodzę do mieszkania, rower stoi w przedpokoju, zabieram się za przygotowywanie kolacji, a tu nagle niewiarygodny huk! Okazało się że dętka po prostu eksplodowała! Po około 15 minutach stania w przedpokoju? Bardzo dziwna sprawa, ale jak fart to fart, teraz muszę jakoś go odprowadzić jutro do domu, a w dodatku muszę czekać do wtorku z kupnem nowej dętki bo ktoś sobie wymyślił że jutro jakieś święto... 

A oto dętka... a raczej jej pozostałości, coś niesamowitego, żeby tak wybuchła wewnątrz opony! Dla porównania obok 30 centymetrowa linijka... 
Kategoria Miasto


Dane wyjazdu:
Dystans:103.20 km
Maks. pr.:72.80 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:925 m
Rower:

Szaro, buro, lecz w sam raz.

Niedziela, 5 stycznia 2014 · dodano: 05.01.2014 | Komentarze 0

Po wczorajszym dniu i po ciężkiej nocy (jakieś choróbska przewalają się przez dom) wstałem bardzo niemrawy i ociężały, a nogi obolałe i ciężkie jak skała, myślałem że nic mi nie wyjdzie z jazdy dziś zwłaszcza że pogoda jakaś tak słabiutka. No ale kiedy okazało się że moja luba ma swoje zajęcia na dziś i bym jej tylko przeszkadzał postanowiłem że wykorzystam iż z nieba pada deszcz a nie śnieg, a termometr wskazuje +8 a nie -8! W dodatku mam błotniczki więc chlapa mi nie straszna. Postanowiłem pojechać tą samą trasą co dwa dni temu po pompkę, w końcu dziś brzydka pogoda to tradycyjnie będzie mi pasować do tej trasy. Po wyjściu z domu okazało się że trochę za ciepło się ubrałem, ale szybka zmiana konfiguracji dała radę i można było jechać spokojnie, okazało się że jest mniej mokro niż się spodziewałem, ale i tak dobrze że mam dodatkową osłonę. Po dotarciu do obrzeż miasta przekonałem się że kręci mi się zdecydowanie lepiej niż mógł bym podejrzewać, więc zaplanowałem jak powiększyć trasę i wykorzystać dzisiejszy dzień. Tak więc najpierw dotarłem do Sanki przez, Aleksandrowice, Cholerzyn, Czułów. Pogoda nie rozpieszczała dziś, ale jakieś tam zdjęcia dokumentujące dzień są :)

W tym momencie byłem przekonany że zaraz lunie, na szczęście pokropiło dosłownie kilka kropel i niebo zachowało Status Quo.
.
.

Nie wiem jak to jest, ale oprócz ostatniego razu zawsze jak jadę tą trasą trafiam na brzydką pogodę, albo inaczej zawszę wybieram tą trasę kiedy jest brzydko :P
.
.
Po dojechaniu do Sanki zawróciłem i chwilę później odbiłem na Rybną, tu droga prowadzi w dół, aż za bardzo gdyż dałem się ponieść i przekroczyłem 70 km/h, przyznam że nie było to zbyt rozważne bo później bardzo mocne dohamowanie mnie czekało, a na mokrym to loteria. No ale nic się nie stało i dalej pokierowałem się w kierunku Czernichowa przez Przeginie, tu też jechało mi się wybitnie dobrze, tempo cały czas powyżej zakładanego, ale to nie problem akurat :) dość ładny to odcinek, ale asfalt nie rozpieszcza, przynajmniej mały ruch!

Droga przez Bielańsko-Tyniecki Park Krajobrazowy.
.
.

A tak w ogóle to dziś co chwilę to wjeżdżałem, to wyjeżdżałem z tego parku krajobrazowego. 
.
.
Kiedy dotarłem do Czernichowa trochę pobłądziłem i pojechałem w złą ulicę która mnie wyprowadziła w zupełnie innym kierunku niż chciałem, ale dość szybko się zorientowałem i dzięki pomocy GPS szybko trafiłem na właściwe tory, tj. na drogę do Piekar przez Wołowice i Jeziorzany, tam się przyjemnie jechało, jakoś za rzadko korzystam z tej trasy, w dodatku jest ona chyba dość popularna wśród kolarzy, bo dziś spotkałem tam 4 inne szosy. Tak spokojnie dotarłem do mosty przy Kolnej i przeprawiłem się na drugą stronę, postanowiłem zrobić pętlę przez Tyniec i dalej w kierunku domu pojechać bulwarami. Po dotarciu w okolice Wawelu postanowiłem jeszcze że odbiję i zrobię rundę w kierunku Rybitw i wrócić przez Hutę tak żeby przekroczyć na tej wycieczce stówkę. Po dojechaniu w okolicę domu postanowiłem skorzystać z lokalnego hydrantu i trochę opłukać koła. Te błotniki to super sprawa, wystarczyło trochę polać wodą delikatnie przetrzeć i już rower czyściutki, później tylko posmarować łańcuch i nie trzeba się pieprzyć z niczym, no i jeszcze napęd w trakcie jazdy nie chrzęści jak zwykle w taką pogodę, a czy to zwiększa opory? nie obchodzi mnie to! A nawet jak tak się dzieje to dobrze, teraz może być ciężej, bo kiedy zacznie się pełen sezon, kiedy zdejmę błotniki poczuję dużą ulgę! Może... :) 
No i tak ze słabo zapowiadającego się dnia wyszła miła wycieczka, po której czuję się zdecydowanie lepiej niż przed! Oby tak zawsze! 

Jak widać nawet po skierowaniu się na południe pogoda nie zmieniła swojego oblicza.
.
.

No a to już bulwary wiślane, mimo brzydkiej pogody całkiem sporo ludzi dziś ruszyło tyłek: biegacze, rowerzyści, rolkarze i nordicwalkingowcy :)
.
.
.
.
  • T. odczuw.9 °C
  • Wiatr 4 km/h
  • Porywy 7 km/h
  • Chmury 90% nieba
  • Opady 1 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1008 hPa
  • Wilgotność 80 %
  • Termika zimno i mokro
  • Biomet niekorzystny

Kategoria Wycieczki, ( )


Dane wyjazdu:
Dystans:176.20 km
Maks. pr.:59.20 km/h
Temperatura:6.0
HR max:171 ( 86%)
HR avg:129 ( 65%)
Kalorie: 4181 kcal
Podjazdy:1427 m
Rower:

Z błotnikami raźniej!

Sobota, 4 stycznia 2014 · dodano: 04.01.2014 | Komentarze 6

W końcu udało mi się spełnić swoje założenie z dnia poprzedniego niemal stu procentowo, bo ostatnimi dniami to raczej słabo mi szło z wywiązywaniem się z planów. Zmieniłem nawet ton budzika żeby na pewno się obudzić! Tak więc pobudka 5.45, wszystko przygotowane do drogi zostało wcześniej, włącznie z moimi nowymi błotnikami, wprawdzie miałem wątpliwości czy jest sens je zakładać bo raczej sucho powinno być, ale uznałem że muszę je przetestować. Przyznam że wstało mi się bardzo ciężko, jakieś ociężałe nogi po wczoraj bardzo, a w dodatku bardzo źle spałem, ale z racji że było tak wcześnie nawet nie wpadłem na pomysł żeby odpuścić. Przed wyjściem rozgrzałem się tradycyjnie na dziesięciokilometrowej sesji w domu. A później już  tylko wyjść w mrok... No i tu duże zdziwieni bo wydaje mi się że wschód teraz jest coraz później? Dopiero około 7.15 zaczęło się robić jasno. No ale uzbrojony w nowe lampki byłem gotowy na to. Najpierw więc przez Zielonki i Ojców, nie mam zupełnie nic do powiedzenia a propo tego gdyż było ciemno, i jedyne co widziałem to punkty gdzie świeciło moje światełko, a no i jeszcze to że było bardzo zimno i ślisko, dopiero za doliną Ojcowa zaczęło świtać, tak że kiedy dojechałem podjazd pod Skałę było już jasno, ale dziś wschód słońca raczej rozczarował. Po drodze cały czas próbowałem ustawić idealnie błotniki, bo cały czas to z jednej to z drugiej strony ocierało. Na zjeździe do Iwanowic złapałem za pręcik podpierający przedni błotnik i chciałem go poprawić ale niestety przez nie uwagę szprychy przycięły mi palec, najpierw nic nie poczułem, ale po jakichś 2 minutach zaczęło tak palić że musiałem się zatrzymać na jakiś czas, myślałem że go może złamałem, ale po jakimś czasie bul zaczął ustępować i ruszyłem dalej. W Iwanowicach obrałem kurs na Gołczę i Miechów. Tam jechałem bardzo spokojnie, bo raz że część drogi w złym stanie to dwa, tu zrobiło się bardzo mokro, a co za tym idzie ślisko, przynajmniej szybko przekonałem się że błotniki się idealnie spisują i mimo delikatnego tarcia chronią wszystko, nawet napęd! 



Po jakimś czasie śliskość drug ustąpiła ich mokrości! Droga do Gołczy.
.
.

W rejonie Miechowa wyglądało że się wypogodzi i będzie spoko, ale im dalej w las tym pogoda robiła się mniej przychylna.
.
.

A takie to słonko dziś było, raczej anemiczne.
.
.
Dalsza ma droga poprowadziła mnie przez Miechów w kierunku Skalbmierza, tu jechało się bardzo przyjemnie, bo nie dość że droga nie dawno zrobiona to jeszcze miałem wiatr w plecy. W sumie to nie wiele się działo na tym odcinku, jedynie co to zauważyłem że im dalej na wschód tym pogoda stawała się gorsza, pokazywały się mgły i zrobiło się chłodniej niż jakiś czas temu. Po drodze odwiedziłem jeszcze Racławice i zwiedziłem tamtejsze pole bitwy. Po drodze do Skalbmierza a jakże by inaczej napadły mnie dwie sfory psów i to dokładnie w tym samym miejscu gdzie ostatnio! Ale teraz byłem przygotowany, już na wcześniejszym postoju nazbierałem kilka kamieni, które teraz bardzo się przydały :D Aha, no i jeszcze dwa razy sarny mi przecięły drogę, te akurat zwierzątka bardzo lubię.

A tu prawie 'panorama racławicka'! Prawie bo chwilę za Racławicami, ale komu to robi różnice skoro mgła wszystko psuje?! :P 
.
.

Chwilę po ataku dzikiej sfory psów, dobrze że chociaż droga dobra.
.
.

A tak oto wyglądała okolica Skalbmierza, mgła gęstnieje z każdą chwilą.
.
.
Ze Skalbmierza pokierowałem się do Kazimierzy Wielkiej, droga nie bardzo się zmieniła, choć jechało mi się słabo, ewidentnie zmęczenie dawało już znaki, jednak kanapeczka i snickers dały nowej energii. Dalej przeciąłem szybko to miasto i skierowałem się w kierunku Koszyc, tu jechało mi się już mega źle, nie mam nic do dodania, zastanawiałem się czy nie skrócić zaplanowanej trasy i pokierować się już do Proszowic. Jednak postanowiłem że dotrę do Koszyc tam się zatrzymam na jakiś czas i zobaczę co dalej. Tak też zrobiłem, ale kiedy usiadłem dosłownie na 3 minuty na ławce szybko się zdecydowałem że spełnię wcześniejsze założenie i jadę dalej, mam dużo czasu, a tempo dziś nie jest istotne. Tak więc pojechałem do Nowego Brzeska, przyznam że kiedy podjąłem decyzje i jechałem już bez wahania się, kręciło mi się już niemal idealnie. Myślałem że ruch dziś będzie większy na tym odcinku, ale o dziwo ruch znikomy i minęło mnie dosłownie kilka aut. Po drodze do Brzeska zatrzymałem się jeszcze przy pałacu w Śmiłowicach. 

Wiatraki przed Koszycami, tu jeszcze wskazują że wiatr korzystny dla mnie, ale za chwilę zmienię kierunek jazdy na przeciwny. 
.
.

Pałac Śmiłowice.
.
.
Po dotarciu do Brzeska już na spokojnie obrałem kurs na Proszo, jechałem spokojnie tak aby móc wypatrywać czy nie natrafię na pozostałości TDP, już 4 bidony mam tam wypatrzone, niestety wszystkie mocno zniszczone. W końcu dotarłem do Proszowic, no i tam mogłem w pełni się nacieszyć działaniem błotników! Ja czyściutki, rower tylko w niektórych miejscach brudny, a wszystko zostało na kołach i błotnikach, nie wiem jak ja mogłem jeździć bez nich :P a przy okazji bezpieczniej bo odblaski nie zasyfione i dodatkowe miejsce na kolejne się pojawiło. W Proszo posiedziałem trochę, a powrót już samochodem wraz z moją lubą. No przyznaje że nogi teraz mocno dają, widać nie jestem jeszcze w idealnej formie po ostatniej niemocy, ale mam nadzieje że w kolejnych dniach będzie progres :)

A oto moje nowe błotniki, wiem że nie wiele widać i to jest ich największa zaleta, bardzo lekkie, niemal nie widoczne i nie burzące lekkości roweru, tego optycznego przede wszystkim! A największy plus to osłona napędu, teraz może żywotność wzrośnie jeszcze bardziej! A jak by ktoś pytał, błotniki to Crud Roadracer mk2 polecam!
.
.
.
.
        Temperatura: wyjazd -3, najcieplejszy moment ok 9
  • T. odczuw.5 °C
  • Wiatr 9 km/h 
  • Porywy 15 km/h
  • Chmury 50-60% nieba
  • Opady 0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1020 hPa
  • Wilgotność 82 %
  • Termika zimno i sucho
  • Biomet korzystny

Kategoria ( ), Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:109.20 km
Maks. pr.:57.30 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:604 m
Rower:

Dwa kapcie w drodze po pompkę!

Piątek, 3 stycznia 2014 · dodano: 03.01.2014 | Komentarze 2

Moja 'dobra' passa trwa! 

Dziś piękny dzień, a ja nie bardzo mogę jechać gdzieś dalej bo nie mam czym dobić kół po wczorajszym łapaniu flaków, a małą pompeczką to można nabić tak żeby było minimum do jazdy, oczywiście mógł bym podjechać do jakiegoś serwisu, ale raz że stracił bym na tym tylko czas, a dwa nie rozwiązało by to mojego problemu, braku porządnej pompki! Tak więc obczaiłem sobie na allegro dość fajną, w dobrej cenie niedaleko Krakowa i postanowiłem że to załatwię dziś. Tak więc pojechałem w kierunku Alwerni, przez Balice, Czulicę, Sankę. Jechało się nie tak źle jak na to że miałem mało powietrza, a z przodu jakoś dziwnie mało względem tego że mniej obciążony przecież niż tył... No i chwilę za Krakowem przekonałem się o co chodzi, mam dziurawą dętkę :D kosmos, ile razy można przebijać jedną dętkę, tak więc przymusowy postój i wymiana gumy, dalej jechało się przyjemnie, choć niepewnie bo cały czas czekałem kiedy strzeli! Za to dziś piękna pogoda, bardzo przyjemnie, ale mogło by być tak bez atrakcji. Po dotarciu do sklepu, zakupiłem pompkę i od razu ją przetestowałem, działa dobrze więc trzeba ją jakoś zapakować, dokleiłem więc ją taśmą do kierownicy tak że trochę wystawała i z powrotem do Krk, tak ok 40 km :D

W końcu udało mi się trafić na ładną pogodę w tym regionie, zazwyczaj jak tu jadę, to albo pada, albo mega mgły, a dziś :)
.
.


Według mnie to już świeża soczysta zieleń, nawet kilka kwiatków dziś wypatrzyłem.
.
.

Niestety mogłem dziś fotografować tylko północ, gdyż południowe słońce skutecznie skrywało inne kierunki.
.
.

To ja! :)
.
.

Ulica 'Kasztanowa' w Sance, choć tak się nie nazywa, bo tam ulice nie mają nazw, to tak ją minują ludzie, a w samej miejscowości oni mają tylko numery, oczywiście nijak nie idące po kolei, na przemian numery 100, 300, 200, z piętnaście minut szukałem odpowiedniego adresu.
.
.

Tak oto wyglądałem jadąc, wbrew pozorom całkiem wygodnie.
.
.

Dziś był wyjątkowo piękny dzień, aż żałuję że nie wykręciłem nic więcej, ale teraz mam przynajmniej dobrą pompkę i będę mógł się spokojnie przygotować do kolejnych dni.
.
.
W drodze powrotnej skręciłem w kierunku Liszek i dalej przez Piekary, most przy Kolnej zrobiłem rundę przez Tyniec, a następnie odwiedziłem mamę, bo chciała coś obgadać, przy okazji zjadłem pyszną zupę, ale wychodząc kolejny pech, urwałem zamek u dołu spodni :/ co jeszcze mi się spieprzy?! Dalej do domu wróciłem przez centrum, na rondzie Grzegórzeckim chciałem przy-kozaczyć i omal bym nie zaliczył gleby tuż przed samochodem, a oczywiście przez co? przez uślizg tylnego koła! Niech że wreszcie przyjdą zamówione opony! Do domu już dojechałem jakoś w miarę spoko, ale w windzie słyszę syk... co on oznaczał, oczywiście przebiłem dętkę! Nie wiarygodne jak można złapać 4 kapcie w dwa dni! W domu chciałem pokleić starą dętkę jeszcze (8 łatek :D ) ale przy pompowaniu aby sprawdzić czy jest ok, ona eksplodowała i trochę mnie zdzieliła w pysk. Za to na koniec dnia mała przyjemność! Dostałem informacje że na mojej poczcie czeka na mnie przesyłka! Bardzo się ucieszyłem bo z obliczeń wyszło że to pewnie mój zestaw błotników i nowe światełka! Zebrałem się więc znów, ale już na innym rowerze i pojechałem, odebrałem przesyłkę i spokojnie wróciłem do domu. A w przesyłce nowe światełka, nic szczególnego ale i tak 1000 razy mocniejsze od tego co miałem do tej pory i nowiutkie błotniki  CRUD ‘Roadracer’  teraz błoto nie straszne ani mi, ani rowerowi! Najważniejsze że osłaniają też napęd! Montaż zajął mi bardzo długo, ale już są gotowe do jutrzejszych testów! Wszystko wygląda idealnie, jutro zdam relacje :) a reszta wieczoru to serwis ogólny roweru plus rozprawa ze starymi dętkami, jedną odratowałem :)


Żegnaj moja dętko, tyle razem przeżyliśmy! Ale widać jednak 8 łatek to już za dużo :P
.
.

A oto zestaw części moich błotników, przyznam że zgodnie z opiniami innych pierwszy montaż nie jest prosty, ale jakoś się udało!
.
.
.
.
  • T. odczuw.4 °C
  • Wiatr 14 km/h 
  • Porywy 25 km/h
  • Chmury 10-20% nieba
  • Opady 0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1018 hPa
  • Wilgotność 73 %
  • Termika zimno i sucho
  • Biomet korzystny

Kategoria Wycieczki, ( )


Dane wyjazdu:
Dystans:31.20 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:

Złe dobrego początki?

Czwartek, 2 stycznia 2014 · dodano: 03.01.2014 | Komentarze 0

Wieczorem z racji że nic nie było do roboty postanowiłem wykorzystać sprzyjające warunki i się przejechać, obrałem kurs przez miasto a potem na wcześniej zaplanowany Tyniec bulwarami Wiślanymi. Z racji że umówiłem się że pojedziemy o 19 do sklepu miałem ograniczony czas, więc nie byłem pewny czy dojadę do samego Tyńca, jechało się przyjemnie choć oczywiście w mieście jeden kierowca zdążył mnie wku... no ale na bulwarach spoko, nie dojechałem do samego Tyńca gdyż zawróciłem wcześniej po ok 15 km taż żeby spokojnie wracając mieć czas zatrzymać się w moim zaprzyjaźnionym serwisie, złożyć noworoczne życzenia i dobić opony, bo jakieś sflaczałe, a moją pompkę kilka dni temu szlak trafił, no i załatwiłem wracam, no i co... mniej więcej pod Wawelem słyszę syk, okazuje się że mam dziurkę, ale że byłem umówiony postanowiłem że może dojadę do domu szybko kręcąc bo zejście nie jest jakieś gigantyczne, niestety dojechałem do galerii Kazimierz i flak totalny i okazało się że tył też syczy! Zadzwoniłem więc po moją narzeczoną która i tak zbierała się na zakupy, żeby mnie zgarnęła po drodze... No i tak w sumie kończy się mój dzień, dwie gumy przebite jakimś zasranym szkłem, pompki nie mam, łatki się kończą, ech, co jeszcze?!
Kategoria Miasto


Dane wyjazdu:
Dystans:96.20 km
Maks. pr.:53.40 km/h
Temperatura:2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:681 m
Rower:

Mglisto, zimno, słabo, ale to w końcu dopiero początek!

Czwartek, 2 stycznia 2014 · dodano: 02.01.2014 | Komentarze 2

No to zaczynamy 2014 już na poważnie. Z racji że ostatnich kilka dni słabiutko się czułem, dziś miałem w zamiarze wstać przed świtem, wyruszyć w mgłę (bo tego się spodziewałem), zażyłem na noc gripex, no i... no i spałem tak mocno że przespałem budzik, tzn. nie wiem dlaczego ale nie udało mi się wstać, ale co się dziwić skoro nadal organizm najwyraźniej nie doszedł do siebie. Rano już jasno, ale mimo to mróz i mgła dość mocna, drogę rozpocząłem dziesięciokilometrową rozgrzewką w domu, a po wyjściu z niego postanowiłem objechać rundę przez Książniczki i Więcławice, a co dalej zobaczymy na trasie. Tam zdecydowałem pojechać do Luborzycy a dalej do Niegardowa, no jechało się słabiutko, było mi bardzo zimno, mimo tego że byłem maksymalnie ciepło ubrany, w dodatku przez mgłę mało co było widać i praktycznie żadne ładne zdjęcie się nie udało. No a o śliskości to nie wspomnę, bo dziś znów w okolicy jeszcze ronda Barei miałem duży uślizg, kurde nie wiem co to jest tam za asfalt, ale jeśli ktoś to czyta to radzę tam uważać! No a tak to reszta drogi już spokojnie, wolniutkie tempo, a i ruch niewielki dziś. Od Niegardowa zrobiło się dość pogodnie i wyszło słońce ale mimo to było mi zimno. Dalej droga poprowadziła mnie tradycyjnie przez Iwanowice i powrót przez Zerwaną, Masłomiącą i Książniczki. Pozdro dla kolarzy tam spotkanych!

No i tak to właśnie dziś większość świata wygląda, nie wiem może to przez złe samopoczucie nie dostrzegłem niczego ładniejszego... W sumie to ciekawa perspektywa wyszła, to jest zjazd w dół, a wygląda jak by droga się pięła wzwyż.
.
.

 Dalej podjechałem do mieszkania zobaczyć czy nie ma przypadkiem długo oczekiwanej baczki, ale nic, postanowiłem że pojadę sobie do Tyńca żeby skorzystać ze słońca, ale kiedy dojeżdżałem już do bulwarów zdecydowałem że jednak mi się po prostu nie chcę i muszę się zagrzać, zawróciłem więc w kierunku domu. Teraz chwila odpoczynku i prawdopodobnie wieczorem jeszcze dokręcę wynik.
.
.
.
.

  • T. odczuw.1 °C
  • Wiatr 7 km/h
  • Porywy 12 km/h
  • Chmury 20-30% nieba
  • Opady 0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1015 hPa
  • Wilgotność 72 %
  • Termika zimno i sucho
  • Biomet korzystny
Kategoria Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:32.00 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:

Symbolicznie na start w 2014!

Środa, 1 stycznia 2014 · dodano: 02.01.2014 | Komentarze 0

Z racji że przełom 2013/2014 okazał się dla mnie okresem spadku formy i ogólnie złego samopoczucia musiałem się zmusić żeby choć trochę pokręcić i przynajmniej na trenażerze zainaugurować nowy rok. Tak więc spokojne niemęczące tempo w rytm speed caravan! Wiem że według przesądu jaki pierwszy dzień roku taki i on cały, ale mam nadzieje, a raczej postanowienie że kolejne dni przyniosą na prawdę dobre wyniki, ale na razie na spokojnie, bo nie chcę się rozwalić na dłużej.
Kategoria Trening