Info
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie.




Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Sierpień8 - 1
- 2016, Lipiec34 - 0
- 2016, Czerwiec28 - 0
- 2016, Maj29 - 2
- 2016, Kwiecień30 - 0
- 2016, Marzec34 - 7
- 2016, Luty36 - 14
- 2016, Styczeń29 - 2
- 2014, Sierpień2 - 0
- 2014, Lipiec20 - 4
- 2014, Czerwiec24 - 6
- 2014, Maj32 - 18
- 2014, Kwiecień24 - 3
- 2014, Marzec29 - 27
- 2014, Luty29 - 33
- 2014, Styczeń37 - 46
- 2013, Grudzień41 - 60
- 2013, Listopad49 - 8
- 2013, Październik40 - 0
- 2013, Wrzesień7 - 0
- 2013, Sierpień10 - 1
- 2013, Lipiec15 - 0
- 2013, Czerwiec11 - 0
- 2013, Maj7 - 0
- 2013, Kwiecień34 - 4
- 2013, Marzec33 - 0
- 2013, Luty31 - 0
- 2013, Styczeń35 - 0
- 2012, Grudzień14 - 0
- 2012, Listopad43 - 4
- 2012, Październik29 - 0
- 2012, Wrzesień26 - 3
- 2012, Sierpień41 - 38
- 2012, Lipiec47 - 5
- 2012, Czerwiec39 - 8
- 2012, Maj43 - 3
- 2012, Kwiecień40 - 1
- 2012, Marzec39 - 27
- 2012, Luty26 - 8
- 2012, Styczeń12 - 0
Dane wyjazdu:
Dystans:98.10 km
Maks. pr.:52.30 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:Bianchi SL3
Miasto + Rysiu
Piątek, 6 czerwca 2014 · dodano: 06.06.2014 | Komentarze 0
Rano sprawunki w mieście, wizyta w szpitalu, zakupy na giełdzie owocowej, wyprowadzanie psa, to wszystko okraszone chmurami i lekkim deszczem kiedy wracałem do domu, a tam Rysiu którego gościłem na noc po drodze z Katowic, dopiero wstał i zaproponowałem mu wspólną przejażdżkę przez miasto i kilka kilometrów rozprowadzenia w drodze powrotnej do domu, rozstaliśmy sie za Liszkami, ja sam udałem się do Tyńca, a potem do mamy, tam dostałem kurierskie zlecenie dowiezienia kilku dokumentów do centrum no i pojechałem, w sumie nie spodziewałem się że wpadnie tyle km nawet kiedy nie bardzo miałem ochotę na jazdę, jakoś padam, a tu jeszcze tyle roboty, za to zrobiło się tak przyjemni że waham się nad kolejną przejażdżką, ale się zobaczy... Bo najpierw nauka :/Dane wyjazdu:
Dystans:98.32 km
Maks. pr.:64.30 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:773 m
Rower:Bianchi SL3
Tempo, tempo, tempo!
Czwartek, 5 czerwca 2014 · dodano: 05.06.2014 | Komentarze 0
Dziś postanowiłem sprawdzić jak to jest z moją mocą i prędkością, postanowiłem zrobić ok stukilometrową rundę. Na początku kontrolowałem tempo, ale jechało mi się tak dobrze że zdecydowałem zrobić najpierw 50 km i wtedy się przekonam jak to jest. Wybrałem trasę przez Iwanowice, Słomniki do Proszowic, tam nawrót do Niegardowa i powrót do Krakowa przez Luborzycę. Rower rano poustawiałem tak że przerzutki działają idealnie, no a sama jazda, to dziś przyjemność, nie przeszkadzał mi wiatr, drogi dobre, słońce, mały ruch no i dobre chęci do jazdy. No jechało mi się po prostu świetnie i jakże mocno mnie ucieszyło kiedy dojeżdżając do Proszowic czyli na 50 km okazało się że tempo przekracza 34 km/h, a kilka razy musiałem się zatrzymać na skrzyżowaniach, no i kilka podjazdów. Później już trochę odpuściłem tempo, ale i tak średnia bardzo dobra, chyba jeszcze na tej trasie, chodź tak dobrze mi znanej nie udało mi się tak dobrze kręcić. A no i na końcu za Luborzycą na drodze do Krakowa trochę się pogubiłem na tych nowych rozkopach, nagle wylądowałem poza asfaltem, ale szybko odnalazłem drogę jaką wyznaczyli, no i to chyba tyle... Po prostu spoko dzień! A no i wreszcie mi się dobrze oddychało, jakoś udało mi się odetkać nos i było spoko, teraz widzę jakie to ważne żeby spokojnie oddychać, od razu ciało jakoś tak łatwiej pracuje.
No po prostu ładny dzień dziś!
.
.
- T. odczuw.26 °C
- Wiatr 7 km/h
- Porywy 12 km/h
- Chmury 90% nieba
- Opady 0.9 mm / 12 h
- Ciśnienie 1013 hPa
- Wilgotność 43 %
- Termika gorąco i mokro
- Biomet niekorzystny
.
Kategoria Wycieczki
Dane wyjazdu:
Dystans:69.42 km
Maks. pr.:62.20 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:534 m
Rower:Bianchi SL3
Podmiasto i miasto.
Środa, 4 czerwca 2014 · dodano: 04.06.2014 | Komentarze 0
Wygląda na to że stałość repertuaru jak i kilometraż w najbliższym czasie się nie zmienią... Rano runda pod Krakowem, jechało się bardzo dobrze, bo SL3 pracuje niemal jak marzenie, po wczorajszym serwisowaniu do najmniejszej śrubki, jeno muszę ustawić lepiej przeżutkę tylnią, ale i tak pracuje lepiej niż kiedykolwiek chyba, lekkość toczenia i moc hamowania wzrosła niewiarygodnie, no i brak luzów robi pozytywne wrażenie. Ale nie miałem za dużo czasu bo musiałem wrócić, przebrać się, zamienić rower i znów do szpitala. Nie wiem dlaczego ale na Treku moje ścięgno boli o wiele bardziej niż normalnie, może to chodzi o płaszczyznę pedałowania, bo w Treku normalne buty i platformy a w pozostałych rowerach SPDy... no nic, zobaczymy, za to dziś nie zmokłem co jest dużym plusem :)Dane wyjazdu:
Dystans:69.10 km
Maks. pr.:42.10 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:Bianchi SL3
Miasto - mokre miasto
Wtorek, 3 czerwca 2014 · dodano: 03.06.2014 | Komentarze 0
Co tu gadać, niemal 6 godzin załatwiania, jeżdżenia i przebywania w deszczu i mokrych ciuchach, teraz trochę to odczuwam, ale nie narzekam, przynajmniej się najeździłem tak że znów zaczęło mnie boleć ścięgno! :D No a teraz po serwisie SL3 prezentuje się znakomicie, a co najważniejsze działa idealnie! Dobra, mam nadzieje że jutro już normalny wyjazd, a nie takie ćmoje po mieście... Kategoria Miasto
Dane wyjazdu:
Dystans:62.40 km
Maks. pr.:43.20 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:Bianchi SL3
Mokry Kraków i okolice.
Poniedziałek, 2 czerwca 2014 · dodano: 03.06.2014 | Komentarze 0
Poranek w miarę ok, w prawdzie lekko mżyło, ale raczej drogi suche, więc wybrałem się na przejażdżkę krótką, zakończoną wizytą na giełdzie owocowej na Rybitwach i zakupie truskawek. Później do domu, zamiana roweru, przebranie się i dalej w drogę, najpierw załatwić jedną rzecz w mieście a potem do szpitala w odwiedziny, oczywiście w trakcie jazy mocno lunęło i byłem cały mokry, na szczęście w szpitalu ciepło to trochę podeschłem. Po wizycie było mi już wszystko jedno czy pada czy nie i ruszyłem dalej w mokry świat, najpierw po pancerze do hamulców i przerzutek. A później już droga do Skotnik. No i taki to dzień, dobrze że mam dużo do roboty, to przynajmniej nie mogę popaść w depresję jaki przeskok w stosunku do mojej poprzedniej rzeczywistości przez jakiś czas... Kategoria Miasto
Dane wyjazdu:
Dystans:65.30 km
Maks. pr.:62.10 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:Bianchi SL3
Nie oddycham.
Niedziela, 1 czerwca 2014 · dodano: 01.06.2014 | Komentarze 5
Kraków zabija... Po wojażach w świecie oddychanie w tym mieście to dramat, już po dwóch dniach mam zatkane drogi oddechowe i nie mogę oddychać przez nos swobodnie, przez co robię to ustami i boli mnie gardło, oraz zwiększa się moje tętno, wszystko nie tak! Jazda tu to jakiś absurd w kontekście życia przez ostatnie dwa tygodnie :/No ale znów runda przez Książniczki i Więcławice, później jazda do centrum do szpitala w odwiedziny.
Dziś dokuczał wiatr, ale bez wrażenia dla nóg, jedyne co ładne to chmury.

.
.

Kategoria Wycieczki
Dane wyjazdu:
Dystans:64.40 km
Maks. pr.:52.30 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:Bianchi SL3
Stare, tragiczne śmieci....
Sobota, 31 maja 2014 · dodano: 31.05.2014 | Komentarze 0
Dzień rozpocząłem mało przyjemnie, bo od wizyty w szpitalu w odwiedziny, ale że wyniki lepsze to spokojniejszy na resztę dnia mogłem trochę pokręcić. Najpierw droga do Więcławic, aby sprawdzić szlaki po dniach rozłąki, później droga na rybitwy po wspaniałe, świeże truskawki, wprost od rolnika, no i w takiej cenie... później przejazd do Skotnik do mamy na obiad. Co tu dużo gadać jazda po mieście, a raczej w Polsce to dramat... korzystając z SL3 miałem wrażenie że on cały się telepie, ale to nie dlatego że jest dużo gorszy od 928 na którym cisnąłem przez ostatnie 12 dni po kilka godzin codziennie, a przez to że tu są takie drogi, normalnie zęby bolą. Kurde znów będzie wiele bólu zanim się przyzwyczaję że daleko nam do wszystkich krajów przez jakie przejechałem w ostatnich dniach. No i jeszcze po prostu się boję tych kierowców :/ kicha.Ale za to wieczór spędzony na odstresowaniu się tj. serwisowaniu kompletnym 928 po Eurotripie, zajęło mi to niemal 4 godziny, ale teraz każda śrubka jest czysta i się niemal świeci, nowe opony założone, przez co prezentuje się jeszcze lepiej. Rower zasłóżył sobie na takie dopieszczenia za to jak on się mną opiekował przez niemal 2000 km dróg: Słowacji, Węgier, Słowenii, Chorwacji, Włoch, Austrii i Szwajcarii.
Dobra idę spać, może jutro będę bardziej pro do Polski nastawiony, tzn jazdy po niej...
Kategoria Miasto
Dane wyjazdu:
Dystans:9.40 km
Maks. pr.: km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:
Eurotrip part 11: Český Krumlov
Środa, 28 maja 2014 · dodano: 03.06.2014 | Komentarze 1
Pozwólcie że dla rozluźnienia wezmę was na przechadzkę po wspaniałym Czeskim mieście, jakie miałem przyjemność zwiedzić w drodze powrotnej do Polski, wprawdzie już nie z perspektywy roweru to się odbywało, ale myślę że warto to pokazać, bo może ktoś się zainteresuje i sam zechce odwiedzić to miejsce. Jak by ktoś chciał poczytać: Cesky Krumlov.A oto trochę zdjęć, według mnie jedno z ciekawszych miejsc w Europie, a przy okazji bardzo przystępne cenowo, odległościowo, jak i wielkościowo do zwiedzania w jeden dzień:

Nocą.
.
.

I za dnia.
.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

Chodź nogi już mi odpadają to i tak uważam że to była wspaniała wycieczka, chętnie bym powtórzył niemal całą tą trasę, ale skoro ta dostarczyła mi tylu wrażeń to czemu nie spróbować z inną w przyszłości!
.
.

Rytualnego samobójstwa też nie popełnię, chodź czuję ogromne spełnienie tą podróżą. No to chyba koniec. Eurotrip 2014 uważam za dokonane.
Kategoria Z Kasią!
Dane wyjazdu:
Dystans:142.20 km
Maks. pr.:73.42 km/h
Temperatura:9.0
HR max:175 ( 88%)
HR avg:135 ( 68%)
Kalorie: 2693 kcal
Podjazdy:2711 m
Rower:Bianchi 928 C2C Carbon
Eurotrip part 10: Austria - Włochy - Szwajcaria - Włochy - Austria.
Wtorek, 27 maja 2014 · dodano: 27.05.2014 | Komentarze 0
Co to był za dzień, rozochocony wczorajszymi wrażeniami z podjazdów postanowiłem zostać w Alpach jeszcze jeden dzień, skończyło się że jechałem najpiękniejszą trasą w życiu przez 3 różne państwa, kosmos, nie mam jak dodać zdjęć i mapki, ale już niedługo pouzupełniam wszystko!A było to tak że sądziłem iż spędzę cały dzień w pensjonacie oglądając alpejskie szczyty przez okno, ale po porannym spacerze i wielkim głodzie jaki mnie naszedł z nudów zdecydowałem się sprawdzić na trasach w okolicy, niestety wyjście dopiero po 14 ale i tak było warto! Dzień wcześniej wypatrzyłem drogę ostro idącą w górę serpentynami i ją postanowiłem sprawdzić. Co tu dużo gadać podjazd ok 20 km długości aż do granicy Włoskiej, później droga wzdłuż pięknych jezior i zjazd w okolice początku wielkich doli, włącznie z tą gdzie zaczyna się podjazd pod Stelvio, ale ja zdecydowałem że skoro je już mam za sobą, a raczej zaliczone dziś spróbuję czego innego, tak więc udałem się w kierunku Szwajcarii, jechać bym tak mógł dosłownie bez końca, ale że późno wyszedłem wyznaczyłem sobie po prostu czas do którego mogę jechać w jedną stronę, a kiedy muszę rozpocząć powrót tak aby nie zastał mnie zmrok w alpach... Powrót to istna bajka, nie chciałem jechać tą samą drogą co wcześniej i zdecydowałem się przejechać 'ścieżką rowerową' chodź nie wiem jak to nazwać, to istna autostrada! wspaniały asfalt, genialne usytułowanie, oznaczenie, żywej duszy nie było, niewiarygodne. Najlepsze wrażenia w mojej rowerowej karierze w ogóle...
Pogoda: deszczowo, bardzo pochmurnie, wszystkie okoliczne szczyty niewidoczne, ale po wyjechaniu ponad ok 900 metrów byłem ponad chmurami i zrobiło się nawet słonecznie. temperatura: wyjazd 16 najwyższy punkt - 1572 metry 8.7
A no i na koniec zjazd ok 20 km w dół non stop 50 km/h! dziś byłem o wiele cieplej ubrany. Kurde no powiem to zakochałem się w tym regionie, nie mam pojęcia jak ja wrócę do polski i będę jeździł po tych płaszczyznach! :/
fotorelacja:

Taki tam poranny widok z okna.
.
.

Pfunds
.
.

Jak to jest że ich jakoś górskie potężne rzeki nie zalewają...
.
.

Pfunds.
.
.

No to ruszam, ku ośnieżonym szczytom.
.
.

Prawdziwy Tyrol.
.
.

Nie mam pojęcia jak te zwierzęta tak sprawnie poruszają się w takim terenie, stromizna po jakim właziły musiała mieć z 70%
.
.

Podzieliłem się herbatnikiem i pojechałem dalej.
.
.

A dalej zaczęło się mocno piąć do góry.
.
.

.
.

.
.

Chwilę później było już naprawdę wysoko!
.
.

.
.

.
.

To dla mnie niewiarygodne, jak oni tam potrafią adaptować otoczenie do swoich potrzeb, w życiu bym nie wymyślił żeby tam wytyczyć drogę, a tu jednak...
.
.

A u końca jednej z dolin, wchodzącej do drugiej, taka oto twierdza.
.
.

.
.

Łąki i stoki narciarskie, oto krajobraz tamtejszy.
.
.

Miasteczko Nauders.
.
.

Austria mi się kończy!
.
.

Kolejny szczyt zdobyty, może nie najwyższy, ale zawsze to szczyt!
.
.

I znów we Włoszech! I bardzo dobrze!
.
.

To jest niewiarygodne, ale oni tam mają kilometrowe systemy nawadniające, nie wiem dlaczego, ale jak sobie wyobrażę skalę tej infrastruktury daje to powalający efekt, kilometrami, ciągnie się tysiące spryskiwaczy wkopanych w ziemię.
.
.

Moje ulubione słówko z wyjazdu: Wurst! :D
.
.

Jezioro Rechensee.
.
.

Po drodze ciekawostka, na jednym z jezior stoi taka oto wieża zegarowa...
.
.

.
.

I można sobie zrobić pamiątkową fotkę!
.
.

A oto jak wyglądają tamtejsze leśne ścieżki rowerowe...
.
.

Ku białym szczytom!
.
.

Coraz mi bliżej!
.
.

Ale najpierw muszę przejechać, przez kościół, dosłownie!
.
.

.
.

Krówki. Alpejskie!
.
.

.
.

Droga do Szwajcarii, tu jeszcze gorąca, dopiero wylany asfalt!
.
.

Szwajcaria!
.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

Takie tam Alpejskie widoczki...
.
.

Zamki, klasztory, słońce!
.
.

A oto jak wygląda ścieżka rowerowa...
.
.

Idealny asfalt.
.
.

Świetne oznakowanie i zabezpieczenie.
.
.

I to usytuowanie!
.
.

Niestety czas już wracać, z wielkim żalem zostawiam takie widoki!
.
.

.
.

.
.

Zjazd do Austrii, szkoda że padało, bo spokojnie można było by się rozpędzić do 90 km/h tak myślę! :P
.
.

No i to koniec, wjeżdżam w tunel i koniec świata... Jak to jest że oni na podrzędnej drodze mogą zbudować tunel długości kilku kilometrów i się po prostu da, a takich było kilka...
.
.
Dodał bym jeszcze więcej zdjęć, ale chyba pozostawię to dla siebie i moich genialnych wspomnień z tego dnia!
To już koniec mojej rowerowej eskapady, reszta drogi do domu to już samochodem, ale i tak mi nie żal, bo przeżyłem wspaniałe chwilę przez ostanie 10 dni i niemal 1800 km, teraz już wiem że niewiele jest w stanie mnie zatrzymać, a raczej nic mnie nie zatrzyma kiedy jeżdżę!
Kategoria Eurotrip
Dane wyjazdu:
Dystans:98.34 km
Maks. pr.:63.20 km/h
Temperatura:2.8
HR max:178 ( 89%)
HR avg:148 ( 74%)
Kalorie: 2789 kcal
Podjazdy:2618 m
Rower:Bianchi 928 C2C Carbon
Eurotrip part 9: Teglio - Bormio + Passo del Stelvio
Poniedziałek, 26 maja 2014 · dodano: 27.05.2014 | Komentarze 2

To zdjęcie jest wizytówką tej przygody! To mój rower a za nim ściana z lodu! Passo del Stelvio 2758 metrów nad poziomem morza.
Dzień dziewiąty podróży do Włoch. Po wczorajszych emocjach i podziwianiu kolarzy na trasie Giro d'Italia dziś dzień walki ze samym sobie, walki z alpami, walki z podjazdami! W Bergamo pogoda znacznie się zmieniła, niebo mocno zaniesione, ewidentnie zapowiadany front deszczowy dotarł do Włoch. Dlatego też do Teglio dotarłem za pomocom samochodu, raz dlatego że obawiałem się o pogodę że jak zacznie lać to w górach długo nie wytrzymam, a w dodatku jadąc w wysokie alpy nie ma zbyt dużo alternatywnych dróg do wyboru i trzeba było by jechać drogami bardzo zatłoczonymi. Tak też dotarłem do Teglio, miasteczka położonego u wylotu doliny prowadzącej do Bormio. Tam pogoda była w miarę, ok 16 stopni i nie padało. Zebrałem się po swojemu i ruszyłem w kierunku Bormio. Jak się okazało to nie była łatwa droga, wprawdzie jechałem drogą lokalną wzdłuż głównej i przez ładne miejscowości, to podjazdów było zdecydowanie więcej niż się spodziewałem... Do Bormio dojechałem bardzo w kiepskim stanie, ale chwila odpoczynku, mały posiłek, ubranie się cieplej, bo w Bormio na 1220 metrach temperatura oscylowała w okolicy 10 stopni. Po jakimś czasie byłem gotowy: gotowy na jedne z ważniejszych wyzwań rowerowych w moim życiu jak mi się wydawało...
Tak więc ruszyłem, ruszyłem w kierunku podjazdu na Passo del Stelvio, najwyższą przejezdną przełęcz w alpach włoskich i drugą najwyższą w Europie! Co jak co 2758 metrów robi wrażenie.... Najbardziej obawiałem się nie tyle samej jazdy, co tego jak mój organizm sobie da radę na takie wysokości. Trochę za Bormio natknąłem się na zjeżdżających kolarzy a później na kampery kibiców, ale niedługo potem miałem mały problem, dojeżdżam a tam szlaban: droga zamknięta! Jak się okazało rowery nie muszą tego respektować i po przeciśnięciu się pod nim ruszyłem. Droga już na początku ukazała swoje piękno, z lewej wielki łysy stok, wodospady, wielkie głazy. Po jakimś czasie zaczęły się zakręty tak dobrze znane ze zdjęć Stelvio. Droga cały czas wiła się w górę, raz po raz przecinana przez tunele i płynące potoczki ze spadających wodospadów. Co jakiś czas rozstawione tabliczki z numerem zakrętu (oznaczone 41 zakrętów, ale tylko tych powyżej 180 stopni zwrotu) oraz z wysokością. Spodziewałem się zdecydowanie większej ilości kolarzy, ale i tak było ich trochę, jak się okazało od początku szło mi świetnie, jechałem równo, oddychałem spokojnie, było mi ciepło, a i wszystkich kolarzy jakich miałem w zasięgu wzroku wyprzedzałem co jakiś czas. Po dotarciu na ok 2200 metrów wjechałem w strefę chmur, widoczność znacznie spadła a temperatura szybko schodziła w dół, ale jechałem dalej. Po serii mnóstwa zakrętów wjechałem w dolinę tuż przed szczytem szeroko rozchodzącą się po okolicy, dużo śniegu, świstaki kopią sobie norki, a szczytu nadal nie widać! Ostatni etap to już jazda w chmurach, widoczność spadła do 10 metrów, w pobliżu drogi mnóstwo śniegu zbitego w lodową ścianę, zaczęło lekko pruszyć śniegiem, ale bez wpływu na jazdę. Ostatnie kilometry to same zakręty oznaczone wysokościowo tak więc można było odliczać do końca. W końcu ostatni numer, dojechałem! Passo del Stelvio 2758 metrów nad poziomem morza! Widoczność minimalna, temperatura ok 2,6 stopnia, ale radość grzała niemożliwie, udało mi się podjechać ten sławny podjazd tak łatwo że ciężko było mi uwierzyć, nawet na sekundę się nie musiałem zatrzymać mimo tego że zrobiłem setki zdjęć! Na szczycie spędziłem chwilę, kupiłem sobie pamiątkę, ubrałem się mocniej na zjazd. A no i porobiłem niemożliwe zdjęcia. Na szczycie była warstwa śniegu ponad 5 metrów! a droga wykuta pomiędzy wielkimi blokami lodu. Jak się okazało, po chwili trochę się przejżystość poprawiła, a to dlatego że zaczął padać deszcz... wiedziałem że już czas na mnie i muszę przyśpieszyć, no i ruszyłem w dół... To było coś najgorszego co przeżyłem, mimo że jakoś się tam ubrałem stosunkowo ciepło, to na niemal 45 minutowym zjeździe wymarzłem tak strasznie że do tej pory mnie to boli. Ręce jeszcze kilka godzin po bolały. Nie chcę o tym mówić, ale tak było, deszcz, zimno i niezliczona ilość zakrętów tuż nad przepaściami, dobrze że byłem w transie, bo inaczej mógł bym nie dać rady. No i tak oto zdobyłem i zjechałem ze Stelvio... Spodziewałem się że będzie to większe wyzwanie, ale i tak przyznaje że było ciężko, ale też smak jest niezapomniany i apetyt rośnie w miarę jedzenia, teraz głód gór jest niewiarygodny i dobrze wiem co jest dla mnie najlepsze w kolarstwie, a teraz już się zamknę i se sami zobaczcie, namiastkę na zdjęciach.

Zaczynamy.
.
.

Już się robi ciekawie.
.
.

.
.

.
.

Czasem wystarczy się odwrócić żeby zobaczyć takie widoki.
.
.

A to...
.
.

Most głównej drogi która wbija się prosto w gigantyczną górę, coś niewiarygodnego jak oni tu kształtują ziemie dla siebie...
.
.

Ja jechałem wzdłuż rzeki dość mocno znoszącej się w kierunku Bormio.
.
.

Ja myślałem że to dużo śniegu.
.
.

W końcu droga zaczęła odpuszczać, ale nawet na lekkim zjeździe jechało mi się bardzo ciężko.
.
.

A oto jak wyglądają okoliczne szczyty, ale jeszcze to i tak nie Stelvio!
.
.

W końcu dotarłem do Bormio!
.
.

Odtąd zaczyna się prawdziwa przygoda. 1225 metrów, do szczytu tylko 1500 metrów przewyższenia.
.
.

Dość złowieszcze okolice.
.
.

Kampery są, jest Giro!
.
.

Bormio już daleko w dole...
.
.

Co jakiś czas trzeba było jechać tunelami.
.
.

.
.

.
.

.
.

Do szczytu jeszcze tylko 35 zakrętów i jakieś 1200 metrów w górę.
.
.

Co jakiś czas okolicę przecinał spadający wodospad, czasem wylewający się na drogę.
.
.

.
.

.
.

Wodospad z roztopionego śniegu wpływa pod śnieg...
.
.

Czasem tunele były całkiem długie.
.
.

.
.

Jeszcze tylko jakieś 15 km do szczytu...
.
.

Chwilę temu tam byłem.
.
.

A tu widać kolejne czekające mnie zakręty.
.
.

.
.

.
.

-Policz zakręty
-Ja się doliczyłem około 40 (i to tylko tych powyżej 180 stopni)!
.
.

A tu ciekawostka, wprawdzie tylko kawałek jechał, bo go bus wywoził i robiono mu zdjęcia, ale jazda nawet po kawałku tą drogą na czymś takim musi być niezłym wyzwaniem...
.
.

W końcu po serii zakrętów wyjechałem na trochę bardziej przyjazną część podjazdu.
.
.

.
.

Śniegu pojawiło się znacznie więcej, a szczytu nadal nie ma!
.
.

.
.

To gdzieś są świstaki, w sumie bardzo dużo ich było przy drodze, ale płochliwe to to to.
.
.
.

Droga na ok 300 metrów przed szczytem
.
.

Gdybym tam nie był i nie widział na własne oczy nie uwierzył bym że to koniec maja!
.
.

.
.

.
.

.
.

Zdobyłem! Na rowerze! Ja!
.
.

Szczyt!
.
.

.
.

Zjazd, sama przyjemność...
.
.

To jest najbardziej niemożliwa rzecz jaką widziałem... to ściany z lodu, a droga jest po prostu wykuta pośród nich!
.
.

Szczyt!
.
.

Tam nawet można żyć na szczycie!
.
.
Temperatura:
Teglio - 17
Bormio - 12
Na około 2200 - 8.5 od teraz szczyt był w chmurach niemal cały i widoczność spadła do ok 15 metrów
Szczyt 2758 - 2,8 stopnia prószy lekki śnieg, który podczas zjazdu zmienił się w deszcz towarzyszący mi do samego Bormio, ręce mi odpadły dostałem hipotermii, ale kurde było warto!
Pozdro z dachu świata!
Kategoria Eurotrip