Info
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie.




Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Sierpień8 - 1
- 2016, Lipiec34 - 0
- 2016, Czerwiec28 - 0
- 2016, Maj29 - 2
- 2016, Kwiecień30 - 0
- 2016, Marzec34 - 7
- 2016, Luty36 - 14
- 2016, Styczeń29 - 2
- 2014, Sierpień2 - 0
- 2014, Lipiec20 - 4
- 2014, Czerwiec24 - 6
- 2014, Maj32 - 18
- 2014, Kwiecień24 - 3
- 2014, Marzec29 - 27
- 2014, Luty29 - 33
- 2014, Styczeń37 - 46
- 2013, Grudzień41 - 60
- 2013, Listopad49 - 8
- 2013, Październik40 - 0
- 2013, Wrzesień7 - 0
- 2013, Sierpień10 - 1
- 2013, Lipiec15 - 0
- 2013, Czerwiec11 - 0
- 2013, Maj7 - 0
- 2013, Kwiecień34 - 4
- 2013, Marzec33 - 0
- 2013, Luty31 - 0
- 2013, Styczeń35 - 0
- 2012, Grudzień14 - 0
- 2012, Listopad43 - 4
- 2012, Październik29 - 0
- 2012, Wrzesień26 - 3
- 2012, Sierpień41 - 38
- 2012, Lipiec47 - 5
- 2012, Czerwiec39 - 8
- 2012, Maj43 - 3
- 2012, Kwiecień40 - 1
- 2012, Marzec39 - 27
- 2012, Luty26 - 8
- 2012, Styczeń12 - 0
Dane wyjazdu:
Dystans:170.68 km
Maks. pr.:67.39 km/h
Temperatura:35.0
HR max:184 ( 92%)
HR avg:140 ( 70%)
Kalorie: 3453 kcal
Podjazdy:2230 m
Rower:Bianchi 928 C2C Carbon
Atak na Lanckoronę w żarze.
Niedziela, 20 lipca 2014 · dodano: 20.07.2014 | Komentarze 0
To się trochę zgrzałem :PMyślałem że wczoraj było gorąco, ale to co dziś zaliczyłem to przyznaje że na mojej granicy. Ale cóż założyłem że wykonam tą trasę i się tego postanowiłem trzymać za wszelką cenę. Wstałem wcześnie i najpierw udałem się do domu rodziców żeby nakarmić zwierzę które zostało samo na chwilę. Później już mogłem ruszyć wprost do celu mojej podróży tj. Lanckorony. Najpierw przez Skawinę do Kalwarii, niestety nie było zaskoczenia tak jak dnia wczorajszego, na tym odcinku asfalt pozostaje dalej bardzo słabiutki, ale jechało się w miarę przyjemnie, nawet jak na to że już ok 9 temperatura zbliżała się do 30 stopni. Następnie udałem się do Lanckorony, w tej dolnej części mnóstwo ludzi w kościele i chyba na trasie tamtejszej drogi krzyżowej, ale ja ich szybko zostawiłem i udałem się do górnej części miasteczka, stromego miasteczka. Podjazd trochę mnie wymęczył, ale polewanie głowy wodą na prawdę robiło dobrze, jedynie co to szybko opróżniłem bidony i po dotarciu na górę musiałem poszukać jakiegoś źródła. Chwilę się pokręciłem po wiosce, a dalej udałem się w dół w kierunku Myślenic. Ten odcinek jak i następny do Dobczyc, niemożliwie mnie wymęczył, nawet tak bardzo że zastanawiałem się czy aby nie skrócić trasy i wrócić przez Wieliczkę, ale że się zawziąłem pojechałem dalej do Gdowa gdzie miałem zamiar uzupełnić braki w płynach, ale zawiodłem się bo wszystkie małe sklepiki pozamykane, a do biedry mi się nie chciało włazić z rowerem, tak więc pojechałem dalej aż do Książnic gdzie mam zaprzyjaźniony sklepik, niestety ten odcinek z Gdowa właśnie tu zawsze mnie bardzo męczy, często tam wieje, a dziś dodatkowo na otwartym terenie temperatura sięgała 38 stopni nawet przy jeździe trochę ponad 30 km/h! dramat! Po chwili popasu i uzupełnieniu płynów, polaniu głowy ruszyłem dalej w kierunku Niepołomic przez puszczę, tu jechało się bardzo dobrze, bo wiatr w plecy, energia z płynów i małego posiłku się uwolniła, a ja kręciłem bez większego obciążenia. A po przekroczeniu Wisły jadąc w okolicy Igołomskiej osiągnąłem apogeum upału! Termometr przy jeździe ponad 30 km/h zatrzymał się na 40.5 stopnia! Nie było jakoś strasznie, ale czuć było jak mało tlenu dawał każdy oddech. Później powrót do Krakowa przez Czulice i Kocmyrzów, a po drodze udzieliłem jeszcze wskazówek dojazdu zbłąkanemu kolarzowi. No i tak to dotarłem, wlałem i wylałem na siebie ok 5 litrów wody, ale było warto, bo teraz opalenizna jeszcze ładniej się odcina od skrywanej reszty ciała :P Rower zasłużył dziś na czyszczenie, a jutro... może jakiś luźniejszy dzień?

Zbożowe początki dnia.
.
.

Rozpoczęcie podjazdu pod Lanckoronę, mimo wczesnej pory już wtedy żar lał się z nieba.
.
.

A oto i sama stroma Lanckorona.
.
.

Gdzieniegdzie już czas po sianokosach, według mnie to najbardziej wakacyjny akcent lata! :)
.
.

Droga z Gdowa w kierunku Łapczycy, dziś było tu naprawdę gorąco, ale nie aż tak...
.
.

jak kilkadziesiąt minut później, kiedy to temperatura w jeździe przekroczyła 40 stopni!
.
.
.
.
- T. odczuw.31 °C
- Wiatr 9 km/h
- Porywy 20 km/h
- Chmury 20-30% nieba
- Opady 0 mm / 12 h
- Ciśnienie 1014 hPa
- Wilgotność 40 %
- Termika upalnie i sucho
- Biomet niekorzystny
Dane wyjazdu:
Dystans:131.32 km
Maks. pr.:79.70 km/h
Temperatura:33.0
HR max:179 ( 90%)
HR avg:146 ( 73%)
Kalorie: 2042 kcal
Podjazdy:940 m
Rower:Bianchi 928 C2C Carbon
Uff jak gorąco!
Sobota, 19 lipca 2014 · dodano: 19.07.2014 | Komentarze 1
Ależ upał! Aż mi czacha dymi, no po prostu nie dałem rady już jechać więcej a chciałem! Bardzo chciałem, ale głowa i oczy zaczęły mnie bardzo boleć a to znak że ciało źle się ma temperaturowo. Za to początek jazdy bardzo przyjemny, postanowiłem się udać przez Iwanowice do Skały i dalej do Ojcowa bo dawno jakoś mnie nie było i chciałem zobaczyć czy coś się nie zmieniło. Trasa do Skały bardzo spoko szła, chodź już czuć było skwar, za to spotkałem pierwszy w tym roku pracujący kombajn co niezmiernie mnie ucieszyło! Dalej po zjeździe ze Skały do Ojcowa odbiłem w kierunku Złotej Góry aby dalej jechać przez Jerzmanowice, jakież było moje zdziwienie na nowy asfalt który pojawił się na podjeździe, przyznaje on był tam tragiczny zawsze, ale nie spodziewałem się że będzie kiedyś nowy a tu taka niespodzianka! Później trasa spokojnie i ładnie przez Jerzmanowice do Rudawy. Na zjeździe bardzo chciałem przekroczyć 80 km/h ale licznik zatrzymał się na 79.2 km/h tak więc zdecydowałem spróbować jeszcze raz ale już na zjeździe z Kleszczowa do Balic, tam też nie udało mi się przekroczyć tego wyniku, ale podniosłem maks do 79.7 km/h już blisko ale jednak wolał bym przekroczyć granicę. Później skręciłem w kierunku lotniska bo pomyślałem że mogę zobaczyć jak tam się ma sprawa na Kryspinowie, ale z racji że takie dzikie tłumy samochodów zdecydowałem się zawrócić i nie walczyć z tym wszystkim i wróciłem do Krakowa przez Bronowice. Miałem w zamiarze odwiedzić kolegę w pracy ale akurat miał wolne więc nie pozostało mi nic innego jak wrócić do domu, ale bez żalu bo żar w mieście okrutny, na rozgrzanym asfalcie bez cienie nie dało się, czego dowodem jest 37.4 stopnia na liczniku! :/ Nie podobało mi się to, ale cóż narzekać nie będę, może uda mi się wieczorem zebrać jeszcze.
Piękny dzień, raczej spokojne drogi, ale mogło by być troszkę chłodniej.
.
.

Na szczęście spotkałem pracujący kombajn i czuję się ukontentowany!
.
.

A oto dowód: nowy asfalt na drodze do Złotej Góry z Ojcowa, nie spodziewałem się tego po naszych drogowcach, nawet to że nie cały ten odcinek zrobili, ale i tak to duży plus dla nich!
.
.

A tutaj piękne okolice Jerzmanowic.
.
.

Już wcześniej nie czułem się zbyt komfortowo w wysokiej temperaturze, ale w centrum miasta było na prawdę dramatycznie, myślałem że padnę.
.
.
- T. odczuw.28 °C
- Wiatr 10 km/h
- Porywy 25 km/h
- Chmury 90% nieba
- Opady 0.5 mm / 12 h
- Ciśnienie 1017 hPa
- Wilgotność 47 %
- Termika gorąco i mokro
- Biomet niekorzystny
Dodatkowo po wielkich emocjach z relacji tdf zebrałem się na krótką przejażdżkę w miasto i odwiedziny, myślałem że już o tej porze będzie chłodniej, ale dziś albo tak wchłonąłem temperaturę, albo jest po prostu tak że leje się ze mnie ciągle, nie za fajny efekt, ale jeździć trzeba! :)
Dane wyjazdu:
Dystans:163.20 km
Maks. pr.:72.30 km/h
Temperatura:33.0
HR max:186 ( 93%)
HR avg:144 ( 72%)
Kalorie: 3574 kcal
Podjazdy:978 m
Rower:Bianchi 928 C2C Carbon
Deszcz czy słońce, co za różnica?! Jeździć trzeba!
Czwartek, 17 lipca 2014 · dodano: 17.07.2014 | Komentarze 0
Długi dzień za mną nie bardzo chcę mi się teraz ładować długi opis, ale najważniejsze to to że już nie ma śladu po opuchliźnie po ukąszeniu i kask normalnie przylega. Trasa to Wieliczka - Dobczyce - Gdów - Niepołomice - Ispina - Nowe Brzesko - Okolice Proszowic - Proszowice (gdzie miałem przerwę na oglądanie relacji z tdf) - Słomniki - Iwanowice - Dom. W międzyczasie zaliczyłem słońce, niewiarygodną duchotę, wiatr, mega mocny wiatr, deszczyk, ulewę, wiatr, a później już w spokojnych warunkach ale dość mocno się ochłodziło z 34 w najbardziej morderczym momencie dnia aż do 24 w czasie powrotu. No jest dobrze, może już się wreszcie uspokoją czasy i będę mógł jeździć normalnie codziennie. No i to chyba tyle, teraz czas czyszczenia roweru i ubrań.
Deszcz zaczął lekko kropić już na wysokości Niepołomic, ale tu najbardziej dokuczał bardzo, bardzo mocny wiatr.
.
.

Jadąc w kierunku Ispiny wiało huraganowo, ale jechałem nadal mimo lekkiego deszczu.
.
.

Jednak kilkaset metrów dalej lunęło niewiarygodnie mocno, krople były wielkości balonów z wodą, lało mega totalnie, ale droga niemal pusta więc jechałem dalej, już docierając do Nowego Brzeska deszcz się uspokoił i do Proszowic towarzyszył mi lekki opad.
.
.
- T. odczuw.28 °C
- Wiatr 12 km/h
- Porywy 75 km/h
- Chmury 90% nieba
- Opady 5 mm / 12 h
- Ciśnienie 1019 hPa
- Wilgotność 57 %
- Termika gorąco i mokro
- Biomet niekorzystny
Dane wyjazdu:
Dystans:41.92 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:Bianchi SL3
Przedburzowo.
Poniedziałek, 14 lipca 2014 · dodano: 18.07.2014 | Komentarze 0
Po kilku dniach czułem się już lepiej, głowa w miarę ok, ale zaplanowałem jazdę główną na popołudniową porę po tdf a do południa tylko krótka runda przez Więcławice, jak się okazało to była jedyna okazja na jazdę w tym dniu, bo po południu zrobiło się burzowo, a po deszczu parno i mokro tak więc odpuściłem już dalszą jazdę i wybrałem inną formę rekreacji. Kategoria Wycieczki
Dane wyjazdu:
Dystans:18.20 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:Trek zr 9000
Miacho
Sobota, 12 lipca 2014 · dodano: 18.07.2014 | Komentarze 0
Z racji że nie czułem się z głową jak bańka zbyt dobrze nawet nie planowałem jazdy większej, jedynie musiałem się zebrać do miasta, no ale czapka i kaptur dały radę i nawet ludzie nie bardzo zwracali na mnie uwagę :P Kategoria Miasto
Dane wyjazdu:
Dystans:42.40 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:Bianchi SL3
Głowa w rozmiarze xxl
Piątek, 11 lipca 2014 · dodano: 18.07.2014 | Komentarze 0
Ha ha, no i jak to jest, człowiek wychodzi na rower, a tu żre go jakiś owad i głowa robi się nieprzyzwoicie wielka... :/ A rano i tak nie było źle, dlatego też dałem radę się zebrać na krótką przejażdżkę do Więcławic, ale i tak musiałem dać już prawie maksymalny rozmiar kasku, a wieczorem moja głowa składała się z dodatkowego elementu wielkości dużej dłoni :/ przez to kolejne dwa dni postanowiłem odpuścić jazdy większe. I tak uważam że to duże szczęście że tylko tak to się skończyło. Kategoria Wycieczki
Dane wyjazdu:
Dystans:112.20 km
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:895 m
Rower:Bianchi SL3
Bąki w głowę!
Czwartek, 10 lipca 2014 · dodano: 10.07.2014 | Komentarze 0
Ależ dzień. Poranek nie zapowiadał takiego ładnego dnia, wręcz nastawiłem się na deszcz, dlatego też uznałem że lepszy na dziś będzie SL3, no ale jeszcze zanim wyszedłem pojawił się pierwszy problem, przyszła moja nowa kurteczka, ale spodziewałem się czegoś trochę innego, trochę się zdegustowałem, no ale cóż jechać trzeba. No i pojechałem w kierunku Proszowic bo dziś tam miałem kilka rzeczy do ogarnięcia, ale dużo się nie ujechałem bo już w Batowicach jadąc na zakręcie w jeden z otworów w kasku wpada mi jakiś owad, nagle straszny ból czuje, spanikowałem i zatrzymuj się nerwowo przetrząsając włosy, okazuje się że łazi mi po ręce wielka bąko-pszczoła, czuję że głowa puchnie i nie wiem co mam robić, okazało się że miałem duże szczęście bo mimo że apteki tam nie uświadczysz dowiedziałem się że stoję jakieś 100 metrów od ośrodka zdrowie, szybko tam pojechał i poprosiłem o pomoc, panie bardzo sympatyczne od razu mi pomogły sprawdziły czy niema żądła, no i pani mnie zbadała czy mi nie skoczyło ciśnienie, kiedy po około 30 minutach okazało się że nic mi się nie dzieje postanowiłem że jadę dalej, opuchliznę ścisnąłem mocniej kaskiem i dalej już tylko droga. A droga dziś bardzo spoko, bo nie dość że bardzo ładnie się zrobiło to jakaś atrakcja, bo po wczorajszych ulewach drogi mocno zaniesione piaskiem i koloru białego. Najpierw droga do Iwanowic później Słomniki i już prosto do Proszowic, co tu gadać jechało się dobrze bo z wiatrem, jedynie co to sporo tirów wzbijających tumany kurzu. Zbliżając się do Proszowic trochę się obawiałem patrząc na ciemniejące niebo że jednak dziś też mi doleje, ale uznałem że nie ma co się martwić bo przynajmniej w jedną stronę dam radę na sucho. Po załatwieniu swoich spraw nastał czas powrotu do Krakowa, obrałem kurs do Niegardowa i bardzo się ucieszyłem bo nie dość że wiatr ustał, to jeszcze zrobiło się po prostu pięknie, słońce, chmurki. No i już później powrót do Krakowa przez Luborzycę i Prusy, tu jeszcze wizyta u mojej siostry i w końcu powrót do domu, a tu czekała na mnie nowa kurtka, no i tak po przetrawieniu przez cały dzień dochodzę do wniosku że jest super, teraz już żaden deszcz mi nie straszny :) no i tak to właśnie było, niby nie fajnie, ale w ostatecznym rozrachunku jestem bardzo zadowolony z dnia. No i opuchlizna już prawie zeszła! :D
Strade Bianche!
.
.

Czyż nie pięknie? Uwiecznię wszystkie fazy dojrzewania zboża!
.
.

Zbliżając się do Proszowic trochę się obawiałem czy pogoda się utrzyma, bo tu robiło się na prawdę ciemno :P
.
.

Ale powrót mnie pozytywnie zaskoczył, piękne chmurkowe niebo aż po horyzont!
.
.

Bardzo lubię to miejsce na trasie, niemal zawsze tam wychodzi jakieś ładne ujęcie.
.
.

No i tak to właśnie dziś było, po prostu pięknie jak dla mnie!
.
.
- T. odczuw.26 °C
- Wiatr 4 km/h
- Porywy 7 km/h
- Chmury 90% nieba
- Opady 3 mm / 12 h
- Ciśnienie 1006 hPa
- Wilgotność 58 %
- Termika ciepło i mokro
- Biomet niekorzystny
Dane wyjazdu:
Dystans:92.13 km
Maks. pr.:64.30 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:952 m
Rower:Bianchi 928 C2C Carbon
Okiem cyklonu
Środa, 9 lipca 2014 · dodano: 09.07.2014 | Komentarze 0
No nie spodziewałem się takich atrakcji po pierwszej części wycieczki... No ale tak rozpocząłem trasę od Więcławic i Luborzycy potem przeciąłem drogę do Niepołomic przez Czulice. Tu wszystko fajnie lekki wiatr, ale ogólnie bardzo sympatycznie, a kiedy wjechałem do Niepołomic i obrałem kurs ma Wieliczkę zaczęła się zabawa. Już wcześniej widziałem kontem oka że w tym kierunku niebo robi się czarne, ale żeby aż tak bardzo, a dosłownie z każdym kilometrem ku Wieliczce wiatr się wzmagał, zaczęło kropić, a potem padać, a szarość stała się czarnością, ale na całe szczęście jechałem trochę spóźniony bo główna fala deszczu przeszła wcześniej i musiałem jechać po mokrym ale nie w wielkim deszczu, za to miałem obawy co do powrotu do Krakowa po właśnie nad miastem widoki zapowiadały się bardzo ciężko.
Widoki dość mało optymistyczne, ale tu jeszcze można jechać po suchym.
.
.

Im dalej w las, tym robiło się ciekawiej...
.
.

A oto obraz mojego celu, gdzieś pod okiem tego cyklonu znajduje się Kraków, w tym momencie zaczęło już mocno padać, a gromy zaczęły mocno bić, zdecydowałem się wyłączyć telefon żeby nie prowokować losu.
.
.
Po dotarciu do Wieliczki lało już równo, temperatura spadła z wcześniejszych 25 stopni do 20, ale zdecydowałem że już nie ma co się zatrzymywać i tak będę mokry więc jadę, postawiłem na powrót przez Stary Bieżanów i Rybitwy, no i kurde ciekawa sprawa, miałem chyba niezłego farta bo na mnie już nie lało mega mocno, ale ulice w tym regionie to po prostu jedna wielka kałuża, momentami nie było możliwości przejazdu inaczej jak przez kałużę ok 15 cm głębokości... ale kiedy myślałem że to jakieś niesamowite przekonałem się że może być lepiej. Zbliżając się do placu na Rybitwach zauważyłem wielki korek, no ale na rowerze da się poradzić z takim czymś, ale kiedy dojechałem pod sam plac przekonałem się co go wywołało! To gigantyczna kałuża, a raczej kompletnie zalana ulica! Jedynie tiry były w stanie jechać spokojnie, a osobowe bardzo ciężko, niektórzy nawet do połowy drzwi momentami mieli wody, jedna kobitka wjechała i tak jedzie, jedzie, jedzie, aż wody nagle ma ponad maskę! No a kiedy udało jej się przejechać jakimś cudem wyjechała bez tablic rejestracyjnych! Jeden samochód chyba zalał silnik, bo wielkie kłęby pary się unosiły. No i tak to właśnie jest jak jakiś wielki obszar jest cały zabetonowany i nie przepuszcza wody... Studzienki wybiły niemal od razu, a i pewnie grad który towarzyszył temu opadowi też dołożył swoje, a sama ulewa ponoć trwała maksymalnie 15 minut... Ja na szczęście dzięki mobilności rowerowej przeciąłem drogę przez giełdę owocową i już dalej szybko do domu, bo obawiałem się że te czarne chmury to nadal mogą mi dowalić. Po kilku zdjęciach znów wyłączyłem telefon bo pioruny znów mocno ładowały w okolicy i pognałem do domu. Jedyny pozytyw z tego taki że wreszcie wymyję porządnie rower :P no a teraz czas schnięcia z kolarzami w Tour de France! :)

Tak oto wyglądała większość ulic w okolicy Bieżanowa.
.
.

A oto ciekawostka! Ulica Półłanki przy giełdzie owocowej, myślę że miejscami kałuża miała ok 50 centymetrów głębokości! Nawet ja się nie zdecydowałem żeby tam jechać :P
.
.
- T. odczuw.25 °C
- Wiatr 10 km/h
- Porywy 25 km/h
- Chmury 90% nieba
- Opady 25 mm / 12 h
- Ciśnienie 1004 hPa
- Wilgotność 84 %
- Termika ciepło i mokro
- Biomet niekorzystny
Dane wyjazdu:
Dystans:104.20 km
Maks. pr.:70.30 km/h
Temperatura:29.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:Bianchi 928 C2C Carbon
Walki z parnością ciąg dalszy.
Wtorek, 8 lipca 2014 · dodano: 08.07.2014 | Komentarze 0
Nauczony wczorajszymi doświadczeniami postanowiłem się zebrałem się na pierwszy wyjazd z samego rana, ale miałem w zapasie jeszcze opcje na popołudniowe szusowanie. Tak więc już przed 9 ruszyłem w kierunku Iwanowic, w sumie od samego początku było dość duszno ale jeszcze nie tak gorąco, jechało się wręcz lepiej niż można by się było spodziewać. Z racji że jakoś nie miałem ochoty na towarzystwo w jeździe dość szybko wyminąłem dwóch napotkanych kolarzy i pojechałem swoją ścieżką. Tj Iwanowice, Słomniki, Niegardów, Luborzyca, Prusy Kraków. Znów nic szczególnego ale za to dobrze się kręciło i to najważniejsze, cieszę się bo widzę że w ostatnim czasie jest jakiś progres w płynności jazdy. Po południu to był czas na normalne załatwiania spraw w Krakowie, na szczęście kiedy trochę padało ja byłem w budynku, a potem mogłem wrócić spokojnie do mieszkania. A tu okazało się że miałem nosa co do deszczu i wprawdzie żałowałem, ale nie tak bardzo jak wczoraj że nie będzie kolejnej jazdy bo chęci były, może jutro...
.
.

Pola coraz bogatsze, już tylko wyczekiwać sianokosów, no i kombajnów!
.
.
- T. odczuw.32 °C
- Wiatr 14 km/h
- Porywy 25 km/h
- Chmury 90% nieba
- Opady 3 mm / 12 h
- Ciśnienie 1009 hPa
- Wilgotność 43 %
- Termika upalnie i mokro
- Biomet niekorzystny
Dane wyjazdu:
Dystans:42.10 km
Maks. pr.:47.30 km/h
Temperatura:31.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:Bianchi SL3
Przedburzowo.
Poniedziałek, 7 lipca 2014 · dodano: 08.07.2014 | Komentarze 0
Tak to jest, miałem rano czas ale zdecydowałem się przełożyć większość jazdy na wieczór a do południa tylko krótka jazda po okolicy Więcławic, no i kurde kiedy była ładna pogoda ja siedziałem w budynku a kiedy w planie miałem ok 17 wyjść nadciągnął dosłownie tajfun! nigdy w życiu nie widziałem czegoś takiego, wiatr niewiarygodny, deszcz padając z boku i to z taką intensywnością że szkoda gadać samochody wszystkie stały bo wszyscy się bali jechać bo widoczność zero, niewiarygodny widok jak na polskie warunki, no i tak burza minęła po ok 30 min ale grzmiało mocno jeszcze przez godzinę i padało nawet mimo słońca, a później mimo że szybko się rozpogodziło to zrobiło się koszmarnie taka duszność że postanowiłem zupełnie odpuścić jazdę. No i jak to bywa plany można sobie wsadzić w ... bo świat zawsze da dobrą wymówkę :P Kategoria Wycieczki