Info
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie.




Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Sierpień8 - 1
- 2016, Lipiec34 - 0
- 2016, Czerwiec28 - 0
- 2016, Maj29 - 2
- 2016, Kwiecień30 - 0
- 2016, Marzec34 - 7
- 2016, Luty36 - 14
- 2016, Styczeń29 - 2
- 2014, Sierpień2 - 0
- 2014, Lipiec20 - 4
- 2014, Czerwiec24 - 6
- 2014, Maj32 - 18
- 2014, Kwiecień24 - 3
- 2014, Marzec29 - 27
- 2014, Luty29 - 33
- 2014, Styczeń37 - 46
- 2013, Grudzień41 - 60
- 2013, Listopad49 - 8
- 2013, Październik40 - 0
- 2013, Wrzesień7 - 0
- 2013, Sierpień10 - 1
- 2013, Lipiec15 - 0
- 2013, Czerwiec11 - 0
- 2013, Maj7 - 0
- 2013, Kwiecień34 - 4
- 2013, Marzec33 - 0
- 2013, Luty31 - 0
- 2013, Styczeń35 - 0
- 2012, Grudzień14 - 0
- 2012, Listopad43 - 4
- 2012, Październik29 - 0
- 2012, Wrzesień26 - 3
- 2012, Sierpień41 - 38
- 2012, Lipiec47 - 5
- 2012, Czerwiec39 - 8
- 2012, Maj43 - 3
- 2012, Kwiecień40 - 1
- 2012, Marzec39 - 27
- 2012, Luty26 - 8
- 2012, Styczeń12 - 0
Dane wyjazdu:
Dystans:124.32 km
Maks. pr.:59.60 km/h
Temperatura:23.0
HR max:177 ( 89%)
HR avg:147 ( 74%)
Kalorie: 2338 kcal
Podjazdy:2112 m
Rower:Bianchi 928 C2C Carbon
Do Czchowa!
Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 02.05.2014 | Komentarze 0
Obiecałem że od maja znów na poważnie będę prowadził bikelog, tak więc mam zamiar dotrzymać obietnicy.Długi weekend majowy, każdy ma jakieś miejsce do którego zmierza, ja wybrałem mój rodzinny dom w Czchowie, gdzie zbiera się zawsze w takich momentach rodzina. Ale że do Czchowa mam po prostu za blisko, musiałem dodać sobie trochę km, tak więc oczywisty wybór z mojej strony po północnych rubieżach Krakowa A później do Niepołomic przez Luborzycę i Czulice. Według prognoz miało być tak że w Krakowie słonecznie a w Czchowie deszczowo, a tu zupełnie na odwrót, w Krakowie pochmurno, a w okolicach Niepołomic zaczęło padać, ale na Czchów można zawsze liczyć, od okolic Bochni się rozpogodziło, a w okolicach domu już przepiękne słońce! No więc przez pół drogi jechałem w dobrych chodź pochmurnych warunkach a później się właśnie wypogodziło ale zaczęło lekko wiać. Na trasie z Brzeska w kierunku Tarnowa złapałem innego kolarza, tzn śmieszna sprawa bo to był chłopaczek jak się okazało który przyjechał z Wiednia do rodziny w tej okolicy na rowerze ostrym kole ale takim mega wypasionym do wyścigów na torze, chwilę pogadaliśmy i powiedział że przygotowuję się mistrzostw w Barcelonie w wyścigach ulicznych na właśnie takich rowerach (Red Hook) Ale przyznaje rower Speca wyglądał zacnie. Później ja już sam spokojnie w Dębnie odbiłem na Złotą i do Czchowa. Później jeszcze trochę pokręciłem się po okolicy i pojechałem na zasłużoną pizze :)

Poranne, niepogodne niebo nad polami rzepaku w północnych okolicach Krakowa.
.
.

Większość dróg zupełnie pusta, można było się delektować równiutkim asfaltem, tu za Kłajem.
.
.

Warunki do jazdy znakomite, rower sam jedzie! :P
.
.

Koniec podjazdu w okolicy Złotej, tu już tylko jedynie kilka obłoczków przesłaniało niebo.
.
.

Po jeździe, na pysznej pizzy, tu Bianchista góruje nad samochodami!
.
.
.
.
- T. odczuw.23 °C
- Wiatr 8 km/h
- Porywy 25 km/h
- Chmury 90% nieba
- Opady 4 mm / 12 h
- Ciśnienie 1011 hPa
- Wilgotność 47 %
- Termika ciepło i mokro
- Biomet niekorzystny
Dane wyjazdu:
Dystans:94.23 km
Maks. pr.:62.45 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:681 m
Rower:Bianchi 928 C2C Carbon
Słoneczko!
Środa, 30 kwietnia 2014 · dodano: 30.04.2014 | Komentarze 2
Dziś dzień w pełni kolarski. Rozpocząłem go od wycieczki przez Książniczki, Więcławice, Iwanowice, Słomniki, Niegardów, Kocmyrzów, Prusy, Więcławice, Książniczki. Bardzo przyjemna wycieczka, chciałem mocniejsze tempo utrzymać ale jakoś średnio mi to szło więc zacząłem się delektować piękną pogodą, w końcówce musiałem mocniej wdepnąć gdyż czarne chmury zaczęły się mocno kumulować i chwilę po powrocie słychać było mocne grzmoty. Ciekawostka: rzeczka Szrniawa - którą do niedawna uważałem za ściek (zostałem z oburzeniem zrugany za to) nie istnieje, w Czechach pozostał jakiś wąski strumyczek wyglądający jak by ktoś ładował swoje ekskrementy... :/Po południu zamieniłem rower na treka i pojechałem do lekarza który monitoruje mój stan zdrowia, tym razem dużo chętniej bo to ostatnia wizyta przed wyjazdem, na szczęście wszystkie badania wyglądają dobrze i z listy rzeczy do zrobienia przed startem mogę skreślić tą pozycję.
No a teraz można pooglądać na spokojnie relacje z Turcja a potem Romandii! :)

Jakoś tak wakacyjnie dziś.
.
.

Jak to dobrze że wszystko tak pięknie się zazieleniło i po prostu eksplodowało do słońca!
.
.

Jak ja lubię chmury! Każda mnie zawsze fascynuje!
.
.
Dane wyjazdu:
Dystans:67.43 km
Maks. pr.:57.20 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:Bianchi SL3
Dopołudniowo/Popołudniowo
Wtorek, 29 kwietnia 2014 · dodano: 30.04.2014 | Komentarze 0
No cóż, przyznaje że przespałem bikelogowo niemal cały kwiecień, ale mam zamiar to nadrobić, zwłaszcza teraz, kiedy trasa i plany dotarcia do Włoch już opracowane i pozostają tylko fizyczne przygotowania tj. jazda + załatwianie wszystkich spraw. Tak więc oprócz wycieczki małej po północy Krakowa 3 razy musiałem jeździć po Krakowie załatwiając sprawy urzędowo-sklepowo-lekarskie. Ale za to z ciałem ok, już nic mi nie przeszkadza żeby cieszyć się z jazdy no i mam nadzieje że od teraz wszystko będzie szło w dobrą stronę.
Wracając do Krakowa korzystałem z ostatnich promieni dnia, a w oddali majaczyły pioruny jakiejś złowrogiej burzy.
Dane wyjazdu:
Dystans:79.30 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:Bianchi SL3
Do Proszowic ku obżarstwu.
Niedziela, 20 kwietnia 2014 · dodano: 23.04.2014 | Komentarze 0
Ja tam świętuję dalej. W niedzielę wybrałem się do rodziny mojej lubej na dalsze biesiadowanie, wiedziałem że muszę pojeździć przed tym faktem bo później może być słabo... Tak więc dość mocno okrężnie do Proszowic, przez Iwnaowice, Słomniki i okolice Nowego Brzeska. Pogoda kiepska cały czas niebo zachmurzone i wiatr w pysk, ale za to zrobiłem sobie mocniejszy trening w słabych warunkach. Powrót do Krakowa już samochodem, na prośbę Kaśki, zgodziłem się na to bez większych oporów, gdyż po takim obżarstwie wcale nie chciało by się zbytnio kręcić, choć warunki zdecydowanie się poprawiły. Kategoria Wycieczki
Dane wyjazdu:
Dystans:42.32 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:Bianchi SL3
Po obrzarstwie
Sobota, 19 kwietnia 2014 · dodano: 23.04.2014 | Komentarze 0
Po całodziennym obżarstwie świątecznym zdecydowałem się na potoczenie po okolicach tj. Książniczki, Więcławice i przejazd do centrum zobaczyć czy coś ciekawego się dzieje w wielkim świecie. Przy okazji świąt nie pojeździłem za dużo ale za to dość ładnie wyklarowały się plany na moją większą eskapadę do Włoch, trasa niemal dograna, teraz tylko kumulowanie energii na pokonanie tego dystansu :) Kategoria Wycieczki
Dane wyjazdu:
Dystans:53.21 km
Maks. pr.:37.30 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:Bianchi SL3
Przed i po-południowo.
Poniedziałek, 31 marca 2014 · dodano: 31.03.2014 | Komentarze 0
Rano, przejazd najpierw do babci w celu pomocy jej przy kilku drobnych rzeczach, tak to jest jak się ma niesprawną rękę. Następnie zakupy i czas na życie poza rowerowe.Po południu namówiłem moją lubą na wspólną wycieczkę do Tyńca. Przy okazji zaliczyliśmy jeszcze jedno miejsce, a później już bulwarami w kierunku zachodzącego słońca. Bardzo przyjemna przejażdżka, ciepło, spokojnie, jedynie za dużo innych rowerzystów jak dla mnie. Powrót do domu już w szarościach, ale za to z bardzo dobrą energią. Dziś w sam raz dzień na odzyskiwanie energii po wczorajszych wojażach.

Kasia ciśnie do Tyńca na swoim Wilierze!
.
.

Kasia ciśnie z Tyńca do domu, tu bardziej dynamicznie, bo głodna :P
.
.
- T. odczuw.17 °C
- Wiatr 17 km/h
- Porywy 40 km/h
- Chmury 40-50% nieba
- Opady 0 mm / 12 h
- Ciśnienie 1011 hPa
- Wilgotność 38 %
- Termika ciepło i sucho
- Biomet korzystny
Dane wyjazdu:
Dystans:303.22 km
Maks. pr.:80.97 km/h
Temperatura:20.0
HR max:184 ( 92%)
HR avg:145 ( 73%)
Kalorie: 6792 kcal
Podjazdy:3492 m
Rower:Bianchi 928 C2C Carbon
300 km! Zmiana czasu jest super!
Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 30.03.2014 | Komentarze 12
No więc tak jak obiecałem dziś dzień uzupełnień wpisów.Udało się! Udało się, wreszcie przekroczyłem 300 km! Mam nadzieje że to pierwsze z wielu i będzie ich zdecydowanie więcej :)
No więc od początku, wczoraj budzik obudził mnie o jakiejś dziwnej porze, ale dlaczego tak się stało uświadomiłem sobie dopiero później, zapomniałem o zmianie czasu! No więc później niż bym chciał postanowiłem że jadę, w planie miałem długą trasę, ale z możliwością przerwania jej mniej więcej w połowie, tj. w Czchowie gdzie mógł bym zostać na noc. Objuczony w dużą ilość prowiantu i ekwipunku ubraniowego ruszyłem w świat, najpierw do Rybitw, tam musiałem wymijać dziesiątki ludzi zmierzających na giełdę samochodową, ale przy okazji na światłach zauważyłem kolarza ubranego niemal identycznie jak ten którego spotkałem wczoraj, postanowiłem go dogonić i przekonać się czy faktycznie świat jest tak mały. Przez rejon Bierzanowa pojechałem inną trasą niż on, bo sądziłem że moja jest szybsza i tak się właśnie okazało, złapałem go niemal idealnie jak przekraczał autostradę wiaduktem prowadzącym do Wieliczki. Zagadałem i po chwili jechaliśmy już razem, bo okazało się że on zmierza jak i ja w kierunku Dobczyc gdzie jest umówiony. Kiedy powiedziałem mu o swoim planie na trasę, po chwili zastanowienie postanowił że uda się ze mną i w praniu zobaczymy jak długo będziemy razem jechać. Do Dobczyc pojechaliśmy jego trasą, nie tą klasyczną z dobrym asfaltem, a drogą przez Gorzków, bardzo łanie, ale jakość dróg gorsza. Na szczęście to on prowadził a ja mogłem siedzieć na ogonie i se przynajmniej pooglądać okolice, a no i oczywiście paskudną panoramę Krakowa! Paskudną bo faktycznie chmura smogu powalająca, chyba jeszcze nie jechałem tak dogodnie położoną trasą żeby było widać to tak dobrze!

Mój współtowarzysz, Rysiek!
.
.
Po kilku minutach spędzonych w Dobczycach na jego interesach ruszyliśmy dalej w kierunku Kasiny Wielkiej. Jechało się znakomicie, co kilka kilometrów wymienialiśmy się na prowadzeniu co dawało miłą ulgę co jakiś czas, chodź według mnie tempo jakie on narzucił było dla mnie za duże, raz że po wczoraj trochę czułem się wypompowany, a dwa że świadomość długości całej trasy jaka jeszcze mnie ewentualnie czeka powinna trochę mnie przyhamowywać, ale dałem się wkręcić w jego tryb i nagle ni z tego ni z owego byliśmy już na zjeździe do Kasiny, nawet kurcze nie dało rady robić zdjęć, bo takie tempo, więc tylko jedno po podjeździe w Wiśniowej! Tam trochę mnie przytkało, ale później było już ok.

Szczytujemy, w oddali widać jeszcze trochę ośnieżony stok w Kasinie Wielkiej.
.
.
Właśnie w Kasinie kilka minut przerwy, on na sikanie, ja na rozbierania :P Później już spokojnie ruszyliśmy w dalszą część trasy, też do góry w kierunku Gruszowca, a stamtąd zjazd! :D niezły zjazd, dobrych kilka km z dobrą prędkością! Kolejne kilometry to wspólna praca na odcinku przez Tymbark aż do Limanowej gdzie zrobiliśmy krótki popas, na uzupełnienie zapasów wodnych. Kurcze najtrudniejszy odcinek dzisiejszej trasy tj przez góry miałem już za sobą i w dodatku w znakomitym czasie, średnia powyżej 30 km/h uświadomiła mi jak współpraca może być korzystna. Razem dojechaliśmy jeszcze do Laskowej gdzie się rozstaliśmy, on pojechał w kierunku Bochni i Niepołomic, a ja dalej przez Łososinę do Czchowa. teraz jadąc już sam mogłem zacząć robić znów zdjęcia, chodź i tak nie jakoś wiele, bo tempo jakie sam utrzymywałem było bardzo dobre.

Droga z Laskowej w kierunku Łososiny.
.
.

Łososina. Chwilka na... cokolwiek :P
.
.

Łososina, skrząca się w słońcu, nawet miałem pomysł żeby zanurzyć nogi na chwilę, ale kiedy sprawdziłem temperaturę ręką dość mocno mnie zmroziło.
.
.

Lotnisko w Łososinie, dziś mnóstwo małych samolotów tam latało i wyprowadzało coraz to kolejne szybowce.
.
.
Po dotarciu do Łososiny w znakomitym tempie, zmuszony byłem na jazdę główną trasą do Sącza, wątpliwa to była przyjemność zważywszy na duży ruch, ale uznałem że szkoda mi czasu i energii na kombinowanie z objazdami, pochyliłem się bardziej i wdepnąłem mocniej na pedały żeby jak najszybciej dotrzeć do domu w Czchowie. Dziś pogoda wymarzona nie tylko dla kolarzy, ale również dla jednośladów z silnikiem, dziesiątki ryczących motorów, niektóre tną z niebotyczną prędkością, ale i tak wolę to niż wariatów w samochodach, to odległości ode mnie zdecydowanie większe, tak więc skoro lubią, to niech se jadą... No i tak w końcu dotoczyłem się do Czchowa.

Zamek Tropsztyn! Polecam każdemu! W sezonie moja ciocia pracuje tam jako przewodnik, myślę że może zaskoczyć was nie jadą ciekawą historią o zamku jak i o inkach przez pewien czas związanych z tym miejscem!
.
.

Jezioro Czchowskie, z majaczącą w oddali zaporą.
.
.
W domu zabawiłem około 1.5h coś zjadłem, napiłem się, odwiedziłem rodzinę i poleżałem chwilę, w końcu zdecydowałem że czuję się za dobrze żeby nie skorzystać z okazji na sprawdzenie siebie. Zaliczyłem sklep w celu uzupełnienie wody i ruszyłem w dalszą trasę. W tym momencie moja średnia przekraczała 32 km/h z czego byłem niezwykle zadowolony, zwłaszcza że odcinek który miałem za sobą nie był łatwy. Dalsza ma trasa to droga przez Złotą aż do Dębna, i skierowanie się ku Brzesku poboczem drogi prowadzącej z Tarnowa, zdecydowanie bardziej wolę ten wariant niż pchanie się wąską trasą przez Gosprzydową zwłaszcza że tam lubią sobie ciąć szybko. Ten dystans do Brzeska też przejechałem bardzo dobrze mimo że po drodze musiałem wygramolić się na podjazd.

Zjazd ze Złotej do Łoniowej.
.
.
Z Brzeska pojechałem drogą doprowadzającą do autostrady a później wzdłuż niej, do Bochni, trasą przez Rzezawę, to jest spoko odcinek, w miarę dobry asfalt, mały ruch, no i mogłem się rozkręcić bo droga mało skomplikowana. Nim się obejrzałem już byłem w Bochni i już skierowałem się ku Proszówką by odbić na Kłaj i dalej w kierunku Niepołomic. Po drodze policzyłem sobie ile mi zostało km, uznałem że muszę zaliczyć jeszcze jakiś sklep żeby zrobić sobie zapasy wody na te pozostałe km, a że dziś niedziela to muszę to zrobić wcześniej bo później będę szukał jak głupi czegoś czynnego. Zakupiłem sobie jakiś pseudo napój dla aktywnych fizycznie, bez nazw, ale powiem że był niebieski, przelałem część do bidonu i resztę szybko wypiłem i nie wiem co się stało bo kiedy ruszyłem poczułem się fatalnie, zaczęła mnie momentalnie boleć głowa, oczy zaczęły się zamykać, nawet zakręciło mi się w głowie, kurde kiedy kilka minut wcześniej jechało mi się genialnie i mogłem kręcić 40 km/h to teraz prze 25 czułem że za raz zemdleję! To było w rejonie Kłaju, postanowiłem więc znacząco zredukować prędkość, zjadłem batona energetycznego, chodź o mal co się nie porzygałem, ale w końcu poczułem się trochę lepiej, przejechałem przez puszczę do Niepołomic i tam odbiłem na drogę królewską, tam znów się posiliłem i skontaktowałem się z moją lubą, czy nie jest przypadkiem w Proszowicach w których miałem być za kilkadziesiąt kilometrów i czy nie mogła by mi przygotować czegoś do jedzenia i podać na trasie, niestety nie było jej, ale załatwiła mi żebym podjechał do jej rodziców a tam jej mama już czeka z posiłkiem. W sumie trochę głupio, ale z racji że większość sklepów zamkniętych a do supermarketów z rowerem nie wejdę podziękowałem i postanowiłem skorzystać. Tak więc jechałem ku memu kolejnemu celowi, ku posiłkowi w Proszowicach, ale żeby tam trafić musiałem najpierw jeszcze trochę przejechać. Najpierw puszczę, gdzie dziesiątki rowerzystów, ale wszyscy skierowani ku Niepołomicą, później do Zabierzowa Bocheńskiego, Chobotu i przez Ispinę do Nowego Brzeska gdzie przekroczyłem Wisłę. Już tutaj słońce zaczęło się chylić ku zachodowi, ale najwyraźniej wpakowanie w siebie batonów dało radę, bo odzyskałem siłę i żywość, zupełnie jak bym się obudził! No ale widać taki efekt właśnie zrobiło słońce i głód.

W promieniach słońca! W sumie jadąc w tym kierunku słabo było widać przed siebie.
.
.

Za to jak się odwróciłem, okazało się że jak zwykle ładnie na tym odcinku drogi tuż za Brzeskiem.
.
.

.
.

.
.
Po osiągnięciu Nowego Brzeska skierowałem się na jedno z ostatnich wyzwań dziś, drogę do Koszyc i dalej do Proszowic. Wyzwanie dlatego że w świadomości miałem że znów muszę się oddalać przez pewien czas, ale cel jest najistotniejszy dziś. Jechałem spokojnie, ale pozytywnie też zaskoczyło mnie to że był stosunkowo mały ruch jak na tą trasę. Trochę namęczyłem się na podjeździe w rejonie Jaksic, ale później już zjazd do Koszyc. Ucieszyłem się kiedy tam dotarłem niezmiernie, bo raz że do Proszowic i posiłku miałem już niezbyt daleko, a także tym że słońce jeszcze było stosunkowo wysoko, więc wiedziałem że nie będzie źle. O trasie z Koszyc do Proszowic nie ma co mówić, nie lubię tego odcinka, nic tam nie ma, znana mi trasa aż za dobrze, ale jak trzeba przejechać to trzeba, mógł bym oczywiście nadkładać kilometrażu przez Kazimierzę, ale na to nie miałem już sił, choć i tak jak na to że zbliżałem się do 250 km dziś to czułem się nad wyraz dobrze. W końcu dotarłem do Proszowic, oczywiście przed blokiem siedziała loża szyderców tj. starych sąsiadek, które jak to zwykle wiedzą wszystko wiedzą i wszystko komentują :P ale nie przejmowałem się tym bo wiedziałem że zaraz dostanę jeść :D Niestety nie był to pit stop, bo musiałem się wygramolić na 2 piętro, a jakoś średnio miałem na to ochotę, za to dostałem dwie wspaniałe, wypchane mięskiem kanapki, aż ślinka mi ciekła na samą myśl, ale zdecydowałem że zjem je jadąc, aby wykorzystać ile się da z promieni słońca. Przy okazji ubrałem się w dodatkowe ciuchy które tyle km wiozłem ze sobą, zamieniłem szkła, bo już nie trzeba było się chronić przed słońcem, no i ruszyłem dalej. Co tu dużo mówić, z Proszowic do Słomnik przez Niegardów, jadąc spokojnie posilając się najpyszniejszymi kanapkami na świecie. Zmrok zastał mnie mniej więcej w Czechach, ale to nie był problem bo miałem mocniejsze oświetlenie i mogłem spokojnie jechać, chodź obawiałem się trochę o koncentrację. Dalej już po ciemku do Iwanowic a stamtąd do Krakowa przez Zerwaną, Masłomiącą, Więcławice, Książniczki. Na końcu strasznie zmarzłem, bo właśnie chwilę przed Krakowem temperatura spadła do 6.2 stopnia, a jazda z odsłoniętymi nogami i cienkimi rękawiczkami wcale nie zrobiły mi dobrze, za to kiedy wjechałem do Krakowa już na osiedlu Piastów temperatura wzrosła do 8 stopni, a im bliżej centrum tym cieplej i wręcz przyjemnie, bo tu aż 11 stopni. A no i jeszcze wracając natknąłem się na mega korek na Bora Komorowskiego, jakiś wielki wypadek, bo jednak o 21 w niedzielę żeby 4 pasmowa ulica cała zablokowana i korek na ponad kilometr?! No a zbliżając się do domu okazało się że brakuje mi niecałe 4 km do osiągnięcia tak bardzo upragnionego wyniku! Zdecydowałem zrobić rundę przez rondo Mogilskie i tak oto udało mi się w końcu osiągnąć swój rekord! Może i inni robią więcej, ale i tak jestem mega zadowolony. A no i warunki pogodowe dziś mega, non stop słońce, sporadycznie lekki wiatr, a powrót już pod mega rozgwieżdżonym niebem!
Wreszcie! Dotarłem, teraz kończąc ten wpis mogę w pełni zamknąć wczorajszą trasę. Jestem giga mega zadowolony z pracy roweru i jak udało mi się skorzystać z tego jak on wspaniale pracuje. Dzięki też spotkanemu koledze, myślę że gdyby nie współpraca z nim przez pierwsze 100 km było by ciężko coś takiego osiągnąć. Przyznam że średnio noc udało mi się przespać, ale to nie ważne, nadrobię to w przyszłości, chyba że znów mnie pokusi, aby pobić ten dystans? No teraz czas na wyczyszczenie Bianchisty bo dopiero teraz widzę jaki jest zakurzony po tych kilometrach z wczoraj. No to w sumie chyba tyle. Mam nadzieję że nie przypomnę sobie nic bo już mi się nie chcę pisać więcej! :D
.
.
- T. odczuw.20 °C (powrót ok 7 stopni)
- Wiatr 9 km/h
- Porywy 20 km/h
- Chmury 10-20% nieba
- Opady 0 mm / 12 h
- Ciśnienie 1018 hPa
- Wilgotność 36 %
- Termika ciepło i sucho
- Biomet korzystny
Kategoria ( ), Jeden przejazd, Wycieczki
Dane wyjazdu:
Dystans:151.20 km
Maks. pr.:62.70 km/h
Temperatura:17.0
HR max:191 ( 96%)
HR avg:150 ( 75%)
Kalorie: 3461 kcal
Podjazdy:1710 m
Rower:Bianchi 928 C2C Carbon
928 na start!
Sobota, 29 marca 2014 · dodano: 29.03.2014 | Komentarze 0
No więc tak jak obiecałem dziś dzień uzupełnień wpisów.Najważniejszym aspektem w dniu dzisiejszym nie była sama trasa, a to że znów uruchomiłem do jazdy 928, tzn usunąłem blokadę w głowie że dopóki nie będzie idealnie nie będę na nim jeździł. No i zacząłem dzień. Najpierw przez centrum a później bulwarami do Tyńca. Następnie przekroczyłem Wisłę przy Kolnej i dalej trasą wzdłuż Wisły aż do Czernichowa, jechało by się dobrze bo wiatr w plecy, ale niestety na dość długim odcinku drogowcy postanowili zafundować mieszkańcom łatanie dziur, ale nie wiem dlaczego tak, z jakiegoś mega dziadowskiego asfaltu, tzn takiego granulatu, może i dziury były pozatykane, ale dookoła na kilku km leżało mnóstwo drobnych cząstek asfaltu którego nie dało się wyminąć, a że miałem założone opony dość mocno bieżnikowane, to wszystko strzelało w górę jak głupie!

Droga z Krakowa do Czernichowa.
.
.

Droga z Krakowa do Czernichowa.
.
.
W końcu dotarłem do Czernichowa gdzie zauważyłem przed sobą w sporej odległości jakiegoś innego kolarza, w stroju narodowym, postanowiłem go złapać, ale z racji że droga tam dość mocno się wije zniknął mi i nie byłem pewien czy jedziemy tą samą trasą, w końcu udało mi się go wypaczyć i postanowiłem go złapać, a nóż będziemy jechać w tym samym kierunku... Dopadłem go w Przegini Duchowej, chwilę pogadaliśmy, ale okazało się że nie było nam dane zbyt długo jechać razem gdyż po ok 2 km rozstaliśmy się, on pojechał w kierunku Alwerni, a ja prosto przez Rybną, tam po podjeździe skierowałem się w kierunku Cholerzyna, tu mimo tego że to był niemal cały czas zjazd, nie byłem w stanie jechać dużo szybciej niż 30 km/h przez wiatr :/ W dodatku moje szerokie opony dość skutecznie dawały znać o oporze jaki dają. Ale z racji że to wyjazd którym miałem się delektować że znów mogę jeździć na 928 nie przejmowałem się tym, jechałem spokojnie i bez stresu o warunki.

Droga pod wiatr w kierunku Cholerzyna.
.
.
Po dotarciu tam odbiłem na Morawicę i rozpocząłem podjazd do Brzoskwini przy radarze, dość mocno się zgrzałem, głównie ze względu na miękkość kół, ale później już spoko. Zjazd do Nielepic, przekroczenie głównej drogi i dalej przez Rudawę, jedną z fajniejszych tras do Jerzmanowic. Nie dość że tam łanie to w dodatku bardzo mały ruch zawsze, a w dodatku wypatrzyłem kilka ciekawych rzeczy. Później już do Ojcowa przez Złotą Górę i dalej do Skały. Kiedy na podjeździe nie było tak źle, to już na zjeździe do Iwanowic fatalnie, wiatr dosłownie zatrzymywał mnie , kurde starałem się ułożyć jak najbardziej aerodynamicznie, ale nie wiele to dawało, trzeba było non stop kręcić a byłem już dość zmęczony. W końcu kiedy dotarłem do Iwanowic i mogłem zmienić kierunek jazdy odżyłem, mając wiatr z boku już nie było tak źle. Powrót do Krakowa przez moje ulubione okolice, a później jeszcze musiałem pojechać do siostry odebrać klucze. W sumie wyszła sympatyczna wycieczka, ale dość mocno męcząca, za to po powrocie do domu czekał na mnie wspaniały obiad i dość szybko mogłem zregenerować swe siły.

Ciekawostka architektoniczna w Chechle.
.
.

Cóż za bogactwo szczegółów! :P
.
.

Końcówka podjazdu pod radar w Brzoskwini.
.
.



Tryptyk ze zjazdu do Ojcowa z Złotej Góry.
.
.
Gdyby nie ten wiatr to inauguracja była by pełniejsza, ale w sumie nie mam co narzekać, wreszcie przełamałem blokadę w głowie i pozwoliłem sobie uruchomić 928, teraz SL3 może sobie odpocząć, po trudach w deszczowo-zimowym okresie zasłużył na chwilę wytchnienia!
.
.
- T. odczuw.16 °C
- Wiatr 13 km/h
- Porywy 25 km/h
- Chmury 20-30% nieba
- Opady 0 mm / 12 h
- Ciśnienie 1024 hPa
- Wilgotność 39 %
- Termika ciepło i sucho
- Biomet korzystny
Dane wyjazdu:
Dystans:88.43 km
Maks. pr.:42.10 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:Bianchi SL3
2 x runda
Piątek, 28 marca 2014 · dodano: 28.03.2014 | Komentarze 0
No więc tak jak obiecałem dziś dzień uzupełnień wpisów.Po wczorajszym dniu nie czułem się za dobrze, a jeszcze ten rower... Ale jeździć chciałem i musiałem, zainstalowałem więc stary poczciwy łańcuch i pojechałem, o trasie nie ma co gadać bo taka jak zawsze tj. Batowice, Książniczki, Więcławice, Prusy, trochę przez miasto dom.
Po powrocie, postanowiłem coś pokombinować z tym napędem, bo kolejnych kilku stów nie będę na razie chciał wydawać na blaty... Postanowiłem odwrócić te dwa które są, po małym użyciu młotka i piłki do metalu udało się wszystko spasować! :D Ale żeby sprawdzić wszystkie ustawienia czekałem aż do 21 kiedy to miałem dopiero czas na przejazd. Trasa taka sama, rower działa idealnie! Tzn jak na to co było i nie musiałem wpakowywać kasy. Zobaczymy na ile to starczy kilometrów, ale mam nadzieje że teraz już będzie królowała dobra pogoda i 928 będzie moim podstawowym środkiem transportu.
A co do wieczornego przejazdu? Super miło, zaskakująco ciepło, nawet za ciepło się ubrałem, a droga po zmroku super, zauważa się zupełnie inne rzeczy niż w dzień, a raczej nie widzi się tych które przyciągają uwagę w dzień. W dodatku ten przejazd można określić jako tour de kapliczki bo tych w okolicy mnóstwo, a po zmroku co poniektóre oświetlone niczym dyskoteka :P

Disco, Disco, kapliczka!
Dane wyjazdu:
Dystans:104.20 km
Maks. pr.:52.30 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:Bianchi SL3
50-30-20
Czwartek, 27 marca 2014 · dodano: 27.03.2014 | Komentarze 0
No więc tak jak obiecałem dziś dzień uzupełnień wpisów.Dlaczego 50 - 30 - 20? Bo taki właśnie układ w jeździe. Najpierw 52 km zaliczone robiąc rundę po północnej okolicy Krakowa, niestety tylko tyle gdyż musiałem być przed 11, bo wtedy zapowiedział tj od 11 do 13 kurier z częściami jakie zamówiłem do Bianchisty który już mocno nie domaga w napędzie. Wróciłem więc z półgodzinnym zapasem, a kurier przyjechał niemal idealnie o 11! Wreszcie mogłem założyć nowe części do mojego wysłużonego druha! Nowa kaseta, łańcuch, przerzutka tył i kilka innych gadżetów, zamontowałem to szybko i chciałem to wypróbować.
Drugi przejazd to trochę ponad 30 km do domu rodziców, bo chciałem się z siostrą spotkać, jakoś dawno jej nie widziałem. Niestety nie była to najprzyjemniejsza jazda, bo sama kaseta to nie wszystko, jednak przednie dwa blaty też nadają się do wymiany bo łańcuch niemiłosiernie się ślizga przy mocnym wdepnięciu, tak więc musiałem dość spokojnie jechać :/ Ale przejechałem, dość mocno sfrustrowany tym, ale w końcu wróciłem do domu, odstawiłem rower, bo myślałem że nic z tego już nie będzie dopóki nie zainwestuje kolejnej kasy :/
Trzeci przejazd to już na treku i 928, taki układ, bo najpierw pojechałem do babci, odwiedzić ją i jej pomóc, zrobić zakupy, a w drodze powrotnej, odwiedziłem mieszkanie i zgarnąłem 928, uznałem że to już najwyższa pora żeby rozpocząć na nim sezon!
No i taki to był dzień, w między czasie kiedy byłem w domu zajmowałem się sprawami remontowymi, tak więc 12 godzin na maksymalnych obrotach, wieczorem po prostu padłem.
Kategoria Wycieczki