Info
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie.




Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Sierpień8 - 1
- 2016, Lipiec34 - 0
- 2016, Czerwiec28 - 0
- 2016, Maj29 - 2
- 2016, Kwiecień30 - 0
- 2016, Marzec34 - 7
- 2016, Luty36 - 14
- 2016, Styczeń29 - 2
- 2014, Sierpień2 - 0
- 2014, Lipiec20 - 4
- 2014, Czerwiec24 - 6
- 2014, Maj32 - 18
- 2014, Kwiecień24 - 3
- 2014, Marzec29 - 27
- 2014, Luty29 - 33
- 2014, Styczeń37 - 46
- 2013, Grudzień41 - 60
- 2013, Listopad49 - 8
- 2013, Październik40 - 0
- 2013, Wrzesień7 - 0
- 2013, Sierpień10 - 1
- 2013, Lipiec15 - 0
- 2013, Czerwiec11 - 0
- 2013, Maj7 - 0
- 2013, Kwiecień34 - 4
- 2013, Marzec33 - 0
- 2013, Luty31 - 0
- 2013, Styczeń35 - 0
- 2012, Grudzień14 - 0
- 2012, Listopad43 - 4
- 2012, Październik29 - 0
- 2012, Wrzesień26 - 3
- 2012, Sierpień41 - 38
- 2012, Lipiec47 - 5
- 2012, Czerwiec39 - 8
- 2012, Maj43 - 3
- 2012, Kwiecień40 - 1
- 2012, Marzec39 - 27
- 2012, Luty26 - 8
- 2012, Styczeń12 - 0
Dane wyjazdu:
Dystans:82.11 km
Maks. pr.:46.20 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:648 m
Rower:Bianchi SL3
Z deszczu pod rynnę.
Poniedziałek, 24 marca 2014 · dodano: 24.03.2014 | Komentarze 0
Co tu gadać, chciałem pojechać dalej przez Proszowice, Nowe Brzesko, do Niepołomic i wrócić do Krakowa przez Wieliczkę, a jak w Czechach lunęło totalnie to praktycznie nic nie widziałem :/ nawet moje niby nieprzepuszczające wody ubranie nie dało rady, byłem cały mokry, zawróciłem więc do Krakowa w Niegardowie, a po dotarciu już do miasta okazało się że tu chyba w tym czasie nawet nie padało, bo ulice stosunkowo suche a i niebo dość jasne, ma się ten fart... W dodatku z rowerem problemy, wymieniłem wczoraj łańcuch i widać to już wina kasety, bo niestety przeskoki dość duże i pewien zakres zmian był niemożliwy :/ chyba już szlifowanie nic nie da, trza kupić nową, ale i tak nawet nie mam pojęcia ile ona ma już tysięcy km zaliczonych :P No nic, może wieczorem jak nie będzie lać gdzieś się jeszcze wybiorę, teraz muszę jakoś pozbyć się tej wilgoci ze wszystkiego. Za to wczorajsze żaby już zostały spłukane z drogi, zostały tylko te najbardziej rozpłaszczone. :P.
.
.
.
- T. odczuw.7 °C
- Wiatr 21 km/h
- Porywy 45 km/h
- Chmury 90% nieba
- Opady 16 mm / 12 h
- Ciśnienie 1004 hPa
- Wilgotność 82 %
- Termika zimno i mokro
- Biomet niekorzystny
Dane wyjazdu:
Dystans:83.51 km
Maks. pr.:47.10 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:347 m
Rower:Bianchi SL3
Żabką być to jest klawo.
Niedziela, 23 marca 2014 · dodano: 23.03.2014 | Komentarze 0
Dzień tak jak i poprzedni, chciałem zacząć bardzo wcześnie tj przed 5, ale tak jak i wczoraj, dziś nie potrafiłem się przemóc do wyjścia tak wcześnie, choć i tak spać średnio się dało. Tak więc jak i wczoraj wybrałem się trochę wcześniej na zajęcia tak aby móc trochę pokręcić kiedy jeszcze ładna pogoda, bo ponoć od 12 zapowiadany deszcz. Z zajęć zerwałem się wcześniej żeby móc oglądać Mediolan- San Remo, chcę wracać do domu jak zawsze a tu jakieś biegi, jakieś objazdy, kurde, mi śpieszno przed tv a muszę nadkładać drogi :/ w końcu dotarłem do domu. Przyznam że kilka razy przysnąłem podczas transmisji :P ale ostatnie km mocno kibicowałem, wielka szkoda że Vincenzo nie dał rady do końca ciągnąć... No a po transmisji zorientowałem się że za oknem podobne warunki do tych jakie mieli oni na trasie, tj deszcz i szaro. Uznałem że skoro oni mogli tak 300 km ciągnąć to ja się ubiorę cieplej i nieprzemakalnie i też se pojeżdżę. Zamontowałem błotniki i byłem gotowy, po wyjściu zdziwiło mnie że jest tak ciepło, jechało mi się bardzo przyjemnie bo wiatru brak. Udałem się w kierunku Batowic, Książniczek, Więcławic i Wiktorowic, aż do Prus, znów ta sama trasa, ale to dlatego że wieczorami lubię jeździć po drogach które dobrze znam i nic mnie nie zaskoczy, a i tak po ciemku do atrakcja :) dziś spotęgowana przez to że na drogę wyległo dziesiątki spragnionych wilgoci ropuch! Normalnie kosmos, żaba na żabie, większość rozjechanych już, ale to nie dziwota, bo one nie skakały tylko sunęły brzuchem po asfalcie, a niektóre po prostu se leżały i chłonęły, no i to nie żabki jakieś, kurde dużo takich paskud wielkości pięści! Po doliczeniu się przeszło 30 zaniechałem tego, myślę że przeszło 100 minąłem dziś, część (ok 10) musiałem wymijać w ostatnim momencie, nie jestem fanem tych stworzeń, ale żal tak oglądać te wszystkie zwłoczki :( no mniejsza już o nie, mi jechało się zajebongo, w pewnym momencie zaczęło lać bardzo mocno, ale czułem się prze zajebiście, kręciło się świetnie, ale zdecydowałem się na powrót do domu bo już zaczęło mnie ssać z głodu. No i tak to jest, rozochocony oglądaniem kolarzy sam trochę pokręciłem i jestem bardzo zadowolony :)
Żabcia! Dziś musiałem dziesiątki takich min wymijać!
.
.

Wieczorne Wiktorowice, całkiem spoko te okolice bo prawie wszędzie ciągną się latarnie.
Dane wyjazdu:
Dystans:48.32 km
Maks. pr.:57.20 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:333 m
Rower:Bianchi SL3
Zachodząca północ Krakowa.
Sobota, 22 marca 2014 · dodano: 22.03.2014 | Komentarze 0
No i tak to jest, zjadłem, chwilę odsapnąłem i znów się zebrałem, raz że miałem jechać do babci która ma niesprawną rękę, ale najpierw uznałem że muszę zaliczyć jakiś sympatyczny przejazd po okolicy w zachodzącym słońcu, szczerze to spodziewałem się czegoś bardziej spektakularnego, a dziś zrobiło się po prostu ciemno po jakimś czasie. Tak czy siak, super warunki do jazdy, temperatura idealna, wietrzyk lekki, jedynie coś i się chyba przerzutka jebie, albo blat już tak zjechany że przeskakuje łańcuch :/ muszę to rozkminić... Po drodze spotkałem kilku kolarzy chyba wracających z jakichś dłuższych wojaży dziś. No tak więc: Batowice, Książniczki, Więcławice, Pielgrzymowice, powrót przez Zastów. Odwiedziłem babcię, pomogłem jej kilka rzeczy zrobić, no i powrót do domu, ale nie do końca prostą drogą, kurde gdybym tylko nie był tak wykończony i przysypiający mógł by w takich warunkach jeździć i jeździć :)
Zachód słońca, dziś mało spektakularny, ale może i dobrze bo to znak że powietrze nie takie zasyfione...
.
.

Zasławice idą spać, to ja też już wracam do Krakowa.
.
.
Dane wyjazdu:
Dystans:39.40 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:Trek zr 9000
Zajęcia.
Sobota, 22 marca 2014 · dodano: 22.03.2014 | Komentarze 0
Myślałem że jestem fajniejszy, ale jednak nie dałem rady wstać tak jak wczoraj i puścić się na wycieczkę przed zajęciami, ale w ostateczności wstałem trochę wcześniej niż zwykle i wyszedłem, jechało mi się tak przyjemnie że postanowiłem iż mogę trochę się spóźnić na pierwszą lekcję i przekręcę prawie pustymi bulwarami do Tyńca. Cóż potem zajęcia, no i puścili nas trochę wcześniej więc już w domu, można chwilę odpocząć i pewnie zaraz się zbiorę żeby skorzystać z ostatnich promieni dzisiejszego pięknego dnia. No a trek... hym to już inna bajka, chyba muszę w niego trochę zainwestować znów żeby dało się dalej jeździć :P Kategoria Miasto
Dane wyjazdu:
Dystans:49.21 km
Maks. pr.:44.30 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:229 m
Rower:Bianchi SL3
Do Tyńca ze złą energią.
Piątek, 21 marca 2014 · dodano: 21.03.2014 | Komentarze 0
Po powrocie z porannej wycieczki obżarłem się jak świnia i musiałem chwilę się zdrzemnąć, ale że nie mogłem odpuścić takiej pogody postanowiłem się udać na rundę do Tyńca, oraz zaliczyć wizytę u kolegów w starej pracy. Już mam wychodzić, a tu wiadomość że babcia trafiła na SOR prawdopodobnie ze złamaną ręką. Z racji że wujek uznał że nie ma sensu żebym teraz z nimi jechał i czekał postanowiłem pojechać to co zamierzyłem, ale kurde jechało mi się dupnie, bo z głową pełną myśli jak z babcią... No ale że bulwarami jechałem mogłem trochę mniejszą uwagę poświęcić na jazdę niż jak by to miało by być gdybym jechał normalnie ulicą. W sumie to ten przejazd można zaliczyć tylko po to żeby rozładować energię, bo warunki niby dobre, ale wiatr znów daje w dupę, no i dużo ludzi na bulwarach co zawsze mnie irytuje :P Później przeprawiłem się przez Wisłę i pojechałem do Liszek i dalej do Aleksandrowic, oglądnąłem miejsce mojej kraksy, ale bez namiętnie, nie mam już z tym większego problemu, teraz moje myśli były przy babci. Do Krakowa wróciłem przez Balice no i tak jak zaplanowałem odwiedziłem na chwilę kolegów na małe ploteczki, przy okazji dostałem wieści że z babcią ok, ręka nie złamana, ale i tak nie mogę zaliczyć tej wycieczki do udanej... jeszcze w rowerze coś się z przerzutkami stało :/ widać ten rozkuty łańcuch coś tam uszkodził, no nic tym się zajmę później, teraz inne sprawy są ważniejsze....
.
- T. odczuw.21 °C
- Wiatr 23 km/h
- Porywy 45 km/h
- Chmury 40-50% nieba
- Opady 0 mm / 12 h
- Ciśnienie 1016 hPa
- Wilgotność 24 %
- Termika ciepło i sucho
- Biomet obojętny
Kategoria Miasto
Dane wyjazdu:
Dystans:54.32 km
Maks. pr.:59.20 km/h
Temperatura:1.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:409 m
Rower:Bianchi SL3
Dzień dobry Wiosno!
Piątek, 21 marca 2014 · dodano: 21.03.2014 | Komentarze 5
Już kilka dni temu planowałem taki poranny wypad do Proszowic, tak aby zdążyć na 6 kiedy to moja luba wracała do Krakowa po nocy u rodziców. A że dziś ze zmęczenia po wczorajszej jeździe sen był koszmarny, nie było bólu o 3.50 kiedy to zaplanowałem pobudkę. Wiedziałem że może być chłodno, ale zdziwiłem się kiedy w Krakowie było ok 0/1 stopnia a poza dość mocny przymrozek, no ale ciepła herbata w bidonie dała radę. Tak więc puste miasto, kilka taksówek, autobusy jeszcze nie jeżdżą, super sprawa! Udałem się niemal na pamięć znaną drogą przez Batowice, Książniczki, Więcławice, Luborzycę, Niegardów, Proszowice. W sumie jechało się super, wiatr bardzo delikatny, co po wczoraj miłą odmianą było, jedyne co, to na podjeździe do Więcławic rozkuło mi się jedno ogniwo w łańcuchu :/ pech chciał że tak się wygięło że skuwacz tu nie wiele dał rady, postanowiłem że będę jechał dalej, ale nie mogę szarpać żeby nie zerwać bo w tedy nie zdążę dojechać na 6. Tak więc bez wstawania na pedałach jakoś udało mi się dojechać bez większych przygód, jedynie co to przeskakiwała mi przerzutka. Do Proszowic dotarłem chwilę po wschodzie słońca, idealnie w momencie, kiedy moja luba wychodziła z mieszkania i pakowała się do samochodu. Nagle wyskakuję i pytam czy podrzuci mnie do Krakowa na śniadanie :P szybko się zapakowałem z rowerem, no i resztę trasy drogi do KRK pokonałem już samochodem. Później szybka akcja pod jej pracą ze złożeniem roweru i już resztę drogi pokonałem spokojnie bo czułem że łańcuch już na wykończeniu jest. Bardzo fajna opcja z taką jazdą o tej godzinie, drogi do 6 puściutkie, dobre warunki admosferyczne, choć mogło by być cieplej... Teraz śniadanie, no i mam cały dzień przed sobą, chyba że gdzieś zasnę po drodze :)No i przywitałem pierwsze, wiosenne promienie! :)

Kraków nocą, wszystkie ulice niemal tylko dla mnie, ach... żeby tak zawsze...
.
.

W sumie tu już przed 5 zaczęło robić się coraz jaśniej, jaśniej i jaśniej.
.
.

Zapowiedź pięknego poranka, jak i też dnia.
.
.

Chodź słońce jeszcze nie wstało, to księżyc dziś wyjątkowo mocno rozświetlony.
.
.

Niebo o poranku przechodzi przez wszystkie kolory w bardzo krótkim czasie.
.
.

Teraz atakują fiolety!
.
.

.
.

Powrót do Krakowa już korsarzem, ale za to w pięknych okolicznościach.
.
.

A tutaj efekty zbyt dużej siły oddziaływającej na łańcuch, miałem farta że jakoś to się utrzymało i nie strzeliło mi po drodze...
.
.
.
.
- Temperatura -1 do +1
- Wiatr 20 km/h
- Porywy 45 km/h
- Chmury 20-30% nieba
- Opady 0 mm / 12 h
- Ciśnienie 1017 hPa
- Wilgotność 31 %
- Termika ciepło i sucho
- Biomet korzystny
Dane wyjazdu:
Dystans:201.82 km
Maks. pr.:57.30 km/h
Temperatura:17.0
HR max:185 ( 93%)
HR avg:152 ( 76%)
Kalorie: 4200 kcal
Podjazdy:3046 m
Rower:Bianchi SL3
Wietrzne pożegnanie zimy.
Czwartek, 20 marca 2014 · dodano: 20.03.2014 | Komentarze 2
Podobno dziś koniec zimy? Postanowiłem to uczcić na swój sposób, szkoda tylko że te wiatry w tym mi nie pomagały...Wszystko rozpocząłem od rozgrzewki na trenażerze, a później musiałem zabawić się w firmę kateringową i zawieść mojej dziewczynie jedzenie do pracy którego zapomniała :P Po tym mogłem rozpocząć właściwą część dzisiejszej aktywności. Najpierw przez centrum, most Kotlarski na Rybitwy i boczną drogą do Wieliczki, już tam musiałem się rozbierać, bo temperatura mnie zaskoczyła jak na tak wczesną porę. W Wieliczce obrałem kurs na Dobczyce i Kasinę, po moim dzisiejszym celem była Kasina i później Rabka. Jak się okazało moje plany trochę wzięły w łeb, jadąc na południe wiatr nie był może jakiś strasznie męczący, ale w momentach kiedy dosłownie zwiewało mnie na środek jezdni zdecydowałem że chyba nie dam rady w takich warunkach toczyć się tyle do góry, no i chyba mi się po prostu nie chcę, zdecydowałem że przyznaj mniej częściowo powtórzę zeszłotygodniową trasę, bo wydawało mi się że wiatr będzie korzystny ku temu.

Droga ku Dobczycą, wszystko było by fajnie, gdyby tylko wiatr nie zwiewał mnie na środek jezdni...
.
.
Po dotarciu do Dobczyc i zdecydowaniu o dalszej trasie mile się zaskoczyłem, zazwyczaj nielubiany przeze mnie odcinek do Targowiska przez Gdów, tym razem okazał się samą przyjemnością, mając mocny wiatr w plecy, średnia na tym odcinku wynosiła przeszło 40 km/h co mnie bardzo ucieszyło, bo w głowie miałem obraz właśnie takiej dalszej trasy. Niestety po odbiciu trochę bardziej na północ wiatr był już boczny i skutecznie uniemożliwiał mi szybką jazdę, bo znów zaczęło mnie znosić na bok :/ a jeszcze mniej więcej w Książnicach byłem świadkiem pożaru domu, kurde bardzo nie miłe uczucie, ale z racji że było tam już i tak duże zbiegowisko darowałem sobie i ruszyłem dalej ku puszczy. Po przejechaniu do Niepołomic zdecydowałem wstąpić do centrum i odpocząć w okolicy zamku. Po kilkunastominutowej przerwie ruszyłem dalej, drogą królewską ciągnącą się przez puszczę, od tygodnia to jedno z moich ulubionych miejsc, a w dodatku trafiam tam kiedy taka piękne pogoda. Pozwoliłem sobie tu na trochę luksusu i pedałowanie z minimalnym wkładem własnym tak żeby móc się trochę po napawać tak zacnymi okolicznościami.

Ulica Królewska w Niepołomicach, chyba nie trzeba tłumaczyć nazwy.
.
.

Królewski dąb :P
.
.

Teraz jasne dlaczego taki lichy?
.
.

Biedne liski... ale w sumie taki wściekłym lisem to bym nie pogardził, one nawet jak nie do końca sprawne to są najlepsze na świecie! :)
.
.
Po przejechaniu przez puszczę, dalej udałem się w kierunku Ispiny, przez Zabierzów Bocheński, Chobok i pozostałości puszczy, tu też wiatr mi sprzyjał i mogłem nacieszyć się słońcem jak inni mieszkańcy tych okolic. Później przekroczyłem Wisłę właśnie mostem w Ispinie i wylądowałem w Nowym Brzesku, w zamyśle chciałem się udać do Koszyc, ale czując że wiatr wieje już teraz zdecydowanie nie korzystnie postanowiłem udać się już do Proszowic, drogą którą też bardzo lubię, dobry asfalt, małe natężenie ruchu i ładne widoki, ale dziś to wszystko bledło w starciu z wiatrem, na tym odcinku w pewnych momentach ledwo kręciłem ponad 22 km/h nie wiem czy to tylko przez podmuchy, czy też przez moje duże osłabienie, ale jechało mi się fatalnie, na szczęście dziś byłem dobrze przygotowany jeśli chodzi o zapasy energetyczne, na tym odcinku trochę się posiliłem i już po dotarciu do Proszo, a długo mi na tym zeszło, trochę energii odzyskałem i czułem że mogę dać z siebie trochę więcej.

Jak widać wszyscy spragnieni słońca po tej zimowej zimie.
.
.

Wisła z mostu w Ispnie tuż przed wjazdem do Nowego Brzeska. Dziś woda dość wartko pomykała, hym może to przez wiatr!
.
.

Droga z Nowego Brzeska do Proszowic - polecam!
.
.

Droga z Nowego Brzeska do Proszowic - jeszcze kilka dni i wszystko się pewni zazieleni, chodź i tak według mnie jest super!
.
.

Droga z Nowego Brzeska do Proszowic - Nawet brązy ziemi jakoś pogodnie dziś wyglądały.
.
.

Droga z Nowego Brzeska do Proszowic - Ale też są fragmenty z soczystą, świeżą zielenią.
.
.
Od Proszowic wiedziałem już że nie ma co liczyć na lepsze warunki, ale jakoś tak raz że po posiłku energetycznym poczułem się lepiej, a dwa że wiedziałem że zostało ok 50 km znajomej trasy jakoś tak lżej się jechało, tak więc cały czas walcząc z wiatrem najpierw do Słomnik później do Iwanowic, tam zdecydowałem się włożyć tyle energii ile tylko mam w szybkie dotarcie do KRK bo chciałem zobaczyć się jeszcze z moją lubą która kończyła pracę za niedługo, podzieliłem sobie w głowie pozostałą trasę na odcinki i z założenia miałem na każdy 5 minut, na szczęście kierunek jazdy też się zmienił i nie musiałem jechać ciągle pod wiatr, tak więc w sumie w bardzo dobrym czasie dotarłem do Krakowa, niemal idealnie z momentem kiedy ona wychodziła z biura. Dzisiejsza wycieczka, mało ambitna jeśli chodzi o pomysłowość, ale kurde dużo mnie kosztowała, już teraz mocno czuję łydki, a co będzie potem?! :/ Myślę że jak nie połowę czasu to 2/5 dziś spędziłem stojąc próbując przełamać się przez silne podmuchy wiatru, a podjazdy to już 100% na stojąco wszystkie zaliczyłem, tak czy siak jestem bardzo zadowolony, nie pamiętam kiedy tak musiałem się wysilać, a wynik całkiem dobry. Jedyny duży mankament to ból głowy pewnie od tego ciągłego szumu, ale cóż to minie. A no i widać że zaczyna się ciepły sezon bo i owadów sporo już się pojawiło, raz dostałem bąkiem w twarz :P a dokładniej to w policzek, połknąłem jakąś małą muszkę, no i dużo motyli! No to chyba tyle... akurat odpocząłem sobie robiąc ten wpis i znów muszę jechać, no ale już kilka dni temu obiecałem babci że ją wieczorem odwiedzę, tak więc nie ma że boli, jechać trzeba, kto wie, może jeszcze dołożę trochę km ponad te do babci tak żeby dobić do 200 dziś, ale nie obiecuję, tak że no, wiosna zaczyna się za 25 minut, ja jestem na nią gotowy, a wy? :)
.
.
.
.
zachmurzenie małe
- T. odczuw.16 °C
- Wiatr 23 km/h
- Porywy 45 km/h
- Chmury 20-30% nieba
- Opady 0 mm / 12 h
- Ciśnienie 1023 hPa
- Wilgotność 46 %
- Termika ciepło i sucho
- Biomet korzystny
No i się udało. Tak jak wspominałem udałem się do babci, ale już na treku, po drodze zahaczyłem o sklep żeby nie iść z pustymi rękami, no i w końcu dotarłem do niej, posiedziałem, popolitykowaliśmy itp, miło jak to u babci, w drodze powrotnej spostrzegłem się że mój patent na dziurkę przy wentylu nie bardzo się sprawdza bo przednie koło miękkie, ale kiedy dojechałem pod dom i szybko przeliczyłem sobie że brakuje mi raptem 8 km do 200 dziś, postanowiłem zrobić małą pętlę przez rondo mogilskie, bulwary wiślane i powrót koło nowej hali. Kółko ostatkiem powietrza jakoś wytrzymało, ale grzechem było by nie skorzystać z okazji kiedy wieczór tak nieprzyzwoicie przyjemny! Teraz czas na czyszczenie i serwisowanie roweru, dziś zasłużył :P
Dane wyjazdu:
Dystans:52.30 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:Bianchi SL3
Runda Kciążniczki.
Środa, 19 marca 2014 · dodano: 20.03.2014 | Komentarze 0
Z racji słabej pogody i znalezieniu się idealnie w luce pogodowej, pomiędzy jednym deszczem a kolejnym wybrałem się na rundę przez Książniczki, Więcławicę, Prusy. Jakieś 15 minut po moim powrocie lunęło totalnie, w sumie nie żałuję że nie skorzystałem więcej, przez to dużo energii na kolejne dni zostało, a ponoć piękną pogodę zapowiadają :) A w dodatku posklejane błotniki to nie taka super sprawa jak nowe, te trochę trą i trzeba je mega dokładnie ustawić żeby było ok :/ Kategoria Wycieczki
Dane wyjazdu:
Dystans:102.13 km
Maks. pr.:54.30 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:675 m
Rower:Bianchi SL3
miasto/runda/miasto
Wtorek, 18 marca 2014 · dodano: 19.03.2014 | Komentarze 0
Dzień rozpoczęty na treku w celu odbycia spotkania. Później powrót do domu na śniadanie i można się wybrać gdzieś.Tylko gdzie? Z braku koncepcji i chęci na szukanie koncepcji trasa najprostsza z możliwych, na którą pozwalały warunki, tj. słabszy wiatr niż dzień wcześniej. Batowice, Książniczki, Iwanowice, Niegardów, Luborzyca, Prusy. Dziś nie spotkałem nikogo i niczego, w sumie to jakieś dziwne odczucie że zbyt pusto jakoś, widać wszyscy śledzili w tym czasie z uwagą orędzia Putina o aneksji Krymu... Tak czy siak, ja trochę pojeździłem, ale znów mniej niż bym oczekiwał, ciężko nadrobić te stracone dni po ostatniej kontuzji, wygląda na to że i marzec będzie pod zdecydowanie pod kreską w związku z moim założeniem 100 km/dzień...
Po powrocie do domu, trochę odpoczynku i relaksowanie się oglądaniem kolarzy walczących w tireno-adriatico, a następnie znów zamiana roweru na treka i jazda do centrum miasta.
W sumie jednak trochę pojeździłem więcej niż ostatnimi dniami i już nadgarstek daje o sobie znać :/
Dane wyjazdu:
Dystans:63.20 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:Bianchi SL3
Runda Książniczki.
Poniedziałek, 17 marca 2014 · dodano: 19.03.2014 | Komentarze 0
Jakieś weekendowe osłabienie, pewnie przez front atmosferyczny. A dziś dodatkowo wiatrzysko upiorne, za to wysuszyło wszystkie kałuże, więc błotniki które dziś założyłem były zupełnie zbędne, faktycznie pełniło rolę wiatrołapu :P miało być zdecydowanie więcej km, ale po prostu nie dałem rady, bo kiedy w jednym kierunku jechało się całkiem spoko to po obraniu kursu pod wiatr wiedziałem że nie mam w sobie na tyle motywacji żeby tak się szarpać. Powrót do domu zajął mi niemal dwa razy tyle czasu co droga do, ale przynajmniej nie padało.Po południu sklepy, ale już na treku.