Info

avatar Cześć to ja rorschaach, z Krakowa. Mam przejechane 69752.70 km. Jeżdżę ze średnią prędkością 29.68 km/h
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rorschaach.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
Dystans:52.70 km
Maks. pr.:53.00 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m

Ostatki

Wtorek, 9 lutego 2016 · dodano: 09.02.2016 | Komentarze 0

Podobno dziś ma do nas przyjść jakiś kolejny zimny front, więc postanowiłem po pracy szybko wrócić do domu, zmienić ciuchy i rower i ruszyć w ostatnie promienie słońca. O dziwo było ich więc niż przypuszczałem. Co tu gadać trasa do Goszczy i powrót do Krakowa przez Prusy. Kolano coś wspomina że je boli, ale może to tylko na zmianę pogody?! :D



Godzina 16.48 a tu jeszcze nie trzeba oświetlenia?! :D


Godzina 17.31, nadal by się dało bez oświetlenia jechać! Czuć wiosnę. 


Dane wyjazdu:
Dystans:154.32 km
Maks. pr.:64.50 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:1187 m

Szybki jak wiatr!

Niedziela, 7 lutego 2016 · dodano: 07.02.2016 | Komentarze 2

'Nie ma tego złego...' takie hasło znalazłem pod kapslem tymbarku rano i chyba muszę oddać że to się sprawdziło w stu procentach. Tak jak wspominałem noc spędziłem w lodowatym Czchowie, miałem obiekcje, bo jednak odpoczynek w budynku nienagrzewanym gdzie temperatura w jednym pokoju oscylowała w granicy 10 stopni po grzaniu całą noc piecykiem elektrycznym nie należała do najbardziej komfortowych. W dodatku wczoraj oglądając wiadomości usłyszałem ostrzeżenia pogodowe przed bardzo silnym wiatrem na południu... no i jak można było się spodziewać obudziłem się o 4 raz z zimna, a dwa z szyb które telepały się jak głupie... no i tak półsnem doleżałem do 8 nie wiedząc jak to będzie dziś z jazdą. Na dodatek w planach było że pojadę do Proszowic gdzie będzie czekała na mnie moja dziewczyna i pójdziemy się wygrzać do sauny w nowym basenie w mieście a potem elegancko do domu autem, czyli w kierunku wiatru. Ale telefon poranny szybko mnie wyprowadził z błędu, okazało się że coś ją wzięło i nie ma szans na kompanie, a mi serce zamarzło, bo tylko o ciepłej wodzie marzyłem po nocy tak zimnej i wczorajszych km. No ale skoro tymbark mówi że nie ma tego złego, więc ruszyłem. Najpierw na cmentarz odwiedzić bliskich. Później już pełnoprawna trasa, co tu gadać takiego wspomagacza wiatrowego jeszcze nigdy nie miałem! Najpierw do Zakliczyna, bo już wczoraj chciałem zaliczyć to miasto, poszło bardzo sprawnie i szybko. Nawet podjazd w Złotej łyknąłem niczym błahostkę, w planie miałem raczej jazdę do Krakowa najłatwiejszą drogą, ale jechałem takim gazem i z taką łatwością że dosłownie zatrzymałem się w innym województwie, bo w Kazimierzy! Po drodze średnia wychodziła niemal 40 km/h no czegoś takiego jeszcze nigdy nie przeżyłem... W Kazimierzy wpadłem na genialny pomysł że pojadę na wietrze dalej, może do Kielc, a stamtąd pociąg do Krk, ale po pierwsze okazało się że godzinowo bardzo kiepsko mi się to zachodziło, bo prawdopodobnie musiał bym czekać do 18! na bezpośredni z możliwością przewozu roweru, to jeszcze cena jaka się wyświetliła mocno mnie zdegustowała, postanowiłem więc obrać już kurs na dom i wracać do mojej chorej lubej. Odbiłem więc na Proszowice, jak się okazało wiatr był o wiele mniej dokuczliwy niż się spodziewałem, a później od Proszowic w kierunku Słomnik wręcz znów pomagał! Pozdro dla kilku kolarzy których spotkałem w przeciwną stronę, dziękuje bardzo że to nie ja musiałem się zaginać pod wiatr. W okolicy Niegardowa spotkałem Pana jadącego dorożką zaprzęgniętą w dwa kuce, doprawdy przedni widok, dziś też dużo innych zwierząt wyszło na przechadzki, mnóstwo kotów (dwa musiałem zbierać z asfaltu) i bardzo dużo drapieżnych ptaków, ale i one dziś miały problem z lataniem pod ten wiatr z południa. No a kończąc trasę w Iwanowicach obrałem kurs na południe już prosto do Krakowa, ale teraz już pod wiatr, to jakby inna wycieczka dzisiejszego dnia... niczym jak by ten wcześniejszy etap dział się wczoraj, bardzo mnie umordowało to kręcenie pod wiatr, ale całe szczęście że to tylko tyle km. Tak czy siak udało się wykręcić sporo km i to w bardzo dobrym tempie jak na to że osobiście nie czuje się bardzo w formie. Kto by się spodziewał że pierwszy tydzień lutego uda mi się tak ładnie rozpocząć. Więc nie taki silny wiatr straszny jak go malują. Dziś już tylko pozostał serwis roweru i regeneracja przed kolejnymi dniami! 


Cmentarz i kaplica w Czchowie. 


Podjazd w Złotej, sam nie wiem kiedy znalazłem się na górze.


Później szybki zjazd i dalej z wiatrem. 


Kościół w Porąbce Uszewskiej.


Połykam kolejne km, tu kręciłem ok 50 km/h na odcinku od Borzęcina do Koszyc.


Prędkości aż mi koła powyginała.


Mój pierwotny cel wycieczki dziś, nowy basen w Proszowicach, gorąco polecam, chodź dziś nie był dla mnie...


Kuco zaprzęg, cudaczne stworzenia! 


Kolory dziś już zdecydowanie zaczęły wpadać w tony wiosenne. 


  • T. odczuw.7 °C
  • Wiatr 27 km/h s
  • Porywy 70 km/h
  • Chmury 40-50% nieba
  • Opady  0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1014 hPa
  • Wilgotność 70 %
  • Termika zimno i sucho
  • Biomet korzystny
Kategoria Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:178.20 km
Maks. pr.:71.40 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:2500 m

Czchów, z chęcią na śnieg.

Sobota, 6 lutego 2016 · dodano: 06.02.2016 | Komentarze 3

Powróciłem, więc można uzupełnić wpis. Plan był prosty, duża pętlą do Czchowa, a najlepiej taką żeby gdzieś na południu znaleźć śnieg. Energia była, bo przez dwa dni gorszej pogody nie jeździłem. Wprawdzie dziś nie była najładniejsza aura, ale nie padało, sucho i bez wiatru. Droga klasycznie, jednym z moich ulubionych kursów przez Wieliczkę, Dobczyce, do Kasiny. W Wieliczce wreszcie uporali się ze skrzyżowaniami które robili je niemal dwa lata zastępując rondami :P Jechało się spoko, płynnie i raczej bez boleśnie. W Kasinie chciałem obrać inny kurs do Dobrej niż przez Gruszowiec i główną drogę, ale jak się okazało droga jaką wybrał GPS jest częściowo spoko a potem zaczął się żwir i śnieg i błocko, więc niestety się wycofałem. I trasa dalej normalnie przez Gruszowiec główną drogą. No i niestety śniegu brak, nie wiem jak ci ludzie mają się cieszyć z ferii jak nie chcą jeździć na rowerze tylko na nartach... w Kasinie gdzie jest mocno dośnierzany stok było go raczej skromnie... No ale to ich zmartwienie. Dalsza trasa to spokojny odcinek przez Dobrą, Piekiełko i do Limanowej, jechało się w miarę ok, ale z czasem pojawił się dokuczliwy wiatr z godziny 2, jechało się bardzo nie przyjemnie, za to rozgonił chmury i wreszcie pojawiło się trochę słońca po kilku godzinkach szarówki. Po dotarciu do nowego mostu nad Dunajcem w Sączu wreszcie mogłem odetchnąć, wiatr miałem korzystny i zrobiło się wesoło przez to słońce, wszystko jakby w lepszych barwach. Dalej podjazd nad jezioro Rożnowskie i zjazd! A tam niespodzianka, jezioro całe zamarznięte, gdzieniegdzie tylko oczka niescalonej wody. Ładne pejzaże, ale wiele czasu nie miałem, bo myślałem że jednak będę w tym dniu jeszcze wracał do Krakowa, bo noc w nieogrzanym Czchowie nie kusiła mnie zbytnio. Więc dookoła Rożnowa, przez Bartkową, miałem nawet plan żeby pojechać do Zakliczyna, ale odpuściłem, myśląc o tym że będę musiał wracać do KRK. Później natrafiłem na jakiegoś kolarza, chwilę razem pojechaliśmy podjazd i zjazd i pogadaliśmy, kiedy usłyszał o dzisiejszej trasie i o tym że mam zamiar po zmroku wracać do Krakowa powiedział że jestem szalony, no ale cóż zrobić takie życie :P Po rozstaniu z nim, doszło do mnie że chyba nie powinienem przesadzać i trudno zostanę na noc, postanowiłem w takim razie przekręcić po dwóch okolicznych górkach tak żeby mieć wyjeżdżone nogi. Po dotarciu do domu okazało się że jest około 4 stopni, ale woda nie zamarzła więc mały sukces. Włączyłem piecyk żeby się grzało i pojechałem w odwiedziny do rodziny, gdzie zostałem nakarmiony, powrót do domu gdzie udało mi się nagrzać do 10 stopni i taka noc zakończona o 4 przez wichurę. W sumie to chyba tyle... na drugi dzień to jednak wiele umyka z głowy, cieszy jednak że udało się tyle wykręcić i to nie po łatwej trasie. 


Praktycznie jedyna 'większa' ilość śniegu na południu, chyba już w Krakowie było go więcej....


Żeby w lutym jednymi miejscami do jazdy były dośnierzane stoki... 


Zjazd z Gruszowca w kierunku Limanowej, tu śniegu już kompletni brak.


Pogoda raczej średnia, ale za to dość stabilna, tu w rejonie Limanowej zaczęło wiać i się przejaśniać. 


Upragniony, nowy most w Sączu, a później zmiana kierunku jazdy na bardziej korzystny.



Sącz.


Dolina Dunajca i Sącz w dole.


A tu Rożnów w dole.


Jak się okazało niemal prawie cały zamarznięty! 




A oto mój znakomity towarzysz! 



Żeby nie było, ja też tam byłem!



Prawda że pięknie!? Było warto!

  • T. odczuw.4 °C
  • Wiatr 10 km/h s
  • Porywy 25 km/h
  • Chmury 60-80% nieba
  • Opady  0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1012 hPa
  • Wilgotność 82 %
  • Termika zimno i sucho
  • Biomet korzystny



Kategoria Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:121.20 km
Maks. pr.:57.30 km/h
Temperatura:4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:679 m

Raczej flauta.

Środa, 3 lutego 2016 · dodano: 03.02.2016 | Komentarze 3

Tak, tak tak! Chodź rano zaczęło się od NIE, NIE, NIE! Jak to leje? Przecież miałem tak bogate plany, zadecydowałem że do pracy jadę na singlu bo ma błotniki, a w domu poczeka szosa wyrychtowana do jazdy, może po południu będzie ok. Jak się okazało przez dzień pogoda się ustabilizowała, chodź daleko jej do idealnej było. Wyszedłem z pracy trochę wcześniej i szybko do domu przebrać się i rower. Plan był prosty skorzystać jak najbardziej z zapowiadanego zachodniego wiatru nie martwiąc się zbytnio o powrót bo miałem transport z Proszowic do Krakowa wliczony w cenę. Najpierw na północ a później po przekątnej w kierunku południa do Niepołomic. Dość mocno się zdziwiłem po wyjściu z domu że wieje zdecydowanie mniej niż można by się spodziewać, a raczej nie wieje wcale, w sumie i tak lepsze to od wiatru w pysk. No więc tak niemal połowa trasy spokojnie, swoim tempem i tak do okolic Wisły bo widać wiatr tam się zatrzymał, po wjeździe na drogą królewską przez Puszczę Niepołomicką wiało już zdecydowanie mocniej i w dobrym kierunku, cały dystans zajął mi chyba 10 minut! No i co tu gadać, miałem spokój ok 30 km, lekkie kręcenie, myślałem że nie uda mi się dotrzeć do Szczurowej i że odbije na Nowe Brzesko, ale skoro jechało się tak łatwo... Jedyne co to jednak jazda przez puszczę w całkowitej ciemności to dziwne wrażenie, wiem dlaczego ostrzeżenia przed sarnami, ja doliczyłem się 6, a jedna przeleciała mi przez drogę zdecydowanie zbyt blisko. Za to samochodów prawie wcale, od Niepołomic do Szczurowej wyprzedziło mnie ich 5! :D Za to po zmianie kierunku jazdy w Koszycach tzn powrót w kierunku zachodu nie był tak fajny, raz że wiatr mnie mocno wymęczył (chodź, bardzo mnie cieszyło że nie jest tak mocny jak to było zapowiadane), to na tej drodze której wybitnie nie lubię, ze względu na nudę i monotonność, to jeszcze miejscowi KPR i TKI pokazali mi że to chyba prywatny tor testowy dla samochodów, przede wszystkim niezawieszonych starych BMW, brawo panowie, nie ma jak wyprzedzać rowerzystę na lokalnej drodze przy 100 km/h i wchodzeniu z piskiem opon w zakręty tuż przy zabudowaniach... brawo, jestem pod wrażeniem, zwłaszcza że was tak dużo... W sumie to już chyba więcej nie pamiętam, oczy mi się trochę mienią od jazdy po ciemku. Za to w Proszo szybko załadowałem się do samochodu, dostałem kanapkę i jestem w domu zdecydowanie szybciej i lżej niż zwykle. Tak więc dzień, tzn ta część po zachodzie słońca należał do mnie! 


Od tego momentu zaczęła się zabawa tego dnia.


Bardzo długa ta sarna! Ja widziałem kilka ale same kruciaki mi się trafiły.


Reszta wyjazdu wyglądała tak, czasem urozmaicana...


Przerywanymi paskami i jakimiś światełkami. 


  • T. odczuw.4 °C
  • Wiatr 25 km/h w
  • Porywy 50 km/h
  • Chmury 50-60% nieba
  • Opady  0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1014 hPa
  • Wilgotność 61 %
  • Termika zimno i sucho
  • Biomet korzystny
Kategoria Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:114.20 km
Maks. pr.:59.50 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:1057 m

Idzie luty, podkuj buty!

Wtorek, 2 lutego 2016 · dodano: 02.02.2016 | Komentarze 2

No to pojeżdżone. Rano praca, więc praktycznie do 16 czekałem tylko żeby się wyrwać z niej i ruszyć. Tak więc co tu gadać, pełnym gazem żeby wykorzystać na maksa te 35 minut do zachodu słońca, nie będę narzekał na wiatr, chodź cisnąc na zachód bulwarami wiślanymi musiałem się trochę zagiąć, za to co tu się przejmować skoro w lutym mamy kilkanaście stopni na plusie... Jak się okazało wybrałem dobry kierunek, bo zaliczyłem piękny zachód słońca. Tak więc do Liszek dotarłem przed zachodem słońca zaginając się, ale mając ładny akompaniament świetlny, później już trzeba było zacząć korzystać z tego sztucznego, za to zaczęło mi iść łatwiej bo z bocznym wiatrem, tak więc przez Brzoskwinię do Rudawy i dalej do Jerzmanowic, zabawa zaczęła się jadać przez Ojców, cimno jak w d i tylko z krzaków świecą się jakieś oczka, a kiedy się zatrzymałem pohukiwanie w około było niemożliwe, cały las grał! No ale jechać trzeba było dalej, Tak więc wdrapałem się do Skały a potem zjazd do Iwanowic, z wiatrem to można było dobrze pocisnąć i odpocząć. Później już spokojnie do Krakowa. Bardzo dobry przejazd, chodź przy zjazdach w całkowitych ciemnościach trzeba zachować mocne skupienie, zwłaszcza że dużo patyków, pewnie przez wiatr naniesionych, niespodziewanie pojawiających się znikąd.  Teraz chwila odpoczynku, przygotowanie na jutro i cóż, dzień minął.


Luty, a ja chyba powianiem już rozkuć buty bo tak ciepło! 


Rowerzystów brak, wszystko dla mnie!


Uruchamiam koniec dnia.




Od tego miejsca zrobiło się naprawdę ciekawie.


Chyba nigdy nie widziałem tej kaplicy tak ładnie oświetlonej.


Później już tylko mrok. 


  • T. odczuw.8 °C
  • Wiatr 46 km/h w
  • Porywy 80 km/h
  • Chmury 50-60% nieba
  • Opady  0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1016 hPa
  • Wilgotność 70 %
  • Termika chłodno i sucho
  • Biomet korzystny
Kategoria Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:72.50 km
Maks. pr.:62.30 km/h
Temperatura:4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:777 m

'W styczniu jak w garncu'

Niedziela, 31 stycznia 2016 · dodano: 01.02.2016 | Komentarze 0

7 rano leje wiatr pizga jak głupi, pomyślałem sobie że nie pojeżdżę jednak, może i dobrze bo nogi mi się zregenerują po tym łażeniu niebotycznym po Rzymie. Ale bardzo chciałem się poruszać, więc kiedy ok 10 chmury ustępować zaczęły chmurą przejaśniającym się i czasem słońcu, postanowiłem trochę pojeździć, później znów się zachmurzyło i dopiero ok 12 zdecydowałem się na wyjście niezależnie od tego czy będzie padać czy nie, wiatr był drugorzędną kwestią. Pierwszą bolączką dziś było wbicie się opuchniętymi stopami w dość ciasne buty do jazdy w gorszych warunkach. Udało się, no i co pierwsze przekręcenia i poczułem że to jest to czego potrzebowałem! mięśnie nie zapominają co dla nich dobre... dosłownie jakby ręką odjął, ból znikł, a pojawiła się werwa do jazdy i chęci kumulowane przez kilka ostatnich dni bez jazdy. Początek oczywiście w stronę Więcławic, trochę zaczął prószyć śnieg, ale nie było źle w dodatku spotkałem innego kolarza i wybraliśmy się razem, całkiem fajnym tempem. Pokazał mi kilka fajnych dróg i podjazdów w okolicy Kocmyrzowa, to jest niewiarygodne że tu można wszędzie dobrze pojeździć, tak czy siak, pojeździliśmy razem kilkadziesiąt km i potem w okolicy Luborzycy ja pojechałem w swoją drogę a on do Krakowa. Ja jeszcze dogrzać nogi chciałem. W okolicach Niegardowa udało mi się naprawić telefon który niestety usunął moje wcześniejsze zdjęcia, ale i tak fajnie bo coś ładnego dziś wyszło. Niebo z chmurami to najlepsze niebo! No i tak z niczego wyszło fajne coś! Powrót do domu przez Goszcze. Chodź pogoda przez wiatr dziś bardzo kręciła, bo co rusz słońce, niebieskie przebłyski, żeby chwilę później zadymka śnieżna, to super się jechało, dość ciepło, no i wreszcie mogę się przemieszczać bez bólu! Kocham rower, najlepszy lek, na wszystko!
Słonko, zielono, można poczuć już trochę ciepła.






  • 0 °C
  • Wiatr 37 km/h w
  • Porywy 60 km/h
  • Chmury 90% nieba
  • Opady  2 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1011 hPa
  • Wilgotność 60 %
  • Termika zimno i mokro
  • Biomet  niekorzystny

Kategoria Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:79.20 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m

Rzym

Sobota, 30 stycznia 2016 · dodano: 31.01.2016 | Komentarze 0

Poszczenie od roweru 4 dni, za to nogi napięte jak postronki i przeszło 80 km siadło. Widziałem wszystko, jednak największe wrażenie robi przejście kilkunastu km Via Appia Antica czyli jedną z pierwszych dróg świata (w rozumieniu drogi) dzięki nim mamy teraz po czym jeździć na rowerach! :P Tak czy siak, jak ktoś chce zwiedzać Rzym polecam z perspektywy tylko i wyłącznie nóg, wtedy docenia się jeszcze bardziej tą wielkość!    


Nie wiem czy dam rade dziś wsiąść na rower, bo nogi bardzo źle się mają, ale czy legioniści mieli lżej? :)


Kategoria Z Kasią!


Dane wyjazdu:
Dystans:102.20 km
Maks. pr.:61.20 km/h
Temperatura:-4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:748 m

Zimno ci, machnij setkę!

Sobota, 23 stycznia 2016 · dodano: 23.01.2016 | Komentarze 2

Smog, zje cie, nie wychodź, nie oddychaj itd... postanowiłem uciec z Krakowa, a że piękne słońce przyświecało temu nie miałem wątpliwości że można jechać. Wprawdzie zimno, ale jednak kiedy jakieś sensowne światło to od razu cieplej. Najpierw udałem się przez Zielonki do Ojcowa przez Dolinę Prądnika. Na prawdę dobrze się jechało, droga sucha, mały ruch po prostu ok. Ale  po wieździe do dolinki zrobiło się o wiele chłodniej, wręcz przeszywająco, na początku spoko, bo droga odśnieżona, ale im dalej w 'las' tym więcej śniegu, w końcu po prostu droga to tylko wyślizgany śnieg, w dodatku bardzo dużo pieszych turystów snujących się bez składu i ładu środkiem, no ale co zrobić trzeba jechać. Po dotarciu do Skały mały popas na oczyszczenie roweru z oblodzenia i można było jechać dalej, przez Iwanowice do Słomnik, dalej do Niegardowa i powrót do domu, na tym odcinku zrobiło się nieprzyjemni bo niebo się zaniosło jakimiś szarościami i znów zrobiło się zimno, nie powiem, nogi bardzo źle to odczuły. No ale już w okolicach Więcławic znów wyszło słońce i zrobiło się ok. Na liczniku było niemal 90 km więc postanowiłem że przejadę jeszcze kawałek dalej przez miasto żeby przekręcić te 100 km, pierwsze w tym roku. No i cóż, fajny dzień, chodź faktycznie powietrze śmierdzi jak cholera, może doczekamy lepszych czasów...



Warunki drogowe, na prawdę dobre, niemal wszędzie sucho i można się poczuć pewnie.


Stopniowo wjeżdżając w głąb dolinki robiło się coraz bardziej śnieżnie. 






W końcu droga zrobiła się zupełnie białą, trochę było uślizgów, ale dobre opony, to podstawa.



Za to słońce i piękna okolica rekompensowała gorsze warunki drogowe i przeszywające zimno.



Wszystko fajnie, tylko dlaczego ta rzeczka nie zamarzła? Czyżby dodawali coś do niej? :P 
Kategoria Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:41.20 km
Maks. pr.:58.80 km/h
Temperatura:-6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m

Suchą szosą.

Wtorek, 19 stycznia 2016 · dodano: 20.01.2016 | Komentarze 0

Poranek dość mokry, bo dużo błotka, ale za to w ciągu dnia zrobiło się nawet słonecznie, drogi białe i suche, więc po pracy czym prędzej do domu, obiad składanie rozkręconej kasety i drobny serwis i można jechać, na spokojnie, nie wiele km, ale dobrym tempem żeby się rozgrzać bo temperatura już dość niska. Runda przez Więcławice i do domu, taki nasmarowany i suchy rower to sama przyjemność zwłaszcza po ostatnich kilku wyjazdach w gorszych warunkach. 

Dane wyjazdu:
Dystans:46.20 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:-3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:Singiel

Praca + dokręcanie

Poniedziałek, 18 stycznia 2016 · dodano: 20.01.2016 | Komentarze 0

Rano do pracy, miało być pogodnie i nie padać a po wyjściu z pracy sypało dość nieźle, musiałem jeszcze udać się do centrum, a później na zakupy. Za to po przyjściu czekała na mnie paczka z nowymi koronkami, ach teraz to łańcuch się na czymś trzyma :D a  po południu udało mi się dokręcić trochę km. 
Kategoria codzienność