Info

avatar Cześć to ja rorschaach, z Krakowa. Mam przejechane 69752.70 km. Jeżdżę ze średnią prędkością 29.68 km/h
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rorschaach.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczki

Dystans całkowity:29111.63 km (w terenie 5000.42 km; 17.18%)
Czas w ruchu:350:35
Średnia prędkość:29.25 km/h
Maksymalna prędkość:89.80 km/h
Suma podjazdów:161017 m
Maks. tętno maksymalne:192 (96 %)
Maks. tętno średnie:181 (91 %)
Suma kalorii:196595 kcal
Liczba aktywności:312
Średnio na aktywność:93.31 km i 3h 51m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
Dystans:82.70 km
Maks. pr.:47.20 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:594 m
Rower:

Dzień jak po grudzie.

Środa, 6 listopada 2013 · dodano: 06.11.2013 | Komentarze 0

Obudziłem się dość wcześnie i zostałem pozytywnie zaskoczony dość ładną pogodą, nawet luki w niebie ze słońce! Zjadłem i zrobiłem wszystko co było do zrobienia i wyszedłem dość wcześnie. Pojechałem najpierw przez centrum i Zwierzyniecką do toru kajakowego na Kolnej, w trakcie strasznie pizgał wiatr, ale jakoś dojechałem, niestety w trakcie przejazdu nadciągnęły czarne chmury i zaczęło padać. Najpierw w miarę spokojnie, ale jak już zacząłem powrót do domu wałami Wisły lało regularnie a ja byłem cały mokry. Kiedy wszedłem do domu zostawiłem rower przed wejściem bo tylko spakowałem wszystkie graty do przewiezienia do mieszkania, założyłem zimowe ochraniacze na buty i dodatkowe rękawiczki. Najpierw pojechałem do mieszkania zostawić graty, tu też nawet się nie rozbierałem tylko zrobiłem co miałem i postanowiłem że skoro jestem już i tak mokry to pojeżdżę już. Ruszyłem w kierunku rundy przez Książniczki (to jest najlepsza trasa na taką pogodę, dobry asfalt, znikomy ruch). No i znów jakiś pech mnie dosięgnął, kiedy byłem na podjeździe w Masłomiącej chciałem zredukować bieg i... zerwałem linkę :/


Znajdź niezgodność na obrazku!

Kurde nie fart totalny, dobrze że nie byłem daleko bardzo, postanowiłem że jakoś dotrę do Krakowa, nie było to łatwe bo jednak jechać na najcięższym przełożeniu to niezbyt fajnie w taką pogodę, w dodatku nie bardzo mogłem zredukować obciążenie przodem bo mam dość mocno wyeksploatowany łańcuch i jest już i tak skrócony więc kiedy chciałem zmienić przedni blat na niższy tarcie łańcuch po przekątnej było niemiłosierne i bałem się że zerwę go jeszcze. Tak więc męcząc się i pakując ile sił w nogach dojechałem do Krakowa, postanowiłem że pojadę do mojego zaprzyjaźnionego serwisu przy moście Dębnickim gdzie zrobią mi z tą usterką od ręki. Dojechałem mocno wytyrany, ale może i dobrze że takie obciążenie bo można było się rozgrzać w zimny, wietrzny i deszczowy dzień. Załatwiłem sprawę, choć trochę to zeszło, a ja chyba dostałem tam hipotermii przez siedzenie w mokrych ciuchach, przynajmniej pogadałem ze znajomymi, później już na sprawnym rowerze pojechałem prosto do domu najkrótszą trasą przez centrum miasta. Dojeżdżając do domu przekonałem się że jak pech to pech, wchodzą do klatki wyszło słońce i tak już pozostało do zachodu, tak jak by nie mogło trochę wcześniej? Teraz czas prania i czyszczenia, ale czy to ma sens kiedy prognozy na jutro też dość słabe?...

Mapka

T. odczuw. 4 °C
Wiatr 25 km/h sw
Porywy 50 km/h
Chmury 90% nieba
Opady 2 mm / 12 h
Ciśnienie 999 hPa
Wilgotność 85 %
Termika zimno i mokro
Biomet niekorzystny

Kategoria Wycieczki, Miasto, ( )


Dane wyjazdu:
Dystans:115.81 km
Maks. pr.:56.80 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:

Powtórka z rozrywki + runda przez Książniczki.

Poniedziałek, 4 listopada 2013 · dodano: 04.11.2013 | Komentarze 0

Dziś kompletnie nie miałem pojęcia gdzie mógł bym pojechać żeby było coś nowego, a więc... Powtórzyłem wczorajszą trasę. Wyszedłem z domu nie sprawdzając prognozy bo wydawało się całkiem ładnie, może i ładnie, ale jak wieje! Do Wieliczki dojechałem oczywiście główną drogą, tym razem nie udało mi się złapać nikogo kto by mnie poholował Wielicką, a w dodatku w pewnym momencie dobrze się rozpędziłem a tu mi łańcuch wyszedł poza najmniejszy blat w kasecie i mi zacięło napęd cały, uff że nic nie jechało bo dość mocno mnie szarpnęło na prawo, a tak przynajmniej spokojnie zjechałem sobie w zatokę i poprawiłem to. Ogólnie nie wiem co jest ale kaseta powyżej 50 km/h dostaje takich dziwnych drgań. Muszę to zbadać. Później Wieliczka i droga na Dobczyce, po zmianie kierunku okazało się że wiatr mam prosto w pysk i podjazdy są mordercze, no nie mogłem totalnie, chyba średnia na podjeździe to 15 km/h a na zjeździe? Wcale nie lepiej, nawet dobrze dokręcając, ledwo przekraczałem 30 km/h.


Jakieś dziwne dziś to niebo, pewnie przez ten wiatr.

W końcu dotarłem do Dobczyc, wytyrany ale postanowiłem chwilę odsapnąć i coś zjeść, w centrum kupiłem batona i po jakimś czasie znów ruszyłem. Na odcinku przez Gdów do Targowiska jechało się spoko, wiat nie dokuczał, jedynie Tiry pędzące tam dawały w dupę, choć i tak wolę bo wyprzedzają dość szerokim łukiem, niż jakieś wypierdki typu tico które nie zmieniają toru jazdy nawet o 1 mmm i mijają człowieka o 10 cm...


Wiedziałem że za moimi plecami będzie coś ładnego, ale żeby aż tak!

Później droga dojazdowa do autostrady, ale na szczęście ruch znikomy, dalej puszcza Niepołomicka minęła szybko i jakoś tak szybko dotarłem pod Kraków w rejony huty.


To niby środek dnia, a można odnieść wrażenie że to już zachód.

Droga Igołomską to zawsze 'przyjemność' tym razem tiry i ruch to nic, nie wiem co oni palą w tej hucie, ale pył jaki wydobywał się z komina był czerwony! Wszystko było rdzawe w około, droga drzewa, nie dość że trzeba wdychać spaliny tirów to jeszcze ten syf, musiałem założyć buffe na twarz tak że widać było mi tylko oczy, ale to też nie było dobre rozwiązanie bo zaparowywały mi okulary, ale w końcu przejechałem ten odcinek i trafiłem na kopiec Wandy. Nie wiem co mnie podkusiło ale postanowiłem na niego wjechać jakąś wąską, błotnistą ścieżką, wjechać jakoś się udało, ale zjechać się nie odważyłem. :P


Chyba ostatni raz byłem tu na wycieczce w podstawówce...


Wanda- co nie chciała Niemca. Głupia! Kto bu nie chciał Niemca, np. Przemka :P


Widok na Kraków, z pięknymi kominami elektrociepłowni w tle.

Kiedy wyjechałem na wzgórzach Krzesławickich zdecydowałem się jeszcze przejechać, słońce znalazło dziurę w chmurach i zrobiło się naprawdę bardzo przyjemnie, a teraz mam zamiar łapać każdą okazje. Pojechałem przez Prusy do Pielgrzymowic i dalej na moją ulubioną trasę ostatnimi czasy przez Książniczki, dalej Batowice i zgarnięcie kilku rzeczy z mieszkania i dalej już do domu.

Mapka

T. odczuw 10 °C
Wiatr 18 km/h s
Porywy 40 km/h
Chmury 50-60% nieba
Opady 0 mm / 12 h
Ciśnienie 1005 hPa
Wilgotność 50 %
Termika chłodno i sucho
Biomet korzystny

Kategoria Wycieczki, ( )


Dane wyjazdu:
Dystans:81.80 km
Maks. pr.:58.10 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:

Wieliczka- Dobczyce - Niepołomice.

Niedziela, 3 listopada 2013 · dodano: 03.11.2013 | Komentarze 0

Mapka


Później jak trochę wyschnę i najdzie mnie wena pełen opis. Chodź w sumie nie wiem czy jest co pisać... 1/3 jazdy w deszczu który pod koniec drogi tylko się nasilał. Ogólnie słabiutko, ale jak postanowiłem że przejadę to przejechałem. Ruch nie tak duży. Przez Kraków przejechałem dość szybko bo udało mi się wsiąść za ciężarówkę i całą Wielicką do Wieliczki miałem przejazd za free :P

Po drodze musiałem dopompowywać co jakiś czas oponę, nie chciało mi się zmieniać dętki, bo chyba nie jest przebita bo zejście było dość powolne, może to coś z wentylem? No to później jak coś przypomnę sobie ciekawego to dopiszę.
Kategoria Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:152.90 km
Maks. pr.:62.50 km/h
Temperatura:15.0
HR max:184 ( 92%)
HR avg:142 ( 71%)
Kalorie: 3204 kcal
Podjazdy:949 m

Anemiczne słonko.

Sobota, 2 listopada 2013 · dodano: 02.11.2013 | Komentarze 0

Po pierwsze zacznę od odczuć a potem o trasie.

-Nowa kurtka Bianchi sprawuje się idealnie, jest warta swojej ceny.
-Nowy licznik zaczął świrować, co jakiś czas przestawał pokazywać prędkość i dystans, chyba coś nie tak z sensorem bo kiedy dane prędkości znikały dane z sensora kadencji działały normalnie.
-Dziś bardzo w oczy rzucały mi się hałdy śmieci, nie rozumiem jak tak można, dosłownie wszystko i wszędzie przy drodze, aż chciałem robić zdjęcia, ale uznałem że lepiej o tym zapomnieć!
-Pogoda słabiutko, słońca nie było, szaro buro, z każdą chwilą coraz chłodniej, tak też zdjęć niema wiele, bo nie było co, a nawet jak by było co to i tak przy takim nasłonecznieniu to słabo.

A teraz trasa: Najpierw do mieszkania zamienić rowery i wziąć brakujący ekwipunek. W końcu po niedługim czasie ruszyłem w kierunku Niepołomic. Trochę się przestraszyłem na początku, bo na Igołomskiej takie tłumy, auto za autem, obawiałem się że cały czas taki ruch będzie trwał. Ale po dotarciu do Niepołomic odbiłem w kierunku Szczurowej, na tej trasie ruch już zmalał, ale i tak dość sporo samochodów. Jechało się w miarę spoko, chociaż dziś ewidentnie nie był mój najmocniejszy dzień, tzn. z czasem się rozkręciłem, ale jednak jak na taką płaską trasę dość mnie wymęczyło.


Droga przez puszczę Niepołomicką - odcinek prosty jak drut, żadnego samochodu, ale jakoś tak przygnębiająco, dziwne było tak cicho że aż strach. Jak na puszczę to spodziewać by się można jakiś zwierzątek, a tu nawet żadnego ptaszka, dziwne. Tzn było jedne zwierzątko! W ostatnim momencie udało mi się odbić i nie przejechać turkucia podjadka - mam jakiś sentyment do tego paskudnego robala :P

W pewnym momencie byłem już tak zrezygnowany że zastanawiałem się nad odbiciem w stronę Nowego Brzeska i powrocie do domu, ale ogarnąłem się i pojechałem dalej w kierunku Szczurowej. Niestety zapomniałem że na tym odcinku droga to nie droga, to jakaś zasrana pralka! Fałdy asfaltu co około 5 metrów, jak by się jechało po niekończącej się ilości śpiących policjantów. No ale przynajmniej nie wiało i bardzo mały ruch. Później wreszcie trafiłem na w miarę dobry asfalt, ale co z tego jak można się nadziać na takie coś:


Aż strach, prosta droga, żadnej rzeki czy coś, a tu można się natknąć na taką niespodziankę, trafić na takie coś w nocy... :/

Dalej już do Koszyc, następnie główną trasą do Kazimierzy Wielkiej: zawsze mnie dziwi w tamtym miejscu wielki wiatrak który nigdy nie działa mimo tego jak czasem mocno wieje... W końcu Kazimierza, tam nie zabawiłem zbyt długo, przyznam że nie darzę sentymentem tego miasta, później wreszcie zrobioną drogą do Proszowic. Tam chwilę odsapnąłem i uzupełniłem zapasy wodne u mojej dziewczyny, kurde gdyby ten czas był jakiś sensowny to można by było skorzystać z jakiegoś obiadu, a nie gnać byle by zdążyć przed zmrokiem który jest o 16 :/ No ale cóż, jak trzeba jechać to trzeba. Niezbyt dobrze mi zrobiła ta przerwa bo wypadłem z rytmu, kompletnie nie mogłem się rozkręcić znów. Jeszcze po drodze zaczęło trochę padać, na szczęście na tyle mało że asfalt chłonął a woda nie stała, nie bardzo chciał bym jechać mokrą drogą na slickach... Jakoś dotoczyłem się do Kocmyrzowa, tam odbiłem w dół i pojechałem moją zaprzyjaźnioną trasą przez Książniczki i tu miła niespodzianka, w pewnym momencie był tam odcinek z dramatycznym asfaltem, dziura na dziurze, a dziś, jadę, patrzę, a tu piękny gładziutki jeszcze ciepły asfalt! No zajebongo! Później już Kraków, najpierw do mieszkania zamienić rowery, bo według prognoz jutro deszcz więc bardziej stosowny będzie SL3, jeszcze skoczyłem do sklepu po jakieś zakupy, zapakowałem się i wreszcie powróciłem, w sam raz na porę karmienia kota. Wieczorem planuje wybrać się na cmentarz, może tym razem mi się uda wejść :P

A co do cmentarzy to śmieszne, dziś chyba wszyscy sobie odpuścili, mijałem kilka na pewno a przy nich co najwyżej po kilka samochodów i dosłownie garść ludzi. Ciekawe czemu ludzie nie rozłożyli sobie tego obowiązku na kilka dni, tylko tak na hura w jeden dzień.

Mapka

Kategoria Wycieczki, ( )


Dane wyjazdu:
Dystans:127.40 km
Maks. pr.:74.20 km/h
Temperatura:11.0
HR max:182 ( 91%)
HR avg:146 ( 73%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:1300 m
Rower:

Złote góry i cmentarze.

Piątek, 1 listopada 2013 · dodano: 01.11.2013 | Komentarze 4

Nie po to nie poszedłem dziś na cmentarz żeby się przebijać przez korki przycmentarne co chwilę! Ale po kolei. Wstałem, zrobiłem co miałem do zrobienia w mieszkaniu i mogłem ruszyć. Najpierw w kierunku Zielonek, tam dotarłem dość mocno wkur... bo jakieś tępe babsko jechało równolegle ze mną na ulicy jednopasmowej mimo tego że nie miała możliwości mnie wyprzedzić bo jechałem z taką prędkością jak samochód przede mną! W końcu się tak wkurwiłem że wziąłem bidon i jej polałem w szybę, w końcu krowa się uspokoiła. Dalej już spoko, udałem się do spokojnego Ojcowa.


Mogło by się wydawać że w takim miejscu będą tłumy w wolny dzień, ale jednak widać ludzie sobie inne atrakcje wymyślili na dziś.


Tym razem postanowiłem przetestować drugą biankę na niezbyt szosowej drodze, ale przyznam że o tą trochę się mniej bałem.


Kiedyś przydało by się przyjechać jakoś inaczej do Ojcowa co by sobie tu trochę połazić...

Po przejechaniu przez Ojców odbiłem do Złotej Góry. Teraz ta nazwa jest jak najbardziej adekwatna, po trochę męczącym podjeździe okazało się że cały szczyt usłany jest złotymi liśćmi.


Złoty podjazd do Złotej Góry.

Dalej w dół do Pieskowej Skały, tam też pustawo, ale znów dalej trzeba było zwalniać bo jakieś cmentarze których nie zauważałem wcześniej. Później odbiłem i udałem się w stronę Jerzmanowic, a tam? Kolejne cmentarze... No nic, spokojnie przejechałem wśród tabunów aut, stamtąd w dół doliną aż do Krzeszowic, oczywiście trafiły się jeszcze dwa cmentarze, tzn. nawet nie cmentarze ale miejsca gęsto pozostawionych samochodów ludzi którzy gdzieś w pobliżu zapalali świczki. Przynajmniej po drodze trafiłem na jakichś innych kolarzy i jakoś dodało mi to otuchy :)
Z Krzeszowic kawałek główną drogą, ale w niezbyt dużym ruchu aż do Młynki gdzie odbiłem w dobrze znaną mi trasę przez Brzoskwinię.


Nie mogę wyjść z podziwu że taka soczysta zieleń jeszcze się ostała.


Ale czemu miała by się nie ostać kiedy takie słońce piękne! Tylko co tu robi UFO? :)

Później już prosto przez Morawice, Liszki, aż do Jeziorzan do Wisły, a tam piękny widok na Tyniec, postanowiłem że i to miejsce jeszcze odwiedzę dziś.


W tym kierunku już zdecydowanie bardziej jesienna kolorystyka, ale też miło.

Następnie wzdłuż Wisły aż do kładki przeprawienie się na drugą stronę i droga do Tyńca, a tam prawdziwe tłumy! No ciężko było przejechać, ja rozumiem że wolne, ale co to jakiś koncert rockowy czy mecz że aż tyle ludzi? :P Nie zabawiłem tam długo tylko udałem się wzdłuż Wisły do domu. Po drodze przystanąłem przy torze kajakowym na Kolnej bo chyba odbywały się jakieś zawody. Ale nie zabawiłem tam zbyt długo, gdyż słońce nie grzało już tak mocno jak wcześniej a i ja głód już czułem, a więc najpierw do jednego mieszkania na chwilę coś zostawić, a potem już prosto do domu. W sumie zaliczyłem dziś ok 12 cmentarzy, na prawdę nie widać ich tak w codziennej jeździe, no ale mimo że faktycznie nie było zbyt łatwo się czasem przebić to i tak pozytywnie, mam nadziej że wszyscy bezpiecznie dotarli gdzie zamierzali...


Zawody kajakowe na Kolnej, to już chyba ostatni akcent dzisiejszej wycieczki, później już do domu bulwarami i dość spokojnym centrum miasta.

Mapka

Kategoria Wycieczki, ( )


Dane wyjazdu:
Dystans:56.40 km
Maks. pr.:63.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:500 m
Rower:

Na PRAWDĘ piękny dzień!

Czwartek, 31 października 2013 · dodano: 31.10.2013 | Komentarze 0

Po powrocie do domu przyznam że zapał mi trochę minął, ale kiedy słońce tak bardzo mi przeszkadzało w oglądaniu tv uznałem że skorzystam :P

Wsiadłem na rower i super, bo okazało się że jedzie mi się super, chyba aż za dobrze bo w pewnym momencie mnie przytkało gdyż trochę zbytnio się zachłysnąłem zimnym powietrzem, a do teraz drapie w gardle. No ale kto by się przejmował? Najpierw chciałem zrobić swoją rundkę, ale postanowiłem pojechać trochę dalej. Przez Więcławowice do Prawdy, później chwilę po napawałem się pięknym widokiem na Zbiornik Zesławice.


Mega przyjemne miejsce do chwili przerwy.


Nawet to że trzeba jechać po płytach betonowych niezbyt przeszkadza kiedy tak pięknie.

Myślałem że już będę wracał do domu, ale zdecydowałem na maksa wykorzystać promienie słońca. Udałem się przez Prusy do Pielgrzymowic i dalej już do domu. Jedynymi mniej przyjemnymi momentami w trakcie było to że kilka razy musiałem przejeżdżać obok cmentarzy a tam ludzie kompletnie nie patrzą co robią, byle tylko zaparkować, albo wyjechać, debile!


Oj cienie się wydłużają, chyba czas podkręcić tempo.

Kategoria Wycieczki, ( )


Dane wyjazdu:
Dystans:51.70 km
Maks. pr.:47.80 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:459 m
Rower:

Runda Książniczki + Kocmyrzów, Prusy

Środa, 30 października 2013 · dodano: 30.10.2013 | Komentarze 0

Po wczorajszej niemocy miała być tylko krótka runda, ale jechałem spokojnie i było ok, kolano dziś nie boli. Pogoda też dopisuje, niby niebo całe zaniesione i co jakiś czas trochę kropi, ale za to nie wiało. Dobrze że jakiś czas temu zmieniłem opony na bieżnikowane, czuć ogromną różnicę na wilgotnych odcinkach. Po zrobieniu rundki udałem się również dobrze znaną trasą do Kocmyrzowa, tam główną drogą do Prus, dalej dom i obiad, a później znów czas pojechać do kota co by go nakarmić.

Mapka
Kategoria Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:36.60 km
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:330 m
Rower:

Runda Książniczki.

Wtorek, 29 października 2013 · dodano: 29.10.2013 | Komentarze 0

Jak ostatnimi dniami. Dziś mi się mniej chce niż ostatnimi dniami, trochę lewe kolano boli.


Mapka.
Kategoria Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:85.32 km
Maks. pr.:58.30 km/h
Temperatura:18.0
HR max:177 ( 89%)
HR avg:143 ( 72%)
Kalorie: 1787 kcal
Podjazdy:881 m

Szlakiem starych tras.

Poniedziałek, 28 października 2013 · dodano: 28.10.2013 | Komentarze 0

Przez tą zmianę czasu założyłem sobie wstawanie o godzinę wcześniej i poświęcanie tego czasu przede wszystkim na jazdę. Postanowiłem że przejadę się starymi znajomymi szlakami, tj. bezpośrednio przez Ojców, już od bardzo dawna mnie tam nie było, gdyż od czasu zmiany roweru na szosę stroniłem od dróg nieasfaltowych a taką zapamiętałem właśnie tą przez Ojców. Ale dziś postanowiłem się tym nie przejmować i zobaczyć jak będzie w praniu. Po wyjściu z domu spadło na mnie kilka kropel, ale nie zaprzątając sobie głowy tym pojechałem przed siebie. Po kilkunastu minutach wyszło piękne słońce i towarzyszyło mi przez cały dzień. Po dotarciu do Ojcowa okazało się że większość drogi to już teraz asfalt a odcinek klepiska jest przejezdny i nie sprawił większych problemów i całe szczęście, bo takie wspaniałe widoki przy niedawno wzeszłym słońcu, ach czemuż ja omijałem to miejsce tyle?! Jechało mi się super, a w około żywej duszy, nie ma co muszę wyciągnąć Kaśkę na przejażdżkę tam.


Zaczyna się dobrze, asfalt jest, skały są, jadę dalej.


Dalej asfaltu brak, ale kto by się przejmował, kiedy tak prowadzi szlak?


Ja to ostatnio zachwycam się wszystkim, nawet potokiem... swoją drogą to niesamowite że to wszystko stworzyła jakaś mała rzeczka.


Soczysta zieleń, a rok temu o tej porze padał śnieg...


Może po tych ochach i achach wreszcie skorzystam z propozycji koleżanki i się po wspinam tam trochę.

Dalej już bez rewelacji, droga znana ale przyjemna, jedyne co dawało w dupę to w powrotną stronę strasznie wiało, widać to ten halny... Na sam koniec trochę skorzystałem z pomocy, wsiadłem na tył szambiarce :D chyba pustej, bo nie śmierdziało, ale może tylko mi się tak wydawało i osoby ze mną przebywające to zweryfikują... Za to ostatnie kilometry pokonałem ze średnią 50 km/h więc spoko, później jeszcze kilka spraw w KRK, ale tak teraz wieje że urywa łeb, trzeba trochę przeczekać.

Mapka

a taki zachód słońca towarzyszył temu pięknemu dniu.

Kategoria Wycieczki, ( )


Dane wyjazdu:
Dystans:94.20 km
Maks. pr.:68.50 km/h
Temperatura:21.0
HR max:187 ( 94%)
HR avg:145 ( 73%)
Kalorie: 2161 kcal
Podjazdy: m

Puszcza śmierci!

Sobota, 26 października 2013 · dodano: 26.10.2013 | Komentarze 0

Wytłumaczenie tytułu niżej :)

Wstałem dziś dość wcześnie, ale że mgły jeszcze świrowały, więc przełożyłem swój wyjazd o godzinę, w tym czasie odwiedziłem część mojej rodziny. Później ruszyłem już bez przeszkód. Jechało mi się znakomicie, ale po pewnym czasie przekonałem się że słońce które operuje dziś z całą swą październikową mocą grzeje naprawdę mocno, więc musiałem się rozdziać i jakoś poupychać ekwipunek. Dalsza trasa bardzo dobrze, powiem wręcz że lepiej niż można było się spodziewać! Do Bochni bardzo dobrze mi się jechało później trochę wiatr przeszkadzał, ale i tak to nie to co wczoraj, tempo bardzo dobre dziś.


Tym razem droga z Brzeska do Bochni, w tą stronę zdecydowanie bardziej mi się podobało.

Dotarłem przez Kłaj do końca puszczy Niepołomickiej, przy okazji oglądając efekty wczorajszego wypadnięcia z trasy tego tira, chłop miał farta. Ale to nie koniec przygód, na końcu puszczy na odcinku do mostu nad Wisłą jest długa prosta, tam wyprzedziły mnie dwa samochody i dosłownie po 20 sekundach będąc przede mną kilkaset metrów pierwszy zaczął hamować bo chciał skręcać w prawo, drugi samochód w ogóle nie zareagował na ten manewr i z całym impetem wjechał w kant tego pierwszego samochodu, ten pierwszy dosłownie poleciał, przeleciał nad rowem i wylądował w polu. Z racji że byłem pierwszym świadkiem szybko zostawiłem rower i ruszyłem na pomoc. Zobaczyłem że facet z pierwszego samochodu już wyszedł z samochodu i ogląda swoje szkody, podjechałem więc do drugiego samochodu, a tam skasowany cały przód, samochód się dymi, leje się jakiś płyn, wyglądający jak ropa, otwieram drzwi a tam ledwo przytomna kobita, nie wiem czy ogłuszona poduszką czy coś poważniejszego, pomogłem jej wyjść, ale że nie było zbytniego kontaktu z nią, a inni kierowcy już tam się zajmowali nimi uznałem że nic tu po mnie i ruszyłem dalej. Bardzo nie przyjemna sytuacja, całe szczęście że nie byłem bliżej nich!

Po dotarciu do Krakowa nie czułem się zbyt dobrze po tym zdarzeniu, więc postanowiłem sobie znaleźć jakieś fajne miejsce żeby usiąść i trochę się uspokoić. Pokręciłem się trochę po Hucie, a później wróciłem do mieszkania, przepakowałem kilka swoich rzeczy przed jutrzejszą wyprawą i pojechałem do kota się nim zająć :)


Zalew Nowohucki, jakoś zapomniałem o tym miejscu w KRK, kiedy dziś tam trafiłem okazało się bardzo przyjemnym miejscem na chwilę odpoczynku.

mapka

Kategoria Wycieczki, ( )