Info

avatar Cześć to ja rorschaach, z Krakowa. Mam przejechane 69752.70 km. Jeżdżę ze średnią prędkością 29.68 km/h
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rorschaach.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Eurotrip

Dystans całkowity:3958.63 km (w terenie 61.30 km; 1.55%)
Czas w ruchu:105:04
Średnia prędkość:27.67 km/h
Maksymalna prędkość:84.60 km/h
Suma podjazdów:45979 m
Maks. tętno maksymalne:196 (98 %)
Maks. tętno średnie:155 (78 %)
Suma kalorii:71361 kcal
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:152.25 km i 6h 10m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
Dystans:77.32 km
Maks. pr.:59.20 km/h
Temperatura:19.7
HR max:175 ( 88%)
HR avg:155 ( 78%)
Kalorie: 1792 kcal
Podjazdy:201 m

Triest - Palmanova

Środa, 1 czerwca 2016 · dodano: 09.06.2016 | Komentarze 0

Włochy! raj... Trasa poranna: Triest-Palmanova niemal cały czas po płaskim po drodze przejazd przez miejscowość Grado i most ok 6 km długości prowadzący do niej, później starożytna Aquilea i w końcu miasto-twierdza Palmanova. Mega się jechało, pierwsze 40 km nowy rekord wprawdzie nie wyszła godzina ale minimalnie więcej, tak więc 39,2 km/h śr praktycznie bez wiatru. Po dotarciu do Palmanova pogoda się załamała, ale z racji że była dopiero 13 była cała reszta dnia przede mną... 

Zdjęcia i konkrety jak znajdę czas. 
Kategoria Eurotrip


Dane wyjazdu:
Dystans:55.21 km
Maks. pr.:59.80 km/h
Temperatura:13.3
HR max:171 ( 86%)
HR avg:131 ( 66%)
Kalorie: 1121 kcal
Podjazdy:1457 m

Giro! Nimis-Udine

Środa, 1 czerwca 2016 · dodano: 09.06.2016 | Komentarze 0

Jak wykorzystać resztę dnia we Włoszech? Może skorzystam z tego że giro jechało tu 10 dni temu i rasa gotowa?! :D Tak wiec wykorzystałem część etapu 13-go Niestety początek nie był zbyt fajny bo w deszczu, ale na podjeździe to nie przeszkadzało, za to zjazdy kicha, dwa razy szlify udem w bariery, ale czego się nie robi dla chwały?! :D szkoda że taka pogoda bo większość czasu w chmurach i niewielka widoczność, w dodatku Garmin nie złapał na pierwszym podjeździe sygnału, co mnie dość mocno sfrustrowało, ale tak czy siak zaliczone. Nimis-Artimis-Canebola-Valle-Togliano-Udine na koniec dnia zaliczyłem też najważniejsze zabytki Udine. Zdjęcia i dokładny opis wkrótce :P
Kategoria Eurotrip


Dane wyjazdu:
Dystans:77.10 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:9.4
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:1765 m

Bled-Bohinju-Bled

Poniedziałek, 30 maja 2016 · dodano: 09.06.2016 | Komentarze 0

Zły dzień, leje, zimno, nic nie widać, to ja jadę! Miało to wyglądać inaczej ale cóż gdybym chodź nie spróbował to bym miał sobie za złe. Tak więc Bled - Bohińska Bela i później podjazd niebotyczną drogą gruntową, dlaczego nic nie było widać! :/ zmokłem całkowicie, później zjazd do Jereki, zmarzłem na kość, chciałem się wycofać, ale zdecydowałem że nawet nie dam rady dalej zjeżdżać, zdecydowałem że muszę się rozgrzać na podjeździe, pojechałem więc w górę przez Goreljek do Bohinju. Cały czas w deszczu... po osiągnięciu szczytu zjazd do Krnicy, tam po tym jak wysiadł garmin zdecydowałem się na powrót do hostelu i odpuszczenie wcześniej zaplanowanego odcinka pod Triglav, ale nie ma tego złego, bo po powrocie ogrzaniu się, i zjedzeniu obiadu, namówiłem Kaśkę żebyśmy pojechali tą trasę samochodem, nie było to trudne bo się wypogodziło i nawet przeschło trochę. Droga okazała się mimo oznaczeń krajówki drogą gruntową! ponad 20 km! a potem długa droga pod górę, ale z przerwą na zwiedzanie niebotycznego wodospadu Boka, mega że nie byłem tam z rowerem, w spdach nie było by szans tam wleźć, a to była jedna z najbardziej mega rzeczy jakie widziałem w życiu! 

zdjęcia i dokładny opis później. 
Kategoria Eurotrip


Dane wyjazdu:
Dystans:52.80 km
Maks. pr.:62.60 km/h
Temperatura:20.3
HR max:172 ( 86%)
HR avg:122 ( 61%)
Kalorie: 999 kcal
Podjazdy:1098 m

Bled-Bohińskie jezioro i okolica

Niedziela, 29 maja 2016 · dodano: 09.06.2016 | Komentarze 0

Dzień spokoju, dzień z Kasią, spokojna trasa do a potem wzdłuż jeziora Bohin aż do wodospadu Ukanac. Później powrót nad jezioro i samotne pokręcenie się po okolicznych górach. Po dotarciu na górę w Starej Fuzinie zaczął padać deszcz, ale nie było tak źle. za to podczas powrotu w kierunku Bledu dopadła nas burza, pioruny zaczęły walić nie więcej jak 50 metrów od nas, ja spinałem, a Kaśka się cieszyła...

Zdjęcia i opis kiedy bóg pozwoli:D  
Kategoria Eurotrip


Dane wyjazdu:
Dystans:182.32 km
Maks. pr.:76.40 km/h
Temperatura:28.0
HR max:188 ( 94%)
HR avg:139 ( 70%)
Kalorie: 3357 kcal
Podjazdy:3176 m

Alpy Julijskie w koło. Krańska - Bled

Sobota, 28 maja 2016 · dodano: 09.06.2016 | Komentarze 0

Gozd- Planica - przełęcz Vrsic - Bovec - Tolmin - Zgonija Sorica - Bohinska Bystrica - Bled

Alpy Julijskie są moje! pogoda jak drut na 1100 metrach 32 stopnie! :D widziałem wszystko, nawet nie wiem co napisać, to trzeba zobaczyć, te góry, te drogi, tą wodę, rzekę Soca, lasy, wszystko! było wspaniale, jedyne co to miałem problemy z płynami bo nie mogłem się przemóc do picia ze źródełek a sklepów brak absolutnie, dopiero jak zdychałem, przemogłem się i już piłem tylko z tego przybytku. No i jeszcze jedna nie fajna sytuacja, że ten rejon to raj nie tylko dla kolarzy ale i dla motorzystów często przesadzających, natknąłem się na krwawą jatkę, dosłownie chwilę po zdarzeniu bo dopiero niektórzy się zatrzymywali ale jakiś biedny pan leżał bez życia w polu, kilkanaście metrów od drogi, wprawdzie ktoś próbował go masować, ale głowa była niemożliwie dla życia przekrzywiona... słaby widok, ale cóż ryzyko to ryzyko... karetka minęła mnie dopiero po kilku minutach od zdarzenia, więc pewnie z 15 minut im zajęło dojechanie do miejsca zdarzenia :/ nie fajna sprawa. Ostatnie km to jazda tylko dzięki sile woli. Ale po dotarciu do Bledu... wszystkie siły wróciły, wystarczyło szybko coś zjeść, umyć się i można było iść się bawić i cieszyć miastem i tym bajkowym jeziorem! 

Opis i zdjęcia kiedy będzie czas. 
Kategoria Eurotrip


Dane wyjazdu:
Dystans:79.32 km
Maks. pr.:74.90 km/h
Temperatura:20.7
HR max:174 ( 87%)
HR avg:134 ( 67%)
Kalorie: 1390 kcal
Podjazdy:1429 m

Zlin i okolice

Piątek, 27 maja 2016 · dodano: 09.06.2016 | Komentarze 0

Zaczynamy! Ja jeżdżę w okół Zlinu, a Kasia zwiedza zoo, super pogoda, fajne trasy. Nie dużo ale w sam raz na rozgrzewkę. Będzie czas, będzie dokładny wpis i zdjęcia.
Kategoria Eurotrip


Dane wyjazdu:
Dystans:142.20 km
Maks. pr.:73.42 km/h
Temperatura:9.0
HR max:175 ( 88%)
HR avg:135 ( 68%)
Kalorie: 2693 kcal
Podjazdy:2711 m

Eurotrip part 10: Austria - Włochy - Szwajcaria - Włochy - Austria.

Wtorek, 27 maja 2014 · dodano: 27.05.2014 | Komentarze 0

Co to był za dzień, rozochocony wczorajszymi wrażeniami z podjazdów postanowiłem zostać w Alpach jeszcze jeden dzień, skończyło się że jechałem najpiękniejszą trasą w życiu przez 3 różne państwa, kosmos, nie mam jak dodać zdjęć i mapki, ale już niedługo pouzupełniam wszystko! 

A było to tak że sądziłem iż spędzę cały dzień w pensjonacie oglądając alpejskie szczyty przez okno, ale po porannym spacerze i wielkim głodzie jaki mnie naszedł z nudów zdecydowałem się sprawdzić na trasach w okolicy, niestety wyjście dopiero po 14 ale i tak było warto! Dzień wcześniej wypatrzyłem drogę ostro idącą w górę serpentynami i ją postanowiłem sprawdzić. Co tu dużo gadać podjazd ok 20 km długości aż do granicy Włoskiej, później droga wzdłuż pięknych jezior i zjazd w okolice początku wielkich doli, włącznie z tą gdzie zaczyna się podjazd pod Stelvio, ale ja zdecydowałem że skoro je już mam za sobą, a raczej zaliczone dziś spróbuję czego innego, tak więc udałem się w kierunku Szwajcarii, jechać bym tak mógł dosłownie bez końca, ale że późno wyszedłem wyznaczyłem sobie po prostu czas do którego mogę jechać w jedną stronę, a kiedy muszę rozpocząć powrót tak aby nie zastał mnie zmrok w alpach... Powrót to istna bajka, nie chciałem jechać tą samą drogą co wcześniej i zdecydowałem się przejechać 'ścieżką rowerową' chodź nie wiem jak to nazwać, to istna autostrada! wspaniały asfalt, genialne usytułowanie, oznaczenie, żywej duszy nie było, niewiarygodne. Najlepsze wrażenia w mojej rowerowej karierze w ogóle...

Pogoda: deszczowo, bardzo pochmurnie, wszystkie okoliczne szczyty niewidoczne, ale po wyjechaniu ponad ok 900 metrów byłem ponad chmurami i zrobiło się nawet słonecznie. temperatura: wyjazd 16 najwyższy punkt - 1572 metry 8.7

A no i na koniec zjazd ok 20 km w dół non stop 50 km/h! dziś byłem o wiele cieplej ubrany. Kurde no powiem to zakochałem się w tym regionie, nie mam pojęcia jak ja wrócę do polski i będę jeździł po tych płaszczyznach! :/

fotorelacja: 

Taki tam poranny widok z okna.
.
.

Pfunds
.
.

Jak to jest że ich jakoś górskie potężne rzeki nie zalewają...
.
.

Pfunds.
.
.

No to ruszam, ku ośnieżonym szczytom.
.
.

Prawdziwy Tyrol.
.
.

Nie mam pojęcia jak te zwierzęta tak sprawnie poruszają się w takim terenie, stromizna po jakim właziły musiała mieć z 70%
.
.

Podzieliłem się herbatnikiem i pojechałem dalej.
.
.

A dalej zaczęło się mocno piąć do góry.
.
.

.
.

.
.

Chwilę później było już naprawdę wysoko!
.
.

.
.

.
.

To dla mnie niewiarygodne, jak oni tam potrafią adaptować otoczenie do swoich potrzeb, w życiu bym nie wymyślił żeby tam wytyczyć drogę, a tu jednak...
.
.

A u końca jednej z dolin, wchodzącej do drugiej, taka oto twierdza.
.
.

.
.
Łąki i stoki narciarskie, oto krajobraz tamtejszy.
.
.

Miasteczko Nauders.
.
.

Austria mi się kończy!
.
.

Kolejny szczyt zdobyty, może nie najwyższy, ale zawsze to szczyt!
.
.

I znów we Włoszech! I bardzo dobrze!
.
.

To jest niewiarygodne, ale oni tam mają kilometrowe systemy nawadniające, nie wiem dlaczego, ale jak sobie wyobrażę skalę tej infrastruktury daje to powalający efekt, kilometrami, ciągnie się tysiące spryskiwaczy wkopanych w ziemię.
.
.

Moje ulubione słówko z wyjazdu: Wurst! :D
.
.

Jezioro Rechensee.
.
.

Po drodze ciekawostka, na jednym z jezior stoi taka oto wieża zegarowa...
.
.

.
.

I można sobie zrobić pamiątkową fotkę!
.
.

A oto jak wyglądają tamtejsze leśne ścieżki rowerowe...
.
.

Ku białym szczytom! 
.
.

Coraz mi bliżej!
.
.

Ale najpierw muszę przejechać, przez kościół, dosłownie!
.
.

.
.

Krówki. Alpejskie!
.
.

.
.

Droga do Szwajcarii, tu jeszcze gorąca, dopiero wylany asfalt!
.
.

Szwajcaria!
.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

Takie tam Alpejskie widoczki...
.
.

Zamki, klasztory, słońce!
.
.

A oto jak wygląda ścieżka rowerowa...
.
.

Idealny asfalt.
.
.

Świetne oznakowanie i zabezpieczenie.
.
.

I to usytuowanie!
.
.

Niestety czas już wracać, z wielkim żalem zostawiam takie widoki! 
.
.

.
.

.
.

Zjazd do Austrii, szkoda że padało, bo spokojnie można było by się rozpędzić do 90 km/h tak myślę! :P
.
.

No i to koniec, wjeżdżam w tunel i koniec świata... Jak to jest że oni na podrzędnej drodze mogą zbudować tunel długości kilku kilometrów i się po prostu da, a takich było kilka...
.
.
Dodał bym jeszcze więcej zdjęć, ale chyba pozostawię to dla siebie i moich genialnych wspomnień z tego dnia! 
To już koniec mojej rowerowej eskapady, reszta drogi do domu to już samochodem, ale i tak mi nie żal, bo przeżyłem wspaniałe chwilę przez ostanie 10 dni i niemal 1800 km, teraz już wiem że niewiele jest w stanie mnie zatrzymać, a raczej nic mnie nie zatrzyma kiedy jeżdżę! 

Kategoria Eurotrip


Dane wyjazdu:
Dystans:98.34 km
Maks. pr.:63.20 km/h
Temperatura:2.8
HR max:178 ( 89%)
HR avg:148 ( 74%)
Kalorie: 2789 kcal
Podjazdy:2618 m

Eurotrip part 9: Teglio - Bormio + Passo del Stelvio

Poniedziałek, 26 maja 2014 · dodano: 27.05.2014 | Komentarze 2


To zdjęcie jest wizytówką tej przygody! To mój rower a za nim ściana z lodu! Passo del Stelvio 2758 metrów nad poziomem morza.



Dzień dziewiąty podróży do Włoch. Po wczorajszych emocjach i podziwianiu kolarzy na trasie Giro d'Italia dziś dzień walki ze samym sobie, walki z alpami, walki z podjazdami! W Bergamo pogoda znacznie się zmieniła, niebo mocno zaniesione, ewidentnie zapowiadany front deszczowy dotarł do Włoch. Dlatego też do Teglio dotarłem za pomocom samochodu, raz dlatego że obawiałem się o pogodę że jak zacznie lać to w górach długo nie wytrzymam, a w dodatku jadąc w wysokie alpy nie ma zbyt dużo alternatywnych dróg do wyboru i trzeba było by jechać drogami bardzo zatłoczonymi. Tak też dotarłem do Teglio, miasteczka położonego u wylotu doliny prowadzącej do Bormio. Tam pogoda była w miarę, ok 16 stopni i nie padało. Zebrałem się po swojemu i ruszyłem w kierunku Bormio. Jak się okazało to nie była łatwa droga, wprawdzie jechałem drogą lokalną wzdłuż głównej i przez ładne miejscowości, to podjazdów było zdecydowanie więcej niż się spodziewałem... Do Bormio dojechałem bardzo w kiepskim stanie, ale chwila odpoczynku, mały posiłek, ubranie się cieplej, bo w Bormio na 1220 metrach temperatura oscylowała w okolicy 10 stopni. Po jakimś czasie byłem gotowy: gotowy na jedne z ważniejszych wyzwań rowerowych w moim życiu jak mi się wydawało...


Tak więc ruszyłem, ruszyłem w kierunku podjazdu na Passo del Stelvio, najwyższą przejezdną przełęcz w alpach włoskich i drugą najwyższą w Europie! Co jak co 2758 metrów robi wrażenie.... Najbardziej obawiałem się nie tyle samej jazdy, co tego jak mój organizm sobie da radę na takie wysokości. Trochę za Bormio natknąłem się na zjeżdżających kolarzy a później na kampery kibiców, ale niedługo potem miałem mały problem, dojeżdżam a tam szlaban: droga zamknięta! Jak się okazało rowery nie muszą tego respektować i po przeciśnięciu się pod nim ruszyłem. Droga już na początku ukazała swoje piękno, z lewej wielki łysy stok, wodospady, wielkie głazy. Po jakimś czasie zaczęły się zakręty tak dobrze znane ze zdjęć Stelvio. Droga cały czas wiła się w górę, raz po raz przecinana przez tunele i płynące potoczki ze spadających wodospadów. Co jakiś czas rozstawione tabliczki z numerem zakrętu (oznaczone 41 zakrętów, ale tylko tych powyżej 180 stopni zwrotu) oraz z wysokością. Spodziewałem się zdecydowanie większej ilości kolarzy, ale i tak było ich trochę, jak się okazało od początku szło mi świetnie, jechałem równo, oddychałem spokojnie, było mi ciepło, a i wszystkich kolarzy jakich miałem w zasięgu wzroku wyprzedzałem co jakiś czas. Po dotarciu na ok 2200 metrów wjechałem w strefę chmur, widoczność znacznie spadła a temperatura szybko schodziła w dół, ale jechałem dalej. Po serii mnóstwa zakrętów wjechałem w dolinę tuż przed szczytem szeroko rozchodzącą się po okolicy, dużo śniegu, świstaki kopią sobie norki, a szczytu nadal nie widać! Ostatni etap to już jazda w chmurach, widoczność spadła do 10 metrów, w pobliżu drogi mnóstwo śniegu zbitego w lodową ścianę, zaczęło lekko pruszyć śniegiem, ale bez wpływu na jazdę. Ostatnie kilometry to same zakręty oznaczone wysokościowo tak więc można było odliczać do końca. W końcu ostatni numer, dojechałem! Passo del Stelvio 2758 metrów nad poziomem morza! Widoczność minimalna, temperatura ok 2,6 stopnia, ale radość grzała niemożliwie, udało mi się podjechać ten sławny podjazd tak łatwo że ciężko było mi uwierzyć, nawet na sekundę się nie musiałem zatrzymać mimo tego że zrobiłem setki zdjęć! Na szczycie spędziłem chwilę, kupiłem sobie pamiątkę, ubrałem się mocniej na zjazd. A no i porobiłem niemożliwe zdjęcia. Na szczycie była warstwa śniegu ponad 5 metrów! a droga wykuta pomiędzy wielkimi blokami lodu. Jak się okazało, po chwili trochę się przejżystość poprawiła, a to dlatego że zaczął padać deszcz... wiedziałem że już czas na mnie i muszę przyśpieszyć, no i ruszyłem w dół... To było coś najgorszego co przeżyłem, mimo że jakoś się tam ubrałem stosunkowo ciepło, to na niemal 45 minutowym zjeździe wymarzłem tak strasznie że do tej pory mnie to boli. Ręce jeszcze kilka godzin po bolały. Nie chcę o tym mówić, ale tak było, deszcz, zimno i niezliczona ilość zakrętów tuż nad przepaściami, dobrze że byłem w transie, bo inaczej mógł bym nie dać rady. No i tak oto zdobyłem i zjechałem ze Stelvio... Spodziewałem się że będzie to większe wyzwanie, ale i tak przyznaje że było ciężko, ale też smak jest niezapomniany i apetyt rośnie w miarę jedzenia, teraz głód gór jest niewiarygodny i dobrze wiem co jest dla mnie najlepsze w kolarstwie, a teraz już się zamknę i se sami zobaczcie, namiastkę na zdjęciach.

Zaczynamy.
.
.

Już się robi ciekawie.
.
.

.
.

.
.

Czasem wystarczy się odwrócić żeby zobaczyć takie widoki.
.
.

A to...
.
.

Most głównej drogi która wbija się prosto w gigantyczną górę, coś niewiarygodnego jak oni tu kształtują ziemie dla siebie...
.
.

Ja jechałem wzdłuż rzeki dość mocno znoszącej się w kierunku Bormio.
.
.

Ja myślałem że to dużo śniegu.
.
.

W końcu droga zaczęła odpuszczać, ale nawet na lekkim zjeździe jechało mi się bardzo ciężko.
.
.

A oto jak wyglądają okoliczne szczyty, ale jeszcze to i tak nie Stelvio!
.
.

W końcu dotarłem do Bormio!
.
.

Odtąd zaczyna się prawdziwa przygoda. 1225 metrów, do szczytu tylko 1500 metrów przewyższenia.
.
.

Dość złowieszcze okolice.
.
.

Kampery są, jest Giro!
.
.

Bormio już daleko w dole...
.
.

Co jakiś czas trzeba było jechać tunelami.
.
.

.
.

.
.

.
.

Do szczytu jeszcze tylko 35 zakrętów i jakieś 1200 metrów w górę.
.
.

Co jakiś czas okolicę przecinał spadający wodospad, czasem wylewający się na drogę.
.
.

.
.

.
.

Wodospad z roztopionego śniegu wpływa pod śnieg...
.
.

Czasem tunele były całkiem długie.
.
.

.
.

Jeszcze tylko jakieś 15 km do szczytu...
.
.

Chwilę temu tam byłem.
.
.

A tu widać kolejne czekające mnie zakręty.
.
.

.
.

.
.

-Policz zakręty
-Ja się doliczyłem około 40 (i to tylko tych powyżej 180 stopni)!
.
.

A tu ciekawostka, wprawdzie tylko kawałek jechał, bo go bus wywoził i robiono mu zdjęcia, ale jazda nawet po kawałku tą drogą na czymś takim musi być niezłym wyzwaniem...
.
.

W końcu po serii zakrętów wyjechałem na trochę bardziej przyjazną część podjazdu.
.
.

.
.

Śniegu pojawiło się znacznie więcej, a szczytu nadal nie ma!
.
.

.
.

To gdzieś są świstaki, w sumie bardzo dużo ich było przy drodze, ale płochliwe to to to.
.
.
.

Droga na ok 300 metrów przed szczytem
.
.

Gdybym tam nie był i nie widział na własne oczy nie uwierzył bym że to koniec maja!
.
.

.
.

.
.

.
.

Zdobyłem! Na rowerze! Ja!
.
.

Szczyt!
.
.

.
.

Zjazd, sama przyjemność...
.
.

To jest najbardziej niemożliwa rzecz jaką widziałem... to ściany z lodu, a droga jest po prostu wykuta pośród nich!
.
.

Szczyt!
.
.

Tam nawet można żyć na szczycie!
.
.
Temperatura: 
Teglio - 17
Bormio - 12
Na około 2200 - 8.5 od teraz szczyt był w chmurach niemal cały i widoczność spadła do ok 15 metrów
Szczyt 2758 - 2,8 stopnia prószy lekki śnieg, który podczas zjazdu zmienił się w deszcz towarzyszący mi do samego Bormio, ręce mi odpadły dostałem hipotermii, ale kurde było warto! 

Pozdro z dachu świata!






Kategoria Eurotrip


Dane wyjazdu:
Dystans:97.43 km
Maks. pr.:69.20 km/h
Temperatura:28.0
HR max:176 ( 88%)
HR avg:132 ( 66%)
Kalorie: 1709 kcal
Podjazdy:1478 m

Eurotrip part 8: Bergamo i okolice + Giro d'Italia 2014

Niedziela, 25 maja 2014 · dodano: 25.05.2014 | Komentarze 0

To jest właśnie to... już sam nie wiem który to dzień, miał być dzień odpoczynku a wyszło jak wyszło, tzn. postanowiłem zrobić rekonesans po okolicy Bergamo, jak się niestety okazało wszystkie góry to ponad 1000 metrów w okolicy mają i trzeba było się na coś poważyć. Wybrałem niezbyt długą rundę przez Aviatico, wybrałem ją bo zobaczyłem ten odcinek na mapie: 
Wiedziałem już że muszę się spróbować, coś niesamowitego, na odcinku 12 km podjazd z 230 metrów na 1022 było tyle zakrętów że tylko te mające dokładnie 180 stopni, było ich 21! Kosmos, kolarzy dosłownie setki, no i kurde nie jest źle wyprzedziłem ich cały tuzin a sam nie zostałem przez nikogo doścignięty! Dalsza trasa to miks 15% odcinków a później trochę po szczycie i oglądanie ośnieżonych alp w oddali, no i niewiarygodnych doli, no i oczywiście przycupniętych niemożliwie domostw, kto się waży tam mieszkać? Później zjazd i droga przez piękny kanion górskiej rzeki, motorów dziesiątki, ale to nie dziwota droga idealna dla nich chyba. Później powrót do Bergamo, a no i jeszcze podjazd pod Citta Alta. Po chwili czasu na ogarnięcie się udałem się na trasę Giro podziwiać kolarzy, przyznam że trochę słabo bo wyglądało jak by im się nie bardzo chciało we wczesnej fazie etapu, ale co tam, dopingowałem! Teraz czas na ogarnięcie się i ostatnie przygotowania przed dniem jutrzejszym który w planie mam zakończyć podjazdem pod Passo del Stelvio, chodź przyznaje że czuję duży respekt, ale spróbować muszę.
No to cóż chyba tyle. Garść zdjęć:

Zaczęło się niepozornie.
.
.

Ale już po chwili droga zaczęła pokazywać swoje piękno!
.
.

.
.

Kiedyś byłem tam w dole.
.
.

.
.

Do szczytu jeszcze kawałek, tak mi się przynajmniej wydawało.
.
.

Końcówka podjazdu to mocne procenty.
.
.

Ależ sobie ludzie pięknie żyją.
.
.

.
.

Już teraz praktycznie w dół.
.
.

W oddali ośnieżone alpejskie szczyty.
.
.

Nie dość że jestem na górze, to na górę prowadzi wyciąg! :D
.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

Po zjeździe w dolinę, rozpoczęła się wspaniała, kręta, ale niemożliwie piękna droga niemal do samego Bergamo.
.
.

Włoskie podejście do budowy dróg jest mega, skoro na twojej drodze stoi góra, skała to trzeba w niej zrobić dziurę!
.
.

.
.

.
.

.
.

Czyż nie wspaniale?! 
.
.

Nie wiem jak ja to robiłem, ale niemal non stop jechałem trzymając kierownicę jedną ręką, aby móc robić zdjęcia...
.
.

.
.

Tu nagle droga wzbija się ponad koryto rzeczne na kilkadziesiąt metrów do góry na betonowych słupach, niemożliwe jak można przekształcać świat!
.
.

Po powrocie do Bergamo, postanowiłem zaliczyć stare miasto Citta Alta. Oczywiście usytuowane na szczycie!
.
.

Bergamo... ja już nic nie muszę mówić.
.
.

Widok na dolne miasto.
.
.

Po południu przez Bergamo jechało Giro! Tu kilometrowa kolumna reklamowa!
.
.

Giro nie dość że to wielka impreza sportowa, to jeszcze niezła impreza :P
.
.

Kolarze!
.
.
.
I pojechali... to ja też jadę.
.
.

O a to podobno ja, nie wiem poznaje po rowerze tylko, bo tak w cywilnych ciuchach to ja nie wiem jak wyglądam :P
.
.
Pogoda: Trochę chmur się kumulowało w górach, ale nie padało, temperatura ok 28 ale w pewnym momencie zrobiło się koszmarnie duszno i upalnie i przez kilka godzin wzrosła do ok 34 ale później wiatr ochłodził. 


Kategoria Eurotrip


Dane wyjazdu:
Dystans:162.64 km
Maks. pr.:51.96 km/h
Temperatura:27.0
HR max:179 ( 90%)
HR avg:128 ( 64%)
Kalorie: 2842 kcal
Podjazdy:832 m

Eurotrip part 7: Werona - Bergamo

Sobota, 24 maja 2014 · dodano: 24.05.2014 | Komentarze 0

Dzień siódmy podróży do Włoch! 

Dotarłem, dotarłem, dotarłem do mojego ulubionego miejsca na ziemi i to na rowerze! Nie wiem który to już raz jestem w Bergamo, ale za każdym razem chcę tego miejsca więcej! Ale po kolei, rano postanowiłem że przejadę jeszcze raz przez centrum Werony, dziś chyba jeszcze bardziej podobało mi się to miasto, bo nie było turystów, no to miasto naprawdę jedno z ładniejszych w mojej opinii. Później udałem się w kierunku Bresci, aby i to miasto zaliczyć, wyznaczyłem sobie trasę wzdłuż jeziora Garda, no całkiem ładnie, chodź ciężko jechać było bo ruch turystyczny ogromny w tych miejscowościach, nadłożyłem kilka km jadąc na jeden z cypelków wchodzących w głąb jeziora i dalej już do Bresci, która bardzo nie zachwyciła, mam niemal identyczne odczucia co do niej jak po Mediolanie, ale może ktoś takie lubi, po prostu miasto. W sumie tam spędziłem ok 45 minut. Późniejsza trasa to droga przez gro mniejszych i większych miejscowości w kierunku Treviglio gdzie usytuowana jest najwspanialsza fabryka na świecie, tj. fabryka Bianchi, miejsce w którym narodziły się moje rowery! Niestety w sklepie przyfabrycznym nie wypatrzyłem nic ciekawego, a na dodatek pękł mi blok w spdzie i trochę zdegustowany ruszyłem do Bergamo, jechałem bardzo sflaczały, ale kiedy tylko trafiłem do miasta od razu poczułem się jak nowo narodzony, nie wiem, możecie się śmiać, ale kurde to jest miejsce w którym czuję się najbardziej na miejscu ze wszystkich miejsc! :P Dodatkowo zarezerwowany hostel okazał się rewelacją, bardzo miła atmosfera, a na dachu znajduje się niemożliwy taras z którego roztacza się bajeczny widok na całe miasto. A no i na koniec udałem się prędko do officyny Bianchi i nakupowałem sobie rzeczy sygnowanych do roweru co niemiara! Jestem mega zadowolony z tej drogi tu, jutro będą również tu jechać kolarze na Giro a ja będę gonił za nimi i zbierał bidony, no i pewnie zaliczę jakieś okolicę, ale już spokojniej niż ostatnimi dniami, bo ciało dość mocno się wyeksploatowano, prawe kolano i lewe ścięgno achilesa to niemal ciągły ból przy kręceniu, ale w takich warunkach ja mogę na to kompletnie nie zważać... Rower po 1500 km ma się wspaniale, no ale co się dziwić w końcu trafił w rodzinne strony! 

Poranek w Veronie.
.
.

Puste miasto, jeszcze wspanialsze niż to wieczorne.
.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

.
.

Droga do Bresci wzdłuż jeziora Garda również dostarczyła mnóstwo pięknych widoków i miejsc.
.
.

Ja tam prawie w każdy mieście znajdowałem coś pięknego dla mnie!
.
.

Piękna droga na cypel na jeziorze Garda.
.
.

Jezioro Garda.
.
.

Sirmione - zamek na cyplu.
.
.

Przyznaje że pięknie, chodź trochę śmierdziało.
.
.

Mieć trochę więcej kasy i trochę pobyć w takim miejscu, ech może za rok :P
.
.

Jakieś duże to jezioro...
.
.

Brescia.
.
.

.
.

.
.

Fabryka Bianchi w Trevigilio, miejsce gdzie rodzą się najlepsze rowery na świecie!
.
.

Na tą wieżę jechałem po prostej przez kilka dobrych kilometrów, w końcu myślałem że nie dojadę! :P
.
.

Bergamo! Najwspanialsze, moje ukochane, nie ma lepszego! Tu zawsze czuję się bardziej!
.
.

Po dotarciu do centrum nawet się nie ogarnąłem, tu już po obowiązkowym punkcie każdego przyjazdu do Bergamo, tj. zakupy w oficynie Bianchi, to jest najwspanialszy sklep na świecie, ale mam mały problem, kupiłem już niemal wszystko sygnowane dla Bianchi, teraz chyba będzie trzeba pozbierać więcej pieniążków na jakiś większy zakup :P
.
.


Panorama Bergamo i górująca Citta Alta widziana z tarasu hostelu, a w oddali widać ośnieżone szczyty alp! :D
.
.

I to już koniec tego dnia, w końcu dotarłem do Begamo, jestem w domu!
.
.

Pogoda: Temperatura: wyjazdu -19, najcieplejszy moment - 33.8, dotarcie - 28
Wiatr umiarkowany, słaby z zachodu. 

jak by ktoś chciał mapka!

Kategoria Eurotrip