Info
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie.




Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Sierpień8 - 1
- 2016, Lipiec34 - 0
- 2016, Czerwiec28 - 0
- 2016, Maj29 - 2
- 2016, Kwiecień30 - 0
- 2016, Marzec34 - 7
- 2016, Luty36 - 14
- 2016, Styczeń29 - 2
- 2014, Sierpień2 - 0
- 2014, Lipiec20 - 4
- 2014, Czerwiec24 - 6
- 2014, Maj32 - 18
- 2014, Kwiecień24 - 3
- 2014, Marzec29 - 27
- 2014, Luty29 - 33
- 2014, Styczeń37 - 46
- 2013, Grudzień41 - 60
- 2013, Listopad49 - 8
- 2013, Październik40 - 0
- 2013, Wrzesień7 - 0
- 2013, Sierpień10 - 1
- 2013, Lipiec15 - 0
- 2013, Czerwiec11 - 0
- 2013, Maj7 - 0
- 2013, Kwiecień34 - 4
- 2013, Marzec33 - 0
- 2013, Luty31 - 0
- 2013, Styczeń35 - 0
- 2012, Grudzień14 - 0
- 2012, Listopad43 - 4
- 2012, Październik29 - 0
- 2012, Wrzesień26 - 3
- 2012, Sierpień41 - 38
- 2012, Lipiec47 - 5
- 2012, Czerwiec39 - 8
- 2012, Maj43 - 3
- 2012, Kwiecień40 - 1
- 2012, Marzec39 - 27
- 2012, Luty26 - 8
- 2012, Styczeń12 - 0
Wycieczki
Dystans całkowity: | 29111.63 km (w terenie 5000.42 km; 17.18%) |
Czas w ruchu: | 350:35 |
Średnia prędkość: | 29.25 km/h |
Maksymalna prędkość: | 89.80 km/h |
Suma podjazdów: | 161017 m |
Maks. tętno maksymalne: | 192 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 181 (91 %) |
Suma kalorii: | 196595 kcal |
Liczba aktywności: | 312 |
Średnio na aktywność: | 93.31 km i 3h 51m |
Więcej statystyk |
W styczniu jak w marcu, w marcu jak w garncu, a ja jeżdżę i karmię kaczuchy!
Środa, 8 stycznia 2014 · dodano: 08.01.2014 | Komentarze 2
No więc pierwszy wyjazd ok 8.30 na rundę przez Batowice, Książniczki, Masłomiącą, Zerwaną, Iwanowice, Słomniki, Niegardów, Luborzyca, Więcławice, Prawda. Pogoda rano dramatyczna, ciemne chmury, wieje, ale po pewnym czasie zaczęło świecić słońce, żeby nagle zaczęły się kotłować czarne burzowe chmury z których zaczęło całkiem mocno padać. Ale z racji że postanowienie było mocne że będę jeździł, zdecydowałem nie odpuszczać. A w dodatku miałem przygotowane dużo suchego chleba dla kaczek, więc nie mogłem nic zmieniać. Po pewnym czasie pogoda znów zaczęła się zmieniać, deszcz zanikł, ale pojawiła się mgła i ciemne kłębiaste chmury, nie wiele mam do pisania odnośnie trasy bo znana na wskroś, więc pokonałem ją niezwykle szybko i gładko, jedyne co to pogoda dziś na prawdę atrakcyjna, po około 30 minutach dość silnego wiatru w miejscu gdzie byłem wcześniej i były tam czarne chmury teraz rozpościerało się piękne niebieskie niebo, po drodze zatrzymałem się przy jeszcze jednym zalewie i kolejne kaczuchy nakarmiłem. A wracając odwiedziłem zbiornik Zasławice i tam nakarmiłem Łabędzie, śmieszne ptaszyska, jeden zaczął się na mnie drzeć kiedy chleb się skończył. Później powrót do domu i godzinka przerwy, załatwiłem kilka istotnych mailowo rzeczy i zjadłem coś, nawet się nie trzeba było bardzo rozbierać i można było ruszyć dalej!

Poranek, bardzo dziwnie, wyjechałem z mgły, zaczęło świecić słońce, ale w górze majaczyły ciemne złowieszcze chmury.
.
.

Niby ciepło a jeziorko zamarznięte, tym bardziej się ucieszyłem że mogę nakarmić kaczuchy! A jak one komicznie się ślizgały na tych swoich łapkach :)
.
.

No a taka pogoda się zrobiła po około godzinie jazdy, zaczęło padać, wiać i ogólnie bardzo nie sympatycznie, na szczęście postanowiłem nie odpuszczać.
.
.

A takie niebo zrobiło się po około 30 minutach! Absurd!
.
.

A tu niebieściutkie niebo nad okolicą gdzie byłem mniej więcej godzinę wcześniej...
.
.

Dzisiaj łabędzie też skorzystały z mojej chlebowej dobroci- tu te z zbiornika w Zasławicach. A odjeżdżając jeden zaczął na mnie się drzeć że nie ma więcej...
.
.
No więc po odpoczynku ok 13 ruszyłem na drugą wycieczkę, teraz postanowiłem zaliczyć trasę w kierunku Sanki. Tak więc znów ten sam kierunek co ostatnimi dniami, ale jakoś wolę tak, niż robić dwa razy w ciągu jednego dnia tą samą trasę. Tak więc przez miasto do Balic, w Morawicy odbiłem na Cholerzyn a tam skierowałem się na Sankę, tam miałem pojechać przez Rybną, ale dostałem informacje że sekretariat do którego miałem się udać jest czynny do 15, a więc miałem tylko godzinę na przejechanie około 30 km, postanowiłem zawrócić i jechać łatwiejszą, może nie krótszą, ale na pewno szybszą trasą. Tak więc powrót do Cholerzyna, tam odbiłem na Liszki, Piekary, przeprawa przez Wisłę przy Kolnej i droga powrotna do miasta bulwarami. Na tej pętli towarzyszyła mi przepiękna pogoda, niemal bezchmurne niebo, słońce, jedynie wiatr dalej wiał jak wcześniej. Na szczęście kiedy obrałem powrotny kierunek miałem niezłą pomoc w plecy tak więc tempo dobrze powyżej 30 km/h tak więc spokojnie dotarłem do sekretariatu jeszcze z zapasem czasu, załatwiłem co miałem do zrobienia, później zaliczyłem mój zaprzyjaźniony serwis, chciałem kupić dętkę do holendra, ale nie było, za to udało się załatwić sprawę kasety wibrującej, brakowało jednej podkładki, teraz powinno być ok, przy okazji umyłem myjką ciśnieniową rower i spokojnie zacząłem powrót do domu, bulwarami Wisły. Na koniec podjechałem pod pracę mojej lubej bo akurat ją kończyła, później jeszcze razem poszliśmy do banku i już powrót do domu. Na tej trasie towarzyszyła mi idealna pogoda, w życiu bym nie powiedział gdybym sam nie doświadczył że rano mogło być tak paskudnie. Teraz wprawdzie mógł bym wyjść jeszcze pokręcić, ale nie ma sensu się zamęczać, teraz czas na przyjemności :) tj. pewnie będę serwisował rower :D

Zielona trawa, niebieskie niebo, ogólnie piękny dzień, aż niewiarygodne że poranek był aż tak odmienny.
.
.

W powrotnej drodze dość mocno cisnąłem żeby się wyrobić, ale droga wybitnie sprzyjała ku szybkiej jeździe.
.
.

A tu piękna sceneria bulwarów wiślanych, jeszcze dziś bardziej przyjemna niż zwykle bo praktycznie nie było ludzi, raptem kilku biegaczy i rolkarzy.
.
.
.
.
- T. odczuw.8 °C
- Wiatr 23 km/h
- Porywy 45 km/h
- Chmury 20-30% nieba
- Opady 0 mm / 12 h
- Ciśnienie 1022 hPa
- Wilgotność 70 %
- Termika chłodno i sucho
- Biomet korzystny
Z wymiennymi końcówkami.
Wtorek, 7 stycznia 2014 · dodano: 07.01.2014 | Komentarze 4
Sklepy internetowe, jak że one mogą czasem wyprowadzić z równowagi! No nic zrobię wpis, może się uspokoję :)No więc tak, wczoraj znów nie wykorzystałem szansy na dalszą jazdę mimo dobrych warunków, za to dziś znów się wziąłem za jazdę kiedy pogoda trochę siadła. Według prognoz miało być pogodnie, ale wietrznie, zastanawiałem się czy zdjąć błotniki skoro ma być sucho, ale zdecydowałem że zamontuję mniejszą końcówkę dyszla, może będzie mniej stawiała opór, a skoro ją mam to czasem można skorzystać. W założeniu chciałem wstać ok 6, niestety spało mi się za dobrze i wstałem dopiero o 8! No ale nie miałem do siebie żalu o to bo się okazało że dość mgliście i mokro, przynajmniej ruszyłem dopiero jak się pogoda wyklarowała, na a przed wyjściem tradycyjnie rozgrzałem się, tym razem na piętnastokilometrowej sesji w domu.

Nie wiem co przedstawia to zdjęcie, tzn. wiem, ale nie wiem gdzie, zrobiłem to zdjęcie przez przypadek gdzieś jak wyciągałem telefon, ale za to bardzo mi się podoba, no i w sumie dobrze pokazuje poranek w Krakowie.
.
.
Najpierw pokierowałem się przez centrum, a potem bulwarami aż do Tyńca, tam przekroczyłem Wisłę wiaduktem w pobliżu Kolnej, dalej przez Bielany i już do Kryspinowa. Nie wiem co czemu tak, ale w mieście giga ruch, cały czas jakieś dzikie samochody, a jak udało mi się wyjechać poza miasto kompletny spokój. W Kryspinowie skierowałem się Sankę, przez Budzyń i Cholerzyn.

Kryspinów - Podkrakowski zalew, w sezonie jest tu mnóstwo ludzi spragnionych ochłody od miasta.
.
.

Jadąc na zachód miałem pewne wątpliwości gdzie jechać dalej, postanowiłem że wybiorę kierunek gdzie będzie ładniej, tu akurat widok na południe.
.
.

A tutaj północ, chyba to oczywiste że wybrałem pogodniejszą stronę.
.
.
Z Sanki pokierowałem się do Grojca, po drodze miałem ochotę zawrócić bo trafiłem na około trzykilometrowy odcinek tragicznego asfaltu, na szczęście później wszystko wróciło do normy i jazda znów była przyjemnością. Droga prowadziła wzdłuż autostrady przez Nieporaz a później odbiłem do Trzebini, ładna, spokojna droga, jedynie wiatr przeszkadzał.

To mi się podoba! W Grojcu cała miejscowość upstrzona jakimiś drewnianymi rzeźbami, widać że lokalny artysta dba o swoją małą ojczyznę :)
.
.

Widok na stacje kosmiczną, tak naprawdę to tu miał się przenieść RMF a na tą chwilę ponoć to studia nagraniowe tv.
.
.

Wzdłuż drogi ciągną się nieczynne tory kolejowe, fajnie było by tak zdjąć oponę i pojechać takimi torami i zobaczyć gdzie prowadzi taki szlak!
.
.

Droga do Trzebini wzdłuż autostrady, bardzo przyjemna i spokojna trasa.
.
.
Po dotarciu do Trzebini przyznam że trochę się pogubiłem, zamiast trafić na drogę na Olkusz, skierowałem się na Kraków, ale po jakimś czasie autochtoni mi pomogli i już wiedziałem gdzie jechać. Po obraniu kursu na północ jechało mi się słabiej niż się spodziewałem, wiatr powinien być korzystny, a przynajmniej nie powinien przeszkadzać, a tu słabiutko... Przynajmniej trasa pomiędzy Trzebinią a Olkuszem bardzo spoko, dobry asfalt, ładna okolica, no i to czego się obawiałem, mały ruch, podejrzewałem że tu same tiry będą cisnąć, a było ok. W Olkuszu nie zbyt przyjemnie, jakaś nerwówka na ulicach, a na jednych ze świateł skręcałem w prawo, za mną auto się już nie zmieściło na zielonym i zatrzymało się, a tu chwilę później słyszę huk, jakaś pipka skasowała cały tył temu gościowi a sobie jeszcze bardziej przód... No ale nie byłem świadkiem więc pojechałem w swoją stronę, tj. w kierunku Krakowa, a później odbiłem z głównej drogi na Skałę. To chyba jedna z ładniejszych dróg jakie znam, a dziś dodatkowo mnie cieszyła jazda bo ruch zerowy, od Kosmołowa aż do Skały nie wyprzedził mnie żaden samochód! No i jeszcze wiatr na tym odcinku był korzystny tak więc jazda to sama przyjemność.

Pozytywne zaskoczenie, droga z Trzebini do Olkusza, dobra nawierzchnia, mały ruch, ładne leśne widoki.
.
.

Już wam daruję kolejnej fotografii zamku w Pieskowej Skale, ale macie za to maczugę!
.
.
Ze Skały droga poprowadziła mnie prosto w dół do Iwanowic, miałem w planie jechać dalej prosto aż do Proszowic, ale że zaczęło się robić już szaro, zdecydowałem że skrócę trasę, wymieniłem szkła w okularach na bezbarwne i pokierowałem się w kierunku domu. Tak więc przez Zerwaną, Masłomiacą, Więcławice, Książniczki, zaliczyłem jeszcze przejazd wzdłuż zbiornika Zesławice, a na sam koniec podjechałem pod pracę mej lubej bo akurat ją kończyła, chwilę pogadaliśmy, opowiedziałem jej o mojej wycieczce, no a potem jeszcze podjechałem załatwić jedną drobną sprawę. Do domu wróciłem niemal idealnie z zachodem słońca, a tu 'miła' niespodzianka, kot z zawiści że sam został tyle czasu postanowił się zemścić, na wejściu rozwalony po całym mieszkaniu chleb, puzzle rozniesione w drobny pył, ale jak tu się gniewać na takie futrzane cudo?! :)

Chyba koniec dzisiejszego dnia był najładniejszym momentem.
.
.

Ciepłe przywitanie przez kotka... Nie mam pojęcia co on z tym chlebem ma, już nie wiem który to raz wpada żeby tak zrobić z nim! No cóż kot chodzi i robi wszystko po swojemu, ale ja się nie gniewam, ten i tak był przygotowany dla kaczek :)
.
.

A oto moja wymienna, mniejsza końcówka błotnika, już ją po swojemu spersonalizowałem w odblaski, myślę że w taką pogodę żadna ich ilość nie zaszkodzi!
.
.
No i taki to był rowerowy dzień, wygląda na to że wreszcie znudziłem się północą Krakowa, już wcześniej z eksplorowane dobrze miałem południe i wschód, ale zachód do czarna dziura na mojej mapie, a w ostatnich dniach coraz częściej mnie tam coś przyciąga, dzisiejsza wycieczka zdecydowanie mnie zachęciła do dalszej jazdy w tamte rejony. Teraz trochę żałuję że wczoraj nie zdecydowałem się na jazdę w tą stronę tylko kiedy dodatkowo była taka ładna pogoda.
.
.
.
.
- T. odczuw.7 °C
- Wiatr 16 km/h
- Porywy 40 km/h
- Chmury 50-60% nieba
- Opady 0 mm / 12 h
- Ciśnienie 1022 hPa
- Wilgotność 73 %
- Termika zimno i sucho
- Biomet korzystny
Być jak jeden z trzech króli... w lycrze!
Poniedziałek, 6 stycznia 2014 · dodano: 07.01.2014 | Komentarze 0
Jakoś wczoraj nie miałem czasu na wpis, może raczej chęci na to żeby zrobić wpis...Tak więc tradycyjnie, piękna pogoda idealne warunki a mi się średnio chce jeździć... tak więc bez większego pomysłu i ochoty na kombinowanie, tradycyjna trasa kiedy nie ma pomysłu, Batowice, Książniczki, Masłomiąca, Iwanowice, Słomniki, Niegardów, Luborzyca, Więcławice.
Wracając postanowiłem wstąpić jeszcze do mieszkania spotkać się z moimi siostrami, pojechałem więc przez park przy osiedlu a tam? wszędzie schody a jedyna droga pozwalająca dostać się na górę to bardzo kręta, wąska ścieżka, z racji że do okoła poręcze w zakręty wchodziłem 'na łapie' inaczej nie było by szans się wyrobić na zakręcie.

Park przy osiedlu, jedyne miejsce gdzie można spokojnie, bez szwanku wejść w zakręt 'na łapie'.
.
.
- T. odczuw.7 °C
- Wiatr 4 km/h
- Porywy 7 km/h
- Chmury 90% nieba
- Opady 1 mm / 12 h
- Ciśnienie 1019 hPa
- Wilgotność 79 %
- Termika zimno i mokro
- Biomet niekorzystny
Szaro, buro, lecz w sam raz.
Niedziela, 5 stycznia 2014 · dodano: 05.01.2014 | Komentarze 0
Po wczorajszym dniu i po ciężkiej nocy (jakieś choróbska przewalają się przez dom) wstałem bardzo niemrawy i ociężały, a nogi obolałe i ciężkie jak skała, myślałem że nic mi nie wyjdzie z jazdy dziś zwłaszcza że pogoda jakaś tak słabiutka. No ale kiedy okazało się że moja luba ma swoje zajęcia na dziś i bym jej tylko przeszkadzał postanowiłem że wykorzystam iż z nieba pada deszcz a nie śnieg, a termometr wskazuje +8 a nie -8! W dodatku mam błotniczki więc chlapa mi nie straszna. Postanowiłem pojechać tą samą trasą co dwa dni temu po pompkę, w końcu dziś brzydka pogoda to tradycyjnie będzie mi pasować do tej trasy. Po wyjściu z domu okazało się że trochę za ciepło się ubrałem, ale szybka zmiana konfiguracji dała radę i można było jechać spokojnie, okazało się że jest mniej mokro niż się spodziewałem, ale i tak dobrze że mam dodatkową osłonę. Po dotarciu do obrzeż miasta przekonałem się że kręci mi się zdecydowanie lepiej niż mógł bym podejrzewać, więc zaplanowałem jak powiększyć trasę i wykorzystać dzisiejszy dzień. Tak więc najpierw dotarłem do Sanki przez, Aleksandrowice, Cholerzyn, Czułów. Pogoda nie rozpieszczała dziś, ale jakieś tam zdjęcia dokumentujące dzień są :)
W tym momencie byłem przekonany że zaraz lunie, na szczęście pokropiło dosłownie kilka kropel i niebo zachowało Status Quo.
.
.

Nie wiem jak to jest, ale oprócz ostatniego razu zawsze jak jadę tą trasą trafiam na brzydką pogodę, albo inaczej zawszę wybieram tą trasę kiedy jest brzydko :P
.
.
Po dojechaniu do Sanki zawróciłem i chwilę później odbiłem na Rybną, tu droga prowadzi w dół, aż za bardzo gdyż dałem się ponieść i przekroczyłem 70 km/h, przyznam że nie było to zbyt rozważne bo później bardzo mocne dohamowanie mnie czekało, a na mokrym to loteria. No ale nic się nie stało i dalej pokierowałem się w kierunku Czernichowa przez Przeginie, tu też jechało mi się wybitnie dobrze, tempo cały czas powyżej zakładanego, ale to nie problem akurat :) dość ładny to odcinek, ale asfalt nie rozpieszcza, przynajmniej mały ruch!

Droga przez Bielańsko-Tyniecki Park Krajobrazowy.
.
.

A tak w ogóle to dziś co chwilę to wjeżdżałem, to wyjeżdżałem z tego parku krajobrazowego.
.
.
Kiedy dotarłem do Czernichowa trochę pobłądziłem i pojechałem w złą ulicę która mnie wyprowadziła w zupełnie innym kierunku niż chciałem, ale dość szybko się zorientowałem i dzięki pomocy GPS szybko trafiłem na właściwe tory, tj. na drogę do Piekar przez Wołowice i Jeziorzany, tam się przyjemnie jechało, jakoś za rzadko korzystam z tej trasy, w dodatku jest ona chyba dość popularna wśród kolarzy, bo dziś spotkałem tam 4 inne szosy. Tak spokojnie dotarłem do mosty przy Kolnej i przeprawiłem się na drugą stronę, postanowiłem zrobić pętlę przez Tyniec i dalej w kierunku domu pojechać bulwarami. Po dotarciu w okolice Wawelu postanowiłem jeszcze że odbiję i zrobię rundę w kierunku Rybitw i wrócić przez Hutę tak żeby przekroczyć na tej wycieczce stówkę. Po dojechaniu w okolicę domu postanowiłem skorzystać z lokalnego hydrantu i trochę opłukać koła. Te błotniki to super sprawa, wystarczyło trochę polać wodą delikatnie przetrzeć i już rower czyściutki, później tylko posmarować łańcuch i nie trzeba się pieprzyć z niczym, no i jeszcze napęd w trakcie jazdy nie chrzęści jak zwykle w taką pogodę, a czy to zwiększa opory? nie obchodzi mnie to! A nawet jak tak się dzieje to dobrze, teraz może być ciężej, bo kiedy zacznie się pełen sezon, kiedy zdejmę błotniki poczuję dużą ulgę! Może... :)
No i tak ze słabo zapowiadającego się dnia wyszła miła wycieczka, po której czuję się zdecydowanie lepiej niż przed! Oby tak zawsze!

Jak widać nawet po skierowaniu się na południe pogoda nie zmieniła swojego oblicza.
.
.

No a to już bulwary wiślane, mimo brzydkiej pogody całkiem sporo ludzi dziś ruszyło tyłek: biegacze, rowerzyści, rolkarze i nordicwalkingowcy :)
.
.
.
.
- T. odczuw.9 °C
- Wiatr 4 km/h
- Porywy 7 km/h
- Chmury 90% nieba
- Opady 1 mm / 12 h
- Ciśnienie 1008 hPa
- Wilgotność 80 %
- Termika zimno i mokro
- Biomet niekorzystny
Z błotnikami raźniej!
Sobota, 4 stycznia 2014 · dodano: 04.01.2014 | Komentarze 6
W końcu udało mi się spełnić swoje założenie z dnia poprzedniego niemal stu procentowo, bo ostatnimi dniami to raczej słabo mi szło z wywiązywaniem się z planów. Zmieniłem nawet ton budzika żeby na pewno się obudzić! Tak więc pobudka 5.45, wszystko przygotowane do drogi zostało wcześniej, włącznie z moimi nowymi błotnikami, wprawdzie miałem wątpliwości czy jest sens je zakładać bo raczej sucho powinno być, ale uznałem że muszę je przetestować. Przyznam że wstało mi się bardzo ciężko, jakieś ociężałe nogi po wczoraj bardzo, a w dodatku bardzo źle spałem, ale z racji że było tak wcześnie nawet nie wpadłem na pomysł żeby odpuścić. Przed wyjściem rozgrzałem się tradycyjnie na dziesięciokilometrowej sesji w domu. A później już tylko wyjść w mrok... No i tu duże zdziwieni bo wydaje mi się że wschód teraz jest coraz później? Dopiero około 7.15 zaczęło się robić jasno. No ale uzbrojony w nowe lampki byłem gotowy na to. Najpierw więc przez Zielonki i Ojców, nie mam zupełnie nic do powiedzenia a propo tego gdyż było ciemno, i jedyne co widziałem to punkty gdzie świeciło moje światełko, a no i jeszcze to że było bardzo zimno i ślisko, dopiero za doliną Ojcowa zaczęło świtać, tak że kiedy dojechałem podjazd pod Skałę było już jasno, ale dziś wschód słońca raczej rozczarował. Po drodze cały czas próbowałem ustawić idealnie błotniki, bo cały czas to z jednej to z drugiej strony ocierało. Na zjeździe do Iwanowic złapałem za pręcik podpierający przedni błotnik i chciałem go poprawić ale niestety przez nie uwagę szprychy przycięły mi palec, najpierw nic nie poczułem, ale po jakichś 2 minutach zaczęło tak palić że musiałem się zatrzymać na jakiś czas, myślałem że go może złamałem, ale po jakimś czasie bul zaczął ustępować i ruszyłem dalej. W Iwanowicach obrałem kurs na Gołczę i Miechów. Tam jechałem bardzo spokojnie, bo raz że część drogi w złym stanie to dwa, tu zrobiło się bardzo mokro, a co za tym idzie ślisko, przynajmniej szybko przekonałem się że błotniki się idealnie spisują i mimo delikatnego tarcia chronią wszystko, nawet napęd!
Po jakimś czasie śliskość drug ustąpiła ich mokrości! Droga do Gołczy.
.
.

W rejonie Miechowa wyglądało że się wypogodzi i będzie spoko, ale im dalej w las tym pogoda robiła się mniej przychylna.
.
.

A takie to słonko dziś było, raczej anemiczne.
.
.
Dalsza ma droga poprowadziła mnie przez Miechów w kierunku Skalbmierza, tu jechało się bardzo przyjemnie, bo nie dość że droga nie dawno zrobiona to jeszcze miałem wiatr w plecy. W sumie to nie wiele się działo na tym odcinku, jedynie co to zauważyłem że im dalej na wschód tym pogoda stawała się gorsza, pokazywały się mgły i zrobiło się chłodniej niż jakiś czas temu. Po drodze odwiedziłem jeszcze Racławice i zwiedziłem tamtejsze pole bitwy. Po drodze do Skalbmierza a jakże by inaczej napadły mnie dwie sfory psów i to dokładnie w tym samym miejscu gdzie ostatnio! Ale teraz byłem przygotowany, już na wcześniejszym postoju nazbierałem kilka kamieni, które teraz bardzo się przydały :D Aha, no i jeszcze dwa razy sarny mi przecięły drogę, te akurat zwierzątka bardzo lubię.

A tu prawie 'panorama racławicka'! Prawie bo chwilę za Racławicami, ale komu to robi różnice skoro mgła wszystko psuje?! :P
.
.

Chwilę po ataku dzikiej sfory psów, dobrze że chociaż droga dobra.
.
.

A tak oto wyglądała okolica Skalbmierza, mgła gęstnieje z każdą chwilą.
.
.
Ze Skalbmierza pokierowałem się do Kazimierzy Wielkiej, droga nie bardzo się zmieniła, choć jechało mi się słabo, ewidentnie zmęczenie dawało już znaki, jednak kanapeczka i snickers dały nowej energii. Dalej przeciąłem szybko to miasto i skierowałem się w kierunku Koszyc, tu jechało mi się już mega źle, nie mam nic do dodania, zastanawiałem się czy nie skrócić zaplanowanej trasy i pokierować się już do Proszowic. Jednak postanowiłem że dotrę do Koszyc tam się zatrzymam na jakiś czas i zobaczę co dalej. Tak też zrobiłem, ale kiedy usiadłem dosłownie na 3 minuty na ławce szybko się zdecydowałem że spełnię wcześniejsze założenie i jadę dalej, mam dużo czasu, a tempo dziś nie jest istotne. Tak więc pojechałem do Nowego Brzeska, przyznam że kiedy podjąłem decyzje i jechałem już bez wahania się, kręciło mi się już niemal idealnie. Myślałem że ruch dziś będzie większy na tym odcinku, ale o dziwo ruch znikomy i minęło mnie dosłownie kilka aut. Po drodze do Brzeska zatrzymałem się jeszcze przy pałacu w Śmiłowicach.

Wiatraki przed Koszycami, tu jeszcze wskazują że wiatr korzystny dla mnie, ale za chwilę zmienię kierunek jazdy na przeciwny.
.
.

Pałac Śmiłowice.
.
.
Po dotarciu do Brzeska już na spokojnie obrałem kurs na Proszo, jechałem spokojnie tak aby móc wypatrywać czy nie natrafię na pozostałości TDP, już 4 bidony mam tam wypatrzone, niestety wszystkie mocno zniszczone. W końcu dotarłem do Proszowic, no i tam mogłem w pełni się nacieszyć działaniem błotników! Ja czyściutki, rower tylko w niektórych miejscach brudny, a wszystko zostało na kołach i błotnikach, nie wiem jak ja mogłem jeździć bez nich :P a przy okazji bezpieczniej bo odblaski nie zasyfione i dodatkowe miejsce na kolejne się pojawiło. W Proszo posiedziałem trochę, a powrót już samochodem wraz z moją lubą. No przyznaje że nogi teraz mocno dają, widać nie jestem jeszcze w idealnej formie po ostatniej niemocy, ale mam nadzieje że w kolejnych dniach będzie progres :)

A oto moje nowe błotniki, wiem że nie wiele widać i to jest ich największa zaleta, bardzo lekkie, niemal nie widoczne i nie burzące lekkości roweru, tego optycznego przede wszystkim! A największy plus to osłona napędu, teraz może żywotność wzrośnie jeszcze bardziej! A jak by ktoś pytał, błotniki to Crud Roadracer mk2 polecam!
.
.
.
.
Temperatura: wyjazd -3, najcieplejszy moment ok 9
- T. odczuw.5 °C
- Wiatr 9 km/h
- Porywy 15 km/h
- Chmury 50-60% nieba
- Opady 0 mm / 12 h
- Ciśnienie 1020 hPa
- Wilgotność 82 %
- Termika zimno i sucho
- Biomet korzystny
Dwa kapcie w drodze po pompkę!
Piątek, 3 stycznia 2014 · dodano: 03.01.2014 | Komentarze 2
Moja 'dobra' passa trwa!Dziś piękny dzień, a ja nie bardzo mogę jechać gdzieś dalej bo nie mam czym dobić kół po wczorajszym łapaniu flaków, a małą pompeczką to można nabić tak żeby było minimum do jazdy, oczywiście mógł bym podjechać do jakiegoś serwisu, ale raz że stracił bym na tym tylko czas, a dwa nie rozwiązało by to mojego problemu, braku porządnej pompki! Tak więc obczaiłem sobie na allegro dość fajną, w dobrej cenie niedaleko Krakowa i postanowiłem że to załatwię dziś. Tak więc pojechałem w kierunku Alwerni, przez Balice, Czulicę, Sankę. Jechało się nie tak źle jak na to że miałem mało powietrza, a z przodu jakoś dziwnie mało względem tego że mniej obciążony przecież niż tył... No i chwilę za Krakowem przekonałem się o co chodzi, mam dziurawą dętkę :D kosmos, ile razy można przebijać jedną dętkę, tak więc przymusowy postój i wymiana gumy, dalej jechało się przyjemnie, choć niepewnie bo cały czas czekałem kiedy strzeli! Za to dziś piękna pogoda, bardzo przyjemnie, ale mogło by być tak bez atrakcji. Po dotarciu do sklepu, zakupiłem pompkę i od razu ją przetestowałem, działa dobrze więc trzeba ją jakoś zapakować, dokleiłem więc ją taśmą do kierownicy tak że trochę wystawała i z powrotem do Krk, tak ok 40 km :D

W końcu udało mi się trafić na ładną pogodę w tym regionie, zazwyczaj jak tu jadę, to albo pada, albo mega mgły, a dziś :)
.
.

Według mnie to już świeża soczysta zieleń, nawet kilka kwiatków dziś wypatrzyłem.
.
.

Niestety mogłem dziś fotografować tylko północ, gdyż południowe słońce skutecznie skrywało inne kierunki.
.
.

To ja! :)
.
.

Ulica 'Kasztanowa' w Sance, choć tak się nie nazywa, bo tam ulice nie mają nazw, to tak ją minują ludzie, a w samej miejscowości oni mają tylko numery, oczywiście nijak nie idące po kolei, na przemian numery 100, 300, 200, z piętnaście minut szukałem odpowiedniego adresu.
.
.

Tak oto wyglądałem jadąc, wbrew pozorom całkiem wygodnie.
.
.

Dziś był wyjątkowo piękny dzień, aż żałuję że nie wykręciłem nic więcej, ale teraz mam przynajmniej dobrą pompkę i będę mógł się spokojnie przygotować do kolejnych dni.
.
.
W drodze powrotnej skręciłem w kierunku Liszek i dalej przez Piekary, most przy Kolnej zrobiłem rundę przez Tyniec, a następnie odwiedziłem mamę, bo chciała coś obgadać, przy okazji zjadłem pyszną zupę, ale wychodząc kolejny pech, urwałem zamek u dołu spodni :/ co jeszcze mi się spieprzy?! Dalej do domu wróciłem przez centrum, na rondzie Grzegórzeckim chciałem przy-kozaczyć i omal bym nie zaliczył gleby tuż przed samochodem, a oczywiście przez co? przez uślizg tylnego koła! Niech że wreszcie przyjdą zamówione opony! Do domu już dojechałem jakoś w miarę spoko, ale w windzie słyszę syk... co on oznaczał, oczywiście przebiłem dętkę! Nie wiarygodne jak można złapać 4 kapcie w dwa dni! W domu chciałem pokleić starą dętkę jeszcze (8 łatek :D ) ale przy pompowaniu aby sprawdzić czy jest ok, ona eksplodowała i trochę mnie zdzieliła w pysk. Za to na koniec dnia mała przyjemność! Dostałem informacje że na mojej poczcie czeka na mnie przesyłka! Bardzo się ucieszyłem bo z obliczeń wyszło że to pewnie mój zestaw błotników i nowe światełka! Zebrałem się więc znów, ale już na innym rowerze i pojechałem, odebrałem przesyłkę i spokojnie wróciłem do domu. A w przesyłce nowe światełka, nic szczególnego ale i tak 1000 razy mocniejsze od tego co miałem do tej pory i nowiutkie błotniki CRUD ‘Roadracer’ teraz błoto nie straszne ani mi, ani rowerowi! Najważniejsze że osłaniają też napęd! Montaż zajął mi bardzo długo, ale już są gotowe do jutrzejszych testów! Wszystko wygląda idealnie, jutro zdam relacje :) a reszta wieczoru to serwis ogólny roweru plus rozprawa ze starymi dętkami, jedną odratowałem :)

Żegnaj moja dętko, tyle razem przeżyliśmy! Ale widać jednak 8 łatek to już za dużo :P
.
.

A oto zestaw części moich błotników, przyznam że zgodnie z opiniami innych pierwszy montaż nie jest prosty, ale jakoś się udało!
.
.
.
.
- T. odczuw.4 °C
- Wiatr 14 km/h
- Porywy 25 km/h
- Chmury 10-20% nieba
- Opady 0 mm / 12 h
- Ciśnienie 1018 hPa
- Wilgotność 73 %
- Termika zimno i sucho
- Biomet korzystny
Mglisto, zimno, słabo, ale to w końcu dopiero początek!
Czwartek, 2 stycznia 2014 · dodano: 02.01.2014 | Komentarze 2
No to zaczynamy 2014 już na poważnie. Z racji że ostatnich kilka dni słabiutko się czułem, dziś miałem w zamiarze wstać przed świtem, wyruszyć w mgłę (bo tego się spodziewałem), zażyłem na noc gripex, no i... no i spałem tak mocno że przespałem budzik, tzn. nie wiem dlaczego ale nie udało mi się wstać, ale co się dziwić skoro nadal organizm najwyraźniej nie doszedł do siebie. Rano już jasno, ale mimo to mróz i mgła dość mocna, drogę rozpocząłem dziesięciokilometrową rozgrzewką w domu, a po wyjściu z niego postanowiłem objechać rundę przez Książniczki i Więcławice, a co dalej zobaczymy na trasie. Tam zdecydowałem pojechać do Luborzycy a dalej do Niegardowa, no jechało się słabiutko, było mi bardzo zimno, mimo tego że byłem maksymalnie ciepło ubrany, w dodatku przez mgłę mało co było widać i praktycznie żadne ładne zdjęcie się nie udało. No a o śliskości to nie wspomnę, bo dziś znów w okolicy jeszcze ronda Barei miałem duży uślizg, kurde nie wiem co to jest tam za asfalt, ale jeśli ktoś to czyta to radzę tam uważać! No a tak to reszta drogi już spokojnie, wolniutkie tempo, a i ruch niewielki dziś. Od Niegardowa zrobiło się dość pogodnie i wyszło słońce ale mimo to było mi zimno. Dalej droga poprowadziła mnie tradycyjnie przez Iwanowice i powrót przez Zerwaną, Masłomiącą i Książniczki. Pozdro dla kolarzy tam spotkanych!
No i tak to właśnie dziś większość świata wygląda, nie wiem może to przez złe samopoczucie nie dostrzegłem niczego ładniejszego... W sumie to ciekawa perspektywa wyszła, to jest zjazd w dół, a wygląda jak by droga się pięła wzwyż.
.
.
Dalej podjechałem do mieszkania zobaczyć czy nie ma przypadkiem długo oczekiwanej baczki, ale nic, postanowiłem że pojadę sobie do Tyńca żeby skorzystać ze słońca, ale kiedy dojeżdżałem już do bulwarów zdecydowałem że jednak mi się po prostu nie chcę i muszę się zagrzać, zawróciłem więc w kierunku domu. Teraz chwila odpoczynku i prawdopodobnie wieczorem jeszcze dokręcę wynik.
.
.
.
.
- T. odczuw.1 °C
- Wiatr 7 km/h
- Porywy 12 km/h
- Chmury 20-30% nieba
- Opady 0 mm / 12 h
- Ciśnienie 1015 hPa
- Wilgotność 72 %
- Termika zimno i sucho
- Biomet korzystny
Ostatki.
Wtorek, 31 grudnia 2013 · dodano: 02.01.2014 | Komentarze 0
Ostatni dzień roku. Heh... a ja chyba też na wykończeniu, dziś też się słabiutko czuję, tak więc z racji że rano mgła musiałem odpuścić jakieś większe wyjazdy, mimo tego że wstałem jeszcze przed wschodem. Tak więc postanowiłem że najpierw skorzystam z okazji i pojadę jeszcze do sklepu na miejskim rowerze, a dopiero później jeśli się wypogodzi może gdzieś się przejadę. Tak więc do 12 kręcenie się po mieście i sklepach na pożyczonym holendrze, a po południu od 13.30 ostatnia tegoroczna wycieczka przez Książniczki Więcławice, Prawdę. I tak właśnie kończy się 2013, mimo tego że ostatnie dni były całkiem fajne, to jednak rok 2013 nie odpuszcza do samego końca...No to koniec!

Noworoczna choinka!
bu.
Poniedziałek, 30 grudnia 2013 · dodano: 30.12.2013 | Komentarze 0
Szkoda słów na opis jak słaby to był dzień! Nie wiem, może za kilka dni uzupełnie ten wpis, bo dziś nie mam najmniejszej ochoty na wspominki o tym! :/
Głodnemu wiatrem w pysk!
Czwartek, 26 grudnia 2013 · dodano: 26.12.2013 | Komentarze 0
Co to był za dzień?! Ech, ale było warto, bardzo było warto! Wstałem dziś tak jak zaplanowałem o 6 i wyruszyłem chwilę przed wschodem słońca. Ale to że była jeszcze noc nie oznacza że było zimno, jak wychodziłem było 9 stopni... jak dla mnie idealnie bo wiatr wysuszył drogi i temperatura też zrobiła swoje. Kiedy wyruszałem wiatr nie był zbyt mocny, a zresztą początkowy kurs obrałem na północ a więc i tak miałem go w plecy, jednak zdecydowałem że nie poważę się na pierwotne plany jazdy z wiatrem aż do Pińczowa gdyż jeszcze musiał bym później jakoś wrócić pod wiatr, a na to nie czułem się zbyt gotowy, ani chętny. Tak więc ruszyłem jeszcze w mrok, ale kilka kilometrów przywitał mnie przepiękny wschód słońca! Naprawdę było mega warto wstać wcześniej, no i to był najładniejszy moment całego dnia!
Prawda że niesamowicie to wygląda?
.
.
Drogę na początek obrałem w kierunku Zielonek tak aby przejechać przez dolinę Ojcowa, niestety nie było najbardziej atrakcyjne dzisiejszego dnia, gdyż o tak wczesnej porze ledwo słońce tam docierało i było ciemno, przejechałem szybko ten odcinek, a no i znów się sprawdza że tam w samej dolince zdecydowanie zimniej niż gdziekolwiek indziej. Dalsza droga to podjazd do Skały i zjazd do Iwanowic, tu wiatr był już odczuwalny, ale nie był zbyt problematyczny gdyż to zjazd i nie trzeba było się wysilać. W Iwanowicach odbiłem w kierunku Gołczy i dalej spokojnie do Miechowa, tu jazda nie była problemem bo wiatr w plecy, ale nawierzchnia zdecydowanie gorsza, a dodatkowym mankamentem było to że znów mi ta kaseta drga i się telepie, więc na każdym wertepie słyszałem metalowy brzdęk który strasznie mnie irytował, w dodatku pogoda zrobiła się mało przyjemna, tzn. zrobiło się mniej przyjaźniej niż rano, niemal całe niebo zaniesione było szarymi chmurami i tylko na południu przebijało się krwiste słońce.
Tylko niebo hen hen nad południem wyglądało bardziej atrakcyjnie.
.
.
Droga do Miechowa, dziś nie tak ładnie jak ostatnio, ale i tak lepiej niż miesiąc temu, bo wtedy to właśnie tu złapała mnie burza śnieżna!
.
.
Tu też wzrok przyciągało południe i czerwonawa kreska malująca się na horyzoncie.
.
.
W Miechowie wektor mojej jazdy zmienił się na wschód i od tego momentu zaczęły się prawdziwe schody. Chwilę za Miechowem na trasie do Racławic są wiatraki, dość dobitnie pokazały mi że dziś może być ciężko, łopaty kręciły się tak szybko jak jeszcze nigdy dotąd! No ale nie zraziłem się tym tylko jechałem, wprawdzie tempo spadło do 22-25 km/h ale się jechało, choć na podjazdach było mega ciężko, no chyba łatwiej było by jechać centralnie pod wiatr niż tak jak tu mieć go mniej więcej cały czas w prawy policzek, nie dość że stopowało to jeszcze spychało z linii jazdy, całe szczęście że dziś ruch minimalny, ale i tak nie najlepiej. W pewnym momencie znów natrafiłem na straszny widok, kolejny rozjechany lisek! Nie mam pojęcia co ich tyle ginie teraz na drogach, to już bodajże czwarty w tym miesiącu na którego trafiam... No a przy okazji obok leżał bidon CCC! Nie wiem skąd tu, ale też jakiś zasyfiony jak pozostałe jakie ostatnio wypatrzyłem, głównie przy trasie Tour de Pologne 2013.
Chodził lisek koło drogi... Teraz już nie pochodzi nigdzie, bo jakiś ciul go zabił...
.
.
Już wiem dlaczego niebo na południu takie czerwone dziś! To siedlisko zła i sieje wiatrem po Polsce!
.
.
Po drodze do Skalbmierza miałem kila ciekawych sytuacji ze zwierzętami:
-jadę a tu na poboczu stoi w rzędzie 6 perliczek, a w rowie stoi 6 kur i patrzą na siebie, chciałem temu zrobić zdjęcie, ale się perliczki spłoszyły, wpadły w stado kur, a kury się ich wystraszyły i się rozbiegły jak głupie!
-kolejne, biły się gęsi, nagle jedna zaatakowała druga jakoś bardziej i ta jedna odleciała, a raczej podskoczyła i z impetem wylądowała na środku jezdni, głupie ptaszyska!
-chyba widziałem jak ktoś wyrzuca psa z samochodu koło lasu :/ tzn. byłem kilka set metrów z tyłu i widzę że samochód się zatrzymuje i otwierają się drzwi, biega jakiś pies, jak dojeżdżałem bliżej szybko odjechali a jakiś pies tam został... Nie wiem może go chcieli nakarmić czy coś, ale dziwna scena, raczej nasuwająca jedno na myśl...
-trzy razy odganiałem się od psów lecących za mną, ale tak mnie wkurwiły dziś że dwa razy pogoniłem za nimi i kamienie też poszły w ruch :D
No i tak wreszcie dotarłem do Skalbmierza, byłem mocno wytyrany, ale w planie miałem jeszcze Kazimierze i Koszyce, jednak po kilku kilometrach za Skalbmierzem uznałem że nie ma bata, już nie dam rady tak jechać w tym kierunku! Zawróciłem do miasta i tam na chwilę się zatrzymałem żeby się posilić. Po kilkunastu minutach ruszyłem dalej drogą w kierunku południa do Proszowic przez Małoszów i Czuszów i tu o dziwo niby że na południe, więc powinienem mieć wiatr centralnie w pysk jechało się łatwiej, wolno przyznaje, ale miarowo, odżyłem zdecydowanie na tym odcinku.
Droga prowadziła mnie na południe, myślałem że będzie bardzo ciężko, okazało się jednak że jedzie się dużo łatwiej!
.
.
No już prawie! Jeszcze tylko ten podjazd... No może jeszcze kilka podjazdów, ale już blisko!
.
.
Po dotarciu do Klimontowa zorientowałem się że mam jeszcze godzinę do godziny na którą byłem umówiony na obiad, postanowiłem nie przeszkadzać i odbiłem kawałek w kierunku Kazimierzy taż żeby pojechać 15 minut i móc spokojnie dojechać na umówioną godzinę. Tak więc dotarłem do granicy województwa Małopolskiego i zawróciłem. Do Proszowic dojechałem bardzo spokojnie. Przed wejściem jeszcze tylko wiadro i szmata, bo jednak znów usyfiony cały byłem, tzn rower przede wszystkim!
W Proszowicach, posiedziałem kilka godzin, zjadłem pyszny świąteczny obiad i odpocząłem, przyznam że nie bardzo mi się chciało wracać a i uda dość darły po męczeniu pod wiatr, ale ktoś do kotów musiał przecież wrócić, nie wybaczyły by mi przecież dnia bez kolacji :P Z racji że byłem dobrze doświetlony dziś postanowiłem wrócić przez Słomniki, Iwanowice, Zerwaną, Książniczki. O matko bosko kochono! Ależ mi się jechało genialnie, miałem tak jeszcze rozgrzane nogi że wygenerowałem taką moc że sam się zdziwiłem! Jeszcze tak dobrze to mi się nie jechało tej jesieni! Średnia kosmiczna, sama droga minęła sam nie wiem kiedy, jechało mi się mega zajebiście! Dodatkowo taka jazda po ciemku to faktycznie duża atrakcja, zupełnie inny rodzaj skupienia trzeba generować, droga niby dobrze znana a jednak każdy zakręt to nowość. Po dotarciu do domu byłem tak nakręcony że wpadłem na pomysł żeby jeszcze gdzieś jechać, ale uznałem że nie mogę przesadzać, bo jutro też jest dzień, a warunki mają być lepsze, to energię warto zachować. A no i pod koniec drogi trochę zaczęło kropić, ale nie wpłynęło to negatywnie na moje odczucia z jazdy.
Ech no wspaniały dzień, wyjeździłem się bardzo, ruch minimalny, no i mimo silnego wiatru dałem radę!
.
.
.
.
- T. odczuw. 9 °C
- Wiatr 19 km/h
- Porywy 40 km/h
- Chmury 50-60% nieba
- Opady 0 mm / 12 h
- Ciśnienie 1003 hPa
- Wilgotność 81 %
- Termika chłodno i sucho
- Biomet korzystny