Info

avatar Cześć to ja rorschaach, z Krakowa. Mam przejechane 69752.70 km. Jeżdżę ze średnią prędkością 29.68 km/h
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rorschaach.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczki

Dystans całkowity:29111.63 km (w terenie 5000.42 km; 17.18%)
Czas w ruchu:350:35
Średnia prędkość:29.25 km/h
Maksymalna prędkość:89.80 km/h
Suma podjazdów:161017 m
Maks. tętno maksymalne:192 (96 %)
Maks. tętno średnie:181 (91 %)
Suma kalorii:196595 kcal
Liczba aktywności:312
Średnio na aktywność:93.31 km i 3h 51m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
Dystans:178.20 km
Maks. pr.:71.40 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:2500 m

Czchów, z chęcią na śnieg.

Sobota, 6 lutego 2016 · dodano: 06.02.2016 | Komentarze 3

Powróciłem, więc można uzupełnić wpis. Plan był prosty, duża pętlą do Czchowa, a najlepiej taką żeby gdzieś na południu znaleźć śnieg. Energia była, bo przez dwa dni gorszej pogody nie jeździłem. Wprawdzie dziś nie była najładniejsza aura, ale nie padało, sucho i bez wiatru. Droga klasycznie, jednym z moich ulubionych kursów przez Wieliczkę, Dobczyce, do Kasiny. W Wieliczce wreszcie uporali się ze skrzyżowaniami które robili je niemal dwa lata zastępując rondami :P Jechało się spoko, płynnie i raczej bez boleśnie. W Kasinie chciałem obrać inny kurs do Dobrej niż przez Gruszowiec i główną drogę, ale jak się okazało droga jaką wybrał GPS jest częściowo spoko a potem zaczął się żwir i śnieg i błocko, więc niestety się wycofałem. I trasa dalej normalnie przez Gruszowiec główną drogą. No i niestety śniegu brak, nie wiem jak ci ludzie mają się cieszyć z ferii jak nie chcą jeździć na rowerze tylko na nartach... w Kasinie gdzie jest mocno dośnierzany stok było go raczej skromnie... No ale to ich zmartwienie. Dalsza trasa to spokojny odcinek przez Dobrą, Piekiełko i do Limanowej, jechało się w miarę ok, ale z czasem pojawił się dokuczliwy wiatr z godziny 2, jechało się bardzo nie przyjemnie, za to rozgonił chmury i wreszcie pojawiło się trochę słońca po kilku godzinkach szarówki. Po dotarciu do nowego mostu nad Dunajcem w Sączu wreszcie mogłem odetchnąć, wiatr miałem korzystny i zrobiło się wesoło przez to słońce, wszystko jakby w lepszych barwach. Dalej podjazd nad jezioro Rożnowskie i zjazd! A tam niespodzianka, jezioro całe zamarznięte, gdzieniegdzie tylko oczka niescalonej wody. Ładne pejzaże, ale wiele czasu nie miałem, bo myślałem że jednak będę w tym dniu jeszcze wracał do Krakowa, bo noc w nieogrzanym Czchowie nie kusiła mnie zbytnio. Więc dookoła Rożnowa, przez Bartkową, miałem nawet plan żeby pojechać do Zakliczyna, ale odpuściłem, myśląc o tym że będę musiał wracać do KRK. Później natrafiłem na jakiegoś kolarza, chwilę razem pojechaliśmy podjazd i zjazd i pogadaliśmy, kiedy usłyszał o dzisiejszej trasie i o tym że mam zamiar po zmroku wracać do Krakowa powiedział że jestem szalony, no ale cóż zrobić takie życie :P Po rozstaniu z nim, doszło do mnie że chyba nie powinienem przesadzać i trudno zostanę na noc, postanowiłem w takim razie przekręcić po dwóch okolicznych górkach tak żeby mieć wyjeżdżone nogi. Po dotarciu do domu okazało się że jest około 4 stopni, ale woda nie zamarzła więc mały sukces. Włączyłem piecyk żeby się grzało i pojechałem w odwiedziny do rodziny, gdzie zostałem nakarmiony, powrót do domu gdzie udało mi się nagrzać do 10 stopni i taka noc zakończona o 4 przez wichurę. W sumie to chyba tyle... na drugi dzień to jednak wiele umyka z głowy, cieszy jednak że udało się tyle wykręcić i to nie po łatwej trasie. 


Praktycznie jedyna 'większa' ilość śniegu na południu, chyba już w Krakowie było go więcej....


Żeby w lutym jednymi miejscami do jazdy były dośnierzane stoki... 


Zjazd z Gruszowca w kierunku Limanowej, tu śniegu już kompletni brak.


Pogoda raczej średnia, ale za to dość stabilna, tu w rejonie Limanowej zaczęło wiać i się przejaśniać. 


Upragniony, nowy most w Sączu, a później zmiana kierunku jazdy na bardziej korzystny.



Sącz.


Dolina Dunajca i Sącz w dole.


A tu Rożnów w dole.


Jak się okazało niemal prawie cały zamarznięty! 




A oto mój znakomity towarzysz! 



Żeby nie było, ja też tam byłem!



Prawda że pięknie!? Było warto!

  • T. odczuw.4 °C
  • Wiatr 10 km/h s
  • Porywy 25 km/h
  • Chmury 60-80% nieba
  • Opady  0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1012 hPa
  • Wilgotność 82 %
  • Termika zimno i sucho
  • Biomet korzystny



Kategoria Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:121.20 km
Maks. pr.:57.30 km/h
Temperatura:4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:679 m

Raczej flauta.

Środa, 3 lutego 2016 · dodano: 03.02.2016 | Komentarze 3

Tak, tak tak! Chodź rano zaczęło się od NIE, NIE, NIE! Jak to leje? Przecież miałem tak bogate plany, zadecydowałem że do pracy jadę na singlu bo ma błotniki, a w domu poczeka szosa wyrychtowana do jazdy, może po południu będzie ok. Jak się okazało przez dzień pogoda się ustabilizowała, chodź daleko jej do idealnej było. Wyszedłem z pracy trochę wcześniej i szybko do domu przebrać się i rower. Plan był prosty skorzystać jak najbardziej z zapowiadanego zachodniego wiatru nie martwiąc się zbytnio o powrót bo miałem transport z Proszowic do Krakowa wliczony w cenę. Najpierw na północ a później po przekątnej w kierunku południa do Niepołomic. Dość mocno się zdziwiłem po wyjściu z domu że wieje zdecydowanie mniej niż można by się spodziewać, a raczej nie wieje wcale, w sumie i tak lepsze to od wiatru w pysk. No więc tak niemal połowa trasy spokojnie, swoim tempem i tak do okolic Wisły bo widać wiatr tam się zatrzymał, po wjeździe na drogą królewską przez Puszczę Niepołomicką wiało już zdecydowanie mocniej i w dobrym kierunku, cały dystans zajął mi chyba 10 minut! No i co tu gadać, miałem spokój ok 30 km, lekkie kręcenie, myślałem że nie uda mi się dotrzeć do Szczurowej i że odbije na Nowe Brzesko, ale skoro jechało się tak łatwo... Jedyne co to jednak jazda przez puszczę w całkowitej ciemności to dziwne wrażenie, wiem dlaczego ostrzeżenia przed sarnami, ja doliczyłem się 6, a jedna przeleciała mi przez drogę zdecydowanie zbyt blisko. Za to samochodów prawie wcale, od Niepołomic do Szczurowej wyprzedziło mnie ich 5! :D Za to po zmianie kierunku jazdy w Koszycach tzn powrót w kierunku zachodu nie był tak fajny, raz że wiatr mnie mocno wymęczył (chodź, bardzo mnie cieszyło że nie jest tak mocny jak to było zapowiadane), to na tej drodze której wybitnie nie lubię, ze względu na nudę i monotonność, to jeszcze miejscowi KPR i TKI pokazali mi że to chyba prywatny tor testowy dla samochodów, przede wszystkim niezawieszonych starych BMW, brawo panowie, nie ma jak wyprzedzać rowerzystę na lokalnej drodze przy 100 km/h i wchodzeniu z piskiem opon w zakręty tuż przy zabudowaniach... brawo, jestem pod wrażeniem, zwłaszcza że was tak dużo... W sumie to już chyba więcej nie pamiętam, oczy mi się trochę mienią od jazdy po ciemku. Za to w Proszo szybko załadowałem się do samochodu, dostałem kanapkę i jestem w domu zdecydowanie szybciej i lżej niż zwykle. Tak więc dzień, tzn ta część po zachodzie słońca należał do mnie! 


Od tego momentu zaczęła się zabawa tego dnia.


Bardzo długa ta sarna! Ja widziałem kilka ale same kruciaki mi się trafiły.


Reszta wyjazdu wyglądała tak, czasem urozmaicana...


Przerywanymi paskami i jakimiś światełkami. 


  • T. odczuw.4 °C
  • Wiatr 25 km/h w
  • Porywy 50 km/h
  • Chmury 50-60% nieba
  • Opady  0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1014 hPa
  • Wilgotność 61 %
  • Termika zimno i sucho
  • Biomet korzystny
Kategoria Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:114.20 km
Maks. pr.:59.50 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:1057 m

Idzie luty, podkuj buty!

Wtorek, 2 lutego 2016 · dodano: 02.02.2016 | Komentarze 2

No to pojeżdżone. Rano praca, więc praktycznie do 16 czekałem tylko żeby się wyrwać z niej i ruszyć. Tak więc co tu gadać, pełnym gazem żeby wykorzystać na maksa te 35 minut do zachodu słońca, nie będę narzekał na wiatr, chodź cisnąc na zachód bulwarami wiślanymi musiałem się trochę zagiąć, za to co tu się przejmować skoro w lutym mamy kilkanaście stopni na plusie... Jak się okazało wybrałem dobry kierunek, bo zaliczyłem piękny zachód słońca. Tak więc do Liszek dotarłem przed zachodem słońca zaginając się, ale mając ładny akompaniament świetlny, później już trzeba było zacząć korzystać z tego sztucznego, za to zaczęło mi iść łatwiej bo z bocznym wiatrem, tak więc przez Brzoskwinię do Rudawy i dalej do Jerzmanowic, zabawa zaczęła się jadać przez Ojców, cimno jak w d i tylko z krzaków świecą się jakieś oczka, a kiedy się zatrzymałem pohukiwanie w około było niemożliwe, cały las grał! No ale jechać trzeba było dalej, Tak więc wdrapałem się do Skały a potem zjazd do Iwanowic, z wiatrem to można było dobrze pocisnąć i odpocząć. Później już spokojnie do Krakowa. Bardzo dobry przejazd, chodź przy zjazdach w całkowitych ciemnościach trzeba zachować mocne skupienie, zwłaszcza że dużo patyków, pewnie przez wiatr naniesionych, niespodziewanie pojawiających się znikąd.  Teraz chwila odpoczynku, przygotowanie na jutro i cóż, dzień minął.


Luty, a ja chyba powianiem już rozkuć buty bo tak ciepło! 


Rowerzystów brak, wszystko dla mnie!


Uruchamiam koniec dnia.




Od tego miejsca zrobiło się naprawdę ciekawie.


Chyba nigdy nie widziałem tej kaplicy tak ładnie oświetlonej.


Później już tylko mrok. 


  • T. odczuw.8 °C
  • Wiatr 46 km/h w
  • Porywy 80 km/h
  • Chmury 50-60% nieba
  • Opady  0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1016 hPa
  • Wilgotność 70 %
  • Termika chłodno i sucho
  • Biomet korzystny
Kategoria Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:72.50 km
Maks. pr.:62.30 km/h
Temperatura:4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:777 m

'W styczniu jak w garncu'

Niedziela, 31 stycznia 2016 · dodano: 01.02.2016 | Komentarze 0

7 rano leje wiatr pizga jak głupi, pomyślałem sobie że nie pojeżdżę jednak, może i dobrze bo nogi mi się zregenerują po tym łażeniu niebotycznym po Rzymie. Ale bardzo chciałem się poruszać, więc kiedy ok 10 chmury ustępować zaczęły chmurą przejaśniającym się i czasem słońcu, postanowiłem trochę pojeździć, później znów się zachmurzyło i dopiero ok 12 zdecydowałem się na wyjście niezależnie od tego czy będzie padać czy nie, wiatr był drugorzędną kwestią. Pierwszą bolączką dziś było wbicie się opuchniętymi stopami w dość ciasne buty do jazdy w gorszych warunkach. Udało się, no i co pierwsze przekręcenia i poczułem że to jest to czego potrzebowałem! mięśnie nie zapominają co dla nich dobre... dosłownie jakby ręką odjął, ból znikł, a pojawiła się werwa do jazdy i chęci kumulowane przez kilka ostatnich dni bez jazdy. Początek oczywiście w stronę Więcławic, trochę zaczął prószyć śnieg, ale nie było źle w dodatku spotkałem innego kolarza i wybraliśmy się razem, całkiem fajnym tempem. Pokazał mi kilka fajnych dróg i podjazdów w okolicy Kocmyrzowa, to jest niewiarygodne że tu można wszędzie dobrze pojeździć, tak czy siak, pojeździliśmy razem kilkadziesiąt km i potem w okolicy Luborzycy ja pojechałem w swoją drogę a on do Krakowa. Ja jeszcze dogrzać nogi chciałem. W okolicach Niegardowa udało mi się naprawić telefon który niestety usunął moje wcześniejsze zdjęcia, ale i tak fajnie bo coś ładnego dziś wyszło. Niebo z chmurami to najlepsze niebo! No i tak z niczego wyszło fajne coś! Powrót do domu przez Goszcze. Chodź pogoda przez wiatr dziś bardzo kręciła, bo co rusz słońce, niebieskie przebłyski, żeby chwilę później zadymka śnieżna, to super się jechało, dość ciepło, no i wreszcie mogę się przemieszczać bez bólu! Kocham rower, najlepszy lek, na wszystko!
Słonko, zielono, można poczuć już trochę ciepła.






  • 0 °C
  • Wiatr 37 km/h w
  • Porywy 60 km/h
  • Chmury 90% nieba
  • Opady  2 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1011 hPa
  • Wilgotność 60 %
  • Termika zimno i mokro
  • Biomet  niekorzystny

Kategoria Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:102.20 km
Maks. pr.:61.20 km/h
Temperatura:-4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:748 m

Zimno ci, machnij setkę!

Sobota, 23 stycznia 2016 · dodano: 23.01.2016 | Komentarze 2

Smog, zje cie, nie wychodź, nie oddychaj itd... postanowiłem uciec z Krakowa, a że piękne słońce przyświecało temu nie miałem wątpliwości że można jechać. Wprawdzie zimno, ale jednak kiedy jakieś sensowne światło to od razu cieplej. Najpierw udałem się przez Zielonki do Ojcowa przez Dolinę Prądnika. Na prawdę dobrze się jechało, droga sucha, mały ruch po prostu ok. Ale  po wieździe do dolinki zrobiło się o wiele chłodniej, wręcz przeszywająco, na początku spoko, bo droga odśnieżona, ale im dalej w 'las' tym więcej śniegu, w końcu po prostu droga to tylko wyślizgany śnieg, w dodatku bardzo dużo pieszych turystów snujących się bez składu i ładu środkiem, no ale co zrobić trzeba jechać. Po dotarciu do Skały mały popas na oczyszczenie roweru z oblodzenia i można było jechać dalej, przez Iwanowice do Słomnik, dalej do Niegardowa i powrót do domu, na tym odcinku zrobiło się nieprzyjemni bo niebo się zaniosło jakimiś szarościami i znów zrobiło się zimno, nie powiem, nogi bardzo źle to odczuły. No ale już w okolicach Więcławic znów wyszło słońce i zrobiło się ok. Na liczniku było niemal 90 km więc postanowiłem że przejadę jeszcze kawałek dalej przez miasto żeby przekręcić te 100 km, pierwsze w tym roku. No i cóż, fajny dzień, chodź faktycznie powietrze śmierdzi jak cholera, może doczekamy lepszych czasów...



Warunki drogowe, na prawdę dobre, niemal wszędzie sucho i można się poczuć pewnie.


Stopniowo wjeżdżając w głąb dolinki robiło się coraz bardziej śnieżnie. 






W końcu droga zrobiła się zupełnie białą, trochę było uślizgów, ale dobre opony, to podstawa.



Za to słońce i piękna okolica rekompensowała gorsze warunki drogowe i przeszywające zimno.



Wszystko fajnie, tylko dlaczego ta rzeczka nie zamarzła? Czyżby dodawali coś do niej? :P 
Kategoria Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:71.30 km
Maks. pr.:54.20 km/h
Temperatura:-4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:576 m

Suchy lód.

Niedziela, 17 stycznia 2016 · dodano: 17.01.2016 | Komentarze 0

Dzień ładny, więc jednak znów udało się pokręcić trochę dalej. Wprawdzie dość późno się zebrałem i jeszcze musiałem wymieniać na szybko linkę przerzutki bo się zerwała to załapałem się jeszcze na słońce. Przyznam że na początku bardzo przyjemnie, chodź dość szybko się zachmurzyło i trochę zaczęło prószyć, za to warunki drogowe super, sucho, tylko lekki wiatr, można kręcić. Wybrałem się znów w okolice Słomnik ale inną trasą przez Górną Wieś, jakoś rzadko tam się zapuszczam. Jechało się bardzo spoko i spokojnie, mimo tego że nie było za ciepło jestem zadowolony z utrzymywania tempa. Co tu gadać, po jeżdżone, zobaczymy co przyniesie nowy weekend. Aha, no a wymiana linki i szybka regulacja przerzutki okazała się idealna, biegi wchodzą jak złoto, więc nie ma tego złego.  


Jazda w godzinach obiadowych w niedziele to dobry typ, zazwyczaj ruch na drogach lokalnych nie istnieje.


Warunki drogowe mimo lekkiego śniegu, bardzo dobre. 
Kategoria Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:77.30 km
Maks. pr.:49.30 km/h
Temperatura:0.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:645 m

Czasem słońce, czasem śnieg.

Sobota, 16 stycznia 2016 · dodano: 16.01.2016 | Komentarze 0

Wyszło całkiem ładnie, jak na to że miałem w ogóle nie wychodzić z domu. Rano biało totalnie więc myślałem że będę musiał odpuścić całkowicie jazdę, ale że drogi wydawały się być czarne oprócz tych osiedlowych i temperatura sprzyjająca bo oscylująca ok 0 zdecydowałem że jadę i zobaczę jak będzie. Okazało się być na tyle ok, że pojechałem trochę dalej niż ostatnimi czasy tj w okolice Słomnik. Na początku trochę prószyło, ale całkiem spoko bo ciepło i komfort temperaturowy był. Po drodze pogoda co raz się zmieniała, raz słońce, raz śnieg, to znowu niebieskie niebo, no strasznie kręciło, jeszcze na moment zerwał się bardzo nieprzyjemny lodowaty wiatr, to mi trochę przemroziło tyłek, ale ogólnie spoko. Jedyny nie fajny moment to oczekiwanie przed szlabanem na przejazd jakiegoś pociągu, stałem dobrych kila minut i wtedy strasznie zmarzłem :/ ale cóż po jeżdżone, drogi dobrze przygotowane, po powrocie szybie mycie roweru z błoto w pobliskim źródełko i można spokojnie rozpocząć odpoczynek. 



Dziś raczej biało, a nie tak dawno temu było tak...


Dosłownie z 2 tygodnie temu! 


Dzień dziś przeplatany śnieżnymi chmurami i szarością, z....


Niebieskim niebem! 


Słońce atakuje zimę!



Kategoria Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:56.70 km
Maks. pr.:52.70 km/h
Temperatura:-14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:422 m

Słońce skute lodem

Niedziela, 3 stycznia 2016 · dodano: 03.01.2016 | Komentarze 0

Bardzo, mi się nie chciało jechać po wczorajszym przemrożeniu, ale uznałem że trzeba skorzystać ze słońca zwłaszcza że straszą śniegiem w tygodniu.

Rano zaliczyłem sklep, a od południa zaliczyłem pętlę przez sady północy Krakowa. Nie da się zabezpieczyć optymalnie stóp i dłoni przy takiej temperaturze, zwłaszcza na trochę dłuższym zjeździe było ciężko, ale słońce motywowało, chodź nie grzało. Po powrocie do domu ból palców u stóp minął około po 20 minutach, ale za to pojeżdżone, pierwszy raz w tym roku nie po zmroku. Zwierząt prawie brak, tylko wróbelki przyglądające się światu, te to mają zdrowie...

Po oddtajaniu, musiałem wyjść jeszcze na przejażdżkę do miasta, ale tylko na chwilę, więc samo ubieranie zajęło mi więcej niż sam pobyt tam, ale i tak cieplej jest na rowerze niż jak bym miał jechać autobusami.
Kategoria Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:98.32 km
Maks. pr.:62.52 km/h
Temperatura:16.0
HR max:181 ( 91%)
HR avg:140 ( 70%)
Kalorie: 1865 kcal
Podjazdy:986 m

Mokro z Czchowa

Czwartek, 24 lipca 2014 · dodano: 24.07.2014 | Komentarze 0

Taa... Wakacje, leje, pada, leje... No ale wracać trzeba, trzeba bo trzeba zobaczyć kolejny etap TDF! Rano musiałem przejechać kawałek po okolicy odwiedziłem cmentarz i rodzinę, a potem już do Krakowa. Padało niemal od samego początku z przejściowymi mega mocnymi ulewami a ja w krótkich gaciach i rękawku :/ ale w sumie nie było tak źle bo starałem się kręcić mocno i można było się rozgrzać. A sama trasa to podjazd do Złotej gdzie temperatura spadła do 16.2 stopnia, najgorzej było na zjeździe, no ale za to jak się okazało miałem gdzie znów się rozgrzać bo droga w kierunku Dębna została wyremontowana i asfalt jest teraz gładziutki jak pupcia niemowlaka, nic więcej jak kręcić i kręcić mocno! Później dotarłem do Brzeska, dalej wzdłuż autostrady Bochnia i droga przez Kłaj do Niepołomic, nie mogę powiedzieć żeby było jakoś przyjemnie, zwłaszcza że lało mocno, a ja jak na złość zapomniałem wczoraj wziąć światełek, tak więc każdy przejeżdżający samochód był dla mnie małym stresem. W końcu dotarłem w rejon Krakowa, postanowiłem że do miasta wjadę Igołomską, w sumie to chyba tyle, zamierzałem na te dwa dni 300 km, ale i tak przy tak zmiennej pogodzie poszło nieźle, jedynie znów trzeba wszystko prać, czyścić i suszyć, takie to wakacje... 

Mokro, zimno, mglisto, w sam raz dzień na oglądanie tv. 
.
.

W sumie później było już tylko gorzej, tak więc zdjęć brak, bo co tu pokazywać... :/ 

.
.
  • T. odczuw.21 °C
  • Wiatr 19 km/h 
  • Porywy 40 km/h
  • Chmury 90% nieba
  • Opady 12 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1011 hPa
  • Wilgotność 88 %
  • Termika ciepło i mokro
  • Biomet niekorzystny
Kategoria ( ), Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:153.80 km
Maks. pr.:74.89 km/h
Temperatura:22.0
HR max:181 ( 91%)
HR avg:138 ( 69%)
Kalorie: 2595 kcal
Podjazdy:1190 m

Czchów!

Środa, 23 lipca 2014 · dodano: 24.07.2014 | Komentarze 0

Wreszcie udało mi się wyrwać do Czchowa! No ale nie było tak łatwo jak zakładałem. Wstałem bardzo wcześnie żeby móc tam porobić kilka rzeczy ale już z rana pogoda zapowiadała się mało stabilnie. Ubrałem się na ciepłe warunki a tu chłodno, w dodatku wiało no i dojeżdżając już do Wieliczki zastanawiałem się czy dam radę na taką trasę jak zaplanowałem tj przez Dobczycę, Kasinę, Limanową. Postanowiłem być nieustępliwy i pojechałem, do Dobczyc w miarę spoko, do Kasiny też chodź obawiałem się o bliskie chmury które nie zapowiadały nic dobrego, lecz po podjeździe do Kasiny a później pod Gruszowiec okazało się że wyjechałem ponad chmury i jest całkiem ładnie. Później na zjeździe w kierunku Limanowej założyłem sobie jakiś bardzo szybki zjazd ale niestety wiatr mi to mocno uniemożliwił, składałem się jak się da, a udało się dobić ledwo do 75 km/h. Później Limanowa i Laskowa, a tam dosięgnął mnie deszcz, najpierw lekki, a później przeszła potężna ulewa, ale nawet nie pomyślałem nad zatrzymywaniem się gdyż nie chciałem wystygnąć. Droga krajowa z Sącza niezbyt przyjemna bo duży ruch, ale zmobilizowało mnie to do mocniejszego naciskania na pedały, a że przestało padać można powiedzieć że cześć ciała od pasa w górę niemal całkowicie wyschła kiedy dotarłem do domu. Później ogarnianie swoich spraw, a po południu krótki rekonesans po okolicy, z dodatkowym podjazdem przez Kozieniec. 

Trochę słaba perspektywa, kiedy całe niebo zaniesione chmurami a w dodatku są one tak nisko że nawet opierają się o okoliczne szczyty. 
.
.

Ale im bliżej szczytu tym więcej błękitu się pojawiało.
.
.

Chodź dalsza perspektywa mojej trasy, raczej sugerowała aby nastawić się na moknięcie.
.
.

Ale na szczycie w Kasinie nałapałem tyle promieni ile tylko się dało, tak że nawet późniejszy deszcz mnie nie wychłodził.
.
.

A po dotarciu do Czchowa czekał na mnie już mój ulubieniec, on potrafi spać na wszystkim jak nieżywy, nie ważne czy to trawa, łóżko, kamienie, czy schody, cudak.

Kategoria ( ), Wycieczki