Info

avatar Cześć to ja rorschaach, z Krakowa. Mam przejechane 69752.70 km. Jeżdżę ze średnią prędkością 29.68 km/h
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rorschaach.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
Dystans:31.20 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:

Złe dobrego początki?

Czwartek, 2 stycznia 2014 · dodano: 03.01.2014 | Komentarze 0

Wieczorem z racji że nic nie było do roboty postanowiłem wykorzystać sprzyjające warunki i się przejechać, obrałem kurs przez miasto a potem na wcześniej zaplanowany Tyniec bulwarami Wiślanymi. Z racji że umówiłem się że pojedziemy o 19 do sklepu miałem ograniczony czas, więc nie byłem pewny czy dojadę do samego Tyńca, jechało się przyjemnie choć oczywiście w mieście jeden kierowca zdążył mnie wku... no ale na bulwarach spoko, nie dojechałem do samego Tyńca gdyż zawróciłem wcześniej po ok 15 km taż żeby spokojnie wracając mieć czas zatrzymać się w moim zaprzyjaźnionym serwisie, złożyć noworoczne życzenia i dobić opony, bo jakieś sflaczałe, a moją pompkę kilka dni temu szlak trafił, no i załatwiłem wracam, no i co... mniej więcej pod Wawelem słyszę syk, okazuje się że mam dziurkę, ale że byłem umówiony postanowiłem że może dojadę do domu szybko kręcąc bo zejście nie jest jakieś gigantyczne, niestety dojechałem do galerii Kazimierz i flak totalny i okazało się że tył też syczy! Zadzwoniłem więc po moją narzeczoną która i tak zbierała się na zakupy, żeby mnie zgarnęła po drodze... No i tak w sumie kończy się mój dzień, dwie gumy przebite jakimś zasranym szkłem, pompki nie mam, łatki się kończą, ech, co jeszcze?!
Kategoria Miasto


Dane wyjazdu:
Dystans:96.20 km
Maks. pr.:53.40 km/h
Temperatura:2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:681 m
Rower:

Mglisto, zimno, słabo, ale to w końcu dopiero początek!

Czwartek, 2 stycznia 2014 · dodano: 02.01.2014 | Komentarze 2

No to zaczynamy 2014 już na poważnie. Z racji że ostatnich kilka dni słabiutko się czułem, dziś miałem w zamiarze wstać przed świtem, wyruszyć w mgłę (bo tego się spodziewałem), zażyłem na noc gripex, no i... no i spałem tak mocno że przespałem budzik, tzn. nie wiem dlaczego ale nie udało mi się wstać, ale co się dziwić skoro nadal organizm najwyraźniej nie doszedł do siebie. Rano już jasno, ale mimo to mróz i mgła dość mocna, drogę rozpocząłem dziesięciokilometrową rozgrzewką w domu, a po wyjściu z niego postanowiłem objechać rundę przez Książniczki i Więcławice, a co dalej zobaczymy na trasie. Tam zdecydowałem pojechać do Luborzycy a dalej do Niegardowa, no jechało się słabiutko, było mi bardzo zimno, mimo tego że byłem maksymalnie ciepło ubrany, w dodatku przez mgłę mało co było widać i praktycznie żadne ładne zdjęcie się nie udało. No a o śliskości to nie wspomnę, bo dziś znów w okolicy jeszcze ronda Barei miałem duży uślizg, kurde nie wiem co to jest tam za asfalt, ale jeśli ktoś to czyta to radzę tam uważać! No a tak to reszta drogi już spokojnie, wolniutkie tempo, a i ruch niewielki dziś. Od Niegardowa zrobiło się dość pogodnie i wyszło słońce ale mimo to było mi zimno. Dalej droga poprowadziła mnie tradycyjnie przez Iwanowice i powrót przez Zerwaną, Masłomiącą i Książniczki. Pozdro dla kolarzy tam spotkanych!

No i tak to właśnie dziś większość świata wygląda, nie wiem może to przez złe samopoczucie nie dostrzegłem niczego ładniejszego... W sumie to ciekawa perspektywa wyszła, to jest zjazd w dół, a wygląda jak by droga się pięła wzwyż.
.
.

 Dalej podjechałem do mieszkania zobaczyć czy nie ma przypadkiem długo oczekiwanej baczki, ale nic, postanowiłem że pojadę sobie do Tyńca żeby skorzystać ze słońca, ale kiedy dojeżdżałem już do bulwarów zdecydowałem że jednak mi się po prostu nie chcę i muszę się zagrzać, zawróciłem więc w kierunku domu. Teraz chwila odpoczynku i prawdopodobnie wieczorem jeszcze dokręcę wynik.
.
.
.
.

  • T. odczuw.1 °C
  • Wiatr 7 km/h
  • Porywy 12 km/h
  • Chmury 20-30% nieba
  • Opady 0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1015 hPa
  • Wilgotność 72 %
  • Termika zimno i sucho
  • Biomet korzystny
Kategoria Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:32.00 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:

Symbolicznie na start w 2014!

Środa, 1 stycznia 2014 · dodano: 02.01.2014 | Komentarze 0

Z racji że przełom 2013/2014 okazał się dla mnie okresem spadku formy i ogólnie złego samopoczucia musiałem się zmusić żeby choć trochę pokręcić i przynajmniej na trenażerze zainaugurować nowy rok. Tak więc spokojne niemęczące tempo w rytm speed caravan! Wiem że według przesądu jaki pierwszy dzień roku taki i on cały, ale mam nadzieje, a raczej postanowienie że kolejne dni przyniosą na prawdę dobre wyniki, ale na razie na spokojnie, bo nie chcę się rozwalić na dłużej.
Kategoria Trening


Dane wyjazdu:
Dystans:64.34 km
Maks. pr.:52.30 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:

Ostatki.

Wtorek, 31 grudnia 2013 · dodano: 02.01.2014 | Komentarze 0

Ostatni dzień roku. Heh... a ja chyba też na wykończeniu, dziś też się słabiutko czuję, tak więc z racji że rano mgła musiałem odpuścić jakieś większe wyjazdy, mimo tego że wstałem jeszcze przed wschodem. Tak więc postanowiłem że najpierw skorzystam z okazji i pojadę jeszcze do sklepu na miejskim rowerze, a dopiero później jeśli się wypogodzi może gdzieś się przejadę. Tak więc do 12 kręcenie się po mieście i sklepach na pożyczonym holendrze, a po południu od 13.30 ostatnia tegoroczna wycieczka przez Książniczki Więcławice, Prawdę. I tak właśnie kończy się 2013, mimo tego że ostatnie dni były całkiem fajne, to jednak rok 2013 nie odpuszcza do samego końca...

No to koniec!



Noworoczna choinka! 
Kategoria Miasto, Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:64.43 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:

bu.

Poniedziałek, 30 grudnia 2013 · dodano: 30.12.2013 | Komentarze 0

Szkoda słów na opis jak słaby to był dzień! Nie wiem, może za kilka dni uzupełnie ten wpis, bo dziś nie mam najmniejszej ochoty na wspominki o tym! :/

Kategoria Wycieczki, Miasto


Dane wyjazdu:
Dystans:237.40 km
Maks. pr.:67.30 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:1851 m
Rower:

1,2 Kg mniej!

Sobota, 28 grudnia 2013 · dodano: 28.12.2013 | Komentarze 8

Z racji że wczoraj odpuściłem większe jeżdżenie dziś musiałem się trochę bardziej postarać i mimo że dziś warunki nie do końca idealne, bo znów południowy wiatr się nasilił postanowiłem że zaliczę planowaną kilka dni temu wycieczkę do Buska-Zdrój przez Pińczów. Wczoraj pięknie wyczyściłem rower i przygotowałem go do jazdy, tak więc dziś tylko trzeba było się ubrać i wyjść. Przed wyjściem postanowiłem się zważyć i zrobić to samo po powrocie i sprawdzić ile to można stracić w ciągu jednego dnia, tak więc przed wyjściem 64,8 kg. Najpierw obrałem kurs na Iwanowice, Słomniki i Proszowice, no cóż tu pisać, niemal codzienna ma trasa więc niczym nie zaskoczyła, jedyne co się wydarzyło to upieprzyłem się syfem z drogi niemal cały, a rower to już nie wspomnę, na dodatek napęd tak pięknie wczoraj pracujący zaczął chrzęścić i trzeszczeć co mnie niezmiernie denerwowało.

Po przejechaniu przez Proszowice obrałem kurs na Skalbmierz, przez Klimontów, tu jechało się wspaniale, słońce, praktycznie suche drogi, no i wiatr w plecy, a widoki? Sami popatrzcie!

Droga do Skalbmierza. Ciekawe co będzie po tym podjeździe...

.

.


Po podjeździe oczywiście zjazd! W pięknych okolicznościach.

.

.


Widoki jak z obrazów, plan za planem na planie.

.

.


Wygląda na to że zaraz natura wybuchnie i wszystko zacznie kwitnąć!

.

.

Po przejechaniu przez Skalbmierz obrałem kurs na Pińczów, ale nie przez Działoszyce a przez Sypiów, lubię tą trasę, ładnie, spokojnie, dobre drogi, a przy okazji przejeżdża się w okolicach miejscowości o nazwie Ameryka! W pewnym momencie trzeba zaliczyć zjazd prowadzący przez las, a tam mimo że wszędzie około 10 stopni, było około 2 stopni, a na drodze gołoledź, na jednym zakręcie nie wiem jakim cudem udało mi się uchować przed glebą. Reszta drogi do Pińczowa spoko, przez obszar 'Natura 2000 dolina Nidy'.

Piękne drzewa za Skalbmierzem.

.

.


Więcej pięknych drzew, aż dziw że one nie są zielone.... w grudniu!

.

.


Mniej więcej w tym miejscu gdzie te domy znajduje się Ameryka!

.

.


Na trasie do Pińczowa zawsze intryguje mnie ta góra, dla mnie wygląda jak by ją ktoś usypał z piasku.

.

.


A pod górą utworzyło się jakieś bagnisko.

.

.


Góra z bliska.

.

.


Piękna droga przez 'obszar natura 2000 - dolina Nidy'

.

.


Dobrze że jechałem z słońcem, bo jadąc w przeciwnym kierunku nie widział bym zbyt wiele.

.

.

Po dotarciu do Pińczowa niemal od razu obrałem kurs na Busko-Zdrój. No i znów jak ostatnio mając boczny wiatr jechało mi się fatalnie, kręciłem ze średnią 23 km/h, no koszmar, w dodatku olbrzymi ruch, no wszystko co złe skumulowało się na tym odcinku, na całe szczęście nie jest to zbyt długa droga, ale mimo to trwała i trwała, aż w końcu trafiłem do Buska! Cóż za piękne miasto... Nie mam pojęcia jaki z niego zdrój? To wygląda jak miasto ciężkiego przemysłu, nie wiem kolejny raz mam niemiłe wrażenia z wizyty tam, w dodatku ich rozwiązania drogowe to ciekawostka....

Pińczów zbliżam się!

.

.


Rzeka Nida.

.

.


Busko-Zdrój! Czyż nie pięknie? :D

.

.


Co przedstawia to zdjęcie? Drogi krzyżują się tu pod kontem prostym, wszystko wskazywało by że to normalne skrzyżowanie, ale nic bardziej mylnego! To jest rondo! Tam mają ruch okrężny! Nie mam pojęcia w okół czego, oni jeżdżą w kółko, ale jeżdżą, szacun!

.

.

Po opuszczeniu Buska obrałem kurs na Wiślicę, tu miła niespodzianka! Droga która była w remoncie tyle czasu wreszcie niemal cała gotowa, no zrobiona świetnie z mojej perspektywy, nawierzchnia, pobocze, wyprofilowana, dobrze oznaczona, no jak nie polskie standardy! Mimo tego że teraz jechałem pod wiatr, jechało mi się o wiele lepiej niż z bocznym wiatrem, a dziś nawet słońce jak by trochę wyżej i nie dawało tak bardzo po oczach. No i tak jechałem sobie spokojnie przez Wiślicę aż do Kazimierzy Wielkiej, tzn. prawie spokojnie, ale to nie miejsce na opowiadanie o pewnych atrakcjach :P

Czyż nie wygląda zachęcająco do jazdy? W dodatku niemal nie było ruchu!

.

.


W około zielono, bardzo przyjemny region.

.

.


Żeby nie było na całym odcinku do Kazimierzy jest taka dobra droga! Bez jakiś szykan, niedoróbek, po prostu dobrze zrobiona droga, aż dziw że to u nas tak się da :P

.

.

Ja niestety musiałem jechać pod słońce, więc moja perspektywa była trochę gorsza, ale z racji że nic nie jechało praktycznie rekompensowałem sobie to rozglądając się wszędzie.

.

.


W planach miałem pozwiedzać Wiślicę ale z racji że czas mnie naglił mogłem tylko się poprzyglądać.

.

.

Patrzcie jak pięknie, błękitna woda, trzciny, chętnie bym tam dłużej posiedział, ale czas mnie gonił.

.

.


Wszędzie dziś było ładnie, mnie to nawet pola potrafią zauroczyć :)

.

.


A tu zdjęcie dla uznania dla mego aparatu w telefonie! Przez przypadek cyknąłem tą fotkę, a tu jaka ostrość mimo tego że było to w ruchu a koło kręciło się z prędkością ok 30 km/h, polecam każdemu zdjęcia z telefonu!

.

.


Dla mnie droga mogła by się dziś nie kończyć, niestety dzień za krótki żeby się nacieszyć na tyle ile bym chciał.

.

.


Kolejny obrazowy widok.

.

.


Zdecydowanie bardziej wolę tą konfiguracje kolorów: zieleń + odcienie ziemi, a nie nudna biel!

.

.


Pokażę wam dziś wszystko co sam widziałem, wprawdzie zdjęcia nie oddają całego efektu, ale może komuś coś się spodoba.

.

.


To już ostanie zdjęcie pól, uwierzcie że było zdecydowanie więcej :)

.

.

W końcu dotarłem do Kazimierzy, niestety tam mój zachwyt nad dniem przerodził się w niepokój nad tym że trochę złapałem opóźnienia przez to cykanie fotek i prawdopodobnie będę musiał wracać po ciemku, a kurcze nie mam dziś żadnej dobrej lampy do rozświetlania mroku, tylko małe żabki migające. Tak więc byłem bardzo zdeterminowany żeby przycisnąć na pedały mimo tego że zmęczenie mocno dawało się we znaki. Droga do Proszowic mnie mocno wymęczyła, pewnie dlatego że się stresowałem tym że nie zdążę i się tym negatywnie nakręciłem, jednak kiedy dotarłem już do Proszowic i zobaczyłem że zachód słońca już bliski postanowiłem nie spinać i spokojnie jechać, drogę przecież dobrze znam, niemal każdy zakręt, a oświetlenie ostrzegawcze mam.

Zachód słońca nad Proszowicami.

.

.


Zachód słońca nad wiatrakiem w Niegardowie, tu przekonałem się że szczęście mi sprzyja bo wiatrak ledwo się obracał, a więc i wiatr nie będzie mi przeszkadzał.

.

.


Wijąca się droga ku zachodzącemu słońcu, niczym 'Route 66'.

.

.


Co każde wzniesienie byłem przekonany że to już koniec tego widowiska, lecz im bliżej Krakowa tym bardziej przekonywałem się że jest jeszcze piękniej.

.

.


Tu jeszcze słońce pozwalało na jazdę w okularach przeciwsłonecznych.

.

.


No a tu już widok nieba za Luborzycą, krzepiące, zwłaszcza że już byłem bardzo zmęczony.

.

.


No i tak się właśnie kończy mój dzień, przepiękny zachód słońca po przepięknym dniu na przepięknej trasie.

.

.

Ciemności zastały mnie już w Więcławicach, ale z racji że znam na pamięć każdy zakręt to na prawdę nie było wielkim problemem. W końcu dotarłem do mieszkania, pierwsze co musiałem zrobić to zająć się czyszczeniem roweru i odrapanie chyba kilograma błota, tak więc wiaderko i gąbka, dopiero później zająłem się sobą, szybki obiad, spakowanie się i znów wyjście, ale tylko kilka kilometrów do przejechania, dziś zostaję na noc gdzie indziej :) Po doatrciu na miejsce zdecydowałem jeszcze że szybko się przebiorę, zamienię rower i udam się do KFC wymienić punkty na pepsianę, ponoć to ostatnie dni kiedy można to zrobić, postanowiłem zajeździć się na śmierć dziś :P w sumie jechało mi się bez problemu, nie czułem nóg, zapewne jak bym miał teraz wsiąść na rower nie było by tak dobrze, bo siedząc czuję jak powoli kamienieją i mówią: ból, ból, ból...

A miałem taki czysty rower! Teraz znów trzeba chwycić za wiadro i szmatę...

.

.

No i taki to był dzień... zaczął się przed 9 a skończył po 19... Wspaniała wycieczka, wyjeździłem się wspaniale, w przepięknych warunkach pogodowych i terenowych, no a po przyjściu od razu się zważyłem i... mimo że w trakcie jazdy uzupełniłem 2l płynów i jadłem dość sporo waga wskazała 63,6 kg, tak więc różnica wynosi niebywałe 1,2 kg?! Nie sądziłem że to możliwe żeby stracić tyle w ciągu jednego dnia, zwłaszcza że nie mam zbytni z czego zrzucać, ale tyle właśnie wskazała waga, tak że ten, jak by ktoś chciał jakiegoś odchudzania, zapraszam na wycieczkę ze mną :P Bardzo żałuję dziś że nie wziąłem pulsometru.

.

.

.

.

  • T. odczuw. 9 °C
  • Wiatr 14 km/h
  • Porywy 25 km/h
  • Chmury 10-20% nieba
  • Opady 0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1012 hPa
  • Wilgotność 78 %
  • Termika chłodno i sucho
  • Biomet korzystny
Kategoria ( ), <200


Dane wyjazdu:
Dystans:56.40 km
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:

Kraków na spokojnie.

Piątek, 27 grudnia 2013 · dodano: 29.12.2013 | Komentarze 3

No i jak to jest? Przez ostatnie dni wiało bardzo, dziś się pogoda wyklarowało, nie wieje, jest pięknie a mi się nie bardzo chcę jeździć, już któryś raz z rzędu tak jest że mam ochotę na jazdę kiedy w około raczej trudne warunki, a kiedy pięknie jakoś mnie nie kusi... Ale z racji że choć trochę trzeba pojeździć uznałem że mogę połączyć przyjemne z pożytecznym. Pojechałem sobie spokojnie bulwarami Wisły do Tyńca i z powrotem, wolne tempo, strój raczej miejski, ale dziś nie potrzeba mi było dynamiki, tylko jechać i delektować się tymi 13 stopniami! Po drodze zawitałem w moim serwisie, wreszcie chyba udało się rozwiązać problem z kasetą, już się nic nie telepie, wracając do domu zaliczyłem jeszcze małe zakupy. Reszta dnia to robienie zaległości szkolnych, no i serwisowanie roweru, muszę przyznać że tak czysty to on chyba jeszcze nie był! Nawet w napędzie można by się spokojnie przejrzeć i zobaczyć swe odbicie. No więc rower gotowy, jutro można nadrobić zaległości.

Kategoria Miasto


Dane wyjazdu:
Dystans:170.74 km
Maks. pr.:58.30 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:1596 m
Rower:

Głodnemu wiatrem w pysk!

Czwartek, 26 grudnia 2013 · dodano: 26.12.2013 | Komentarze 0

Co to był za dzień?! Ech, ale było warto, bardzo było warto! Wstałem dziś tak jak zaplanowałem o 6 i wyruszyłem chwilę przed wschodem słońca. Ale to że była jeszcze noc nie oznacza że było zimno, jak wychodziłem było 9 stopni... jak dla mnie idealnie bo wiatr wysuszył drogi i temperatura też zrobiła swoje. Kiedy wyruszałem wiatr nie był zbyt mocny, a zresztą początkowy kurs obrałem na północ a więc i tak miałem go w plecy, jednak zdecydowałem że nie poważę się na pierwotne plany jazdy z wiatrem aż do Pińczowa gdyż jeszcze musiał bym później jakoś wrócić pod wiatr, a na to nie czułem się zbyt gotowy, ani chętny. Tak więc ruszyłem jeszcze w mrok, ale kilka kilometrów przywitał mnie przepiękny wschód słońca! Naprawdę było mega warto wstać wcześniej, no i to był najładniejszy moment całego dnia!

Prawda że niesamowicie to wygląda?

.

.

Drogę na początek obrałem w kierunku Zielonek tak aby przejechać przez dolinę Ojcowa, niestety nie było najbardziej atrakcyjne dzisiejszego dnia, gdyż o tak wczesnej porze ledwo słońce tam docierało i było ciemno, przejechałem szybko ten odcinek, a no i znów się sprawdza że tam w samej dolince zdecydowanie zimniej niż gdziekolwiek indziej. Dalsza droga to podjazd do Skały i zjazd do Iwanowic, tu wiatr był już odczuwalny, ale nie był zbyt problematyczny gdyż to zjazd i nie trzeba było się wysilać. W Iwanowicach odbiłem w kierunku Gołczy i dalej spokojnie do Miechowa, tu jazda nie była problemem bo wiatr w plecy, ale nawierzchnia zdecydowanie gorsza, a dodatkowym mankamentem było to że znów mi ta kaseta drga i się telepie, więc na każdym wertepie słyszałem metalowy brzdęk który strasznie mnie irytował, w dodatku pogoda zrobiła się mało przyjemna, tzn. zrobiło się mniej przyjaźniej niż rano, niemal całe niebo zaniesione było szarymi chmurami i tylko na południu przebijało się krwiste słońce.

Tylko niebo hen hen nad południem wyglądało bardziej atrakcyjnie.

.

.


Droga do Miechowa, dziś nie tak ładnie jak ostatnio, ale i tak lepiej niż miesiąc temu, bo wtedy to właśnie tu złapała mnie burza śnieżna!

.

.


Tu też wzrok przyciągało południe i czerwonawa kreska malująca się na horyzoncie.

.

.

W Miechowie wektor mojej jazdy zmienił się na wschód i od tego momentu zaczęły się prawdziwe schody. Chwilę za Miechowem na trasie do Racławic są wiatraki, dość dobitnie pokazały mi że dziś może być ciężko, łopaty kręciły się tak szybko jak jeszcze nigdy dotąd! No ale nie zraziłem się tym tylko jechałem, wprawdzie tempo spadło do 22-25 km/h ale się jechało, choć na podjazdach było mega ciężko, no chyba łatwiej było by jechać centralnie pod wiatr niż tak jak tu mieć go mniej więcej cały czas w prawy policzek, nie dość że stopowało to jeszcze spychało z linii jazdy, całe szczęście że dziś ruch minimalny, ale i tak nie najlepiej. W pewnym momencie znów natrafiłem na straszny widok, kolejny rozjechany lisek! Nie mam pojęcia co ich tyle ginie teraz na drogach, to już bodajże czwarty w tym miesiącu na którego trafiam... No a przy okazji obok leżał bidon CCC! Nie wiem skąd tu, ale też jakiś zasyfiony jak pozostałe jakie ostatnio wypatrzyłem, głównie przy trasie Tour de Pologne 2013.

Chodził lisek koło drogi... Teraz już nie pochodzi nigdzie, bo jakiś ciul go zabił...

.

.

Już wiem dlaczego niebo na południu takie czerwone dziś! To siedlisko zła i sieje wiatrem po Polsce!

.

.

Po drodze do Skalbmierza miałem kila ciekawych sytuacji ze zwierzętami:

-jadę a tu na poboczu stoi w rzędzie 6 perliczek, a w rowie stoi 6 kur i patrzą na siebie, chciałem temu zrobić zdjęcie, ale się perliczki spłoszyły, wpadły w stado kur, a kury się ich wystraszyły i się rozbiegły jak głupie!

-kolejne, biły się gęsi, nagle jedna zaatakowała druga jakoś bardziej i ta jedna odleciała, a raczej podskoczyła i z impetem wylądowała na środku jezdni, głupie ptaszyska!

-chyba widziałem jak ktoś wyrzuca psa z samochodu koło lasu :/ tzn. byłem kilka set metrów z tyłu i widzę że samochód się zatrzymuje i otwierają się drzwi, biega jakiś pies, jak dojeżdżałem bliżej szybko odjechali a jakiś pies tam został... Nie wiem może go chcieli nakarmić czy coś, ale dziwna scena, raczej nasuwająca jedno na myśl...

-trzy razy odganiałem się od psów lecących za mną, ale tak mnie wkurwiły dziś że dwa razy pogoniłem za nimi i kamienie też poszły w ruch :D

No i tak wreszcie dotarłem do Skalbmierza, byłem mocno wytyrany, ale w planie miałem jeszcze Kazimierze i Koszyce, jednak po kilku kilometrach za Skalbmierzem uznałem że nie ma bata, już nie dam rady tak jechać w tym kierunku! Zawróciłem do miasta i tam na chwilę się zatrzymałem żeby się posilić. Po kilkunastu minutach ruszyłem dalej drogą w kierunku południa do Proszowic przez Małoszów i Czuszów i tu o dziwo niby że na południe, więc powinienem mieć wiatr centralnie w pysk jechało się łatwiej, wolno przyznaje, ale miarowo, odżyłem zdecydowanie na tym odcinku.

Droga prowadziła mnie na południe, myślałem że będzie bardzo ciężko, okazało się jednak że jedzie się dużo łatwiej!

.

.


No już prawie! Jeszcze tylko ten podjazd... No może jeszcze kilka podjazdów, ale już blisko!

.

.

Po dotarciu do Klimontowa zorientowałem się że mam jeszcze godzinę do godziny na którą byłem umówiony na obiad, postanowiłem nie przeszkadzać i odbiłem kawałek w kierunku Kazimierzy taż żeby pojechać 15 minut i móc spokojnie dojechać na umówioną godzinę. Tak więc dotarłem do granicy województwa Małopolskiego i zawróciłem. Do Proszowic dojechałem bardzo spokojnie. Przed wejściem jeszcze tylko wiadro i szmata, bo jednak znów usyfiony cały byłem, tzn rower przede wszystkim!

W Proszowicach, posiedziałem kilka godzin, zjadłem pyszny świąteczny obiad i odpocząłem, przyznam że nie bardzo mi się chciało wracać a i uda dość darły po męczeniu pod wiatr, ale ktoś do kotów musiał przecież wrócić, nie wybaczyły by mi przecież dnia bez kolacji :P Z racji że byłem dobrze doświetlony dziś postanowiłem wrócić przez Słomniki, Iwanowice, Zerwaną, Książniczki. O matko bosko kochono! Ależ mi się jechało genialnie, miałem tak jeszcze rozgrzane nogi że wygenerowałem taką moc że sam się zdziwiłem! Jeszcze tak dobrze to mi się nie jechało tej jesieni! Średnia kosmiczna, sama droga minęła sam nie wiem kiedy, jechało mi się mega zajebiście! Dodatkowo taka jazda po ciemku to faktycznie duża atrakcja, zupełnie inny rodzaj skupienia trzeba generować, droga niby dobrze znana a jednak każdy zakręt to nowość. Po dotarciu do domu byłem tak nakręcony że wpadłem na pomysł żeby jeszcze gdzieś jechać, ale uznałem że nie mogę przesadzać, bo jutro też jest dzień, a warunki mają być lepsze, to energię warto zachować. A no i pod koniec drogi trochę zaczęło kropić, ale nie wpłynęło to negatywnie na moje odczucia z jazdy.

Ech no wspaniały dzień, wyjeździłem się bardzo, ruch minimalny, no i mimo silnego wiatru dałem radę!

.

.


.

.

  • T. odczuw. 9 °C
  • Wiatr 19 km/h
  • Porywy 40 km/h
  • Chmury 50-60% nieba
  • Opady 0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1003 hPa
  • Wilgotność 81 %
  • Termika chłodno i sucho
  • Biomet korzystny
Kategoria ( ), Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:73.50 km
Maks. pr.:42.50 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy: m
Rower:

No troszkę wieje :P

Środa, 25 grudnia 2013 · dodano: 25.12.2013 | Komentarze 1

No i kurde bez sensu, dziś mam absolutnie wolny dzień i co? Kolejny orkan? No ja wiem że nie mieszkam w zakopanym gdzie wieje przeszło 140 km/h ale no tu też jest ciekawie.

No więc... chyba przez ten halny gorzej też z motywacją bo od rana dość niemrawo mi szło, najpierw udałem się z rodziną i kotem na słoneczny spacer i w końcu około 12 zebrałem się do wyjazdu, myślałem że wieje mocno, ale nie było tak źle bo wiatr wiał ale nie jakiś tragiczny, jedynie podmuchy były bardzo mocno, więc kierownice trzeba było dość mocno trzymać, tak więc pojechałem i zrobiłem spokojną rundę przez Książniczki, Więcławice, Prawdę, dziś to spoko bo drogi niemal puste zupełnie więc ryzyka nie było dużego. Później powrót do domu na obiad (oczywiście wigilijne resztki, ale jakie!)

Drugi wyjazd o 18, może nie z jakichś wielkich chęci a z przymusu, jutro planuję pojeździć przed świtem i po zachodzie więc musiałem udać się do mieszkania gdzie zostawiłem moje dodatkowe oświetlenie, przy okazji postanowiłem pojechać w miasto. Myślałem że wiatr im później tym bardziej się uspokoi, nic bardziej mylnego, on się nasila! Jak po południu wiało i były porywy, to teraz wieje non stop z siłą tych porywów plus jakieś trąby powietrzne, na szczęście w Krakowie pusto, a i tak wykorzystałem ścieżki rowerowe. No tak pojeździłem prawie dwie godziny, spokojnie a mimo to dość mnie wymęczyło, za to zdobyłem oświetlenie i jutro będzie można spokojnie jechać, no chyba że się nie uspokoi ten wiatr, to ja się nie piszę na coś takiego na otwartym terenie... :/

  • T. odczuw. 4 °C
  • Wiatr 23 km/h
  • Porywy 45 km/h
  • Chmury 10-20% nieba
  • Opady 0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1005 hPa
  • Wilgotność 66 %
  • Termika zimno i sucho
  • Biomet korzystny
Kategoria Miasto, Wycieczki


Dane wyjazdu:
Dystans:159.40 km
Maks. pr.:57.30 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: kcal
Podjazdy:2875 m
Rower:

Jaka wigilia taki cały rok?! To ja poproszę!

Wtorek, 24 grudnia 2013 · dodano: 24.12.2013 | Komentarze 0

Wreszcie mogę sobie usiąść na dupie i zrobić wpis... ach, co to był za dzień!

No więc tak, dziś zaliczyłem zaplanowaną na wczoraj trasę, z racji że miałem wszystko przygotowane do wigilii już w ciągu kilko ostatnich dni, miałem dziś czas do południa tylko dla siebie, dobrze że zostawiłem tą trasę na dziś bo piękna pogoda się zrobiła. Wstałem wcześnie i ruszyłem najpierw do Wieliczki, jechało się spoko, choć dość chłodno jeszcze z rana. Po dotarciu do Wieliczki obrałem kurs na Gdów, jakoś ostatnio mimo że narzekałem na tą trasę jakoś miałem jej niedosyt. Od samego początku na tym odcinku towarzyszyło mi piękne słońce choć wiatr (ponoć kolejny orkan) dawał trochę w dupę.

Mimo że słońce dziś jarało w oczy z mega mocą jakoś mi to nie przeszkadzało!

.

.

Czyż nie pięknie?

.

.

Według mnie rośliny już rozpoczęły wegetacje, wiosna idzie!

.

.



Dalsza droga obrała kurs z Gdowa w kierunku Niepołomic. Normalnie nie zbyt lubię ten odcinek, ale dziś miałem wiatr w plecy, słońce w plecy, mały ruch i piękne widoki przede mną!

Cała droga tylko dla mnie!

.

.

W Niepołomicach pokierowałem się drogą przez Ispinę i dalej do Nowego Brzeska, wybrałem tą drogę między innymi dlatego że kilka dni temu był o niej reportaż w tv, o tym że to droga śmierci! Ponoć ginie na niej co najmniej jedna osoba rocznie! No muszę przyznać, wąsko i ludzie tną szybko, ale w sumie nie odbiega jakoś od standardów innych polskich dróg. Dalej droga przecina część Puszczy Niepołomickiej, a tam... mimo że dziś mega ciepło, na drodze gołoledź i mega zimno!

Droga przez Puszczę Niepołomicką, śmiesznie wszędzie suche drogi, w koło ciepło, a tu temperatura kilka stopni niższa a na drodze gołoledź!

.

.


Wisła, dziś wyglądała bardzo dostojnie. Tu z perspektywy mostu w Nowym Brzesku.

.

.

Z Nowego Brzeska obrałem kurs na Proszowice, to też jest fajny odcinek polskich dróg, ładnie, ciekawie no i zazwyczaj pusto. Szkoda że to taki krótki odcinek. W samych Proszowicach znów jakieś kosmosy, ruch jak w jakiejś metropolii! Skąd oni się tam biorą?! No nic, szybko minąłem to miasteczko i ruszyłem w kierunku Słomnik. W planach miałem powrót ok 15, ale z racji że miałem do załatwienia jeszcze jedną rzecz u babci, postanowiłem podkręcić mocno tempo żeby wyrobić się na 14, a przy okazji wyznaczyłem sobie utrzymanie tempa na poziomie 30 km/h. Tak więc odcinek Proszowice- Słomniki łyknąłem niezmiernie szybko, później wprawdzie trochę mnie przytkało, ale trochę obniżyłem kadencję i do Iwanowic już się ciało uspokoiło, dodatkowo wiatr był moim pomocnikiem dziś! To się rzadko zdarza normalnie :) Po dotarciu do Krakowa zaliczyłem przy okazji odwiedziny u babci i wziąłem tort przygotowany na wigilię. Po dotarciu do mieszkania przebrałem się i poszedłem do źródełka umyć jeszcze rower, skoro dziś wszyscy kierowcy chcieli mieć czyste auta i do myjni były kolejki na kilkadziesiąt minut czekania to ja nie mogłem być gorszy.

Droga Nowe Brzesko- Proszowice, nie wiem jak to jest ale tam zawsze jest ładna pogoda!

.

.


Droga Nowe Brzesko- Proszowice, nie wiem jak to jest ale tam zawsze jest ładna pogoda!

.

.

Droga Nowe Brzesko- Proszowice, nie wiem jak to jest ale tam zawsze jest ładna pogoda!

.

.

No i to już koniec, w końcu dotarłem do domu, uważam że to był wspaniały dzień, wspaniała pogoda, wiatr w ogóle nie przeszkadzał, jeśli wigilia jest symbolem tego jak będzie wyglądał cały rok, to ja poproszę! No a po jeździe... Obżarstwo, było pysznie, choć jako gospodarz tegorocznej wigilii byłem non stop na nogach i tak aż do teraz, w sumie pisząc to usiadłem sobie pierwszy raz na spokojnie dziś od godziny 7 rano :D Ale ja bynajmniej nie narzekam, no to koniec. Wszystkiego najlepszego!

.

.

.

.

  • T. odczuw. 8 °C
  • Wiatr 15 km/h
  • Porywy 40 km/h
  • Chmury 10-20% nieba
  • Opady 0 mm / 12 h
  • Ciśnienie 1017 hPa
  • Wilgotność 80 %
  • Termika zimno i sucho
  • Biomet korzystny
Kategoria Wycieczki, ( )