Info
czy to ważne? Raczej nie, najważniejsze że jeżdżę zawsze! Więcej o mnie.




Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Sierpień8 - 1
- 2016, Lipiec34 - 0
- 2016, Czerwiec28 - 0
- 2016, Maj29 - 2
- 2016, Kwiecień30 - 0
- 2016, Marzec34 - 7
- 2016, Luty36 - 14
- 2016, Styczeń29 - 2
- 2014, Sierpień2 - 0
- 2014, Lipiec20 - 4
- 2014, Czerwiec24 - 6
- 2014, Maj32 - 18
- 2014, Kwiecień24 - 3
- 2014, Marzec29 - 27
- 2014, Luty29 - 33
- 2014, Styczeń37 - 46
- 2013, Grudzień41 - 60
- 2013, Listopad49 - 8
- 2013, Październik40 - 0
- 2013, Wrzesień7 - 0
- 2013, Sierpień10 - 1
- 2013, Lipiec15 - 0
- 2013, Czerwiec11 - 0
- 2013, Maj7 - 0
- 2013, Kwiecień34 - 4
- 2013, Marzec33 - 0
- 2013, Luty31 - 0
- 2013, Styczeń35 - 0
- 2012, Grudzień14 - 0
- 2012, Listopad43 - 4
- 2012, Październik29 - 0
- 2012, Wrzesień26 - 3
- 2012, Sierpień41 - 38
- 2012, Lipiec47 - 5
- 2012, Czerwiec39 - 8
- 2012, Maj43 - 3
- 2012, Kwiecień40 - 1
- 2012, Marzec39 - 27
- 2012, Luty26 - 8
- 2012, Styczeń12 - 0
Wycieczki
Dystans całkowity: | 29111.63 km (w terenie 5000.42 km; 17.18%) |
Czas w ruchu: | 350:35 |
Średnia prędkość: | 29.25 km/h |
Maksymalna prędkość: | 89.80 km/h |
Suma podjazdów: | 161017 m |
Maks. tętno maksymalne: | 192 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 181 (91 %) |
Suma kalorii: | 196595 kcal |
Liczba aktywności: | 312 |
Średnio na aktywność: | 93.31 km i 3h 51m |
Więcej statystyk |
Po ósemce.
Środa, 11 grudnia 2013 · dodano: 11.12.2013 | Komentarze 3
Planowanie, planowaniem, a życie swoje. Miałem wstać mega wcześnie i dotrzeć do Rabki, no i co? Zaspałem :P Spało mi się za dobrze po prostu, widać organizm potrzebował. No więc trzeba było zweryfikować plany. Z racji że za oknem nie wyglądało tak ładnie jak dzień wcześniej, a i pogoda wskazywała takie nijakie warunki postanowiłem nie wymyślać i pojadę na moje trasy, tj. okolice Kocmyrzowa, Słomnik, Skały.
Rozpocząłem tradycyjnie od dziesięciokilometrowej sesji na trenażerze, a później rozpocząłem wycieczkę. Najpierw oczywiście przez Batowice, Książniczki, Więcławice.
Na początku całkiem spoko pogoda, nawet i słońca trochę można było uświadczyć.
Nawet jak się rozglądnąć to i niebieskie niebo można wypatrzyć.
Niestety kierunek który ja obrałem trochę zaczął napawać mnie grozą, w sumie miałem ochotę się wrócić, ale postanowiłem zawierzyć prognozą że deszczu nie będzie.
Przez moje znajome okolice jechało się całkiem nieźle, jedynie złowieszcze czarne chmury przede mną nie nastrajały pozytywnie, ale z racji że wiatr wiał w plecy, postanowiłem się dać mu nieść, a co ma być to będzie, w końcu nie jestem tak daleko od domu, jakoś wrócę. Dalej pojechałem przez Luborzyce do Niegardowa.
Im dalej na północ, tym niebo robiło się groźniejsze.
Po dotarciu do Niegardowa podjąłem decyzje że pojadę w kierunku Słomnik, tam już niebo było całkowicie zaniesione, a ja obrałem kierunek pod wiatr, na domiar złego zaczęło lekko padać, na całe szczęście temperatura była na tyle wysoka że nie zrobiło się lodowisko, a zresztą i tak jechałem tak wolno że nie koniecznie zrobiło by to różnice. Ze Słomnik udałem się do Iwanowic, tam wreszcie zmieniłem kierunek jazdy, bo miałem serdecznie dość jazdy pod wiatr, ze średnią 23/24 km/h. Dalej jechało się już w miarę nieźle, jakby trochę się rozpogodziło w miarę zbliżania się do Krakowa, no i wiatr nie dokuczał tak. Za to po drodze do Zerwanej bardzo przykry obraz Polskiej rzeczywistości...
Jak by kto pytał - to okolice przystanku autobusowego w jakiejś pipidówie. Oto i cała ustawa śmieciowa po Polsku... Chyba nie ma co więcej mówić.
Po powrocie do Masłomiącej, postanowiłem że przejadę przez Prawdę i pojadę na Rybitwy, dlaczego tak? No bo chciałem dokręcić wynik, a nie miałem pomysłu gdzie jechać, a w głowie miałem wirtualną mapę, wydawało mi się że jadąc w ten sposób droga przybieżę wygląd ósemki, jak się okazuje nie do końca mi się udało to, ale jak by się uprzeć...
Ogólnie słaby dzień, plany były, wyszła codzienność, już trochę nudzą mnie te trasy, ale nie będę narzekał na nie, zwłaszcza że to grudzień i trzeba się cieszyć że w ogóle są przejezdne! No i dziś znów mam wielki niesmak odnośnie naszego syfiarstwa, tony śmieci, rzygać się chcę. A no i tak przy okazji, prawie się porzygałem dziś, w pewnym momencie wyprzedziły mnie dwie ciężarówki przewożące świnie... smród niemożliwy, w dodatku nie wiem co im się tam działo, ale tak wyły te zwierzęta że aż żal się mi zrobiło, dziś dzień bez wieprzowiny!
T. odczuw. 1 °C
Wiatr 13 km/h w
Porywy 25 km/h
Chmury 40-50% nieba
Opady 0 mm / 12 h
Ciśnienie 1036 hPa
Wilgotność 76 %
Termika zimno i sucho
Biomet korzystny
Słoneczne Świętokrzyskie.
Wtorek, 10 grudnia 2013 · dodano: 10.12.2013 | Komentarze 3
Przyznam że po wczorajszym dniu nie czułem się jakoś specjalnie wyjątkowo, ale kiedy rano okazało się że piękne słońce już mocno świeci, a pogoda wskazuje że wiatru praktycznie nie ma wiedziałem że trzeba się ogarnąć i korzystać puki można. Tak więc, załatwiłem wszystkie sprawy szybko i wskoczyłem na trenażer na dziesięciokilometrową rozgrzewkę. Później już tylko zebrać się i w drogę. Po wyjściu z domu trochę mój zapał ostygł z powodu temperatury, było zdecydowanie chłodniej niż zakładałem, ale słońce to dobry argument za tym żeby się nie przejmować, a ulice też suche, więc wziąłem się w garść i postanowiłem że się rozgrzeję mocniejszym tempem.
Założenie było takie żeby dojechać do Miechowa, a potem się zobaczy. Po drodze ustaliłem sobie też że chcę utrzymać średnią w granicy 30 km/h. W kierunku północnym jechało się całkiem spoko, nic mi nie przeszkadzało, a tempo trochę ponad to zakładane. Droga przez Batowice, Książniczki, rundę w Masłomiącą do Iwanowic minęła bardzo szybko, na trasie którą zna się na pamięć można włączyć sobie jakieś kminienie o czymś i droga znika sama nie wiadomo kiedy. Później odbiłem w kierunku Miechowa przez Gołczę, tu moja uwaga musiała być trochę większa bo droga gorszej jakości, ale za to bardzo ładnie.
Dziś zdecydowanie można by pomyśleć że to wczesna wiosna, a nie zima za pasem!
Po dotarciu do Miechowa postanowiłem pojechać podobną trasą jak kilka dni temu, tj. przez Racławice, Skalbmierz, Kazimierze do Proszowic. Tak więc szybko minąłem Miechów i udałem się na wschód. Tu jechało się równie dobrze, a kto wie czy nie lepiej, bo miałem wrażenie że ten lekki wiatr trochę pomaga, wiejąc w plecy. W dodatku, niemal cała droga była niedawno wyremontowana i do nawierzchni nie ma co się przyczepić, jedynie co to że sporo tirów...
Na odcinku pomiędzy Małopolską a województwem Świętokrzyskim istnieje odcinek drogi niczyjej, tzn. jak wcześniej i później droga jest ładna i wyremontowana to tu zieją dziury i trzeba lawirować, widać uznali że skoro jest tam ładnie to ludziom zrekompensuje.
Ja wiem że jestem monotematyczny, ale kurde, żeby takie warunki do jazdy w grudniu?! Może na poboczach trochę śniegu zalega, ale ogólnie tylko długość dnia może sugerować że to nie do końca normalny sezon rowerowy.
Oby zima nigdy nie przyszła, chyba jednak wolę te odcienie, niż jednostajną biel.
W sumie nie mam za bardzo co pisać, a propo drogi, przejechałem do Kazimierzy bez najmniejszych problemów, w tempie trochę wyższym niż planowane, po drodze, nie widziałem nic nowego, ani zaskakującego, jedynie kilku debili którzy tną dobrze ponad 100 km/h na odcinkach z ograniczeniem do 40, no i watahy kundli, latających za rowerem, ale po co miał bym pisać o rzeczach złych... Jechało mi się wybornie, może jedynie co przeszkadzało to zimno w stopy, po reszta ciała dobrze się rozgrzała. Po obraniu kursu na południe w stronę domu, znów miałem słońce prosto w oczy, nie wiem czy inni tak mają, ale mnie to strasznie męczy, w dodatku stresuje się kierowcami którzy mnie mijają, czy aby na pewno mnie widzą... No ale co zrobić, lepsze to zdecydowanie niż chmury i szary dzień. Do Proszowic droga dłużyła mi się bardzo, może to ze względu na to słońce, a może na wiat, ale średnia spadła mi poniżej oczekiwanej :/ a i z motywacją było coraz słabiej. W Proszowicach, tj. na ich obwodnicy odbiłem w kierunku Słomnik i postanowiłem pojechać przez Niegardów, do Kocmyrzowa. Na tym odcinku, przyszło takie duże załamanie, nie mam pojęcia dlaczego tak, droga łatwa, znajoma, a ledwo co się toczyłem, o średniej mogłem zapomnieć. Dopiero w Lubrzycy trochę doszedłem do siebie, bo wiedziałem że już na prawdę nie daleko, a zresztą zmotywowałem się na siłę, bo wiedziałem że słońce już zniża się coraz niżej, a nie chcę jechać po zmroku. Tak więc w Więskowicach odbiłem na Prawdę i tak obok zbiornika Zesławice dotarłem do Krakowa.
Powrót do Krakowa niemal co do minuty z zachodem słońca.
W mieście szybko przebiłem się przez mały korek na Wiślickiej i dalej już pojechałem spokojnie ścieżką rowerową prosto do domu. Po drodze zorientowałem się jeszcze że mój licznik, albo zamarzł, albo baterie padły, raz wskazywał 0, raz ok 10 km/h, a co jakiś czas realną wartość, no cóż będzie się zająć bidulkiem. W końcu dotarłem do domu, ale przygody jeszcze się nie skończyły, kot zawistnik, z żałości że został sam tyle czasu, postanowił pokazać swą złość, roznosząc wszystko co mu wpadło do głowy po całym mieszkaniu, tak więc zanim mogłem wreszcie odpocząć po wycieczce, musiałem zająć się jego dowodami zbrodni...
Ogólnie wycieczka mega przyjemna, słońce, brak wiatru, mały ruch, sucho, ale jednak dość mocno się wymęczyłem, zwłaszcza w ostatniej fazie, może to jednak kwestia tego lekkiego podziębienia... No, ale mam nadzieje że jutro będzie lepiej, bo chęci do kręcenia już się zregenerowały i będzie można za chwilę pomyśleć nad kolejnym celem.
Temperatura: wyjazdu -3, w najcieplejszym 0, powrót -1
T. odczuw. -2 °C
Wiatr 4 km/h e
Porywy 7 km/h
Chmury 10-20% nieba
Opady 0 mm / 12 h
Ciśnienie 1039 hPa
Wilgotność 61 %
Termika mroźno i sucho
Biomet niekorzystny
Mikołajkowy podmuch.
Piątek, 6 grudnia 2013 · dodano: 07.12.2013 | Komentarze 0
No i co? Myślałem że taki ze mnie kozak po tych ostatnich dniach że dziś też podołam :P. Niestety Ksawery pokazał mi gdzie mnie ma...
No więc tak, wróciłem z zakupów, na ciężkim holendrze jechało się w miarę nieźle, więc chciałem się sprawdzić z tym wiatrem na szosie, przestawiłem nawet spotkanie o godzinę później żeby skorzystać. Jak zwykle przed wyjściem na szosę skorzystałem z rozgrzewki na trenażerze. Później ogarnąłem się do wyjścia i w końcu wyszedłem. No już na początku przekonałem się że jest nieźle, postanowiłem się trzymać ścieżki rowerowej, przynajmniej póki nie wyjadę z Krakowa. Do Batowic jechało się nie tak źle, bo wiatr raczej w plecy, ale już wtedy kilka podmuchów mnie dosłownie zniosły ze ścieżki, nie ma szans na tak lekkim rowerze, jeszcze z łopatami, zamiast szprych ujechać jakiś wynik konkretny. Po dotarciu do Batowic, kiedy skończyły się możliwości jazdy ścieżkami postanowiłem że przejadę jeszcze tylko z wiatrem w rejon osiedla Piastów i wracam, nie mogę tak ryzykować jeżdżąc ulicą, jak nie mnie zwieje pod samochód, to samochód jakiś zwieje na mnie... Zrobiłem więc rundę przez Piastów i do ronda Mogilskiego bo można było się w miarę bezpiecznie poruszać, ale fakt jazda pod taki wiatr to giga trening na nogi i jak ktoś wybrał się na jakąś konkretną wycieczkę dziś to wielki szacun...
Ksawery sprawił coś niemożliwego! Szkieletor wyglądał jeszcze bardziej upiornie niż zwykle!
Myśle że w niektórych momentach wyglądałem podobnie...
Gdzie jest ten śnieg?!
Czwartek, 5 grudnia 2013 · dodano: 05.12.2013 | Komentarze 3
Nie wiem po co były te komentarze że zima idzie i ta medialna nagonka że od dziś zrobi się biało! Wstaję, a tu może nie tak ładnie jak w ostatnich dniach, bo dość pochmurnie, ale zaskakująco ciepło. W prognozie godzinowej wyczytałem że w miarę upływu dnia będzie coraz bardziej wiać, ale za to się wypogodzi. Zdecydowałem że znów zaliczę jakąś lepszą trasę, bo nie wiem jak to jest, dziś czuję się idealnie, żadnych zakwasów, nic nie boli, jedynie z wstaniem z łóżka było gorzej niż ostatnio. Zasiadłem więc do kompa żeby zaplanować trasę, miałem dwie możliwości, wschód, bądź zachód Krakowa. W pierwszej chwili bardziej optowałem za drogą w kierunku Oświęcimia, jednak chłodna kalkulacja zwyciężyła, argumentami za obranie kursu na wschód były to że wiał wiatr z zachodu, lepiej żeby wiał na początku w plecy, a dopiero w powrotnej drodze trzeba było by się męczyć, ale każdy kilometr to bliżej do domu, oraz to że w kierunku Katowic zdecydowanie większy ruch.
Dzień jak zwykle rozpocząłem od dziesięciokilometrowej sesji na trenażerze. Przed samym wyjściem, ubieram się, a tu kicha, chcę się ubrać w kurtkę, a tu się zamek zepsuł, wiem jak to zabrzmi ale utknąłem na kilka minut, ani w jedną, ani w drugą stronę nie byłem w stanie tego rozwiązać, w końcu rozwaliłem cały zamek :D Wziąłem drugą kurtkę, bardziej ciepłą, ale średnio z wodoszczelnością. W końcu udało mi się ruszyć, najpierw przez Batowice, Książniczki, Więcławice, Luborzyce, już tam byłem cały usyfiony w błocie, co ciekawe przy drodze było całkiem sporo śniegu co by sugerowało że w nocy padało. Na całe szczęście jechało się idealnie, wiatr albo w plecy, albo lekko w bok, tempo idealne, a w dodatku całkiem ciepło w porównaniu do poprzednich dni. Po wyjechaniu w Niegardowie obrałem kurs na Proszowice, tam też jechało się super, wiatr w plecy, a na dodatek wypatrzyłem bidon FDJ, jeszcze pewnie pozostałe po Tour de Pologne, niestety biodegradacja już zaczęła na niego działać.
Proszowice szybko minąłem, zastanawiając się jaką drogę obrać, na Koszyce, czy Nowe Brzesko, wybrałem kierunek na Koszyce, ale w Piekarach się rozmyśliłem i postanowiłem skorzystać ze znajomej bocznej drogi i odbiłem na drogę do Nowego Brzeska. Bardzo dobrze że wybrałem ten kierunek, zdecydowanie przyjemniejsza trasa, jakieś zakręty, podjazdy, zjazdy, a nie prosta, nudna droga do Koszyc, w dodatku w pewnym momencie wyszło piękne słońce i zrobiło się naprawdę przyjemnie, tylko ja usyfiony jak bym z przełajów się urwał.
Gdzie i kto widział ten śnieg?! Ja na pewno nie! U mnie piękny, ciepły, słoneczny dzień!
W życiu bym rano nie powiedział że tak pięknie się zrobi później, nawet w prognozie tego nie uwzględnili.
Nowe Brzesko szybko zostawiłem za sobą i przeprawiłem się na drugą stronę Wisły. W Ispinie obrałem kurs na Niepołomice przez część Puszczy Niepołomickiej, tu jechało się zdecydowanie gorzej, wiatr już nie był korzystny, w dodatku wziąłem szkła rozjaśniające, bo zakładałem pochmurny dzień, a tu okazało się że muszę jechać pod słońce i znów byłem oślepiony...
Na szczęście na tym odcinku trasy zazwyczaj jest mały ruch, więc nie musiałem tak bardzo obawiać się że kierowcy w tym słońcu mnie nie zauważą.
Droga do Niepołomic szła mi jak po grudzie, tempo spadło do 25 km/h, motywacja zaczęła siadać, w dodatku przed Niepołomicami znów musiałem zatrzymywać się z powodu jakiegoś zatoru, jak się okazało drogę zamknęła policja, gdyż z jakiejś ciężarówki wysypało się chyba kilka ton tłucznia i tak se leżało na środku drogi! Kosmos... trzeba było to objeżdżać, ale jak by tak ktoś nie wyhamował przed taką niespodzianką wypadek gwarantowany. Po minięciu tej przeszkody okazało się że na kolejnym zakręcie znów podobna sytuacja tylko że tym razem mniej tego syfu. W końcu trafiłem do Niepołomic, po wczorajszym zamkowym dniu, postanowiłem że dziś dołożę kolejny do kolekcji, skręciłem więc do centrum i udałem się pozwiedzać Zamek Królewski w Niepołomicach.
Kolejny zamek do kolekcji. Zamek Królewski w Niepołomicach.
Kolejny zamek do kolekcji. Zamek Królewski w Niepołomicach.
Kolejny zamek do kolekcji. Zamek Królewski w Niepołomicach.
Kolejny zamek do kolekcji. Zamek Królewski w Niepołomicach.
Dalsza trasa poprowadziła mnie w kierunku Kocmyrzowa, przez Czulice. Tam okazało się że na kilku gorszych fragmentach asfaltu prowadzących pod górę mój rower ma uślizgi! Niemal co przekręcenie korbą koło przekręcało się w miejscu... A no i co do korby, dwa razy śruba dociągająca lewe ramię się odkręcało! Niby cieszyłem się że ten patent FSA jest na imbusa, ale jak to ma się tak odkręcać samo z siebie to do dupy, nie wiem, może trzeba posmarować jakimś antypoślizgowym smarem?
To ja! Wycieniowany! W sumie rower też :)
Po drodze jakoś większą uwagę zwróciłem na Kościół w Czulicach, już kilka razy przejeżdżałem tamtędy, ale dopiero dziś bardziej się przyjrzałem, na prawdę ładny!
W sumie dziś też musiało być zimno skoro ten staw niemal cały zamarzł, a kaczuchy mają tylko odrobinę wody do pluskania się.
Do Krakowa wróciłem główną drogą z Luborzycy przez Prusy i Zastów. Na końcu już słabiutko mi się jechało, ale dziś zdecydowanie wcześniej się wyrobiłem niż ostatnio więc bez spiny kręciłem. Postanowiłem zadzwonić do kumpla z którym miałem się wczoraj zobaczyć. Okazało się że pracuje na popołudniową zmianę i dlatego wczoraj go nie zastałem w domu, postanowiłem że go odwiedzę w pracy i załatwię to od razu. Pojechałem więc Opolską, miałem farta bo już na Wiślickiej udało mi się wsiąść na tył przyśpieszonego 572 i miałem przejazd przez całe miasto za free. Nawet zatrzymywałem się z autobusem żeby go nie zgubić, ale to nie był problem bo ten autobus na całej tej trasie ma 4 przystanki :D No więc dotarłem do mojej starej roboty, pogadałem z kumplem, no i po jakimś czasie postanowiłem wreszcie wrócić do domu, zwłaszcza że muszę jeszcze ogarnąć referat. Wróciłem więc przez centrum do domu, jechałem już bardzo spokojnie, bo i siły już na końcówce, a i ruch taki że lepiej uważać. Niestety zanim mogłem w końcu odpocząć trzeba było uprać siebie, ubrania, jak i rower...
Dziś kąpiel zarządziłem kompleksową dla wszystkich, w dodatku kot tak się przyglądał że rower jest w wannie że omal sam do niej nie wpadł :P
Ogólne wrażenia z dnia: jestem mega zadowolony że znów się zmotywowałem, nie wiem ile jeszcze będę sobie tłumaczył: skoro nie ma śniegu trzeba to wykorzystać i gdzieś jechać! Dzień bardzo przyjemny, ciepły i słoneczny, jedynym mankamentem był wiatr który z każdą godziną się nasilał, w wiadomościach mówią że to ma być już jutro orkan! (ostatnio popularne słówko w mediach). No a co do energii własnych, nie wiem znów jak to jest, nie bardzo czuję się zmęczony, nic nie boli, oprócz kolana które zawsze boli. Chęci na kręcenie mam chyba jeszcze więcej niż rano. Pewnie wieczorem zabiorę się za przygotowanie kolejnej trasy :)
Temperatura: wyjazd 1, najcieplejszy moment 4, powrót 2
T. odczuw. -1 °C
Wiatr 18 km/h sw
Porywy 40 km/h
Chmury 90% nieba
Opady 0.7 mm / 12 h
Ciśnienie 1021 hPa
Wilgotność 71 %
Termika zimno i mokro
Biomet niekorzystny
Książniczki-Więcławice-Prawda
Poniedziałek, 2 grudnia 2013 · dodano: 02.12.2013 | Komentarze 0
Pobudka, piękne słońce, głowa pali się od pomysłów gdzie by tu jechać, zaczynam się zbierać a tu inicjatywa siada... Może to ze względu na kilka ostatnich dni, ale czułem się bardzo zmęczony. Postanowiłem pokręcić chwilę na trenażerze tak aby nogi się obudziły a ciało trochę rozgrzało. Samą trasę rozpocząłem od Książniczek tak aby móc ewentualnie wprowadzać zmiany w zależności od tego jak będzie mi się jechać. Okazało się że jedzie mi się do dupy, ledwo co dotoczyłem się do Więcławic, w dodatku wiatr też osłabiał, przynajmniej słońce to dobry pomocnik. W spokojnym tempie bez zacięcia na żaden wielki wynik wróciłem do domu i walnąłem się znów do łóżka...Mapka.
T. odczuw. 1 °C
Wiatr 15 km/h n
Porywy 40 km/h
Chmury 40-50% nieba
Opady 0 mm / 12 h
Ciśnienie 1034 hPa
Wilgotność 59 %
Termika zimno i sucho
Biomet korzystny
Przy blasku gwiazd.
Poniedziałek, 2 grudnia 2013 · dodano: 02.12.2013 | Komentarze 0
Z racji że musiałem ponownie wyjść i pojechać na pocztę wieczorem po paczkę która dziś przyszła, postanowiłem się jeszcze trochę przejechać. Jak ktoś napisał, każda nawet dobrze znana droga nocą jest zupełnie inna i bardziej atrakcyjna. Tak więc pojechałem na pocztę, odebrałem paczkę, zostawiłem ją w mieszkaniu i sam ruszyłem na pętlę przez Książniczki, Więcławice, Prawdę, niemal tak samo jak do południa, ale faktycznie zupełnie inaczej, kilka momentów bez oświetlenia to faktycznie mocniejsze emocje, ale za to dziś niebo prawie czyste i pokazały się piękne gwiazdy, niestety żadne zdjęcie tego nie odda. Tak więc pojeździłem, w zaskakująco dobrym tempie i w drodze powrotnej zahaczyłem jeszcze do mieszkania żeby zabrać paczkę i prosto do domu. Pod koniec zrobiło mi się dość zimno, ale co się dziwić, skoro temperatura taka że wszystkie kałużę zlodowaciały. Jakież było moje zdziwienie, że mimo ciemności, udało mi się osiągnąć maksymalną prędkość powyżej 59 km/h! Teraz przymierzam swoje nowe wdzianko SKY :DMapka.
T. odczuw. -3 °C
Wiatr 15 km/h n
Porywy 40 km/h
Chmury 40-50% nieba
Opady 0 mm / 12 h
Ciśnienie 1034 hPa
Wilgotność 59 %
Termika zimno i sucho
Biomet korzystny
Proszowice - Kraków... Zygzakiem!
Niedziela, 1 grudnia 2013 · dodano: 01.12.2013 | Komentarze 0
Dokładniejszy opis później. Cel: dotrzeć z Proszowic do Krakowa jakąś trasą nie do końca najkrótszą.Mapka.
T. odczuw. -1 °C
Wiatr 25 km/h w
Porywy 50 km/h
Chmury 50-60% nieba
Opady 0 mm / 12 h
Ciśnienie 1024 hPa
Wilgotność 72 %
Termika zimno i sucho
Biomet korzystny
Ku Proszowicom przez: Miechów-Skalbmierz-Kazimierze-Nowe Brzesko.
Sobota, 30 listopada 2013 · dodano: 30.11.2013 | Komentarze 0
Plan był na dziś jasny, dojechać do Proszowic na obiad, a więc czas do około 14 :P Tak też zaplanowałem sobie w miarę inną trasę niż ostatnimi czasy, choć rozpocząłem przez moje tereny treningowe, czyli Książniczki, Więckowice, Masłomiącą. Później obrałem kurs na Iwanowice, już wtedy przekonałem się że sprawdzanie pogody tylko dla Krakowa może nie jest idealny rozwiązaniem, bo zaledwie kilkanaście km dalej zaczęło padać, a niby w mieście cały dzień miało być ładna pogoda... Tak więc do Iwanowic dotarłem w lekkim deszczu, dalej odbiłem w kierunku Gołczy. Po kolejnych kilku kilometrach deszczyk przerodził się w normalną ulewę z zacinającym z lewego boku wiatrem, no ale jakoś się jechało, wreszcie deszcz zaczął ustępować, ale daje słowo, wolał bym żeby dalej padało niż to co stało się chwilę później, mniej więcej na wysokości Wysocic rozpętała się istna burz śnieżna! Z racji że temperatura mocno na plusie, śnieg przybrał postać ogromnych płatów, bardzo mokrych, po chwili byłem cały oblepiony w nim, żeby za chwilę wszystko zaczęło się roztapiać na mnie i wchłaniać w głąb... dodatkowo bardzo mocne podmuchy w bok, raz nawet wyniosło mnie na pobocze, całe szczęście że to była po prostu zadymka, znikła tak samo szybko jak się pojawiła. Po obraniu kursu na Miechów jechało się już bardzo dobrze, bo miałem wiatr prosto w plecy. W samym mieście trochę sobie źle pojechałem, ale szybko zweryfikowałem trasę 'na gębę' w dodatku szok! wyszło słońce! Od tego momentu było już naprawdę ok. Wyjechałem z miasta, obrałem kierunek na Skalbmierz przez Racławice, wiatr raczej w plecy, słońce co jakiś czas przebijało się zza chmur, tak więc, dzięki wysokiemu tempu i promieniom moje ubrania zaczęły schnąć. Dodatkowo pozytywnie znów mnie zaskoczyli drogowcy, większa część drogi do Skalbmierza już odnowiona, idealny asfalt, więc czegóż chcieć więcej?! Po drodze miał bym kolejny skalp do galerii martwych zwierząt, wielki czarny pies leżący na poboczu, szkoda zwierzęcia, ale za to ten kto go zabił musiał sobie nieźle skasować auto... Ze Skalbmierza do Kazimierzy też jechało się spoko, choć przed samym miastem jakiś duży ruch a nawierzchnie ładnie zryta... Z racji że nie pałam sympatią do tego miasta jakoś szczególnie, szybko obrałem kurs w kierunku Koszyc i Nowego Brzeska, tu też jechało mi się ok, choć z racji zmiany kierunku wiatr już nie był tak pomocny jak wcześniej, ale za to przynajmniej nie przeszkadzał szczególnie bardzo. Droga minęła dość szybko, a raczej nie zrobiła żadnego wrażenia na mnie, w końcu już wielokrotnie tędy się poruszałem i jakoś szczególnie nic nowego nie uświadczyłem. W Brzesku po obraniu kursu docelowego na Proszowice, przekonałem się że wiatr jednak mocno daje. Miałem co jakiś czas nie lada problemy podczas mocniejszych podmuchów, na szczęście miałem rezerwę czasu, mały ruch, no i niewielki dystans sprawiły że jechałem bez większych emocji, choć moje dłonie owiewane dość mocno miały już dość, nie wiem czy dlatego że mokre przez dłuższy czas, czy już zmęczone na tyle zaczęły mi odmarzać i trochę grabieć, no ale tak jak wspominałem dystans już niewielki, więc można się ogarnąć i jechać. Dojechałem usyfiony jak bym jechał przez bagno, więc pierwsze co wiaderko, szmata i znów czyszczenie, no nie za fajne to kiedy jeszcze wczoraj rower był taki piękny i czyściutki... A no i zapomniał bym o małym defekcie, podczas przedwczorajszego serwisowania ściągałem korbę i zapomniałem dokręcić wszystkie śruby, w pewnym momencie czuję jakieś wychyły, zatrzymuję się a tu niemal wypadły dwie śruby :D na szczęście mam korbę na imbusy więc dociągnąłem co trzeba i można było jechać spokojnie dalej, dziś rower oprócz tego spisywał się idealnie. Z ogólnych wrażeń dodatkowych to skupiłem się trochę na poboczu a nie na samej drodze, a dokładnie na tonach śmieci, bo że są to wiadomo, ale chciałem przyjrzeć się co dokładniej rzuca się w oczy, z najpopularniejszych to: butelki pet, najwięcej pepsi, później zbyszko, dopiero na koniec cola (pewnie w innych regionach inna struktura, bo na południu podobno najwięcej sprzedaje się Pepsi, na północy Coli, a w Warszawie Hoop Coli, nie wiem tak mówił mi kiedyś przedstawiciel Coca-Coli :P) najciekawsze to całkiem dużo telewizorów i kineskopów, oczywiście lodówek kilka się trafiło, dużo opon i ogólnie chyba wszystko jest możliwe do znalezienia w rowach... chyba kiedyś zajmę się zagadnieniem: struktura śmieciowa w Polsce, w rozbiciu na regiony :D No to chyba tyle. Powrót jutro, nie wiec czy wpadnę na jakąś sensowną trasę powrotną.
T. odczuw. 1 °C
Wiatr 20 km/h sw
Porywy 45 km/h
Chmury 50-60% nieba
Opady 0 mm / 12 h
Ciśnienie 1017 hPa
Wilgotność 73 %
Termika zimno i sucho
Biomet korzystny
Kocmyrzów-Niepołomice-Wietrzne Dobczyce-Wieliczka
Piątek, 29 listopada 2013 · dodano: 29.11.2013 | Komentarze 0
Zacząć muszę od wczorajszego dnia, bo wczoraj zająłem się poważnym serwisowaniu roweru: Korba, stery, koła, napęd, wszystko wyczyszczone, nasmarowane, bez luzów. Trochę rano mi żal było wychodzić kiedy taki czysty rower, bo ulice wyglądały na dość mokre. No ale chęci były więc musiałem skorzystać z okazji, pogoda wprawdzie wspominała że wiatr mocny, ale najważniejsze że raczej sucho. Tak też rozpocząłem wycieczkę, szybko okazało się że drogi są wręcz suche. Na początek dla treningu obrałem kurs na Książniczki, Więcławice aż do Luborzycy, jechało się dobrze, a ja nie przesadzałem z tempem bo ostatnio to lewe kolano doskwiera, wprawdzie nie w momencie jazdy, ale ogólnie muszę o to zadbać. Z Luborzycy obrałem kurs na Niepołomice przez Czulice. Tu zdecydowanie większe tempo włączyłem bo wiatr ewidentnie dopomogał, później gładko przez puszczę Niepołomicką i Targowisko. Dopiero po zmianie kierunku w stronę Dobczyc przekonałem się że faktycznie zachodni wiatr ok 50 km/h może dać dziś w dupę. Nie wiem ale wydaje mi się że na odcinku z Książnic do Dobczyc wiało jeszcze mocniej i cały czas prosto w pysk, okrutnie mnie wymordowało, tempo spadło o około 10 km/h dodatkowo znów na tej drodze tir za tirem, nie wiem czemu one tak lubią ten odcinek, bardzo chciałem się załapać na któregoś, ale niestety wszystkie mijały mnie z takim zapasem że nie było szans na złapanie się w tunelu. No więc tak dotoczyłem się do Dobczyc, postanowiłem tam chwilę odpocząć i zjeść batona, bo jeszcze na domiar złego zaczęło kropić. Na szczęście na kilku kroplach się skończyło, a ja po kilkunastu minutach ruszyłem dalej, chciałem nawet wyjechać na zamek w Dobczycach, ale uznałem że nie mam na to czasu, zwłaszcza że muszę po drodze zaliczyć jeszcze jedno miejsce a ciemno robi się już o 15... Tak więc z Dobczyc do Wieliczki pojechałem moją ulubioną drogą przez Raciborsko, tu jechało się już dobrze bo wiatr wiał w bok. Po dotarciu do Krakowa nie chciałem jechać zatłoczoną Wielicką więc odbiłem i pojechałem przez Rybitwy. Po drodze w mieście załatwiłem jeszcze jedną sprawę i mogłem pojechać do domu na obiad. Później jeszcze tylko przejazd do mieszkania i na tym koniec dzisiejszych wojaży. Ogólnie dobrze mi się jechało, rower pracował idealnie, wiatr to też jakiś czynnik dojący dodatkowe wrażenie, więc nawet dobrze znane trasy mają zupełnie inny charakter niż zazwyczaj, a temperatura o 2 stopnie wyższa to ogromna różnica, kilka dni temu było ok 1 i twarz bardzo mi wymarzła, a dziś czułem się idealnie temperaturowo. Jestem mega zadowolony z formy na koniec roku, gdyby tak trochę dodać w listopadzie to udało by mi się utrzymać średnią 100 km dziennie, tego to się nie spodziewałem w ogóle...
A no i zapomniał bym o najważniejszym! Rano pojechałem do pobliskiego serwisu, z prośbą o dokręcenie kasety bo takowego klucza nie posiadam, postanowiłem pojechać ścieżką rowerową i... i jakiś debil wysypał na całą szerokość ścieżki ziarno czy inny syf, zleciało się stado gołębi chcę przejechać i te debile se stoją, no to jadę, już niemal przejechałem a tu jakiś zamiast odlecieć na bok wleciał prosto w moją nogę, odbił się od stopy i przejechałem po jakiejś jego części, dobrze że tyłem bo jeszcze bym wyglebił... no ale żeby przez latającego szczura tyle stresu się nałykać :P
T. odczuw. -1 °C
Wiatr 24 km/h w
Porywy 45 km/h
Chmury 50-60% nieba
Opady 0 mm / 12 h
Ciśnienie 1020 hPa
Wilgotność 82 %
Termika zimno i sucho
Biomet korzystny
Co ci się kojarzy z 28.11?
Czwartek, 28 listopada 2013 · dodano: 28.11.2013 | Komentarze 0
No właśnie mi też nic się nie kojarzy... Pogoda pokazała też że raczej nie ma co na nią dziś liczyć :/ Tak więc rano zakupy, później przejazd do Luborzycy przez Książniczki, Masłomiącą, Więckowice, powrót tą samą drogą. Wymokłem, wywiało mnie, nie ma co wspominać dzisiejszego dnia, wieczór też spędzę z rowerem, ale w domu na stojaku serwisowym. A no i po drodze wracając zdobyłem pierwszy prezent na gwiazdkę dla mamy :PMapka.
T. odczuw. -3 °C
Wiatr 25 km/h w
Porywy 50 km/h
Chmury 90% nieba
Opady 0.6 mm / 12 h
Ciśnienie 1023 hPa
Wilgotność 69 %
Termika zimno i mokro
Biometvniekorzystny